25.
Siedziałem z Jiminem w jego małym łóżku, kończąc kolejną opowieść. Był spokojny, wtulony w koc, z oczami powoli opadającymi z ciężaru dnia pełnego zabaw. Jego ulubiona książka o przygodach małego niedźwiadka z lasu leżała już prawie zamknięta na moich kolanach. Usłyszałem dźwięk telefonu w kieszeni. Zanim go wyciągnąłem, zerknąłem na Jimina spał już. Wyciągnąłem urządzenie i spojrzałem na ekran. Wiadomość od Minah.
Najdroższa ✨ [21:30]
Czekam..
Załączone zdjęcie mówiło więcej, niż słowa. Widok Minah w tej delikatnej, erotycznej bieliźnie sprawił, że poczułem ciepło rozlewające się po całym ciele. Przełknąłem ślinę. Odłożyłem książkę na półkę, upewniając się, że Jimin śpi głęboko. Przykryłem go kołdrą, a on tylko coś mruknął w półśnie, wtulając się w swojego misia.
Wyszedłem z jego pokoju, zamykając drzwi cicho. Moje kroki w kierunku naszej sypialni były niemalże mechaniczne, a w głowie powtarzały mi się słowa czekam. Na twarzy pojawił się uśmiech, który nie mógł być bardziej pewny siebie.
- Oj, Minah, nie zaśniesz dziś. - mruknąłem do siebie, czując, jak każda część mojego ciała reaguje na samą myśl o tym, co na mnie czeka, a najbardziej penis
Przekroczyłem próg sypialni, a moje serce zabiło mocniej. Minah leżała na łóżku, oparta o poduszki, jakby czekała tylko na mnie. Jej ciało otulał delikatny materiał, który bardziej podkreślał, niż ukrywał. Jej spojrzenie było wyzywające, ale jednocześnie czułe, pełne zaufania i pragnienia.
- Zaskoczyłaś mnie, wiesz? - powiedziałem, zatrzymując się na chwilę, by chłonąć ten widok. - Ale w najlepszy możliwy sposób.
- Zastanawiałam się, ile czasu ci to zajmie. - jej głos był niskim szeptem, niemalże muzyką.
Zrobiłem krok w jej stronę, a potem kolejny, aż znalazłem się tuż przy łóżku.
- Za długo. - nachyliłem się, chwytając jej twarz w dłonie, i złożyłem na jej ustach pocałunek, który miał w sobie wszystko tęsknotę, czułość, ale i obietnicę.
Minah odwzajemniła pocałunek, jej dłonie powędrowały do mojej koszulki zaczynając ją rozpinać z wprawą, która sprawiała, że w pokoju zaczynało brakować powietrza. Kiedy koszula znalazła się na podłodze, kobieta spojrzała na mnie z uśmiechem.
- Mam nadzieję, że masz dużo energii, Tae.
- Dla ciebie? Całą noc - uśmiechnąłem się, nachylając się nad nią.
Jej śmiech wypełnił pokój, zanim zatonął w kolejnych pocałunkach, a noc stała się ich przestrzenią pełną namiętności i czułości. To była noc, w której słowa stały się zbędne, a świat zewnętrzny mógł poczekać do rana.
🤍
Obudziłem się niespodziewanie, czując chłód po drugiej stronie łóżka. Rozciągnąłem rękę, ale dotknąłem jedynie pustej przestrzeni. Otworzyłem oczy i spojrzałem na zegarek 4:30. To była niecodzienna pora na wstawanie, nawet dla Minah. Niepokój wkradł się do mojego serca, więc szybko wstałem i zarzuciłem na siebie koszulę.
W mieszkaniu panowała cisza, którą przerywały jedynie ciche odgłosy nocnego miasta za oknem. Ruszyłem do kuchni i tam ją zobaczyłem. Siedziała przy stole, otulona swoim szlafrokiem, z filiżanką herbaty w dłoniach. Jej wzrok był nieobecny, wpatrzony gdzieś za okno, jakby szukała czegoś, co nigdy nie nadejdzie.
- Hej, co się dzieje? - zapytałem cicho, nie chcąc jej przestraszyć.
Nie odpowiedziała, nie drgnęła nawet. Wyglądała na zamyśloną, że chyba nawet nie zauważyła, że wszedłem.
- Minah, hej - tym razem mój głos był mocniejszy, a dłoń delikatnie spoczęła na jej ramieniu.
- Hmm? Co? - spojrzała na mnie zaskoczona, a w jej oczach dostrzegłem cień, którego tam wcześniej nie było.
- Co się dzieje? - powtórzyłem pytanie, siadając obok niej i ujmując jej dłoń. Była zimna, jakby siedziała tam od godzin.
- Przepraszam... - opuściła wzrok na filiżankę, a jej głos był cichy, niemal szeptem - Po prostu miałam sen. Musiałam się napić herbaty.
- Co ci się śniło? - zapytałem delikatnie
- Tata... - mruknęła, a jej głos załamał się na tym jednym słowie.
- Kochanie... - zacząłem, próbując znaleźć właściwe słowa.
- Tae, jestem okropna. - dziewczyna spojrzała na mnie, a w jej oczach pojawiły się łzy, które szybko otarła rękawem szlafroka, a jej głos drżał - Mieszkam sobie w luksusach, zajmuję się Jiminem, żyję szczęśliwie, a nawet nie interesuję się ojcem. Wiem, jaki jest... wiem, jak mnie zranił, ale to nadal mój tata.
Jej wyznanie było jak cios. Widziałem, jak bardzo ją to męczyło, choć próbowała to ukrywać. Przyciągnąłem ją do siebie, obejmując mocno.
- Minah, nie jesteś okropna - pocałowałem ją w czubek głowy - Jeśli czujesz, że musisz coś zrobić, to zaraz po tym, jak odwieziemy Jimina, pójdziemy do niego. Dobrze?
- Dziękuję... - wyszeptała, a ja jeszcze raz przyciągnąłem ją do siebie.
Chwila trwała w ciszy, przerywanej jedynie naszym cichym oddechem. Wiedziałem, że czeka nas trudny dzień, ale jeśli to miało pomóc jej poczuć się lepiej, zrobiłbym wszystko.
- Wracajmy do łóżka, dobrze? - zaproponowałem, łapiąc ją za rękę.
Brunetka pokiwała głową i pozwoliła się poprowadzić z powrotem do sypialni. Położyliśmy się obok siebie, a ja objąłem ją mocno, nie pozwalając jej na nowo utonąć w swoich myślach.
🤍
Droga do domu Minah była pełna ciszy, przerywanej jedynie cichym szumem silnika. Kiedy zatrzymaliśmy się przed jej rodzinnym domem, Minah spojrzała na budynek i westchnęła cicho, zaciskając dłonie na kolanach.
- Jeśli nie chcesz, nie musimy wchodzić. - zacząłem
- Muszę. - jej głos był cichy
Otworzyła drzwi i wysiadła, zanim zdążyłem powiedzieć coś więcej. Chciałem do niej dołączyć, ale mój telefon zaczął dzwonić. Spojrzałem na wyświetlacz Yoongi.
📞 Co tam, Yoongi? - zapytałem, odbierając.
📞 Kiedy będziesz w biurze?
📞 Myślę, że za godzinę. Jesteśmy z Minah u jej domu.
📞 U jej domu? Po co? - w jego głosie zabrzmiało zdziwienie.
📞 Potem ci opowiem. Coś się stało?
📞 Przyszedł pan Lee. Twierdzi, że ma dziś spotkanie z tobą.
📞 Huh? Nie, spotkanie jest jutro.
📞 Pokazywał mi maila, że dziś.
📞 Dobra, powiedz mu, że będę za godzinę. - rozłączyłem się i zmarszczyłem brwi.
Spotkanie dziś? To nie miało sensu. Wysiadłem z auta i podszedłem do Minah, która wciąż stała przed domem
- Słońce, czy wysłałaś maila do pana Lee, że spotkanie ma odbyć się 23 lutego? - zapytałem ostrożnie.
- Tak, tak jak kazałeś. - spojrzała na mnie, unosząc brew. - A co?
- Nic, tylko się upewniam. - pocałowałem ją w czoło - Chodźmy.
Weszliśmy do środka, a smród alkoholu i stęchlizny uderzył mnie w twarz jak pięść. Zatrzymałem się na chwilę, starając się opanować odruch wymiotny. Minah jednak nie zawahała się ani na moment. Westchnęła ciężko i ruszyła w głąb mieszkania, gdzie na kanapie leżał jej ojciec, ledwo przytomny.
- Tato - jej głos był pewny, choć w oczach widziałem ból.
Mężczyzna mruknął coś niezrozumiałego, a dziewczyna złapała go za ramię, próbując pomóc mu wstać.
- Co... co się dzieje? - wybełkotał, mrużąc oczy na światło wpadające przez drzwi.
- To, że znów zachlałeś. - jej głos teraz był zimny
- No proszę, kto wrócił - Ojciec spojrzał na nią, a jego twarz wykrzywiła się w gniewnym grymasie - Zabrałaś Jimina i uciekłaś! Co z ciebie za córka?! - krzyknął, szarpiąc się, jakby chciał ją odepchnąć.
- Uspokój się. - próbowała go powstrzymać, ale jego złość zdawała się rosnąć.
- Mam się uspokoić? - zaśmiał się gorzko. - Gdyby nie ty, byłoby inaczej! Przez ciebie piję, przez ciebie wszystko się zepsuło! Jesteś nikim, rozumiesz? Żałuję, że się urodziłaś!
To, co powiedział, sprawiło, że krew zagotowała się we mnie. Zanim zdążyłem się powstrzymać, zrobiłem krok w jego stronę.
- Ej, uważaj na słowa. - wtrąciłem się, stając między nim a Minah. - Żałujesz, że urodziła się osoba, która przez lata troszczyła się o ciebie?!
- Co ty możesz wiedzieć, gówniarzu?! - warknął, próbując mnie przepchnąć.
- Wiem, że ona robi wszystko dla ciebie! A nie powinna! Myślisz, dlaczego zawsze masz jedzenie w lodówce? Dlaczego ona dalej tu przyjeżdża?! Bo cię kocha, idioto! - podniosłem głos - Mimo tego, kim jesteś, ona nadal cię kocha! A ty mówisz jej, że żałujesz, że się urodziła? Ty naprawdę jesteś żałosny.
Odwróciłem się do Minah, której oczy były pełne łez. Złapałem ją za rękę i wyprowadziłem z mieszkania, nie czekając na reakcję jej ojca. Na zewnątrz dziewczyna w końcu nie wytrzymała. Zaczęła płakać, a ja przyciągnąłem ją do siebie, mocno obejmując.
- Już dobrze. Jesteś ze mną, a ja nigdy nie pozwolę, żeby ktokolwiek cię tak traktował. - szeptałem, głaszcząc ją po włosach.
- Tae... może ma rację. - wydukała przez łzy.
- Nie, nie ma racji. Jesteś najcudowniejszą osobą, jaką znam. To, co powiedział, to tylko jego żal do samego siebie.
Minah przytuliła się do mnie jeszcze mocniej, a ja czułem, że mimo wszystko zrobiła krok naprzód.Gdy dotarliśmy do firmy, odbyłem spotkanie z panem Lee przepraszając za zamieszanie. Spotkanie z panem Lee przebiegło pomyślnie, choć czułem wciąż napięcie. Po jego wyjściu natychmiast poczułem, że muszę dowiedzieć się, co poszło nie tak z ustaleniami. Kiedy szedłem w stronę holu, przyspieszyłem kroku, słysząc podniesione głosy. Gdy tylko zbliżyłem się do recepcji, zamarłem.
Jennie, stojąc za ladą, nachylała się w stronę sekretarki, gestykulując gwałtownie.
- Mówię ci, ona zachowuje się jak paniusia! Myśli, że wskoczyła do łóżka prezesa, to wszystko jej wolno - wysyczała Jennie z pogardą w głosie. - Ciekawe, czy wie o Soo...
- Jennie, z całym szacunkiem, Minah to naprawdę dobra dziewczyna. Nie zasługuje na takie komentarze - odpowiedziała sekretarka
- Proszę cię... - dziewczyna zaśmiała się ironicznie - biedaczka z takim zajebistym chłopakiem? Co ona mu oferuje? Swoją łzawą historię?
Usłyszałem wystarczająco. Podszedłem do lady, a mój głos zabrzmiał lodowato
- Jennie, zapraszam do mojego biura. Teraz.
Obróciła się gwałtownie, a jej twarz na moment zdradziła zdziwienie. Szybko jednak wróciła do swojej aroganckiej postawy. Weszliśmy do pokoju, Minah, Yoongi i Jimin, którzy stali nieopodal, spojrzeli na mnie zaniepokojeni, ale nie zatrzymywali mnie. Gdy Jennie weszła do mojego gabinetu, zamknęła za sobą drzwi z hukiem.
- Tae - zaczęła
- Zamknij się - przerwałem jej ostrym tonem
- Ale...
- Powiedz mi, Jennie, co ci zrobiła Minah?
- Ach, więc o nią chodzi - prychnęła, a na jej twarzy pojawił się fałszywy uśmiech - No cóż, zabrała mi ciebie.
- Słucham? - zmarszczyłem brwi.
- GDYBY NIE ONA, BYLIBYŚMY RAZEM! - podniosła głos
- Ty chyba siebie nie słyszysz - roześmiałem się, choć wcale nie było mi do śmiechu.
- To ja miałam cię pocieszać po śmierci Soo! To ja miałam być tą, która cię uratuje! - rzuciła z desperacją.
Moje serce na moment zamarło, gdy wypowiedziała imię Soo. Spojrzałem na Jennie z niedowierzaniem.
- Ciszej - warknąłem, ale ona zignorowała moje ostrzeżenie.
- Oj... nie powiedziałeś swojej idealnej dziewczynce o Soo? O twojej ciężarnej narzeczonej? Co za szkoda... Może powinnam jej powiedzieć, kim naprawdę jesteś.
Zacisnąłem szczęki, ledwo powstrzymując się przed eksplozją. Wstałem i wskazałem na drzwi.
- Jennie, powiem to raz.. odczep się od mojej nowej rodziny. I wyjdź stąd, zanim zrobię coś, czego pożałuję.
Jennie wyglądała, jakby właśnie dostała w twarz, ale szybko odzyskała rezon. Kiedy wyszła z biura, spojrzała na Minah z wściekłością.
- To wszystko twoja wina! - ryknęła. - Jesteś nikim, rozumiesz? Nikim! Ja przynajmniej mam matkę i ojca!
- WYJDŹ! - krzyknąłem, a mój głos przetoczył się przez biuro jak grzmot.
Jennie jeszcze raz rzuciła Minah pogardliwe spojrzenie, zanim ostatecznie wyszła, trzaskając drzwiami. Kiedy cisza zapadła, spojrzałem na dziewczynę. Stała sztywno, jakby jej ciało odcięło się od emocji. Yoongi i Jimin spoglądali na nas zaniepokojeni.
- Kochanie... - zacząłem, ale uniosła rękę, by mi przerwać.
- Nie teraz, Tae - powiedziała cicho i wróciła do swojego biurka, ignorując moje spojrzenie.
Patrzyłem za nią, czując w sercu ciężar, jakiego dawno nie odczuwałem.
Od Autorki: Szkoda mi Minah, bo ma ciężkie życie,a wszyscy kładą jej kłody.. ZACZYNAMY MARATON
1/6 ✔️
2/6 ✔️
Sprawdź moje pozostałe książki
SPRING DAY
DANGER LOVE
ANGEL OF MY DREAMS
REAKCJE BTS
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro