36.
Lato powoli zaczynało zbliżać się do miasta, przynosząc ze sobą ciepłe powiewy wiatru i zapach świeżych kwiatów. Codziennie budził nas promienny poranek, a w powietrzu unosiła się ta wyjątkowa, letnia aura, która zapowiadała wakacje. Dziś jednak był wyjątkowy dzień, a mianowicie zakończenie przedszkola. Grupa z tej okazji zorganizowała występ pożegnalny. Oczywiście udałem się tam z Minah, która siedziała obok mnie, trzymając w dłoni telefon, gotowa uchwycić każdą cenną chwilę tego ważnego wydarzenia. Jimin, ubrany w odświętny strój, z lekkim stresem na twarzy, wyglądał jak mały artysta, gotowy do wykonania swojego drugiego publicznego występu.
Na scenie, wśród innych dzieci, zaczęli śpiewać piosenkę, która przypomniała mi dzieciństwo. Małe, niewinne twarze, pełne radości i wstydu jednocześnie. Zanim zdążyłem się zorientować, wzrok Jiminka spotkał mój. Uśmiechnął się, a moje serce zadrżało.
– Jesteś dumny? – Minah szepnęła, patrząc na mnie z delikatnym uśmiechem.
– Bardzo – odpowiedziałem cicho
Gdy występ dobiegł końca, a dzieci pokłoniły się publiczności, wszyscy wybuchnęli oklaskami. Gdy mały zszedł ze sceny, podbiegł do nas, z szerokim uśmiechem na twarzy.
– widzieliście? – zapytał, nie mogąc ukryć swojej dumy.
– Tak. Byłeś wspaniały – odpowiedziałem, przytulając go mocno.
– Teraz wakacje? – zapytał podekscytowany.
– Tak, teraz wakacje – odpowiedziałem i zauważyłem, że przygląda nam się Felix - Lecimy do Tajlandii
- WOOO naprawdę?! - spytał zdziwiony
- naprawdę - uśmiechnąłem się szeroko widząc jak ten mały skurwysyn Felix robi zdziwioną minę i odchodzi
Po zakończeniu, udaliśmy się na zasłużoną nagrodę.. lody do restauracji Jina. Chłopiec, cały w skowronkach, trzymał swoje ulubione, kolorowe lody i z szerokim uśmiechem patrzył na wszystkich dookoła.
– No proszę, bohater dnia! – zażartował Jin, zerkając na małego, który z dumą siedział przy stole.
Chłopiec podziękował z wdzięcznością, całując Jina w policzek, na co wszyscy roześmiali się radośnie. Minah, ja, a nawet Jin, nie mogliśmy powstrzymać się od śmiechu, patrząc na jego małą, radosną twarzyczkę, która w tym momencie wydawała się tak pełna życia.
Siedzieliśmy przy stoliku na dworze, gdzie ciepły wiatr muskał nasze twarze, a w powietrzu unosił się zapach świeżo przygotowanych dań i słodkich deserów. Jednak mimo tej beztroskiej chwili, moje oczy przykuła postać, którą dostrzegłem w oddali.
Znajoma sylwetka, podobna do mojej siostry, poruszała się spokojnie, z głową opuszczoną w dół. To nie mogło być możliwe. Moja siostra... przecież gdyby to była ona, już dawno by się do mnie odezwała, prawda?
– Wszystko dobrze? – usłyszałem głos Minah, który wyciągnął mnie z zamyślenia.
Spojrzałem na nią i uśmiechnąłem się, starając się odwrócić myśli od tego, co widziałem.
– Tak, kochanie – odpowiedziałem, składając na jej ustach krótki, czuły pocałunek.
– Fuj – skomentował Jimin, krzywiąc się, patrząc na nas z miną pełną udawanego obrzydzenia. – Jem!
Zaczęliśmy się śmiać, a Minah zaśmiała się tak ciepło, że niemal zapomniałem o wszystkim, co mnie niepokoiło.
Po udanej niespodziance, wróciliśmy do domu. Minah, jak zawsze, wykazała się swoją niezrównaną troskliwością, przygotowując obiad, który od razu podbił nasze serca. Z uśmiechem zajadaliśmy się. Potem pomagałem dziewczynie posprzątać, a bardziej jej przeszkadzałem bo, od czasu do czasu całowałem ją w usta, w szyję, w każdy dostępny kawałek skóry, czując jej ciepło i bliskość.. Potem usiedliśmy na kanapie, by wspólnie obejrzeć bajkę. Minah położyła głowę na moim ramieniu, a Jimin położył głowę na moich kolanach. Poczułem, że to właśnie tu, w tych chwilach, mogę odpocząć od wszystkiego.
Zanurzyłem się w fabule, gdy nagle dźwięk dzwonka do drzwi przerwał ten spokojny, sielankowy moment. Zerwałem się z miejsca, trochę zdezorientowany, ale podszedłem do drzwi. Kiedy je otworzyłem, stanąłem w kompletnej ciszy, nie wierząc własnym oczom. Przed sobą zobaczyłem osoby, których nie spodziewałem się tu znaleźć.
– Mama? – wydusiłem z siebie, a głos drżał mi lekko w gardle.
Za nią stał tata, a zaraz obok nich, z lekko zawstydzoną miną, był Ji-han. Zaskoczenie, które odczuwałem, rozlało się po moim ciele, jak fala. Co oni tu robili?
Mama uśmiechnęła się ciepło, ale widziałem w jej oczach coś, czego się nie spodziewałem tęsknotę. Tata spojrzał na mnie poważnym wzrokiem, a Ji-han, choć starała się ukryć swoją niepewność, patrzyła na mnie jak na obcego.
– Tae – powiedziała mama
Podjąłem głęboki oddech, starając się uspokoić bijące serce.
– Wejdźcie – odpowiedziałem w końcu, choć w mojej głowie tłoczyły się tysiące pytań.
Pozwoliłem im przejść, a z każdym krokiem czułem, jak staję się częścią jakiejś nowej historii, której końca jeszcze nie znałem. Wszedłem za rodzicami do salonu, czując, jak powietrze staje się gęstsze z każdą sekundą. Minah stała tam, obok Jimina, i choć starałem się utrzymać spokój, wciąż czułem, jak serce bije mi szybciej.
Przełknąłem ślinę, zbliżając się do dziewczyny. Gdy Minah uniosła wzrok, zauważyłem, że w jej oczach pojawił się cień niepewności. Wydawała się spokojna, ale sama wiedziała, że to spotkanie nie będzie łatwe..
– Mamo, tato… to jest Minah, moja dziewczyna – powiedziałem, starając się brzmieć pewnie. Spojrzałem na Minah, a potem na moich rodziców. – Minah, to moja mama, Kim Su-jin, mój tata, Kim Jun-seo, a to moja siostra, Kim Ji-han.
Minah, zawsze elegancka i z klasą, uśmiechnęła się lekko.
– Dzień dobry – powiedziała, a jej głos brzmiał ciepło, ale wciąż wyczuwalna była delikatna nutka niepokoju.
Przełknąłem ślinę, zastanawiając się, jak rodzice zareagują.
– Dzień dobry – powtórzył Jimin, który zajął miejsce obok Minah i patrzył z ciekawością na moich rodziców.
W tym momencie tata, jak zawsze bezpośredni, przerwał ciszę, rzucając pytanie, które w jednej chwili zburzyło całą próbę atmosfery spokoju.
– to jest... – powiedział z lekkim uniesieniem brwi – Przygarnąłeś sobie kobietę z dzieckiem?
Przełknąłem ślinę, czując, jak serce zaczyna przyspieszać. Oczywiście, to pytanie nie było aż tak zaskakujące, biorąc pod uwagę, że moi rodzice byli osobami raczej otwartymi, ale nie spodziewałem się, że ojciec zacznie w taki sposób. Chciałem odpowiedzieć, ale Minah, na szczęście, przerwała mi, dając mi chwilę wytchnienia.
– To mój brat – powiedziała z uśmiechem, który miał za zadanie złagodzić sytuację.
– Um... Tak, jej tata to alkoholik, który nie jest w stanie odpowiedzialnie wychować dziecka. A mama... nie żyje. Więc to ona wychowuje Jimina.
Na chwilę zapadła cisza. Opowiedziała im kawałek swojej historii, który był pełen bólu, straty, ale i siły. Spojrzałem na jej twarz czułem, że to wszystko ją kosztowało. A jednak mówiła o tym z godnością.
– Rozumiem… – to było wszystko, co powiedział mój ojciec
Mama zaś, z poważnym wyrazem twarzy, podeszła do Minah, kładąc jej dłoń na ramieniu.
– Wiesz, niełatwo jest, ale jestem pewna, że poradzisz sobie – powiedziała ciepło, a jej wzrok wyrażał szczerą troskę – cóż w takim przypadku zapraszam was na kolację. Odpowiemy o sobie co nieco. Poznamy się lepiej – uśmiechnęła się mama
– Mamo, ale.. – zacząłem
– nie przerywaj mamie – odezwał się tata – w sobotę o 20, w restauracji Hummer
– oczywiście będziemy – powiedziała moja ukochana
– może.. może zostaniecie na herbacie? – spytałem
– musimy już iść, ale do zobaczenia w sobotę – odpowiadała moja mama
Od Autorki: Ciekawe czy rodzina Tae zaakceptuje Minah i Jimina. Do zobaczenia w następnym!
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro