Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

41.

Telefon zadzwonił w środku nocy, wyrywając mnie z półsnu. W pokoju panowała cisza, przerywana jedynie spokojnym oddechem Tae. Nieznany numer na wyświetlaczu obudził niepokój, który rozlał się po moim ciele niczym zimna fala.

📞 Słucham? - odezwałam się, starając się brzmieć spokojnie.

📞 Dobry wieczór, z tej strony inspektor Park Jun-ho z komisariatu policji. Proszę jak najszybciej przyjechać. Sprawa dotyczy pani ojca - usłyszałam głos po drugiej stronie.

📞 Mojego ojca? Co się stało? - spytałam

Wszystko wyjaśnimy na miejscu. Proszę się pośpieszyć.

Rozłączyłam się i spojrzałam na Tae. W półmroku widziałam, jak poruszył się niespokojnie na łóżku, a jego zamknięte oczy drgnęły, jakby wyczuł moje zdenerwowanie.

- Kochanie, co się stało? - zapytał, przecierając oczy i zapalając lampkę nocną.

- Dzwonili z policji. Mam przyjechać. Chodzi o mojego ojca - odpowiedziałam cicho, czując, jak głos mi drży.

Tae natychmiast się ożywił. Sięgnął po telefon.

- Jadę z tobą - powiedział stanowczo.

- Nie możesz. Ktoś musi zostać z Jiminem i Tannie - odparłam.

Westchnął, choć wiedział, że mam rację. Po chwili wahania skinął głową.

- Poczekaj. Zadzwonię do chłopaków - powiedział, zdeterminowany, by znaleźć rozwiązanie.

W milczeniu zaczęłam się ubierać, słysząc, jak Tae próbuje po kolei dodzwonić się do każdego z przyjaciół. Kolejne rozmowy kończyły się niepowodzeniem, aż wreszcie...

- Jin? Tak, przepraszam, że budzę, ale to pilne. Możesz przyjść i zostać z Jiminem? Tak, zaraz ci wszystko wyjaśnię - powiedział Tae,

- Jin zaraz będzie - oznajmił, odkładając telefon.

Skinęłam głową i założyłam płaszcz, choć czułam, że ręce lekko mi się trzęsą. Tae podszedł, objął mnie delikatnie i pocałował w czoło.

- Wszystko będzie dobrze - szepnął.

Kilka minut później Jin zjawił się w drzwiach, zaspany, ale gotowy pomóc. Przywitał się cicho i od razu skierował się na kanapę, gdzie prawie natychmiast zasnął.

- Uważaj na siebie - powiedział Tae, kiedy wychodziłam.

Spojrzałam na niego ostatni raz, zanim zamknęłam drzwi, a jego troskliwe spojrzenie dodało mi sił, by zmierzyć się z tym, co czekało mnie na komisariacie.

Dojechaliśmy na komisariat po niespełna godzinie. Droga była pełna napiętej ciszy, przerywanej jedynie odgłosem silnika i moim przyspieszonym oddechem. Tae przez całą drogę trzymał moją dłoń, delikatnie głaszcząc kciukiem jej wierzch, jakby chciał dodać mi odwagi.

Gdy weszliśmy do środka, uderzyło mnie chłodne światło jarzeniówek i formalny nastrój, który zdawał się unosić w powietrzu. Podeszłam do recepcji, czując, jak serce przyspiesza.

- W czym mogę pomóc? - odezwał się policjant, unosząc wzrok znad dokumentów.

- Dzwonił do mnie Park Jun-ho. Powiedział, że mam przyjechać - odpowiedziałam, starając się utrzymać równy ton.

Policjant spojrzał na mnie uważnie, po czym sięgnął po telefon i wybrał numer. Rozmawiał cicho, rzucając mi co jakiś czas spojrzenia. Po chwili odłożył słuchawkę i skinął głową.

- Zaraz przyjdzie - powiedział, wskazując ławkę obok, ale zanim zdążyłam usiąść, w drzwiach pojawił się mężczyzna w policyjnym mundurze.

- Pani Kim Minah? - spytał, zerkając na mnie z pytaniem w oczach.

- Tak, to ja - potwierdziłam, unosząc brodę, choć wewnętrznie drżałam.

- Zapraszam.

Wzięłam Tae za rękę, nie chcąc puścić jego ciepła, i ruszyliśmy za funkcjonariuszem do niewielkiego, surowego pokoju. W środku stały dwa krzesła po jednej stronie biurka i jedno po drugiej. Światło lampy było przytłumione, a na ścianach wisiały plakaty z policyjnymi hasłami.

Usiadłam na krześle, a Tae stanął za mną, kładąc dłonie na moich ramionach. Jego dotyk był jak kotwica, utrzymująca mnie w rzeczywistości.

- Na początku poproszę pani dowód - odezwał się funkcjonariusz, wyciągając rękę.

Z lekkim drżeniem sięgnęłam do torebki, wyjęłam dokument i podałam mu. W milczeniu sprawdził dane, po czym przeniósł wzrok na Tae.

- A pan to? - zapytał tonem, który sugerował, że chce znać szczegóły.

- To mój chłopak - odpowiedziałam, zanim Tae zdążył się odezwać. - Może zostać, prawda?

Policjant skinął głową, oddając mi dowód, po czym odchylił się na krześle i westchnął ciężko, jakby przygotowywał się do przekazania złych wieści.

- Znaleźliśmy ciało pani ojca - powiedział, a jego słowa spadły na mnie jak lodowaty deszcz.

Zamarłam. Przez chwilę nie mogłam wykrztusić słowa, a świat zdawał się wirować wokół mnie. Tae ścisnął moje ramiona mocniej, jakby chciał powstrzymać mnie przed rozpadnięciem się na kawałki.

- Co... co się stało? - wyszeptałam, czując, jak gardło ściska mi niewidzialna obręcz.

Policjant spuścił wzrok, unikając mojego spojrzenia.

- Został znaleziony w opuszczonym magazynie na obrzeżach miasta.. według naszego patologa zapił się..

Cisza wypełniła pokój. Miałam wrażenie, że słyszę tylko bicie własnego serca i oddech Tae, który zdawał się równie zmartwiony jak ja..

- A... ale... - zaczęłam, głos drżał mi od emocji - skąd wiecie, że to mój tata?

- Mężczyzna nie miał przy sobie dokumentów - powiedział spokojnie - ale był wcześniej notowany za kradzież alkoholu, więc mieliśmy jego odciski w bazie.

Słowa te wybrzmiały jak wyrok. Nie mogłam dłużej powstrzymywać łez. Zaczęłam płakać, chowając twarz w dłoniach. Tae, stojący za mną, nachylił się i objął mnie ramionami.

- shhh... Minah - szepnął cicho, próbując mnie uspokoić.

Policjant przyglądał mi się z wyraźnym współczuciem, ale jego głos pozostał profesjonalny.

- Jakie mieliście relacje? - zapytał.

Przełknęłam ciężko ślinę i spojrzałam na Tae, szukając wsparcia. Wiedziałam, że teraz mogłam powiedzieć wszystko, co latami nosiłam w sobie.

- Złe - szepnęłam, czując, jak łzy płyną mi po policzkach.

- Wie pan, co... ojciec ją bił - odezwał się za mnie Tae - Wiele razy przychodziła pobita

Policjant skinął głową i zaczął zapisywać wszystko w swoim notesie.

- jak długo pił? - dopytał, przenosząc wzrok z Tae na mnie.

- Odkąd pamiętam - zaczęłam cicho. - Kiedy mama żyła, zdarzały się dni, kiedy był trzeźwy. Ale po jej śmierci... może trzy razy zdarzyły się takie normalne dni.

Znów pokiwał głową, notując. Atmosfera w pokoju była przytłaczająca, a każda moja odpowiedź wydawała się zdzierać kolejny kawałek ochronnej skorupy, którą budowałam przez lata.

- Czy wiesz, gdzie przebywa twój młodszy brat? - zapytał nagle, przenosząc spojrzenie na mnie.

- Tak - powiedziałam, starając się mówić wyraźnie. - Po śmierci mamy to ja się nim opiekuję. Od kilku tygodni mieszkamy z moim chłopakiem. Nie mogłam pozwolić, żeby Jimin wychowywał się w takim miejscu... już i tak widział za dużo. - zamknęłam oczy, próbując powstrzymać kolejną falę łez.

- Powiedz mi jeszcze – Policjant odłożył długopis i spojrzał na mnie z powagą – kiedy ostatni raz widziałaś ojca? - zapytał.

- Parę dni temu - odpowiedziałam cicho. - Przyniosłam mu jedzenie, tak jak co tydzień. Robiłam to, żeby nie głodował, ale... - głos mi się załamał.

- Minah - powiedział funkcjonariusz, patrząc na mnie poważnie. - Wiesz, że musisz mieć zasądzone prawa do opieki nad bratem?

Poczułam, jak moje serce zamarło. Przełknęłam ciężko ślinę, ledwo mogąc się odezwać.

- Ja wiem... ale...

- To ważne - kontynuował. - Musisz to zrobić jak najszybciej, bo choć brat może teraz mieszkać z tobą, bez formalnych dokumentów sąd może wszcząć postępowanie o opiekę nad nim. Jeśli tego nie załatwisz, Jimin może trafić do placówki opiekuńczo-wychowawczej.

Te słowa były jak uderzenie młotem. Zaczęłam płakać jeszcze bardziej, próbując złapać oddech. Tae mocniej przytulił moje ramiona, patrząc na policjanta z determinacją.

- Co mamy w takim przypadku zrobić? - zapytał

- Najlepiej skontaktować się z prawnikiem, który pomoże ci uzyskać tymczasową opiekę - Policjant spojrzał na niego, a potem na mnie.

Pokiwałam głową, choć w środku byłam rozbita.

- Nie martw się, poradzimy sobie z tym. Obiecuję - szepnął Tae i ucałował mnie w głowę

Wyszliśmy z komisariatu w milczeniu. Chłodne, nocne powietrze otoczyło mnie jak niewidzialny płaszcz, ale nie przyniosło ulgi. Każdy krok wydawał się cięższy niż poprzedni, a emocje, które tak bardzo starałam się powstrzymać, w końcu mnie dopadły. Zatrzymałam się przy pierwszej ławce i opadłam na nią bezwładnie.

Tae usiadł obok mnie, kładąc mi dłoń na ramieniu.

- Kochanie - zaczął cicho, jego głos był pełen troski. - Hej...

Zaczęłam płakać, trzymając się kurczowo krawędzi ławki, jakbym miała się z niej zsunąć.

- Nie mogą mi go zabrać... Nie... - wyszeptałam, wpadając w panikę. - Tae, nie mogę go stracić.

Tae natychmiast objął mnie mocno, przyciągając do siebie. Czułam, jak jego serce bije szybko, niemal tak samo jak moje.

- Nikt nikogo nie zabierze - powiedział stanowczo, choć w jego głosie słychać było emocje. - Kochanie, spokojnie... Przysięgam, nie pozwolę, żeby coś złego się stało.

Chciałam coś odpowiedzieć, ale wtedy telefon Tae zaczął dzwonić. Spojrzał na ekran i od razu odebrał, ustawiając na głośnomówiący.

📞 Tae, Jimin się obudził i pyta o was. Co się dzieje? - rozległ się głos Jina, pełen lekkiego zmartwienia.

📞 Jesteś sam? - zapytał

📞 Tak, kazałem Jiminowi iść umyć zęby.

📞 Ich ojciec nie żyje... Jesteśmy na komisariacie - powiedział Tae,

O kurwa - odezwał się gdzieś w tle Hobi, nie ukrywając szoku.

📞 Hobi? - zapytał Tae, wyraźnie zaskoczony.

📞 Yoongi, Kookie i ja jesteśmy tutaj - wytłumaczył szybko Jin.

📞 Słoneczko moje... - powiedział cicho Hobi

📞 Dacie radę? - zapytał Tae. - Musimy parę spraw załatwić, a to nie będzie łatwe...

📞 Nie mówcie nic małemu - wtrąciłam, głos łamał mi się od emocji. - Proszę.

📞 Oczywiście - odpowiedział Yoongi natychmiast. - Załatwcie, co macie, i wracajcie.

Tae rozłączył się i spojrzał na mnie. W jego oczach widziałam determinację, jakiej nigdy wcześniej nie widziałam. Złapał moje dłonie i ścisnął je mocno.

- Minah, zrobię wszystko, żeby Jimin był z nami. Znam najlepszego prawnika. Kocham was oboje i będę walczył o was do samego końca.

Od Autorki: spodziewaliście się tego?? Do zobaczenia w następnym

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro