Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

42.

Załatwianie pogrzebu okazało się trudniejsze, niż mogłam sobie wyobrazić. Każdy podpis, każda decyzja... wszystko przypominało mi o tym, jak bardzo życie potrafi być brutalne. Choć tata nie był idealnym człowiekiem, a nasze relacje były dalekie od ciepłych, czułam ból. Byłam teraz sierotą. Straciłam oboje rodziców. Myśl ta ugniatała moje serce z każdą minutą.

Po pięciu godzinach wróciliśmy w końcu do domu. Byłam wykończona, a moje emocje rozedrgane jak struny w nastrojonym instrumencie. Gdy tylko weszliśmy, chłopaki podeszli do mnie jak na wezwanie. Hobi był pierwszy. Jego szerokie ramiona objęły mnie mocno, a ciepły głos wybrzmiał w ciszy

- Słoneczko moje - wyszeptał z troską. - Z jednej strony mi przykro, a z drugiej... cieszę się, bo wyrwałaś się z piekła.

Jego słowa zabolały, ale w głębi serca wiedziałam, że miał rację. Przez lata żyłam w cieniu lęku, gniewu i alkoholu. To nie była miłość rodzinna, którą każdy powinien znać.

- Jeśli będziesz chciała porozmawiać... - odezwał się Jin, kładąc mi dłoń na ramieniu. Jego głos był spokojny, pełen ciepła. - Zawsze będę pod telefonem.

- Dziękuję - wyszeptałam, czując wdzięczność, choć słowa ledwo przeszły mi przez gardło. Spojrzałam na Tae, który stał obok mnie, czując jego obecność jak skałę, na której mogłam się oprzeć. - Ale nie jestem sama...

Wtedy Tae spojrzał na Yoongiego, który siedział w kącie, spokojny, jakby rozważał milion rzeczy naraz.

- Yoongi, musisz skontaktować się z naszym prawnikiem - powiedział poważnym tonem.

- Jasne – Yoongi zmarszczył brwi, zaskoczony – A co się dzieje?

- Chodzi o małego - wyjaśnił Tae, wskazując głową w stronę pokoju Jimina. - Musimy pogadać o opiece.

Yoongi od razu zrozumiał. Skinął głową, a na jego twarzy pojawił się wyraz skupienia.

- Jasne. Postaram się załatwić coś na dziś.

- Super - powiedział Tae, posyłając mu lekki, wdzięczny uśmiech.

Jin i Hobi zaczęli zbierać swoje rzeczy, dając mi chwilę oddechu.

- Będziemy się zbierać - powiedział Jin, zerkając na mnie z troską. - Jak coś, to dzwonicie i piszecie, jasne?

Skinęłam głową, dziękując im cicho za opiekę nad Jiminem. Pożegnali się krótko, ale czułam, że ich wsparcie pozostanie ze mną na długo.

Gdy drzwi za nimi się zamknęły, usiadłam na kanapie, a Tae zajął miejsce obok mnie. Jego dłoń znalazła moją i ścisnął ją delikatnie.

- Wszystko załatwimy - powiedział cicho, patrząc mi prosto w oczy. - Jesteśmy w tym razem, pamiętaj.

- Musimy powiedzieć Jiminowi - wyszeptałam, opierając głowę na ramieniu Tae.

Czułam, jak jego mięśnie napinają się na tę myśl, ale pokiwał głową. Wiedzieliśmy, że to nieuniknione.

- Jimin! - zawołał w stronę schodów. - Chodź na chwilę, musimy pogadać.

Słychać było tupot małych stóp i delikatne odgłosy pazurków Tannie, który podążał za chłopcem. Wkrótce oboje pojawili się w salonie. Jimin spojrzał na mnie zdziwiony.

- Minah, czemu płaczesz? - spytał

- Usiądź, musimy z tobą porozmawiać - Tae wskazał mu miejsce obok nas na kanapie.

- Już się nie kochacie?! - wykrzyknął nagle.

- Kochamy się, i to bardzo, mały - zaśmiał się cicho i od razu objął mnie ramieniem, jakby chciał rozwiać jego obawy - To nie o to chodzi.

- To dlaczego Minah płacze?

Próbowałam coś powiedzieć, ale słowa nie chciały przejść mi przez gardło. Jak wyjaśnić to dziecku, które już tak wiele przeszło? Tae zauważył moje zawahanie i przejął rozmowę.

- Widzisz, przychodzi taki czas w życiu - zaczął spokojnie - kiedy ludzie, których kochamy, czasem odchodzą.

Jimin patrzył na nas dużymi, okrągłymi oczami, nie przerywając mu ani na chwilę.

- Twój tata... - zrobił krótką pauzę, jakby zbierał myśli. - Twój tata nie żyje. Aniołki zabrały go do siebie. Teraz patrzy na nas z twoją mamą.

Chłopiec przez chwilę milczał, a ja przygotowywałam się na jego płacz, gniew albo coś jeszcze trudniejszego. Ale Jimin tylko wzruszył ramionami.

- Taty nigdy nie było - powiedział spokojnie, jakby to była najprostsza prawda na świecie. - Mogę iść się bawić z Tannim?

Zamarłam, zdziwiona jego reakcją.

- J...jasne - wykrztusiłam, nie wiedząc, co innego mogłabym powiedzieć.

Jimin zeskoczył z kanapy, ale zanim poszedł do swojego pokoju, odwrócił się do nas.

- Zawsze kochałem Minah i mamę - powiedział cicho. - Tata nigdy nie powiedział mi, że mnie kocha. Nigdy nie powiedział, że jest ze mnie dumny. Zawsze mnie tylko wyzywał.

Po tych słowach zniknął w swoim pokoju. Słychać było, jak włącza zabawki i bawi się z Tannim, jakby rozmowa przed chwilą w ogóle nie miała miejsca. Spojrzałam na Tae, a on na mnie. Na jego twarzy malował się ból i zmartwienie, które pewnie było odbiciem tego, co czułam.

- Może powinniśmy pójść z nim do psychologa? - zapytał cicho Tae, próbując znaleźć odpowiedź na coś, co wydawało się nie do rozwiązania.

- Chyba tak - przełknęłam ciężko ślinę i skinęłam głową - Ale... w sumie nie dziwię mu się. - westchnęłam, wpatrując się w podłogę. - Nigdy nie usłyszał od niego kocham cię czy jestem z ciebie dumny.  Zawsze były tylko wyzwiska i krzyki.

- Damy radę - chłopak położył rękę na mojej dłoni, ściskając ją mocno

Czułam, jak łzy znów napływają mi do oczu, ale tym razem nie z żalu, lecz z wdzięczności. Miałam przy sobie kogoś, kto naprawdę wierzył, że możemy to wszystko przetrwać.

Po godzinie szesnastej wybraliśmy się do kancelarii prawniczej. Jimin, choć niechętny, pojechał z nami. Oczywiście przez całą drogę zadawał pytania „Dlaczego tam jedziemy?", „Co musimy załatwić?", „Czy to coś ważnego?". Nie chciałam mówić mu całej prawdy jeszcze nie teraz, dlatego milczałam, a Tae tylko delikatnie zmieniał temat, odwracając jego uwagę.

Gdy weszliśmy do przestronnego gabinetu pana Choi, Jimin niemal od razu zajął mały stolik w kącie, gdzie czekały kredki i papier do rysowania. Ja usiadłam na wygodnym krześle, a obok Tae, a naprzeciwko nas przy biurku znajdował się nasz prawnik

- Na początek będę musiał znać pani sytuację materialną - zaczął rzeczowo, otwierając notatnik.

- Pracuję jako asystentka pana prezesa... to znaczy Tae - odpowiedziałam, gestem wskazując chłopaka obok mnie. - Całą wypłatę, no, prawie całą, przeznaczam na dom i Jimina.

- Rozumiem - prawnik skinął głową, zapisując coś w swoim notesie - Mieszkacie państwo razem, tak?

- Tak. - skinęłam głową. - Od kilku tygodni, ale wcześniej to były tylko weekendy u Tae.

Prawnik uniósł wzrok na Tae, jakby szukał potwierdzenia.

- Kochamy się - odpowiedział pewnym głosem Tae, kładąc dłoń na mojej. - I chcę dla nich jak najlepiej. Są moją rodziną.

Słysząc te słowa, poczułam ciepło rozlewające się w sercu, choć jego ton sugerował, że nie toleruje sprzeciwu.

- Rozumiem - odparł prawnik, zapisując kolejne notatki. - Jednak sąd będzie zwracał uwagę na pani stabilność finansową i osobistą. Jest pani bardzo młoda, co dla sądu może oznaczać, że wiele w pani życiu może się jeszcze zmienić.

Wzięłam głęboki wdech, ale to Tae odezwał się pierwszy.

- Zapewniam pana, że jedyna zmiana, jaka nastąpi w naszym życiu, to na lepsze. Zrobię wszystko, aby zapewnić im stabilność i bezpieczeństwo.

- Doceniam determinację. Na opiekę tymczasową na pewno państwo mogą liczyć. A jeśli chodzi o pełną opiekę, będziemy musieli zebrać więcej dowodów na to, że Jiminowi będzie najlepiej właśnie z wami.

- Zrobię wszystko, co trzeba - powiedziałam pewnym głosem.

- W porządku. Gdy tylko zgromadzę wszystkie dokumenty i informacje, skontaktuję się z państwem - podsumował prawnik, zamykając swój notatnik.

- Dziękujemy, panie Choi - odezwał się Tae, podnosząc się z miejsca.

- Tak, dziękuję bardzo - dodałam, uśmiechając się lekko, choć czułam wciąż ciężar sytuacji.

Spojrzałam na Jimina, który podniósł się od swojego stolika z rysunkiem w ręku. Był na nim domek z ogrodem, pies, i trzy postaci - on, ja i Tae. Małe serduszka nad naszymi głowami sprawiły, że nie mogłam powstrzymać uśmiechu.

W drodze powrotnej do domu Tae złapał mnie za rękę.

- Poradzimy sobie.

Spojrzałam na niego i wiedziałam, że mówił to z pełnym przekonaniem.

Od Autorki: Witajcie... Wiem, że walentynki były wczoraj, ale mam dla was prezent...

Premiera? Nie wiem.. ale już dwa rozdziały mam napisane ☺️❤️. Do zobaczenia w następnym

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro