Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

5.

Minęły dwa tygodnie, które zmieniły moje życie. Każdy dzień wydawał się prostszy, spokojniejszy. Rano odprowadzałam Jimina do przedszkola, potem biegłam do pracy, a wieczorem cieszyłam się ciszą, jakiej w naszym domu dawno nie było.

Ojciec się nie pojawiał. Gdzieś w głębi serca wiedziałam, że prawdopodobnie przesiaduje w jakiejś melinie, ale ten brak jego obecności był jak oddech po długim duszeniu się.

Coś jeszcze się zmieniło – ludzie wokół mnie. Nie wiem, czym sobie na to zasłużyłam, ale otaczałam się coraz większym kręgiem życzliwych osób. Jimin – ten z pracy – stał się kimś więcej niż tylko kolegą. Był przyjacielem, na którego mogłam liczyć. Yoongi, wiceprezes firmy, również zaoferował mi swoją przyjaźń. „Jeśli jesteś przyjaciółką mojego chłopaka, to i moją" – powiedział któregoś dnia, a ja poczułam ciepło, jakiego dawno nie doświadczyłam.

Dowiedziałam się też, że Taehyung, Jimin, Yoongi, Hobi i Jungkook są nierozłączni od lat. Byli jak rodzina. Słyszałam też o dwóch innych przyjaciołach z ich paczki – jeden prowadził restaurację, drugi pisał książki. Z każdym dniem czułam, że moje życie zaczyna nabierać nowych barw.

Tego dnia przyszłam do pracy wcześniej. Noc była niespokojna, pełna myśli, które nie dawały mi spokoju. Kiedy odprowadziłam Jimina do przedszkola, poczułam potrzebę, by czymś zająć głowę. A praca była idealnym rozwiązaniem.

– Hej, Minah! – usłyszałam znajomy, radosny głos. Jimin siedział przy biurku, z uśmiechem jak zwykle większym od jego twarzy. – Co tak wcześnie?

– Nie mogłam spać – przyznałam, stawiając kubek z kawą na jego biurku. – Pomyślałam, że kawa ci się przyda i panu Kimowi też - poszłam do gabinetu prezesa i postawiłam kubek na biurku, po czym wróciłam.

– Dzięki. A jak tam...?

Jego głos zadrżał, a ja wiedziałam, że pyta o ojca. Próbowałam zachować spokój, choć gdzieś w środku czułam dziwny ucisk.

– Nie wiem – odpowiedziałam krótko. – Od tygodnia się nie pojawia. Mam cichą nadzieję, że...

Nie dokończyłam. Jimin skinął głową, jakby rozumiał więcej, niż chciałam powiedzieć.

– Słuchaj – zaczął nagle, jego głos był cichy, ale pełen powagi. – Jeśli kiedykolwiek będziesz czegoś potrzebować, wiesz, że zawsze jestem tutaj.

– Dziękuję – powiedziałam cicho.

Przez chwilę siedzieliśmy w ciszy. To była dobra cisza, pełna zrozumienia i wsparcia.

– Święta się zbliżają – powiedział nagle Jimin, przerywając ciszę. – Będzie więcej roboty.

– Faktycznie – zaśmiałam się lekko, choć myśl o świętach wciąż była dla mnie bardziej przytłaczająca niż radosna.

W tej chwili drzwi do biura otworzyły się gwałtownie. Do środka wszedł Taehyung, a jego twarz zdradzała coś, czego jeszcze u niego nie widziałam. Był spięty, zamyślony.

– Cześć – mruknął tylko, nie patrząc na nas.

Minął nas, jakbyśmy byli niewidzialni, i zniknął w swoim gabinecie, zamykając za sobą drzwi z większą siłą, niż było to konieczne.

Spojrzałam na Jimina, próbując odgadnąć, co mogło się stać.

– Coś się stało? – zapytałam cicho, ale w moim głosie było więcej niepokoju, niż chciałam pokazać.

Jimin westchnął, omiatając mnie spojrzeniem, które mówiło: „to nie twoja sprawa".

– Daj mi chwilę – powiedział tylko, wstając.

Bez słowa przeszedł obok mnie i zniknął za drzwiami gabinetu Taehyunga.

Cmentarz o poranku był pusty, cichy, jakby cały świat wstrzymywał oddech. Siedziałem na ławce przed marmurowym grobem, patrząc na wyryte w kamieniu imię, które znałem na pamięć. Soeyoon. Moja Soeyoon. Obok jej imienia widniało drugie – Yuri. Nasze dziecko, którego nigdy nie miałem okazji poznać.

Czułem, jak dłonie mi drżą, a w gardle rosła gula, która uniemożliwiała mówienie. Mimo to szepnąłem

– Dlaczego? – Słowa zabrzmiały jak skarga, jak modlitwa rzucona w pustkę. – Dlaczego mnie zostawiłaś z tym wszystkim?

Moje spojrzenie przesunęło się na świeże kwiaty, które przyniosłem. Ułożyłem je starannie na marmurowej płycie, ale nawet to nie zmazało poczucia winy, które mnie prześladowało.

– Mieliśmy prowadzić firmę razem. Mieliśmy wychowywać Yuri... – Głos mi się załamał, a dłonie zacisnęły na ławce. – A teraz was nie ma.

Poczułem, jak łzy zaczynają spływać po moich policzkach.

– Twoja matka mnie obwinia. Powtarza, że to moja wina, że nie opiekowałem się wami dobrze. Może ma rację? – zaschło mi w gardle, a słowa ledwo przechodziły przez moje usta. – Może nie byłem dobrym narzeczonym. Może nie byłem dobrym ojcem...

Wziąłem głęboki oddech, próbując się opanować, ale ból był zbyt wielki.

– Tak bardzo za wami tęsknię.

Na chwilę zapadła cisza. Spuściłem głowę, wbijając wzrok w ziemię.

– Wiesz... przyjąłem nową asystentkę. Nazywa się Minah. Powinnaś ją kojarzyć przyjaźni się z Hobim. Ma młodszego brata, Jimina. To niesamowita dziewczyna. Widać, jak bardzo go kocha. Dbają o siebie, choć mają ciężko. Jej ojciec... alkoholik. Tak samo jak twój, Soeyoon. – przełknąłem ślinę, próbując uspokoić drżący głos. – Chłopaki ją polubili. Ja... też.

Spojrzałem na zegarek.

– Muszę już iść. Kocham cię, Soeyoon. Kocham was, Yuri.

Wstałem z ławki, czując, jak moje serce pęka na nowo. Nachyliłem się nad zdjęciem, które było wmurowane w nagrobek. Dotknąłem go delikatnie, a potem ucałowałem, jakbym chciał jeszcze raz poczuć bliskość, która odeszła na zawsze.

W firmie panował codzienny zgiełk, choć ja czułem się jak cień. Przeszedłem przez szklane drzwi, witając się zdawkowo z recepcjonistką, po czym ruszyłem na piętro, gdzie znajdował się mój gabinet.

Przystanąłem na chwilę przy drzwiach, słysząc śmiech. To była Minah. Jej dźwięczny, radosny śmiech wypełniał przestrzeń, jakby rozpraszał mrok, który ciążył na moich barkach. Do tego śmiech Jimina – tego małego krasnala. Westchnąłem ciężko i wszedłem do środka.

– Cześć – mruknąłem tylko, nawet nie patrząc w ich stronę.

Zamknąłem za sobą drzwi i podszedłem do biurka, rzucając na nie swoją teczkę. Przetarłem twarz dłonią, a potem odgarnąłem włosy do tyłu. Nie miałem siły na nic.

Nie minęła chwila, gdy w drzwiach stanął Jimin, mój przyjaciel. Jego spojrzenie było uważne, troskliwe, jakby próbował ocenić, w jakim stanie się znajduję.

– Co się dzieje, Tae? – zapytał cicho.

Oparłem się o biurko, spuszczając wzrok.

– Dobrze wiesz – odpowiedziałem krótko.

Jimin westchnął, po czym usiadł na krześle naprzeciwko mnie.

– Może powinieneś wziąć wolne? My sobie poradzimy.

Pokręciłem głową, patrząc na kubek kawy, który stał na moim biurku.

– Nie. W domu oszaleję. Przynajmniej tutaj mam zajęcie.

Jimin spojrzał na mnie zaskoczony.

– A co to za kawa? Ty ją zrobiłeś?

– Ja? – zaśmiał się lekko. – Nie. To Minah. Przyniosła mi też.

Zmarszczyłem brwi, patrząc na kubek.

– Ale ja nie lubię kawy.

– To spróbuj. Może zmienisz zdanie – powiedział z uśmiechem.

Westchnąłem ciężko, ale podniosłem kubek do ust. Upiłem łyk i zamyśliłem się przez chwilę.

– Dobra – powiedziałem cicho.

Jimin uśmiechnął się szerzej.

– No widzisz? Jungkook zawsze mówił, że Minah robi najlepszą kawę.

Spojrzałem na kubek, jakby był czymś więcej niż tylko naczyniem. Może faktycznie miała w sobie coś szczególnego – coś, co mogło chociaż na chwilę rozjaśnić ten mrok, który mnie otaczał.

– Mam dziś jakieś spotkanie? – zapytałem, odchylając się na fotelu.

Jimin podniósł głowę i zerknął na mnie znad telefonu.

– Z tego, co widzę, tylko jedno. – Zamilkł na chwilę, jakby się nad czymś zastanawiał, a potem dodał powoli: – Wiesz... pomyślałem o czymś.

Spojrzałem na niego pytająco, czekając, aż rozwinie swoją myśl.

– Zbliża się okres świąteczny i... tak sobie pomyślałem – podrapał się po karku – może złożymy się na prezent dla Minah i jej brata?

Przyznaję, zaskoczył mnie. Dopiero teraz dotarło do mnie, że święta rzeczywiście były tuż za rogiem.

– Hm... dobry pomysł. – Kiwnąłem głową. – Napiszę na grupie naszej.

Jimin rozpromienił się, jakby właśnie dostał najlepszy prezent, i wyszedł z gabinetu, zostawiając mnie samego.

Sięgnąłem po telefon, ale zanim napisałem wiadomość, mój wzrok zatrzymał się na tapecie. Na ekranie widniało zdjęcie Soeyoon, uśmiechniętej, z ręką na zaokrąglonym brzuchu. Była taka szczęśliwa, pełna życia... Przez moment poczułem, jak coś zaciska mi się w klatce piersiowej, a świat wokół staje się niewyraźny.

Westchnąłem ciężko, przetarłem oczy i odblokowałem ekran. Wszedłem na czat grupowy, gdzie od lat dzieliliśmy się wszystkim – problemami, planami, żartami. Napisanie tej wiadomości wydawało się trudniejsze, niż powinno.

JA [09:23]
Jest sprawa.

Nie musiałem długo czekać na reakcję.

Hobi 🌻 [09:24]
Co jest?

Zdecydowałem się poczekać, aż wszyscy będą aktywni.

JA [09:25]
Poczekam, aż będą wszyscy.

W końcu widziałem, że każdy z przyjaciół odczytał wiadomość. Zebrałem myśli i napisałem:

JA [09:30]
Jimin jest w to wtajemniczony, bo to jego pomysł. Chodzi o to, że wpadł na pomysł, żeby zebrać się i kupić prezent dla Minah i Jimina. Kiedy wspomniałem o świętach, jej mina strasznie się zmieniła.

Jin [09:33]
Kto?

JA [09:34]
Moja nowa asystentka.

Yoongi [09:36]
Jungkook i ja jesteśmy za. 👍🏻

Hobi 🌻 [09:37]
Też jestem za! Nawet wiem, co mały chce.

Namjoon [09:40]
Zgoda. Choć jej nie znam, ufam wam.

Chimmy 🐥 [09:43]
To po ile?

JA [09:44]
100?

Jin [09:46]
Jasne!

Chimmy 🐥 [09:48]
To mamy ustalone! ❤️❤️❤️

Yoongi [09:50]
Tae, a jak ty... dziś... no wiesz...

Oparłem głowę na dłoni, czując, jak ciężar tego dnia znów mnie przygniata. Wiedziałem, o co mu chodzi.

Napisałem szybko odpowiedź, żeby uciąć rozmowę

JA [09:55]
Źle.

Telefon zamilkł, żadnej dalszej wiadomości. Może dobrze, bo nie wiedziałem, co mógłbym jeszcze powiedzieć. Wpatrywałem się w zdjęcie na biurku – to samo, które widniało na mojej tapecie.

Czułem, jak powoli opadają wszystkie mury, które starałem się przez lata budować. Łzy napłynęły mi do oczu, a potem zaczęły spływać po policzkach. W końcu pozwoliłem im płynąć, ukrywając twarz w dłoniach.

Płakałem jak dziecko. Jak ktoś, kto nie potrafi znaleźć ukojenia. Jak ktoś, kto nieustannie tęskni za czymś, co nigdy nie wróci.

Od Autorki: Jak wam się podoba? Mam nadzieję że bardzo, bo szczerze mi się bardzo podoba!

Sprawdź moje pozostałe książki:

SPRING DAY

• DANGER LOVE

• ANGEL OF MY DREAMS

• REAKCJE BTS

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro