4.
Od momentu, gdy Kim Taehyung poinformował mnie, że zdałam okres próbny i zostałam przyjęta do pracy, moje życie nabrało nowego rytmu. Nie tylko mogłam w końcu regularnie odbierać Jimina z przedszkola, ale także zaczęłam odkładać pieniądze na nowy dom. Założyłam nowe konto bankowe, aby żadna złotówka z mojej wypłaty nie mogła „przypadkiem" zniknąć w kieszeniach mojego ojca.
Dzisiaj był spokojny dzień. Siedziałam przy biurku w swoim małym kąciku, pracując nad harmonogramem spotkań dla pana Kima.
Jimin - sekretarz prezesa - okazał się świetnym towarzyszem. Z czasem między nami nawiązała się nić przyjaźni, co sprawiało, że atmosfera w pracy była znacznie przyjemniejsza.
- Pana Mina dzisiaj nie będzie? - zapytałam, zauważając, że jego biurko stoi puste.
- Przyjedzie - spojrzał na mnie znad notatek i uśmiechnął się lekko - ale trochę później. Ma dziś spotkanie ze swoim chłopakiem.
- Ooo, ciekawe - uśmiechnęłam się.
Nie minęło pięć minut, gdy drzwi do gabinetu otworzyły się z rozmachem, a w środku pojawił się wiceprezes Min Yoongi. Obok niego szedł wysoki mężczyzna o znajomej sylwetce.
- Jungkook?! - wyrwało mi się, zanim zdążyłam pomyśleć.
Mężczyzna spojrzał na mnie i roześmiał się, jakby w ogóle nie był zaskoczony.
- Ooo, siema, Minah! - rzucił z szerokim uśmiechem.
Yoongi spojrzał na nas obu, marszcząc lekko brwi.
- Znacie się? - zapytał, wyraźnie zaciekawiony.
- Jasne, że tak - powiedział Jungkook, zanim zdążyłam odpowiedzieć. - To ona robiła ci tę ulubioną kawę z kawiarni. No i ten mały brzdąc Jimin, którym się nie raz opiekuję, to jej brat.
Yoongi uniósł brew, a na jego twarzy pojawił się cień rozbawienia.
- No proszę, jaki ten świat mały - powiedział, zerkając na mnie.
Czułam, jak moje policzki robią się ciepłe. Jungkook z typową dla siebie swobodą podszedł do mnie bliżej, opierając się o biurko.
- To co, Minah, jak ci się tu pracuje? - zapytał, a jego uśmiech wydawał się jeszcze większy niż zwykle.
- Jest w porządku - odpowiedziałam, próbując zabrzmieć neutralnie, choć w środku byłam kompletnie zdezorientowana.
- No to świetnie - powiedział, puszczając do mnie oko, a potem spojrzał na Yoongiego. - Wiesz, jak chcesz, mogę codziennie przywozić ci kawę od niej.
- Nie przeginaj - rzuciłam, ale uśmiech z trudem powstrzymałam.
Wiceprezes tylko pokręcił głową, jakby miał do czynienia z dwójką dzieci, ale jego lekko uniesione kąciki ust zdradzały, że sytuacja go bawi.
Wtedy drzwi gabinetu Taehyunga uchyliły się i sam prezes wychylił się na moment.
- Yoongi, przestań plotkować, potrzebuję cię w środku - rzucił, a potem spojrzał na mnie i dodał z delikatnym uśmiechem - Minah, świetna robota z grafikiem.
Poczułam, jak serce mi mięknie na to krótkie uznanie, ale zaraz wróciłam do rzeczywistości. Yoongi westchnął i ruszył do gabinetu, a Jungkook pożegnał mnie szybkim machnięciem ręki.
Kiedy obaj zniknęli za drzwiami, oparłam się na chwilę o krzesło i westchnęłam cicho.
🤍
Siedziałam przy biurku, wypełniając kolejne rubryki w harmonogramie, kiedy rozległ się dźwięk telefonu. Spojrzałam na wyświetlacz i serce zamarło. Numer przedszkola.
- Nie... tylko nie to - szepnęłam do siebie, czując, jak ręce zaczynają mi drżeć.
- Co się dzieje? - zapytał Jimin, unosząc wzrok znad dokumentów.
- Dzwonią z przedszkola - westchnęłam, a potem odebrałam, starając się utrzymać głos w ryzach.
📞Halo?
📞 Dzień dobry, z tej strony Park Ha-eun, wychowawczyni z przedszkola Han - usłyszałam po drugiej stronie.
📞 Coś się stało? - spytałam, choć przeczucie mówiło mi, że odpowiedź mi się nie spodoba.
📞 Pani ojciec... - kobieta zawahała się przez chwilę - awanturuje się na terenie przedszkola i straszy inne dzieci oraz jest pod wpływem alkoholu.
Zrobiło mi się zimno. Poczułam, jak krew odpływa mi z twarzy.
📞 Co? - wyszeptałam, niemal nie wierząc.
Czy ten człowiek choć raz nie mógłby być trzeźwy?
📞 Będę zmuszona zadzwonić na policję - oznajmiła stanowczo.
📞 Nie! - powiedziałam głośno, tak że kilka głów w biurze zwróciło się w moją stronę. Nawet nie zauważyłam, że w drzwiach gabinetu stanęli Taehyung i Yoongi, patrząc na mnie z niepokojem. - Proszę tego nie robić. Zaraz tam będę. Proszę tylko trzymać Jimina z dala od niego.
Rozłączyłam się i wzięłam głęboki oddech, próbując zebrać myśli. Telefon wypadł mi z dłoni na biurko, a ja w końcu podniosłam wzrok, spotykając się z pytającym spojrzeniem dwóch mężczyzn.
- Co się dzieje? - zapytał spokojnie Yoongi, ale w jego tonie wyczułam nutę troski.
- mój ojciec... jest w przedszkolu - powiedziałam cicho. - Robi awanturę.
Taehyung zmarszczył brwi, podchodząc bliżej.
- Masz jak tam dojechać? - zapytał, a gdy pokręciłam głową, dodał szybko - Podwiozę cię.
Byłam tak zszokowana, że jedynie skinęłam głową. Wzięłam swój telefon, nawet nie myśląc o torebce czy kurtce, i ruszyłam za nim.
W samochodzie panowała cisza, przerywana jedynie cichym szumem radia. Taehyung prowadził pewnie, ale szybko, jakby wyczuwał moją rosnącą panikę.
- Twój ojciec często...? - zaczął, ale urwał, jakby nie wiedział, czy powinien kończyć zdanie.
- Tak - powiedziałam krótko, wpatrując się w swoje dłonie. - To dlatego zaczęłam tą pracę, chce się w końcu uwolnić od niego i chcę aby Jimin miał normalne życie
Taehyung nie odpowiedział, ale jego dłonie mocniej zacisnęły się na kierownicy.
Kiedy dotarliśmy pod przedszkole, zobaczyłam niewielki tłumek rodziców i dzieci na zewnątrz. Wśród nich był mój ojciec - zataczający się, krzyczący na jakiegoś biednego mężczyznę, który próbował go uspokoić.
- Zostań w aucie, Minah - powiedział chłopak tonem, który nie znosił sprzeciwu.
- Nie - odpowiedziałam stanowczo, chwytając za klamkę. - To moja sprawa.
Wysiadłam i ruszyłam w stronę przedszkola, czując, jak wzbiera we mnie mieszanka złości i wstydu. Ojciec zauważył mnie, gdy tylko się zbliżyłam.
- O, córeczka! - zawołał z fałszywym entuzjazmem, rozkładając ramiona. - Przyszłaś po mnie?
- Przestań robić sceny - powiedziałam twardo, starając się nie zwracać uwagi na spojrzenia innych ludzi. - Chodź, odprowadzę cię do domu.
- Nie rozkazuj mi! - wrzasnął, a jego głos odbił się echem od ścian przedszkola.
W tym momencie obok mnie pojawił się Taehyung. Jego obecność była jak cichy filar wsparcia.
- Proszę pana, powinien pan odejść - powiedział spokojnie, ale stanowczo, spoglądając na mojego ojca z wyraźnym chłodem w oczach.
Ojciec spojrzał na niego zaskoczony, ale zaraz wybuchnął śmiechem.
- A ty kim jesteś? Jej nowym chłoptasiem? - zakpił, wymachując ręką.
- Kimś, kto może wezwać policję, albo obić Ci mordę - odparł Taehyung bez mrugnięcia okiem.
Ojciec przez chwilę wyglądał, jakby chciał coś powiedzieć, ale ostatecznie tylko splunął na ziemię i zatoczył się w stronę wyjścia.
Stałam tam jeszcze chwilę, czując, jak moje ciało zaczyna się trząść.
- Wszystko w porządku? - zapytał Taehyung, kładąc mi rękę na ramieniu.
- Tak - skłamałam, choć wcale tak nie było.
- Minah! - usłyszałam znajomy, dziecięcy głos, a serce ścisnęło mi się z ulgi.
Obróciłam się gwałtownie i zobaczyłam Jimina biegnącego w moją stronę. Upadłam na kolana, rozkładając ramiona, by złapać go w uścisk.
- Wszystko w porządku? - zapytałam, obejmując go mocno. Mój głos zadrżał, ale starałam się, by tego nie zauważył.
- Tak - odpowiedział, wtulając się we mnie. - Ale tata był straszny - dodał
- Już po wszystkim - szepnęłam, gładząc go po włosach.
Jimin odsunął się lekko, a jego spojrzenie zatrzymało się na stojącym obok nas Taehyungu. Przechylił główkę na bok i wskazał na niego palcem.
- To ten śmieszny pan, co był u wujka Hobiego! - oznajmił z dziecięcym entuzjazmem.
- Znasz Hoseoka? - zapytałam, spoglądając na Taehyunga z uniesioną brwią.
- Wujek Hobi to mój dobry przyjaciel - wyjaśnił Tae, uśmiechając się lekko - Siemka, mały - odezwał się z ciepłym uśmiechem. - Głodny?
- Bardzo! - odpowiedział Jimin natychmiast, kładąc rękę na swoim brzuchu dla efektu.
Taehyung zaśmiał się krótko i spojrzał na mnie.
- To co, jedziemy coś zjeść? - zapytał, jakby to było najoczywistsze rozwiązanie na świecie.
Spojrzałam na Jimina, który już niemal podskakiwał z radości, a potem na Taehyunga.
- Nie chcę cię fatygować - powiedziałam, choć mój żołądek sam zaczynał przypominać o głodzie.
- To żadna fatyga - odparł z lekkością. - Poza tym, mały wygląda, jakby nie chciał słyszeć odmowy.
Rzeczywiście, Jimin patrzył na mnie swoimi wielkimi, błagalnymi oczami. Westchnęłam z uśmiechem.
- Dobra, ale ty wybierasz miejsce - odpowiedziałam, próbując zapanować nad chaosem w głowie.
Taehyung tylko kiwnął głową, a Jimin wydał z siebie okrzyk radości. Ruszyliśmy w stronę samochodu, a ja zaczęłam zastanawiać się, jak właściwie wyglądałoby życie, gdyby było trochę bardziej takie... jak teraz. Pełne wsparcia i śmiechu. Czy to w ogóle możliwe?
Od Autorki: Witam was w nowej książce o.. TAE! Mam nadzieję, że spodoba wam się tak bardzo jak DANGER LOVE.. ale będę się starać ❤️..
Życzę wam, aby rok 2025 był lepszy od 2024. Abyście byli zdrowi i szczęśliwi. Życzę również nam, abyśmy spotkali BTS na koncercie! ❤️
Sprawdź moje pozostałe książki:
• SPRING DAY
• DANGER LOVE
• ANGEL OF MY DREAMS
• REAKCJE BTS
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro