14 Czy to zazdrość?
– Cześć, ludzie – mówi do swoich przyjaciół i do kogoś kogo nie znam, a właściwie do dwóch takich osób – Pamiętacie jeszcze Abbie?
– To ta, co ci zrobiła tego guza? – No i wtedy to się dzieje. Znam ten głos i znam te dziewczynę.
Ona tylko na mnie patrzy.
Przygląda mi się z uwagą, a ja czuję, że to jest ta chwila, gdy moja tajemnica się wyda.
– Abbie, tak? – to jest Sara, dziewczyna, z którą chodzę do szkoły. Boże, to naprawdę się dzieje, powinnam to przewidzieć. O Boże! – Wyglądasz mi na Abbie – jej oczy się nawet śmieją.
– Tak, to ja – zaraz mnie wyda, po prostu zrobi. Ma do tego pełne prawo. Ci faceci są pewnie, jak jej rodzina, a wręcz na pewno, a ja jestem tylko nieletnią kłamczuchą. O Boże!
– Wiem – dlaczego to sobie robię? Dlaczego ona mi to robi?
– Chodź, ktoś musi mnie ogrzać, gdy pozbawiłaś mnie ubrań.
– Bardzo śmieszne – mam nadzieję, że nie widzi mojego zdenerwowania.
– Więc jak się poznaliście? – pyta Sara.
– Wypadek przy pracy – Luke'a to bawi, mnie w tej chwili nie – No i Abbie ma duży popęd na kiełbaski. Bardzo duży.
– Jesteś okropny! – krzyczę na niego – To najgorszy ogniskowy żart na świecie!
– Sypiacie się ze sobą? – ona wie, że jestem nieletnia, pytanie czy wie, że on tego nie wie.
– No co ty – Luke czochra włosy Sary. Ona ma już osiemnaście lat. Nie zostałam zaproszona na jej urodzony, nie byłyśmy zbyt dobrymi koleżankami. W tej chwili bardzo tego żałuję.
– Tylko ty dajesz mi alkohol. Chodź tu.
– Sara, nie – mówi jej brat. Są do siebie podobni, dopiero teraz to dostrzegam.
– No weź, przecież nie upiję tej małolaty – no i proszę, zaczyna się.
Idę do chłopaków, gdy on siada z Sarą i daje jej alkohol.
Calum zamiast butelki piwa, wręcza mi kij z nabitą kiełbasą.
– Ty mu powiesz, czy my mamy? – szepcze do mnie — Nie powinnaś pić, Abbie.
– O czym? – palę głupa, to jedyne, co mi pozostało.
– Abbie, mam ci pokazać twoje zdjęcie z rocznika mojej siostry?
– Ciszej! – zakrywam mu usta dłonią.
– Kurwa – mówi – Dlaczego go okłamałaś?
– To wyszło samo z siebie. Proszę, nie mów mu albo nie mówcie, sama to zrobię, ale.. proszę.
– Musisz to zrobić, Abbie.
– Wiem, ja tylko... a Sara mu nie powie?
– Chyba ją to bawi, ale wie, że to nie jej sprawa – przechodzi mnie fala ulgi, ale nie do końca, bo jednak muszę mu powiedzieć, nie chcę tego robić.
– A muszę mu mówić? – upewniam się.
– A czy on cię kiedyś okłamał? – kurczaki, ma racje.
– Okej, okej.
– Masz to piwo, tylko jakby, co, ja też nie wiedziałem.
– Upiję się i mu powiem – to idealny pomysł dla gówniary.
– Tylko nie wpadnij do ogniska, Abbie – klepie mnie po ramieniu. Siedzimy obok siebie w ciszy. Mike pożera twarz dziewczyny, która nawet nie raczyła się przedstawić, a Ashton jest jakiś nieobecny. Luke jest z kolei zajęty śmianiem się z Sarą.
– Masz bliznę – dotyka jego policzka – To ten kij?
Czy ona z nim flirtuje? Dlaczego Calum na to nie reaguje?
– To blizna wojenna, ona dodaje mi męskości.
Sara chichocze i to jeden z najbardziej denerwujących dźwięków jakie słyszałam.
– Więc walczyłeś w golfowym pojedynku?
– Cicho, Sara – chichoczą razem. Ona opiera głowę o jego ramie, a on kładzie dłoń na jej kolanie – I tak jestem najprzystojniejszym facetem jakiego znasz.
– I także najbardziej zarozumiałym.
– To cię kręci – szepcze jej do ucha, ale wcale nie stara się być cicho – Pamiętasz jak byłaś mną zauroczona? Biegłaś za mną po całym domu dziecka i w kółko psułaś mi podryw.
– Wcale nie!
– Właśnie tak, mała Saro – on ewidentnie z nią flirtuje.
Mała Sara.
Co to niby za czule słówko?
Rzygać mi się chcę, gdy to słyszę.
Jak widać nie tylko mi, bo Ashton aż odchrząkuje.
– Ty coś z tym zrobisz, czy ja mam? – pyta Caluma – On ją podrywa!
– Proszę cię, ona jest dla niego jak siostra, on wkurza, Abbie.
– Co?! – teraz się oburzam.
– Luke zawsze wygrywa moja droga – chyba nie rozumiem, co ma na myśli.
– Kretyn! – wierzgam kijem, na którym jest kiełbasa. Ten kij jest zdecydowanie za długi, bo trafia we włosy. We włosy Luke'a.
– Za co, kurwa?! – podnosi się wściekły.
– Brawo, Abbie! – krzyczy Ashton, a Luke otrzepuje swoje włosy.
– Doigrałaś się, Abbie – wygląda na wściekłego – Lepiej już zacznij uciekać.
– Co? Ja? Dlaczego? To był przypadek! – krzyczę.
– Liczę do trzech. Raz.. dwa....
– Aaaaa! – po prostu biegnę przed siebie. To głupie, bo niby, co mógłby mi zrobić?
Dziwię się, że w ogóle się wysila. Mógłby dalej siedzieć tak z wkurzającą Sarą.
****
Zapraszam na nowe opowiadanie o zdradzie:)
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro