Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

40.

Od dwóch tygodni Minah i Jimin mieszkali ze mną. Decyzja była szybka. Sytuacja, w jakiej się znaleźli, była dramatyczna. Ojciec Minah nie tylko doprowadził dom do ruiny, ale także pozostawił ich z długami.

Wakacje trwały jak najlepiej. Co dwa tygodnie zamienialiśmy się z Minah w opiece nad Jiminem. Tego dnia Minah była w pracy, a ja siedziałem z chłopcem na tarasie. Jimin bawił się klockami, układając coraz to bardziej skomplikowane budowle. Patrzyłem na niego z uśmiechem, popijając sok.

– Tae, zobacz! – zawołał, unosząc w górę coś, co przypominało statek kosmiczny. – To mój statek! Polecę nim na Marsa!

– Mars? Nieźle. A kto będzie twoją załogą?

– Ty! I Minah! No i może Yoongi w razie awarii.

– Yoongi jako mechanik? - parsknąłem śmiechem

Jimin zaczął opowiadać o swojej misji na Marsie. Słuchałem go z fascynacją, podziwiając jego wyobraźnię i energię.

– Tae, a jak myślisz... – zaczął cicho – Czy tata kiedyś przestanie być taki zły?

Zaskoczył mnie tym pytaniem. Spojrzałem na niego i odłożyłem kubek

– Nie wiem, słońce. Czasem ludzie robią złe rzeczy, bo sami są zagubieni. Ale wiesz co? Masz Minah, mnie i całą naszą ekipę. Nigdy nie będziesz sam, obiecuję.

Uśmiechnął się delikatnie, choć w jego oczach widziałem, że pytanie wciąż go dręczy. Zmienił temat, opowiadając o tym, co chciałby zjeść na obiad.

Po obiedzie, czyli zamówionej pizzy, w domu zapanowała cisza. Jimin zajął się rysowaniem w swoim pokoju, a ja usiadłem na kanapie z telefonem w dłoni. Myśl, która od dawna kiełkowała w mojej głowie, dziś wreszcie miała się ziścić. Otworzyłem grupowy czat i napisałem

JA [14:40]
Potrzebuję trzech ochotników.

Hobi 🌻 [14:42]
Na co?

JA [14:45]
Muszę jechać do schroniska po psa. Minah i Jimin nic nie wiedzą.

Chimmy 🐥 [14:49]
Kurde, chciałbym, ale nie mogę. Muszę jechać do Busan...

Hobi 🌻 [14:51]
Ja mogę.

Yoongi [14:53]
Ja też.

Jin [14:54]
Ja nie mogę. :(

Namjoon [14:57]
Ja mogę też.

JA [15:00]
Super, więc Namjoon, Hobi i Yoongi, bądźcie przed schroniskiem koło 18-stej.

Yoongi [15:03]
Na Hannam?

JA [15:07]
Dokładnie.

Namjoon [15:10]
Będziemy.

Schowałem telefon i rozejrzałem się po salonie, wyobrażając sobie, jak to miejsce ożyje dzięki nowemu członkowi rodziny.

🤍

Minah wróciła do domu późnym popołudniem. Gdy tylko weszła, zauważyłem uśmiech na jej twarzy, a jej wzrok skierował się od razu w moją stronę. W ciągu tych kilku sekund zdążyła się rozluźnić, zbliżając się, by pocałować mnie w usta.

– Jezu, wreszcie... – mruknęła

– Zmęczona? – zapytałem, uśmiechając się lekko.

– Było tyle roboty... – zaczęła, przetarła twarz dłońmi. – Jeszcze Jimin cały czas się do mnie uśmiechał, a Yoongi... nie wiem, no... – dodała, w jej głosie było słychać zmęczenie, ale i odrobinę irytacji.

– A to chuje... – powiedziałem cicho, nie mogąc się powstrzymać przed wyrażeniem swojej opinii. – Nie umieją normalnie kombinować...

– Co? – zapytała Minah, unosząc brwi w zdziwieniu.

– Co? – zapytałem w odpowiedzi, uśmiechając się niewinnie. – Nic, nic. – pochyliłem się, by pocałować ją w czoło. – W kuchni jest pizza. Ja o 18 muszę jechać w jedno miejsce, więc… no… kocham cię. – wybiegłem do pokoju, nie pozwalając jej zadać więcej pytań.

Kiedy usłyszałem, jak Minah kieruje się do kuchni, wiedziałem, że o tej chwili nie będzie miała żadnych podejrzeń.

Siedziałam w kuchni, jedząc pizzę, i starałam się zrozumieć, dlaczego Tae zachowywał się tak dziwnie. To było naprawdę nietypowe. Zawsze potrafił wyjaśnić swoje dziwactwa, ale dziś? Nic. I te jego tajemnicze spojrzenia, jakby coś knuł.

– Hej siostra – usłyszałam głos Jimina, który wszedł do kuchni.

– Hej – odpowiedziałam, uśmiechając się szeroko. – Co dziś robiłeś?

Jimin usiadł przy stole i zaczął opowiadać o swoim dniu jak bawił się na tarasie z Tae, jak jadł i jak rysował.

– A powiedz mi – spojrzałam na niego z lekkim uśmiechem – co Tae kombinuje?

– Nie wiem - wzruszył ramionami - Serio… może coś, ale nie wiem.

Nie byłam pewna, czy to była prawda, czy po prostu nie chciał się wyjawić. Pokiwałam głową, uznając, że nie ma sensu dalej go dręczyć. Umyłam talerz, po czym przeszłam do salonu, by posiedzieć chwilę z Jiminem, zanim Tae wróci. Zaczęliśmy oglądać bajkę. Czas mijał powoli, a ja znów zaczęłam zastanawiać się, co on tam knuje.

Godzina 18. Tae wyszedł, mówiąc, że wróci za godzinę. Zatrzymałam się na chwilę, nie wiedząc, co z tym zrobić, ale po chwili umyłam Jimina i przygotowałam go do odpoczynku. I wtedy usłyszałam otwierające się drzwi. Spojrzałam w stronę wejścia i zaniemówiłam, gdy zobaczyłam, co trzyma Tae. Na jego rękach, uroczo wtulony w jego ramiona, był mały, puchaty piesek.

– Jezu – powiedział Jimin, a jego oczy zaświeciły się z radości. – To piesek!

Chłopak, szeroko uśmiechnięty, położył psa na ziemi. Ten od razu zaczął biegać wokół nas, wyraźnie podekscytowany nowym środowiskiem. Jimin, zupełnie zafascynowany, kucnął i zaczął głaskać malutką kulkę, jakby to była największa radość na świecie.

– Jest śliczny – powiedziałam, śmiejąc się, patrząc na tego rozkosznego psiaka.

Wtedy Namjoon podszedł do nas i wziął pieska na ręce. I jak to bywa z nowymi psami, psina nieco spanikowała. Zanim zdążył się uspokoić, mały wysikał się na Namjoona.

Cała sytuacja była tak zabawna, że wszyscy zaczęliśmy się śmiać. Namjoon, choć zaskoczony, tylko przewrócił oczami i poklepał psa, który patrzył na niego z winą w oczach.

– No, no, Tannie – powiedział Tae, głaszcząc pieska. – Będziemy musieli się przyzwyczaić do tych małych wpadek.

Uśmiechnęłam się, patrząc na tego malutkiego psiaka, który teraz stał się częścią naszej rodziny.

Wieczór był cichy, pełen spokoju, Chłopak zaniósł Jimina do pokoju, który, zasnął na kanapie, trzymając w ramionach małego pieska. Zdecydowanie był to jeden z tych momentów, kiedy nawet najmniejszy szczegół, jak obecność malutkiego psa w domu, potrafił zmienić atmosferę na bardziej rodzinną, ciepłą i pełną miłości...

Tae zostawił uchylone drzwi, by Tannie mógł iść do chłopca, a potem podszedł do mnie.

– Tae... wiesz, co myślałam o psie – zaczęłam

Spojrzał na mnie z lekkim uśmiechem, jakby czekał na to, co powiem, jakby znał odpowiedź jeszcze zanim zdążyłam ją wypowiedzieć.

– Wiem, ale jak wspomniałem, pies będzie u mnie – odpowiedział

Zaśmiałam się cicho, czując, jak mój umysł zaczyna się rozpraszać, bo to, co działo się między nami, zaczęło być silniejsze od wszelkich myśli.

– I co ja mam teraz z tobą zrobić? – powiedziałam, z lekką ironią w głosie.

Uśmiechnął się szeroko, a jego uśmiech sprawiał, że nie mogłam się oprzeć. Bez słowa zbliżył się do mnie. Spojrzał mi głęboko w oczy, jakby czekając na zgodę,l..

– Hmm… ja wiem, co – powiedział cicho.

Potem, nim zdążyłam cokolwiek odpowiedzieć, zbliżył się jeszcze bardziej i pocałował mnie. Jego wargi były ciepłe i pewne, a całus zaczął się w miarę intensyfikować, jakby od zawsze wiedział, co zrobić, by wszystko wokół nas straciło znaczenie.

Noc spędziliśmy razem, zanurzeni w tym, co działo się pomiędzy nami. Każdy pocałunek, każdy dotyk, każda chwila była pełna pasji, jakby całe to napięcie, które od dawna rosło, teraz znalazło ujście. Byliśmy razem, w tej jednej chwili, zapominając o wszystkim innym.

Koło godziny czwartej usłyszałam jak dzwoni mi telefon. Wzięłam go do ręki i odebrałam

📞 Słucham? - spytałam zaspanymgłosem

📞 Czy rozmawiam z panią Kim Minah?

📞 Tak, a o co chodzi?...



Od Autorki: Ciekawe o co chodzi i kto dzwoni.. do zobaczenia w następnym!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro