Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

15.

Obudziłem się, przeciągając leniwie, czując się pierwszy raz od dawna naprawdę wypoczęty. W całym domu panowała cisza, przerywana jedynie odgłosami ptaków za oknem. To był ten rodzaj spokoju, którego mi brakowało. Rok temu o tej porze siedziałem samotnie przy stole, topiąc smutki w alkoholu, pogrążony we wspomnieniach o Soeyoon i Yuri. Teraz było inaczej. W powietrzu czułem coś, co przypominało nadzieję.

Sięgnąłem po telefon, leżący na nocnej szafce. Ekran rozbłysnął, ukazując dziesiątki powiadomień z grupowego czatu. Zmarszczyłem brwi. To, że chłopaki byli aktywni o tej porze, nie było niczym nowym, ale tyle wiadomości? Wszedłem w aplikację i zacząłem przeglądać

Hobi 🌻 [07:55]
Kim Taehyung, proszę o wyjaśnienia.

Jin [07:56]
Boże, on wreszcie jest szczęśliwy 😭😭😭

JA [08:30]
Ale o co wam chodzi?

Nie miałem pojęcia, co się dzieje. Przesuwałem rozmowę dalej, a ich wiadomości stawały się coraz bardziej chaotyczne.

Bunny 🐰 [08:32]
Jak całuje? Ma słodkie usta????

Yoongi [08:33]
A co cię to tak interesuje, co?

Bunny 🐰 [08:33]
No co, nigdy nie całowałem kobiety, więc jestem ciekawy.

Yoongi [08:34]
Skoro jesteś taki ciekawy, to sobie znajdź jakąś, ale potem do mnie nie wracaj...

Namjoon [08:36]
Uu... ostro...

Bunny 🐰 [08:38]
Yoongi, ja żartuję. Po prostu jestem ciekawy.

JA [08:39]
O co wam kurwa chodzi?!

Bunny 🐰 [08:41]

Patrzyłem na ekran z szeroko otwartymi oczami. Na zdjęciu byłem ja i Minah. Ten moment, gdy pocałowałem ją

Chimmy 🐥 [08:43]
Cóż... był tylko całus, czy coś więcej? 😌😏

Uśmiechnąłem się pod nosem, ignorując dalsze wiadomości. Natychmiast zapisałem zdjęcie w galerii, a potem odłożyłem telefon na bok. Miałem ochotę wrócić do tamtej chwili.

Otworzyłam oczy, a promienie słońca wpadające przez okno delikatnie drażniły moją twarz. Westchnęłam ciężko, przypominając sobie, co wydarzyło się wczoraj. To nie było zwyczajne święta to były święta jak z bajki.

Podniosłam się z łóżka i wzięłam telefon do ręki. Co teraz? Nie mogłam tak po prostu przejść obok tego obojętnie.

JA [08:34]
Kook... masz chwilę?

Napakowany 🐰 [08:40]
Jasne 😉 Co tam?

JA [08:42]
No bo wczoraj wydarzyło się coś, co... chyba nie powinno.

Napakowany 🐰[08:44]
A mianowicie?

JA [08:45]
Całowałam się z Tae...

Przez chwilę nie było odpowiedzi. A potem zobaczyłam serię emotikonów

Napakowany 🐰[08:48]
😌😌😌😌😌😌🤌🏻🤌🏻🤌🏻🤌🏻🤌🏻🤌🏻🤌🏻

JA [08:50]
Możesz odpisać jak człowiek? Co mam robić?

Napakowany 🐰[08:52]
Powiedz mi... jak ty się przy nim czujesz?

Zatrzymałam się na chwilę, zanim odpisałam.

JA [08:56]
No... szczęśliwa. Tak inaczej. Wiesz, czuję się przede wszystkim bezpieczna. I to, jak on opiekuje się Jiminem... mam wrażenie, że Tae chce zastąpić mu tatę.

Napakowany 🐰[08:59]
Mmmmm u ciebie też? Sugar Daddy 😌😏😏😏

JA [09:00]
Co? Nie... 😑 poważnie, co mam robić?

Napakowany 🐰[09:02]
Słuchaj, każdy z nas ci to powie, ale my widzimy, jak na siebie patrzycie. I szczerze? Powinnaś ruszyć naprzód. On wie o twoich problemach rodzinnych i to akceptuje.

JA [09:04]
Czyli mam mu dać szansę?

Napakowany 🐰[09:06]
Tak. 😁 Ale nic na siłę. Bądź przy nim taka, jaka jesteś, ale dawaj mu więcej czułości. On... on tego potrzebuje.

JA [09:08]
Dziękuję.

Napakowany 🐰[09:09]
I przestań być taką pesymistką! 🥰😅👍🏻

JA [09:11]
🖕🏻🖕🏻🖕🏻🖕🏻🖕🏻🖕🏻

Napakowany 🐰[09:12]
Tak, też cię kocham.

Zaśmiałam się pod nosem, odkładając telefon. Wstałam, założyłam wygodny dres i zeszłam na dół, aby przygotować śniadanie. Po wczorajszej kuchennej katastrofie Tae bałam się, że dzisiaj może skończyć jeszcze gorzej.

Weszłam do kuchni i zaczęłam przygotowywać omlety. Wszystko szło sprawnie, aż nagle poczułam dłonie na biodrach i usłyszałam niski, rozmarzony głos

– Mógłbym tak mieć codziennie.

Odwróciłam się, zaskoczona. Stał tam, bez koszulki, z lekko zarośniętym zarostem, który dodawał mu seksapilu. Na chwilę straciłam oddech. Przyciągnął mnie do siebie, a ja bez zastanowienia zaczęłam go całować. Moje dłonie błądziły po jego torsie, a on uśmiechnął się przez pocałunek.

– Minah... – szepnął, unosząc mnie na blat kuchenny i stając między moimi nogami.

Nasze pocałunki stawały się coraz bardziej intensywne, a Tae zaczął obsypywać moją szyję delikatnymi pocałunkami. Westchnęłam cicho, zamykając oczy.

– Co robicie? – usłyszeliśmy nagle.

Otworzyłam oczy szeroko i odwróciłam głowę w stronę drzwi. Stał tam mały Jimin, patrząc na nas z niezrozumieniem.

– Umm... szklanka się potłukła i sprawdzałem, czy Minah nic nie jest – powiedział Tae, odskakując ode mnie.

– Mhm... Wczoraj jakoś szklanka się nie potłukła, a całowałeś moją siostrę – stwierdził chłopiec z rozbrajającą szczerością.

– Co?! – zawołałam zaskoczona.

– No, nawet wujek Kook mi nie wierzył, ale jak zobaczył zdjęcie, to uwierzył – powiedział, wskazując na mnie oskarżycielsko.

– Jakie zdjęcie? – zapytałam, spoglądając na Tae z niedowierzaniem.

– Myślę, że twój brat będzie świetnym detektywem – odpowiedział z rozbrajającym spokojem i pokazał zdjęcie

Stałam jak wryta, patrząc na telefon Tae. Zdjęcie naszego pocałunku krążyło na grupie chłopaków, a nad wszystkim górowała nazwa „Bangtan Boys". Westchnęłam ciężko, czując gorąco na policzkach.

– Bangtan Boys? – spytałam z niedowierzaniem, unosząc brew.

– Namjoon wymyślił – odpowiedział Tae z lekkim uśmiechem. – Ale spokojnie, słońce, będzie dobrze.

Jego głos był spokojny, niemal kojący, ale widok tej sytuacji wciąż nie dawał mi spokoju. Pokiwałam głową, choć w środku czułam chaos. Skupiłam się na śniadaniu, rozkładając omlety na stole. Atmosfera wydawała się napięta, ale ciepłe spojrzenia Tae i delikatny uśmiech Jimina zaczęły mnie uspokajać.

Po posiłku oznajmiłam, że czas wracać do domu.

– Jimin, musimy już iść – powiedziałam, zbierając naczynia.

Jego reakcja była natychmiastowa. Spojrzał na mnie szeroko otwartymi oczami, które w jednej chwili wypełniły się łzami.

– Nigdzie nie idę! – krzyknął stanowczo. – Chcę zostać u Tae!

– Musimy wrócić. Tata pewnie czeka – odparłam spokojnie, choć serce biło mi szybciej.

– Nie chcę! Nienawidzę go! – wykrzyczał, po czym wybiegł z kuchni, trzaskając drzwiami swojego tymczasowego pokoju.

Zamarłam, patrząc na puste krzesło, które jeszcze chwilę temu zajmował. Słowa „Nienawidzę go" odbijały się echem w mojej głowie, jakby nie chciały mnie opuścić. Czułam, jak łzy zaczynają piec mnie pod powiekami. Zacisnęłam dłonie na krawędzi stołu, próbując się uspokoić.

– Minah, może... zostaniecie jeszcze? – zaproponował cicho – Tae podszedł do mnie, jego wzrok był pełen troski.

– Nie mamy tu ciuchów... Poza tym pewnie przeszkadzamy – odpowiedziałam, choć sama nie byłam przekonana do swoich słów.

– Nie. Właśnie, że nie – powiedział z większą stanowczością. – Dzięki wam... dzięki wam nie jestem samotny. Proszę.

Zatrzymałam się, patrząc w jego oczy. Były pełne szczerości, a coś w jego głosie sprawiło, że nie mogłam powiedzieć „nie".

– Dobrze – zgodziłam się w końcu, kiwając głową.

– Idę się ubrać – powiedział uśmiechając się lekko i znikając w korytarzu.

Wstałam od stołu i skierowałam się do pokoju Jimina. Otworzyłam drzwi cicho, widząc go skulonego na łóżku. Jego drobne ramiona trzęsły się od tłumionego płaczu. Serce mi pękło.

Usiadłam obok niego i przytuliłam go mocno, pozwalając, by wtulił się w moje ramię.

– Nie chcę tam wracać – szepnął w końcu przez łzy.

– Zostaniemy u Tae... na trochę – powiedziałam cicho, głaszcząc go po włosach. – Ale musimy pojechać po ciuchy, dobrze?

Chłopiec otarł łzy i spojrzał na mnie z powagą, jakiej nie spodziewałabym się po jego wieku.

– Jesteś zła? – zapytał niepewnie.

Zmarszczyłam brwi, nie rozumiejąc.

– Na co?

– Na to zdjęcie? – zapytał cicho, jakby bał się, że każde słowo może mnie zdenerwować.

Zamilkłam na chwilę, a potem uśmiechnęłam się do niego i pocałowałam go w czoło.

– Na ciebie nie da się być złym – odpowiedziałam szczerze.

Jimin wyraźnie się rozluźnił i uśmiechnął lekko.

Droga do domu minęła w zaskakująco przyjemnej atmosferze. Tae włączył swoją playlistę, a my śpiewaliśmy razem, czasem fałszując na potęgę. Śmiech Jimina niósł się po wnętrzu samochodu, a ja po raz pierwszy od dawna poczułam, że jesteśmy blisko czegoś, co można nazwać szczęściem. Gdyby ktoś nas obserwował z boku, mógłby pomyśleć, że jesteśmy szczęśliwą rodziną.

Kiedy samochód zatrzymał się pod naszym domem, Tae wysiadł i podniósł śpiącego już Jimina na ręce. Ja tymczasem poszłam otworzyć drzwi. W chwili, gdy tylko przekroczyłam próg, świat, który budowałam z takim trudem, rozsypał się jak domek z kart.

Na środku salonu leżał mój ojciec, otoczony pustymi butelkami, wraz z grupą równie pijanych znajomych. Smród alkoholu i potu uderzył mnie jak cios w twarz. Odruchowo cofnęłam się, a mój wzrok przeskakiwał między rozbitymi butelkami i pogrążonymi w chaosie postaciami.

Nie chciałam, by Tae czy Jimin to zobaczyli.

Wyszłam na zewnątrz, gdzie Tae czekał z Jiminem na rękach.

– Zostaniecie tutaj, dobrze? – spytałam, starając się, by mój głos brzmiał spokojnie.

– Minah, wszystko w porządku? – zapytał z wyraźnym niepokojem.

– Proszę – powiedziałam cicho, a moje oczy zdradzały więcej niż chciałam.

Tae przytaknął, choć widziałam, że coś w nim drgnęło. Odwróciłam się i wróciłam do domu.

Podchodząc do ojca, kopnęłam go lekko w łydkę, by go obudzić.

– Wstawaj – powiedziałam chłodno.

– Co... co... – wymamrotał niewyraźnie, a gdy zobaczył, że to ja, rozłożył ręce z głupim uśmiechem. – Ooo, wróciłaś!

– Tylko po rzeczy – odpowiedziałam, ignorując jego zachowanie.

Ruszyłam na górę, do swojego pokoju. Walizka stała w kącie, jakby czekała na ten moment. Zaczęłam pakować najpotrzebniejsze rzeczy, dodając dwa pluszaki – jeden od mamy, drugi od Tae. Gdy skończyłam, przeszłam do pokoju Jimina. Jego walizka była znacznie cięższa od mojej, ale to była ostatnia rzecz, na jaką miałam siłę narzekać.

Gdy zeszłam z walizkami na dół, poczułam, jak ktoś szarpnął mnie za ramię.

– Nie pozwolę ci! – warknął ojciec, a jego oczy błyszczały niebezpiecznie.

Odwróciłam się do niego powoli, czując, jak narasta we mnie gniew.

– Nie pytałam cię o pozwolenie – powiedziałam przez zaciśnięte zęby.

– Nie możesz zabrać mi Jimina! – rzucił, chwytając mnie mocniej.

– Nie mogę? – wyrwałam się z jego uścisku i wskazałam na niego palcem. – Jestem dla niego matką, ojcem i siostrą w jednym, bo ty wolisz wódkę i swoich kumpli!

– Uważaj na słowa! – ryknął, a jego twarz wykrzywiła się w gniewie.

Wszystko we mnie pękło.

– Moje życie przez ciebie to piekło! Przez ciebie mama nie żyje! Gdybyś wtedy był trzeźwy, ona by żyła! Ale nie, wolałeś pić i wsiąść za kółko! – Krzyczałam, czując, jak gniew wypala mnie od środka. – Jimin nie ma ojca. Ani ja.

Nie zdążyłam dokończyć, bo nagle poczułam piekący ból na policzku. Stałam w miejscu, trzymając się za twarz, a w moich oczach pojawiły się łzy. Spojrzałam na niego z nienawiścią, która paliła mnie od środka.

W tym momencie drzwi otworzyły się gwałtownie.

– Co tu się dzieje?! – usłyszałam głos Tae. Zobaczył mój policzek i jego twarz stężała w gniewie. – Ty chuju – wysyczał przez zęby, idąc w stronę ojca z zaciśniętymi pięściami.

– Tae, nie warto – powiedziałam cicho, chwytając go za ramię.

Przez chwilę wyglądał, jakby walczył sam ze sobą, ale w końcu odpuścił.

– Masz szczęście, że jesteś jej ojcem, bo tylko to mnie powstrzymuje – powiedział, odwracając się do lodówki.

Po chwili poczułam chłód na swoim policzku. Tae stał obok mnie z lodem owiniętym w ręcznik.

– Nie pozwolę wam tu zostać ani minuty dłużej – oznajmił, biorąc walizki i kierując się do drzwi.

Ostatni raz spojrzałam na ojca. Nie powiedziałam nic. Nie było sensu. Wyszłam na zewnątrz, gdzie czekał Tae i Jimin.

– Minah, co się stało? – zapytał Jimin, patrząc na mój policzek.

– Nic się nie stało, twoja siostra zawsze tak ma – zaśmiał się Tae, próbując rozładować napięcie, i zaczął pakować walizki do bagażnika.

– Aj... siska jak zawsze – westchnął Jimin, wsiadając do auta.

Gdy wróciliśmy do domu Tae, jego stanowczość nie pozostawiła mi miejsca na dyskusję.

– Idź się położyć – powiedział, wskazując na kanapę.

– Tae...

– Idź. Zajmę się Jiminem.

Spojrzałam na niego i uśmiechnęłam się blado.

– Dziękuję.

– Nie dziękuj. Po prostu odpocznij – odparł łagodnie.

Zasypiając, słyszałam, jak Jimin śmieje się z czegoś, co Tae mu opowiadał. Pierwszy raz od dawna poczułam, że wszystko naprawdę będzie dobrze.

Stałem w kuchni, próbując uspokoić myśli. Gdy spojrzałem na Jimina, siedzącego na kanapie, coś w jego postawie mnie zaniepokoiło. Był zbyt cichy, zbyt skupiony na własnych myślach, jak na dziecko w jego wieku. W końcu postanowiłem zaryzykować.

– Dobra, mistrzu, co robimy? – zapytałem cicho, próbując rozluźnić atmosferę.

Zamiast odpowiedzi poczułem, jak małe rączki obejmują mnie w pasie. Jimin przytulił mnie mocno, a jego drobne ramiona zadrżały. Po chwili usłyszałem cichy płacz, który przerwał mi serce na pół.

– Hej... co się stało? – zapytałem, delikatnie odsuwając go, by spojrzeć mu w oczy.

Chłopiec otarł łzy rękawem, ale nie oderwał ode mnie wzroku.

– Tata znów uderzył Minah, prawda? – zapytał cicho.

Zamarłem, słysząc te słowa.

– Jak to „znów"? – spytałem, próbując zrozumieć, co się dzieje.

Jimin spuścił głowę, a jego cichy głos przeszył mnie jak nóż.

– Minah myśli, że nie widziałem, ale ja zawsze widziałem, jak tata ją bije... – powiedział, a jego ramiona zaczęły drżeć jeszcze mocniej.

Czułem, jak świat się zatrzymuje. Wziąłem głęboki oddech i pochyliłem się, by spojrzeć mu w twarz.

– Ile to trwa? – zapytałem, choć bałem się odpowiedzi.

Chłopiec uniósł na mnie zapłakane oczy.

– Długo... Wujek Kook znalazł ją kiedyś w łóżku. Była nieprzytomna – zawahał się, jakby nie chciał tego mówić na głos. – Chciała odejść do aniołków.

Słowa chłopca zabrzmiały w mojej głowie jak echo, odbijając się o wszystkie moje myśli. Przełknąłem ciężko ślinę, czując jednocześnie gniew i bezsilność.

– Co zrobił wujek Kook? – spytałem ostrożnie.

– Wujek szybko zareagował. Zabrał ją do lekarza i opiekował się nią, aż poczuła się lepiej. Ale ona myśli, że ja o niczym nie wiem...

Poczułem, jak fala gniewu wzbiera we mnie na myśl o tym, co Minah musiała przejść, i o tym, że Jimin był tego świadkiem. Spojrzałem na chłopca i uśmiechnąłem się lekko, choć moje serce się łamało.

– Obiecuję ci – powiedziałem, kładąc rękę na jego małym ramieniu – że będę się wami opiekował. Nie pozwolę, by ktokolwiek was skrzywdził. Nigdy więcej.

Jimin spojrzał na mnie z nadzieją, która sprawiła, że poczułem jeszcze większą odpowiedzialność.

– Zrobię wszystko, co w mojej mocy – dodałem, ściskając jego ramię.

Od Autorki: ciekawe co będzie dalej.. do zobaczenia w Sobotę!


Sprawdź moje pozostałe książki

SPRING DAY

DANGER LOVE

ANGEL OF MY DREAMS

REAKCJE BTS

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro