Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

7.

Był to jeden z tych rzadkich dni, kiedy czas zdawał się płynąć wolniej. Dzień, który nie wymagał pośpiechu, presji, ani myślenia o obowiązkach. Tylko spokój, cisza i kawa, którą piłam powoli, rozkoszując się każdym łykiem. W takich chwilach doceniałam małe rzeczy – ciszę poranka, spokojne światło, które wpadało przez okno, i fakt, że mogłam chwilę odetchnąć.

– Dzień dobry – usłyszałam jego cichy głos tuż za mną. Obróciłam się i uśmiechnęłam.

– Dzień dobry – odpowiedziałam, podając mu talerz z jedzeniem.

Zawsze miałam wrażenie, że Jimin był odrobinę zbyt poważny jak na swój wiek. Może to przez wszystkie trudności, które musiał przejść, albo przez moją nadopiekuńczość, ale wiedziałam, że wciąż potrzebował ode mnie pewnej troski. I mimo że dorastał, wciąż nie umiał zupełnie poradzić sobie z tym, co działo się wokół.

Jimin zaczął jeść, cicho, jakby coś ważyło na jego myślach. Siedziałam obok niego, jedząc swoje śniadanie, w milczeniu, starając się nie wywoływać kolejnych pytań.

– Minah… – zaczął nagle, przerywając ciszę. Jego głos brzmiał poważnie, jak zawsze, gdy mówił o czymś, co go naprawdę martwiło. – Bo podobno w okolicy jest taka ogromna choinka. Felix się śmiał, że nigdy jej nie widziałem. Pójdziemy ją zobaczyć?

Zatrzymałam łyżeczkę w dłoni. Jego pytanie wydawało się proste, ale coś w tym tonie mnie zaniepokoiło. Moje oczy na moment mrokły, gdy pomyślałam o Felixie. Zawsze uważałam go za trochę zbyt nachalnego w swoim zachowaniu, ale nie chciałam dawać Jiminowi powodów do niepokoju.

Zagryzłam wargę, starając się ukryć irytację, która zaczynała się we mnie budzić. Zbyt często miałam wrażenie, że Felix nie traktował mojego brata w sposób, który by go szanował. Jednak wiedziałam, że nie mogłam tego wyrazić wprost, zwłaszcza w tym momencie. Jimin potrzebował przy mnie poczucia bezpieczeństwa, nie chciałam go w żaden sposób zranić.

– Pójdziemy – odpowiedziałam cicho, próbując uspokoić swoje nerwy. – Tylko ubierz się ciepło.

Jimin skinął głową, a w jego oczach pojawił się błysk radości. Zjadł szybko ostatni kęs, po czym pobiegł do swojego pokoju. Jego szybkie kroki brzmiały jak małe tornado, które zniknęło tak szybko, jak się pojawiło.

Zaśmiałam się cicho, czując dziwną ulgę, że udało mi się nie wybuchnąć. Posprzątałam kuchnię, odkładając talerze i kubki na swoje miejsce, starając się uporządkować myśli. Chciałam, by te święta były lepsze. Może to było tylko marzenie, ale czułam, że trzeba zrobić coś dla siebie i dla brata.

Złapałam płaszcz, szybko go zakładając, a zaraz potem udałam się do pokoju, by sprawdzić, czy Jiminowi udało się ubrać odpowiednio. W jego pokoju panował chaos – ubrania porozrzucane po podłodze, zabawki we wszystkich kątach. W końcu dostrzegłam go, próbującego założyć zbyt dużą czapkę na głowę. Uśmiechnęłam się.

– Wyglądasz jak mały bałwanek – powiedziałam, podchodząc do niego i poprawiając mu czapkę.

– Jestem gotowy – odparł dumnie, spoglądając na mnie z błyskiem w oczach.

Po kilku minutach byliśmy gotowi. Ubrani na ciepło i z błyszczącymi oczami, ruszyliśmy w kierunku głównego placu, gdzie miała stać ta ogromna choinka.

Choinka na placu była oszałamiająca. Jej ogromne gałęzie były przystrojone setkami migoczących lampek, bombek w złotych i czerwonych odcieniach oraz świątecznymi łańcuchami. Wokół niej panowała magiczna atmosfera – dźwięki kolęd, zapach pieczonych jabłek z cynamonem i dziecięcy śmiech rozbrzmiewały wszędzie.

Szliśmy z Jiminem powoli, podziwiając dekoracje, gdy nagle mój brat pociągnął mnie za rękaw.

– Minah, patrz! Jarmark! – wskazał podekscytowany na plac, gdzie rozstawione były kolorowe budki, karuzele i stoiska z zabawkami – Chodźmy! – krzyknął, zanim zdążyłam zareagować, i rzucił się biegiem w stronę jarmarku.

– Jimin! Poczekaj! – zawołałam, starając się nadążyć za nim.

Biegłam za nim, aż w końcu zatrzymał się przy jednej z budek, a jego głos rozbrzmiał głośno i wyraźnie

– WUJASZEK HOBI!

Stanęłam jak wryta, gdy zauważyłam Hoseoka w grupie znajomych. Obok niego stali Jimin, Yoongi, Jungkook i… prezes Taehyung. Jimin wskoczył w ramiona Hoseoka, który od razu podniósł go wysoko do góry, śmiejąc się serdecznie.

– Aaa, mój mały Jimin! – Hoseok przywitał się z moim bratem, a potem spojrzał na mnie z szerokim uśmiechem. – I jest nasza Minah!

Czułam, jak moje policzki robią się czerwone, gdy wszyscy na mnie spojrzeli. Ukłoniłam się lekko, a moje spojrzenie spotkało wzrok Taehyunga.

– Dzień dobry, panie prezesie – powiedziałam, próbując zachować profesjonalizm.

Ku mojemu zdziwieniu Taehyung machnął ręką, a jego uśmiech złagodniał.

– Proszę, Minah, nie mówmy sobie „pan” i „pani”. Po prostu Tae – powiedział, wyciągając do mnie rękę.

Wahałam się przez chwilę, zaskoczona jego gestem, ale uścisnęłam jego dłoń. Jego ciepły uścisk i szczery uśmiech sprawiły, że poczułam się mniej spięta.

– Minah, patrz! – krzyknął nagle mój brat, wskazując na stoisko z wielkimi pluszowymi misiami. – Też chcę takiego!

Spojrzałam na budkę, gdzie trzeba było rzucać piłeczkami do celu, by wygrać nagrodę. Moje serce zamarło. Wiedziałam, że nie mogę sobie pozwolić na dodatkowe wydatki, a zabawa na jarmarku była ostatnią rzeczą, którą miałam w planach.

– Jimin… – zaczęłam, próbując go uspokoić. – Słońce, nie mamy teraz na to pieniędzy. Musimy oszczędzać.

Jimin spojrzał na mnie smutno, a jego oczy zaszkliły się od niewypowiedzianych słów.

– Rozumiem… – szepnął cicho, spuszczając wzrok.

– Nie martw się, mistrzu,  coś na to poradzi – odezwał się Taehyung, kucając obok niego. – Chodź, pokażę ci, jak wygrywa się misie.

Zanim zdążyłam zaprotestować, Taehyung wziął mojego brata za rękę i poprowadził go w stronę budki. Obserwowałam ich, czując mieszankę ulgi i zawstydzenia.

– To twój brat? – zapytał nagle Jin, podchodząc bliżej.

– Tak, to mój młodszy brat, Jimin – odpowiedziałam, uśmiechając się do niego i Namjoona.

– Jest przesłodki – dodał Namjoon, a Jin przytaknął.

– Wiele o tobie słyszeliśmy – powiedział Jin z lekkim uśmiechem.

– Mam nadzieję, że same dobre rzeczy – zaśmiałam się, choć czułam się nieco speszona.

– Oczywiście – odparł Namjoon. – Hobi zawsze mówi, że masz złote serce.

- dziękuję - uśmiechnęłam się obserwując sytuację przy budce

W tym czasie Taehyung stał już przy budce, gotowy do rzucania. Jimin obserwował go z zapartym tchem. Taehyung uśmiechnął się szeroko i rzucił pierwszą piłeczką, trafiając w sam środek tarczy.

– Wooow! – krzyknął Jimin, skacząc z radości.

Kilka celnych rzutów później Taehyung wygrał największego misia na stoisku – ogromnego, puszystego niedźwiedzia z czerwoną kokardą. Wręczył go małemu Jiminowi, który wyglądał, jakby właśnie spełniły się wszystkie jego marzenia.

– Dziękuję!– krzyknął chłopiec, przytulając pluszaka.

Zanim jednak ktokolwiek zdążył coś powiedzieć, Jimin spojrzał na misia, potem na mnie, i powiedział cicho:

– Czy możesz wygrać jeszcze jednego dla Minah?

Czułam, jak łzy napływają mi do oczu. Taehyung spojrzał na mnie z uśmiechem i skinął głową.

– Oczywiście, mistrzu – powiedział, biorąc kolejne piłeczki.

Kilka chwil później trzymałam w ramionach misia mniejszego niż ten, który dostał mój brat. Jimin skoczył w moją stronę i przytulił mnie mocno.

– Teraz nie będziesz już się czuć samotnie! – zawołał z radością mój brat, tuląc wielkiego misia.

Jego słowa uderzyły we mnie mocniej, niż mogłam się spodziewać.

– Wiesz… takie siostry zasługują na takie rzeczy – powiedział Taehyung, uśmiechając się delikatnie, jakby odczytał moje myśli.

Podeszłam do brata i przytuliłam go mocno, czując, jak łzy zaczynają spływać po moich policzkach. Nie mogłam ich powstrzymać – były to łzy ulgi, wdzięczności, a może nawet coś więcej.

– Dziękuję, Tae – szepnęłam cicho, patrząc na niego z wdzięcznością.

W tym momencie poczułam jego dłoń na swoim policzku. Była ciepła i delikatna, otarła moje łzy z taką troską, że moje serce zaczęło bić mocniej. Spojrzałam na niego, a nasze spojrzenia się spotkały.

Nie mogłam oderwać wzroku od jego oczu. Były tak głębokie, że wydawało mi się, jakby widział więcej, niż ktokolwiek inny. Pod jego okiem zauważyłam pieprzyk, który dodał mu jeszcze więcej uroku. W tym spojrzeniu było coś, co sprawiało, że czas stanął w miejscu.

– Jestem głodny! – przerwał ten moment mój brat, patrząc na nas z niecierpliwością.

Wszyscy zaśmialiśmy się, a Taehyung szybko odzyskał swój charakterystyczny, beztroski uśmiech.

– W takim razie zapraszam was do mojej restauracji – powiedział Jin

Restauracja była przytulna, choć elegancka. Ciepłe światło lamp otulało wnętrze, a zapach świeżo pieczonego chleba i ziół unosił się w powietrzu. Jin wybrał dla nas stolik w kącie, z dala od zgiełku, co sprawiło, że poczułam się wyjątkowo.

Jimin od razu zainteresował się menu, chociaż z jego radości wnioskowałam, że bardziej podobała mu się możliwość zamówienia dowolnego deseru.

– A więc, co wybieracie? – zapytał Tae, zerkając na mnie znad karty.

– Coś prostego… – zaczęłam, ale przerwał mi, kręcąc głową.

– Dzisiaj nie liczysz kosztów, Minah. To ja  płacę, w sensie na koszt firmy

– naprawdę nie musisz… – zaczęłam protestować, ale spojrzał na mnie w sposób, który nie pozwalał na dyskusję.

– Naprawdę chcę – powiedział cicho, a jego głos brzmiał szczerze.

Kiedy nasze zamówienie dotarło, Jimin nie mógł przestać się zachwycać. Ciepły rosół i chrupiące pierogi były dla niego najlepszym daniem, jakie kiedykolwiek jadł, przynajmniej według jego słów.

– Minah, spróbuj tego – powiedział Tae, podsuwając mi kawałek deseru, który zamówił.

– Nie, naprawdę, już jestem pełna…

– Spróbuj – nalegał, z uśmiechem.

Nieśmiało wzięłam łyżeczkę i spróbowałam. To była eksplozja smaku – delikatne ciasto, kremowe nadzienie i nuta pomarańczy. Spojrzałam na niego z zaskoczeniem.

– To niesamowite! – przyznałam, a on uśmiechnął się triumfalnie.

– Wiedziałem, że ci się spodoba.

– Jimin, nie rób tak – powiedziałam, próbując zachować powagę, gdy mój brat zaczął bekać.

– Czemu? – zapytał z autentycznym zdziwieniem, jakby nie rozumiał, co zrobił źle.

– Bo to niekulturalne – westchnęłam, choć trudno było mi nie uśmiechnąć się na widok jego niewinnego wyrazu twarzy.

Taehyung obserwował nas z rozbawieniem, a Jin próbował powstrzymać się od śmiechu, co niezbyt mu wychodziło.

– Tae, a ty? – Jimin zwrócił się do niego z poważną miną, jakby zamierzał przeprowadzić wywiad. – Chodzisz często do takich restauracji?

– Prawie codziennie – odpowiedział Taehyung, opierając się wygodnie na krześle.

– Czemu? – Jimin uniósł brwi, a po chwili jego twarz rozpromieniła się. – Zawsze możesz przyjść do nas! Minah jest świetną kucharką.

Zamarłam, słysząc te słowa. Spojrzałam na brata z niedowierzaniem, ale on tylko uśmiechnął się szeroko, kompletnie nieświadomy, jak bardzo mnie zawstydził.

– Oho, czyli mamy tutaj konkurencję – zaśmiał się Jin, zerkając na mnie z uśmiechem.

Zarumieniłam się i od razu spuściłam wzrok na swój talerz, próbując ukryć zażenowanie.

– Minah, nie wiedziałem, że jesteś tak utalentowana – powiedział Tae, pochylając się lekko w moją stronę  – To prawda?

– Nie, to tylko Jimin przesadza – odparłam szybko, kręcąc głową.

– Nie! – zaprotestował mój brat z pełnym przekonaniem. – Jej naleśniki są najlepsze na świecie!

– Naleśniki? – zainteresował się Jin. – Musimy kiedyś spróbować.

– To zapraszamy! – Jimin ogłosił z entuzjazmem, kompletnie ignorując moje błagalne spojrzenie, które jasno mówiło Przestań!.

Taehyung zaśmiał się cicho, a jego spojrzenie złagodniało jeszcze bardziej.

– W takim razie będę czekał na zaproszenie – powiedział, patrząc na mnie, jakby chciał dodać coś jeszcze, ale zrezygnował.

Od Autorki: Witajta! w nowym rozdziale. Trochę będzie jeszcze świątecznie ❤️ Dajcie znać jak się podoba

Sprawdź moje pozostałe książki

SPRING DAY

DANGER LOVE

ANGEL OF MY DREAMS

REAKCJE BTS

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro