14.
Leżałem w łóżku, wpatrując się w sufit, który nagle wydawał się za blisko. Cisza, zwykle uspokajająca, dzisiaj jedynie wzmacniała chaos w mojej głowie. Obok mnie, na nocnym stoliku, stała niewielka ramka ze zdjęciem Soeyoon. Uśmiechała się na nim, jakby nigdy nie miała odejść. Wyciągnąłem rękę, dotykając zimnego szkła. Wspomnienia uderzyły mnie z pełną siłą. Jej śmiech, zapach, sposób, w jaki potrafiła zmienić najgorszy dzień w coś znośnego. Była dla mnie wszystkim, a potem nagle... jej nie było.
Ale teraz było inaczej...
Teraz była Minah.
Zamyśliłem się, przypominając sobie jej uśmiech, sposób, w jaki opiekowała się Jiminem, jak walczyła o każdy dzień, mimo że los rzucał jej kłody pod nogi. Przy niej moje koszmary zaczynały znikać. W ich miejsce pojawiało się coś nowego - światło. Ona była tym światłem.
Czy chłopaki mieli rację? Czy to był ten moment, w którym powinienem spróbować żyć dalej?
- So... - wyszeptałem, czując, jak w gardle narasta gula. - Czy to już czas?
Mój głos drżał, a ręka, która trzymała ramkę, zaczęła się lekko trząść.
- Czy dobrze robię? - zapytałem, bardziej do siebie niż do niej, ale z nadzieją, że może gdzieś tam, w tej innej rzeczywistości, mnie słyszy. - Proszę, daj mi jakiś znak. Najmniejszy, żebym wiedział, że to, co się zaczęło, ma głębszy sens.
W tym momencie usłyszałem trzask.
Odwróciłem się gwałtownie, serce podeszło mi do gardła. Pokój był pusty, drzwi zamknięte, ale coś... coś się poruszyło. Może to wiatr, może przypadek. A może coś więcej.
Zamarłem, wpatrując się w ciemność. W głowie miałem tysiąc myśli, ale tylko jedna z nich przebiła się na powierzchnię. To był znak.
Wziąłem głęboki oddech, starając się uspokoić drżące dłonie. Mimo że byłem w szoku, poczułem coś jeszcze - ciepło. Jakby ktoś delikatnie otulił mnie niewidzialnym kocem, dając mi odwagę, której tak bardzo potrzebowałem.
- Dzięki, So - powiedziałem cicho, a na moich ustach pojawił się lekki uśmiech. - Wiedziałem, że mnie nie zostawiłaś.
Pchnęło mnie to, by wyjść z pokoju. Czułem, że muszę się upewnić, czy wszystko jest w porządku. Kiedy otworzyłem drzwi, w całym domu panowała cisza. Delikatny blask lampki nocnej oświetlał korytarz, nadając mu spokojny, niemal magiczny klimat.
Zajrzałem do pokoju Jimina. Mały spał słodko, wtulony w swoją ulubioną poduszkę. Na jego twarzy malował się niewinny, dziecięcy spokój.
Nie mogłem powstrzymać uśmiechu, który pojawił się na moich ustach. Podeszedłem bliżej, żeby poprawić koc, który lekko zsunął się z jego ramienia.
- Jesteś niesamowity, maluchu - wyszeptałem, dotykając lekko jego włosów.
Jimin zamruczał coś przez sen, a ja poczułem, jak serce mi się rozgrzewa. To on, razem z Minah, wprowadzili do mojego życia nową energię, nowy sens.
Wyszedłem z jego pokoju, zamykając cicho drzwi. Wróciłem na korytarz i spojrzałem w stronę pokoju Minah. W środku była cisza. Wyobraziłem sobie, jak pewnie już zasnęła, zmęczona emocjami dzisiejszego dnia.
Poranek rozpoczął się wcześniej, niż planowałem. Obudziłem się z jasnym postanowieniem.
Zrobić coś dla nich.
To była ich pierwsza Wigilia w moim domu, chciałem, żeby wszystko było idealne.
Stanąłem w kuchni, pełen zapału, choć umiejętności kulinarne nie należały do moich mocnych stron. Wyciągnąłem składniki, przypominając sobie przepis na naleśniki, który kiedyś widziałem w internecie. Wszystko szło w miarę dobrze, aż do momentu, gdy wlałem ciasto na patelnię. Gdy próbowałem przewrócić naleśnik, gorący tłuszcz prysnął na moją dłoń.
- Cholera! - krzyknąłem cicho, zaciskając zęby z bólu.
Nie minęła chwila, a do kuchni wbiegła Minah. Miała na sobie luźny, domowy dres, a włosy związane w niedbały koczek. Jej twarz była jeszcze delikatnie rozmarzona po śnie.
- Tae, co się stało? - zapytała z troską, podchodząc szybko.
Schowałem rękę za plecy, próbując udawać, że nic się nie stało.
- Nic takiego. Tylko mały wypadek w kuchni - odpowiedziałem, uśmiechając się uspokajająco.
Dziewczyna jednak nie dała się zwieść. Złapała moją dłoń, delikatnie odciągając ją do przodu. Kiedy zobaczyła zaczerwienienie na skórze, westchnęła z irytacją.
- Tae, dlaczego nie zawołałeś wcześniej? - zapytała, marszcząc brwi.
- Nie chciałem cię budzić - odpowiedziałem, wzruszając ramionami.
Jej spojrzenie złagodniało, gdy uniosła głowę i spojrzała na mnie z mieszanką troski i rozbawienia.
- Jesteś niemożliwy - mruknęła, wkładając mój palec pod zimną wodę
Zaczęła delikatnie polewać go na zaczerwienione miejsce, a ja poczułem przyjemny chłód. Jej dłonie były tak ciepłe i delikatne, że przez chwilę zapomniałem o bólu.
- Gotowanie to nie twoja mocna strona, co? - rzuciła z uśmiechem, nie podnosząc wzroku.
- Hej, próbuję. Chciałem was zaskoczyć - odpowiedziałem, starając się brzmieć pewnie.
Kiedy skończyła moczyć moją dłoń, spojrzała na mnie, a ja poczułem, jak jej spojrzenie mnie zatrzymuje. Zrobiłem krok bliżej, prawie nieświadomie.
- Dzięki - powiedziałem cicho.
Minah uniosła lekko głowę, a jej spojrzenie przesunęło się na moje usta. Zrobiłem to samo, prawie jakbyśmy byli wciągnięci w niewidzialną grę. Jej palec, delikatnie dotknął moich warg.
Czas zwolnił. Jej oczy spotkały moje, a w powietrzu zawisła dziwna, niemal namacalna energia.
- Tae... - szepnęła, ale nie dokończyła.
Moja ręka, niemal instynktownie, uniosła się, by odgarnąć kosmyk jej włosów za ucho. Jej oddech stał się nieco szybszy, a moje serce waliło jak oszalałe.
- Minah - powiedziałem, zniżając głos.
Byliśmy tak blisko, że niemal czułem smak jej oddechu. Jednak zanim cokolwiek mogło się wydarzyć, do kuchni wbiegł Jimin
- DZIEŃ DOBRY, wstałem - powiedział
Minah odsunęła się gwałtownie, jakby nagle wróciła do rzeczywistości.
Po śniadaniu poprosiłam chłopaków, żeby nie wchodzili do kuchni. Wiedziałam, że potrzebuję trochę przestrzeni, aby wszystko przygotować na wieczorną kolację, a ich obecność mogłaby mnie rozpraszać.
Czas płynął, a ja gotowałam, sprzątałam i przygotowywałam się na te magiczne święta, które miały wyglądać zupełnie inaczej niż wszystkie poprzednie.
Po kilku godzinach zawołałam ich, by pomogli mi przygotować stół.
Kiedy skończyliśmy, poszłam się ubrać. Sukienka, którą wybrałam, była prosta, ale elegancka - idealna na ten wieczór. Gdy wróciłam do salonu, poczułam się, jakby całe pomieszczenie było magiczne - światło świec, zapach potraw i świąteczna atmosfera, która wypełniała każdy kąt. Wszyscy byli gotowi, a my zasiedliśmy do stołu.
Złożyliśmy sobie życzenia, a następnie, jak nakazuje tradycja, przyszedł czas na dzielenie się opłatkiem. Ujęłam w dłonie kawałek opłatka i podeszłam do Jimina. Mocno go przytuliłam, czując ciepło jego obecności.
- Życzę ci, abyś był zawsze tak mądry, jak jesteś teraz, i żebyś zawsze był przy mnie - szepnęłam do niego, czując, jak w moim sercu z każdym dniem rośnie wdzięczność i miłość do mojego brata.
- Będę, Minah... kocham cię - odpowiedział, a jego głos brzmiał ciepło i pełno obietnic. Przytuliłam go mocniej, próbując powstrzymać łzy wzruszenia.
Przekazałam go Tae, który również przytulił chłopca, a potem podszedł do mnie. Widziałam, jak delikatnie uśmiecha się, patrząc na mnie z rozbawieniem.
- Ta sukienka zakrywa ciut więcej niż wczorajszy ręcznik - szepnął mi na ucho, a ja, zawstydzona, odwróciłam wzrok. Zaśmiałam się cicho, czując, jak serce bije mi szybciej.
- A tak serio, to życzę ci, abyś była odważna i silna. Zresztą, już jesteś. Jesteś najsilniejszą osobą, jaką znam - szepnął mi, a jego słowa sprawiły, że poczułam się, jakbym znalazła oparcie w jego obecności.
Wtedy, nieoczekiwanie, zbliżył się do mnie i delikatnie pocałował w usta. Przez chwilę świat przestał istnieć, jakby wszystko zniknęło, a zostało tylko to jedno, nieśmiałe, ale pełne czułości dotknięcie jego warg.
Po skończonej kolacji usiedliśmy we trójkę na kanapie, włączając bajkę, która miała umilić nam resztę wieczoru. Tae siedział obok mnie, cały czas smyrając mnie po ramieniu. Czułam się przy nim spokojna, ale też pełna emocji, które nie do końca potrafiłam zrozumieć. Zasypiałam opierając głowę na jego ramieniu, ale w sercu czułam dziwne podekscytowanie, jakby coś wisi w powietrzu.
Nagle naszą chwilę przerwał dzwonek do drzwi. Tae zerwał się z miejsca i poszedł zobaczyć kto to, a ja poczułam dziwną niepewność
- To chłopaki - powiedział, spoglądając na mnie z lekko zmarszczonymi brwiami.
- Co? - spytałam wystraszona - Jimin, musimy iść
- Nic się nie bój, zostań tutaj - dodał, a jego obecność, chociaż chwilowa, wywołała u mnie ciepło, które na chwilę uspokoiło moje serce.
Chłopak podszedł otworzyć drzwi, i usłyszałam głos Jimina
- Hej, Tae czemu nie odpisujesz? - spytał Jimin i spojrzał na mnie - ooo... No...
- No... - zaczęłam, próbując znaleźć odpowiednie słowa, ale zanim mogłam dokończyć, Jimin, jak zawsze, przerwał mi.
- Aaaa, ja już wiem, co się tu świeci - zaśmiał się.
- Wujek Kook! Chodź, pokażę ci mój pokój! - zawołał mały Jimin, ciągnąc Jungkooka za rękę.
- Twój co? - spytał zaskoczony Jungkook.
- No chodź! - odpowiedział Jimin, nie czekając na odpowiedź, i pociągnął go w stronę schodów.
Poszedłem za małym Jiminem do jego pokoju, ciekaw tego, jak Tae postanowił urządzić przestrzeń dla dziecka. Chłopiec z ekscytacją pokazywał mi każdy zakątek od półek z zabawkami po małe biurko, na którym już znajdowały się jego ulubione kolorowanki. Nie chciałem tego przyznać, ale uśmiech wkradł mi się na twarz. Tae naprawdę postarał się, żeby mały poczuł się tutaj jak w domu.
- Wiesz, że wujek Tae dał buziaka w usta Minah? - powiedział Jimin z taką powagą, jakby zdradzał największy sekret świata.
- Może coś ci się przewidziało - powiedziałem, próbując zachować neutralny ton.
- Nie, nie! Patrz! - mały Jimin pokazał mi zdjęcie w telefonie
Zrobiłem wielkie oczy, widząc to, co mi pokazał. Zdjęcie przedstawiało Tae i Minah w chwili, gdy ich usta były złączone w czułym pocałunku. Pod pretekstem, że muszę coś sprawdzić, szybko wyciągnąłem telefon i przesłałem sobie zdjęcie. Gdy wróciliśmy do salonu, gdzie reszta chłopaków siedziała z Minah i Tae, od razu wyczułem, że coś wisi w powietrzu.
- Cieszę się - odezwał się Hobi z uśmiechem, zerkając to na Minah, to na Tae. - Wreszcie spędzasz święta tak, jak powinnaś.
Minah zarumieniła się, nerwowo oblizując usta, jakby chciała coś powiedzieć, ale milczała. Tae rzucił jej ciepłe spojrzenie, które nie uszło mojej uwadze. Wieczór przeciągnął się do późna. Atmosfera była ciepła, pełna śmiechu i wspomnień. Mały Jimin zdążył zasnąć w ramionach Tae, więc ten wziął go delikatnie na ręce i zaniósł do jego pokoju. Widok Tae z chłopcem na rękach był... zaskakująco naturalny.
Koło trzeciej w nocy w końcu wróciłem z Yoongim do naszego mieszkania. Otworzyłem drzwi, rzuciłem płaszcz na wieszak i od razu wyciągnąłem telefon.
- Patrz - powiedziałem, pokazując zdjęcie Tae i Minah.
Yoongi spojrzał na ekran, a jego oczy zrobiły się większe niż zazwyczaj.
- S-skąd ty... - zaczął, ale nie dokończył.
- Mały Jimin miał to zdjęcie, więc przesłałem sobie. - uśmiechnąłem się pod nosem. - On wreszcie jest szczęśliwy.
Yoongi spojrzał na mnie, a potem na zdjęcie. Jego usta rozciągnęły się w ciepłym uśmiechu.
- Tak - odpowiedział krótko. - Tae zasługuje na to, żeby znowu być szczęśliwym.
- Zgadzam się - powiedziałem.
Wtedy wpadł mi do głowy głupi pomysł....
JA [04:32]
Tae, ty szczęściarzu
Yoongi spojrzał na mnie, kręcąc głową z lekkim rozbawieniem.
- Co ty znowu kombinujesz? - zapytał, ale nie powstrzymał mnie.
- Nic wielkiego - odparłem, chowając telefon do kieszeni. - Po prostu przypomnę mu, że ma za co być wdzięczny.
Od Autorki: Mały Jimin.. ahh. Myślicie jak zareaguje Tae? Do zobaczenia w następnym 😉
1/4✔️
2/4✔️
3/4✔️
4/4✔️
Sprawdź moje pozostałe książki
SPRING DAY
DANGER LOVE
ANGEL OF MY DREAMS
REAKCJE BTS
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro