17.
Ostatnie dni były jak sen. Czułam się, jakbym znalazła się w innej rzeczywistości, gdzie problemy przeszłości wydawały się odległe i nierzeczywiste. Od kilku nocy dzieliłam łóżko z Taehyungiem. 30 grudnia, dziś przypadały urodziny Tae. Już kilka dni wcześniej postanowiłam, że muszę przygotować coś specjalnego. Po otrzymaniu wypłaty podzieliłam pieniądze, część odłożyłam na konto oszczędnościowe, a resztę przeznaczyłam na prezent dla niego.
Weszłam do pokoju Jimina, który siedział na dywanie z kredkami rozrzuconymi wokół siebie.
- Jimin, idę do sklepu - powiedziałam, zerkając na niego. - Tae ma dziś urodziny i chcę mu kupić coś wyjątkowego.
- Ooo, super! - wykrzyknął - to ja coś narysuję!
- koniecznie. Tylko nie wygadaj się przed nim, dobrze?
- Masz to jak w banku - powiedział poważnie, wracając do swojego rysunku.
Uśmiechnęłam się i wyszłam z jego pokoju. Zanim opuściłam dom, zajrzałam jeszcze do gabinetu Tae, który spojrzał na mnie znad dokumentów i uśmiechnął się.
- Idę do sklepu. Chcesz coś? - zapytałam, starając się brzmieć jak najbardziej zwyczajnie.
- Hmm, może coś słodkiego? - zasugerował.
Pokiwałam głową i wyszłam z domu. Najpierw skierowałam się do jubilera. Wiedziałam, że chcę kupić coś osobistego, co będzie dla niego symboliczne. Przeglądając wystawę, moją uwagę przyciągnęły męskie bransoletki.
- W czym mogę pomóc? - usłyszałam głos sprzedawcy, który pojawił się obok mnie.
- Szukam prezentu na urodziny... dla chłopaka - powiedziałam
Mężczyzna uśmiechnął się i zaczął pokazywać mi różne modele bransoletek. Wszystkie były piękne, ale jedna szczególnie przykuła moją uwagę. Czarna bransoletka ze srebrnym motywem skrzydeł anioła.
- Wezmę tą - powiedziałam bez wahania.
Sprzedawca ładnie zapakował bransoletkę, a ja ruszyłam do kawiarni, gdzie zamówiłam tort oraz jedną babeczkę, żeby nie wzbudzać podejrzeń. Po powrocie do domu ukryłam prezent w torebce i zawołałam Taehyunga.
- Tae! - krzyknęłam z dołu.
Po chwili usłyszałam szybkie kroki na schodach. Pojawił się w salonie z lekko zaniepokojoną miną.
- Co się dzieje?! - zapytał, spoglądając na mnie.
- Nic, ubieraj się - zaśmiałam się, widząc jego zmartwienie - JIMIN, JESTEŚ GOTOWY? - zawołałam w stronę góry.
- Idę! - usłyszałam głos chłopca, który zbiegł na dół jak burza.
- Ale o co chodzi? - zapytał Tae, wciąż zdezorientowany.
- Nie gadaj, tylko się ubieraj - odpowiedziałam z uśmiechem.
Kiedy byli gotowi, wyszliśmy z domu. Szłam pierwsza, prowadząc ich do kawiarni. Gdy dotarliśmy, przywitałam się z koleżanką i wskazałam stolik, przy którym mieliśmy usiąść.
- Tae - zaczęłam, gdy wszyscy usiedliśmy. - Dziś są twoje urodziny. Życzymy ci wszystkiego, co najlepsze, dużo cierpliwości, wytrwałości w pracy i z nami. No i... zdrowia - podałam mu starannie zapakowane pudełko.
- Ale... - zaczął, zaskoczony.
- ja też coś mam! - wtrącił Jimin, podając mu swój rysunek.
Na obrazku widniały cztery postacie Taehyung, ja, Jimin i... pies?
- Jimin, co to za pies? - zapytałam zdziwiona.
- Adoptujemy psa - oznajmił z przekonaniem.
- Wow... kolego... - zaczęłam, ale Tae położył dłoń na moim ramieniu.
- Spokojnie, Minah - powiedział z uśmiechem i otworzył pudełko.
W środku znalazł bransoletkę. Przez chwilę patrzył na nią w milczeniu, a potem spojrzał na mnie.
- Mam nadzieję, że ci się podoba - powiedziałam nieśmiało.
- Jest piękna - odparł z uśmiechem, zakładając ją na nadgarstek.
Od samego rana mój telefon wibrował bez przerwy, zalewany wiadomościami z życzeniami urodzinowymi. To była jedna z tych chwil, gdy przypominałem sobie, jak bardzo moi przyjaciele są nieznośni, ale jednocześnie, jak wiele dla mnie znaczą.
Yoongi [08:34]
Stary! Wszystkiego najlepszego! Dużo cierpliwości i wytrwałości! I miłości 😌
Hobi 🌻 [09:55]
Moje słoneczko!!! Sto lat, dużo seksu i miłości!
Chimmy 🐥 [10:00]
Stary, sto lat 👉🏻👌🏻 🤣🤣🤣
Jin [11:33]
Żyję z debilami. 🤦🏻🤦🏻🤦🏻🤦🏻
A my z Namjoonem życzymy ci sukcesów i miłości 😌.
Bunny 🐰 [12:00]
Smacznego jajka i wiesz jeszcze czego 😏, a tak serio - zdrowia, wytrwałości i miłości!
JA [14:34]
Dziękuję wam wszystkim za życzenia. Jesteście idiotami, ale kocham was ❤️. Bez was... nie wiem, czy bym świętował.
Chimmy 🐥 [14:37]
Weź, bo się popłaczę..🥺🥺🥺
Chciałem odpisać coś żartobliwego, gdy nagle usłyszałem głos Minah wołającej mnie z dołu. Moje serce przyspieszyło, myśląc, że coś się stało, i zbiegłem na dół. Okazało się, że nigdzie się nie pali, mieliśmy po prostu gdzieś wyjść.
Nie wiedziałem, dokąd mnie zabiera, ale w końcu znaleźliśmy się w kawiarni. Tam, przy jednym ze stolików, czekały na mnie nieoczekiwane niespodzianki. Minah podała mi starannie zapakowane pudełko.
- Tae - zaczęła, gdy wszyscy usiedliśmy. - Dziś są twoje urodziny. Życzymy ci wszystkiego, co najlepsze, dużo cierpliwości, wytrwałości w pracy i z nami. No i... zdrowia.
Byłem zaskoczony. Minah zawsze była troskliwa, ale to, co przygotowała, sprawiło, że poczułem ciepło w sercu.
- ja też coś mam! - wtrącił Jimin, z dumą podając mi swój rysunek.
Na obrazku widniały cztery postacie ja, Minah, Jimin i... pies?
- Jimin, co to za pies? - zapytała dziewczyna z lekkim zdziwieniem.
- Adoptujemy psa! - oznajmił chłopiec z szerokim uśmiechem.
- Wow... kolego... - zaczęła Minah, ale położyłem dłoń na jej ramieniu, żeby ją uspokoić.
- Spokojnie, Minah - powiedziałem z uśmiechem i otworzyłem pudełko.
W środku znalazłem piękną bransoletkę z motywem skrzydeł anioła. Przez chwilę patrzyłem na nią w milczeniu, a potem spojrzałem na Minah.
- Mam nadzieję, że ci się podoba - powiedziała cicho, jakby obawiała się mojej reakcji.
- Jest piękna - odparłem z uśmiechem, zakładając ją na nadgarstek.
- Mały, zrobisz nam zdjęcie? - poprosiłem, przekazując Jiminowi aparat.
Chłopiec pstryknął zdjęcie, które po chwili wylądowało na moim telefonie. Wysłałem je na grupę przyjaciół.
JA [17:30]
Pozdrawiamy ❤️🩷
Wszystko było idealne, aż do momentu, gdy do kawiarni weszła kobieta, której najmniej chciałem dziś widzieć.
- No proszę - usłyszałem głos matki Soeyoon. - Szybko się pocieszyłeś.
- Co pani tu robi? - zapytałem, próbując zachować spokój.
- To nieważne - prychnęła. - Ta młoda dziwka to twoja nowa zabawka? Myślałam, że masz więcej klasy.
Zacisnąłem pięści, ale starałem się zachować zimną krew.
- Proszę przestać - powiedziałem stanowczo. - Minah to tylko znajoma z pracy.
W chwili, gdy te słowa opuściły moje usta, zobaczyłem, jak twarz Minah zmienia się, a jej oczy gasną.
- Dziękuję, Tae, za kawę - powiedziała chłodno, podnosząc Jimina na ręce. - Będziemy się zbierać.
Zanim zdążyłem zareagować, oboje wyszli z kawiarni.
- Minah! - zawołałem za nią, ale było już za późno.
Odwróciłem się do matki Soeyoon, a moja złość w końcu znalazła ujście.
- Widzisz, co narobiłaś?! - wybuchłem.
- Ja? To ty pociesz się w ramionach kolejnej... - prychnęła, ale przerwałem jej.
- Myślisz, że Soeyoon byłaby szczęśliwa?! - krzyknęła.
- Tak! - odpowiedziałem i spojrzałem na nią z wściekłością - Cieszyłaby się, że znalazłem kogoś, kto mnie rozumie i wspiera. A ty? Kiedy ostatnio byłaś na jej grobie? Kiedy odwiedziłaś jej córkę i wnuczkę?!
Widziałem, jak te słowa uderzyły ją prosto w serce. Zamilkła, patrząc na mnie z rosnącym poczuciem winy.
- No właśnie - powiedziałem cicho, podnosząc pudełko i rysunek ze stolika. - Miałem cię za dobrą kobietę, mimo że nigdy mnie nie lubiłaś. Teraz widzę, jak bardzo się myliłem.
Wyszedłem z kawiarni, próbując dodzwonić się do Minah, ale jej telefon milczał. Gdy dotarłem do domu, z bijącym sercem wołałem ich imiona.
- Minah?! Jimin?!
Cisza...
Spacerowałam z Jiminem po parku, starając się zachować spokój, choć w środku czułam się rozdarta. Słowa Tae wciąż brzmiały w mojej głowie To tylko znajoma z pracy. Myślałam, że jestem dla niego kimś więcej. Próbowałam nie dać po sobie poznać, jak bardzo mnie to zabolało. Jimin był jeszcze dzieckiem nie chciałam, by zauważył, że coś jest nie tak.
- Minah, chcę już do domu - powiedział cicho, ciągnąc mnie za rękę.
Zagryzłam wargę, próbując podjąć decyzję. Dom Tae był teraz ostatnim miejscem, w którym chciałam być, ale Jimin miał tam wszystkie swoje rzeczy.
- Dobrze, wracamy - powiedziałam w końcu, choć wcale nie czułam się na to gotowa.
Gdy weszliśmy do domu, w progu czekał Tae. Przywitał nas z ulgą, szybko przytulając Jimina. Gdy chłopiec pobiegł do pokoju, Tae spojrzał na mnie jego oczy były pełne emocji, których nie potrafiłam odczytać.
- Możemy porozmawiać? - zapytał cicho.
W salonie zapadła niezręczna cisza. Oparłam się o framugę drzwi, krzyżując ręce na piersi.
- Czekam - powiedziałam chłodno, unikając jego spojrzenia.
Tae westchnął i przesunął dłonią po włosach, jakby szukał słów, które mogłyby wszystko naprawić.
- Ta kobieta... - zaczął w końcu - to matka mojej byłej.
Zamarłam. Nie spodziewałam się takiej odpowiedzi.
- Nie potrafi pogodzić się z tym, że zerwałem z jej córką. Od lat próbuje mi uprzykrzyć życie. Jest mściwa, złośliwa... i bardzo niebezpieczna. - przerwał na moment, a jego głos zadrżał. - Naprawdę bardzo cię przepraszam za to, co powiedziała, i za to, że nie zareagowałem tak, jak powinienem.
- Dlaczego zerwaliście? - zapytałam
Tae spuścił wzrok, jakby odpowiedź była dla niego zbyt trudna.
- Zdradziła mnie - powiedział cicho, niemal szeptem. - W najgorszy możliwy sposób.
Patrzyłam na niego, próbując połączyć to, co właśnie powiedział, z obrazem tej kobiety w kawiarni.
- A ja? - zapytałam po chwili. - Jestem tylko znajomą z pracy?
Tae spojrzał na mnie, a w jego oczach zobaczyłam coś, co złamało mój mur. Smutek. Żal. Strach.
- Nie... - wyszeptał.
Zbliżył się do mnie powoli, jakby bał się, że mogę uciec. Delikatnie założył mi kosmyk włosów za ucho.
- Minah, przepraszam. Wiem, że to zabrzmiało okropnie, ale to nie jest prawda. Nie jesteś tylko znajomą z pracy. Nigdy nie byłaś. Przepraszam - powtórzył, jego głos cichszy, niemal błagalny.
Patrzyłam na niego przez chwilę w milczeniu, analizując każde słowo, gest, spojrzenie. W końcu westchnęłam ciężko i spuściłam wzrok.
- Wybaczam - powiedziałam cicho
Od Autorki: Robi się ciekawie prawda? Ciekawe kiedy Tae wyzna prawdę Minah.. czy w ogóle wyzna.. Do zobaczenia w następnym..
Sprawdź moje pozostałe książki:
SPRING DAY
DANGER LOVE
ANGEL OF MY DREAMS
REAKCJE BTS
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro