12.
Sala konferencyjna była pełna, a w powietrzu unosiła się atmosfera ulgi i zadowolenia. Staliśmy w półokręgu, czekając na słowa prezesa, który zawsze wiedział, jak przemawiać do ludzi. Stał z uśmiechem na twarzy, opierając się nonszalancko o krawędź stołu.
– Zebrałem was tutaj, by wam pogratulować – zaczął, unosząc szklankę z szampanem. – Daliśmy radę. Naprawdę zrobiliśmy coś niesamowitego, więc chciałem wznieść toast za naszą ciężką pracę i dać wam coś, na co wszyscy zasłużyliście.
Wszyscy spojrzeli na niego z zaciekawieniem, a Yoongi dodał z rozbrajającym uśmiechem:
– Wolne do Nowego Roku.
Na sali zapanowała radość, a cichy szmer zadowolenia przerodził się w głośne rozmowy i śmiechy.
– Szczęśliwego Nowego Roku, kochani! Wiem, że za nami nami czas, w którym był wielki zapierdal – rzucił ze swoim charakterystycznym humorem, co wywołało jeszcze większy śmiech. – Ale teraz będzie to wasz czas. Odpocznijcie, zrelaksujcie się i wracajcie z energią na kolejny rok.
Ludzie zaczęli dziękować, uśmiechając się szeroko. Atmosfera była lekka, pełna wdzięczności i ulgi. Wszyscy powoli się rozchodzili, a ja również postanowiłam wyjść. Już miałam ruszyć w stronę drzwi, kiedy usłyszałam za sobą głos Yoongiego.
– Minah, zostań chwilę.
Odwróciłam się, lekko zaskoczona i może trochę spięta, ale podeszłam do niego i Tae.
– Na luzie, młoda – Yoongi powiedział z uśmiechem. – Chcemy cię tylko zaprosić na obiad. Ciebie i Jimina. Co ty na to?
Zagryzłam wargę, zastanawiając się przez chwilę, ale w końcu się zgodziłam.
– Świetnie – powiedział Yoongi, uśmiechając się zadowolony. – W takim razie jedź po Jimina, przebierzcie się, a Hobi po was przyjedzie.
Pokiwałam głową i poszłam do swojego biura, by zebrać rzeczy, a potem skierowałam się w stronę przedszkola.
Dotarłam do przedszkola chwilę przed zamknięciem. Jimin jak zawsze czekał na mnie z szerokim uśmiechem, ale tym razem w jego oczach dostrzegłam też odrobinę zmęczenia.
– Hej, słońce – przywitałam go, kucając, by być na jego poziomie. – Jak minął dzień?
– Dobrze, ale trochę się nudziłem – przyznał, przytulając się do mnie.
– To dobrze się składa, bo mamy zaproszenie na obiad.
– Obiad? Z kim? – spojrzał na mnie zaskoczony.
– Z Wujkami. Hobi po nas przyjedzie.
Jego oczy natychmiast rozbłysły, a zmęczenie zniknęło jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki.
– Naprawdę?
– Tak, kochanie. Ale najpierw musimy się przebrać.
W drodze do domu Jimin nie mógł przestać mówić. Opowiadał o wszystkim zaczynając od swojego dnia w przedszkolu po to, jakie ciasto chciałby zjeść po obiedzie.
W domu szybko przebraliśmy się w coś bardziej odpowiedniego. Wybrałam granatową sukienkę, która była skromna, ale elegancka, a Jimin włożył swój ulubiony sweter z małym rysunkiem lwa.
– Gotowy? – zapytałam, patrząc na niego, jak stoi przed lustrem i poprawia swoje włosy.
– Gotowy jak Józef na jasełkach – odpowiedział z uśmiechem, nawiązując do swojej roli w przedstawieniu.
Roześmiałam się, a chwilę później usłyszeliśmy klakson przed domem. To był Hobi. Wzięłam torebkę, a Jimin złapał mnie za rękę i wyszliśmy na spotkanie tego, co miało być wyjątkowym wieczorem.
Siedziałem w restauracji Jina razem z resztą przyjaciół, popijając powoli herbatę. Atmosfera była luźna, wypełniona rozmowami i śmiechem, ale ja byłem jak na szpilkach. Wiedziałem, że Minah miała tu zaraz dotrzeć z Jiminen, i choć widziałem ją rano, nie mogłem pozbyć się tego niecierpliwego uczucia.
Co się ze mną dzieje? Pomyślałem, kręcąc filiżanką w dłoniach. Moje myśli od dłuższego czasu krążyły wokół niej. Jej śmiech, jej spojrzenie, sposób, w jaki troszczyła się o Jimina... Wszystko we mnie mówiło, że czuję coś więcej, ale przecież to nie mogło być rozsądne.
– Jesteśmy! – rozległ się radosny głos Hobiego od wejścia.
Odwróciłem się i natychmiast poczułem, jak świat zwalnia. Minah stała tam w progu, uśmiechając się delikatnie, a w jej oczach odbijało się światło lamp. Miała na sobie granatową sukienkę, która podkreślała jej smukłą sylwetkę, a jej rozpuszczone włosy opadały na ramiona jak fale. Wyglądała jak anioł.
Przez moment zapomniałem, gdzie jestem. Uśmiech sam pojawił się na mojej twarzy, a serce przyspieszyło, jakby chciało wybić rytm, którego nie rozumiałem.
– Tae, mogę cię na chwilę prosić? – głos Yoongiego wyrwał mnie z zamyślenia.
Spojrzałem na niego, mrugając, jakbym właśnie wyrwał się z transu.
– Umm, tak, jasne – odpowiedziałem, wstając niechętnie od stołu.
Udaliśmy się na stronę, w bardziej ustronne miejsce restauracji. Yoongi oparł się o ścianę, wpatrując się we mnie z tym swoim przenikliwym spojrzeniem.
– Co jest? – zapytałem, próbując zachować spokój, choć czułem, że zaraz usłyszę coś, co mnie rozbroi.
– Ty mi powiedz, co jest – zaczął, krzyżując ramiona na piersi. – Uśmiechasz się tak... inaczej. Szczerze. Jak ty... – Zamilkł na chwilę, a potem zmrużył oczy. – Jakbyś się zakochał.
Nie odpowiedziałem od razu, bo nie wiedziałem, co powiedzieć. Wzruszyłem ramionami, próbując się wykręcić, ale Yoongi był jak detektyw – nie dawał za wygraną.
– Tae, czujesz coś do Minah? – zapytał wprost, a jego ton był łagodny, ale stanowczy.
– Nie mogę przestać o niej myśleć – przyznałem cicho, niemal szeptem. – Śni mi się po nocach, widzę ją wszędzie. Nie umiem się skupić na pracy, na rozmowach, na niczym...
Yoongi skinął głową, jakby tego właśnie się spodziewał.
– Wiesz, że musisz być z nią szczery, prawda? Nie możesz tego trzymać w sobie.
– Wiem – powiedziałem, przecierając dłonią twarz. – Ale teraz... teraz jeszcze nie potrafię.
Chciał coś odpowiedzieć, ale nagle usłyszałem śmiech. Jej śmiech. Automatycznie odwróciłem głowę w stronę sali, gdzie Minah i Jimin rozmawiali z Hobim, roześmiani i pełni energii.
– Słuchasz mnie w ogóle? – zapytał.
– Nie – odpowiedziałem szczerze, nawet na niego nie patrząc.
– Ach, ta miłość – mruknął z nutą ironii, ale chyba nie był na mnie zły.
Wróciliśmy do stołu, gdzie Minah z Jiminen już zajmowali miejsca. Jimin opowiadał coś Hobiemu, machając przy tym energicznie rękami, a Minah uśmiechała się łagodnie. Kiedy podeszliśmy, jej spojrzenie na chwilę zatrzymało się na mnie.
– Wszystko w porządku? – zapytała cicho, a ja poczułem, jak miękną mi kolana.
– Tak – odpowiedziałem z uśmiechem, próbując ukryć burzę, która szalała we mnie.
– W przedszkolu było super! Nawet Felix mnie nie zaczepiał – oznajmił radośnie, zajadając się deserem. – Ale nie lubię go.
– Jimin – upomniałam go łagodnym tonem, choć w duchu uśmiechnęłam się na jego szczerość.
– No co? – obruszył się. – Ty też nie lubisz Jennie!
Zawahałam się na moment, szukając odpowiednich słów.
– Ale to co innego – mruknęłam, czym wywołałam rozbawienie pozostałych przy stole.
– Dobrze, moi drodzy! – wtrącił Jin, teatralnym gestem wskazując na stół. – Kolacjo-obiad czy obiado-kolację czas zacząć!
Jedzenie, jak zawsze u Jina, było nie tylko pyszne, ale i dopracowane w każdym szczególe. Rozmawialiśmy o wszystkim i o niczym, wspominając zabawne historie i wymieniając się planami na najbliższe dni. Czułam się tu tak swobodnie, jak dawno nie czułam się wśród ludzi.
Po chwili Hobi i Jungkook wyszli na zewnątrz, tłumacząc, że potrzebują się przewietrzyć. Nie zwróciłam na to większej uwagi, zajęta rozmową z Jiminen, który przechwalał się znajomością swojej roli w przedszkolnych jasełkach.
Nagle Tae zwrócił się do Jimina.
– Mistrzu, zamknij oczy – powiedział z lekkim uśmiechem.
Chłopiec szybko wykonał polecenie, a ja spojrzałam na Tae z uniesioną brwią. Zanim zdążyłam coś powiedzieć, podszedł do mnie i delikatnie zasłonił mi oczy dłońmi.
– Tae...? Co ty robisz? – zapytałam, nie kryjąc zdziwienia.
– Cicho – szepnął, a w jego głosie zabrzmiała nuta rozbawienia.
Po chwili poczułam, jak ściąga dłonie, i spojrzałam na niego. Uśmiechał się szeroko, a za jego plecami stali Hobi i Jungkook z pakunkami w rękach.
– To dla was – oznajmił Jungkook, podając prezenty mnie i Jiminowi.
Chłopiec rozerwał papier z prędkością światła i wydał z siebie pisk radości.
– Minah, patrz! – krzyknął, pokazując mi tor wyścigowy Hot Wheels. – Marzyłem o tym!
Łzy wzruszenia pojawiły się w jego oczach, a ja poczułam ciepło rozlewające się w sercu.
– Dziękuję! Dziękuję! – powtarzał, rzucając się na Jungkooka z uściskiem.
Z uśmiechem spojrzałam na swój prezent i ostrożnie rozpakowałam pudełko. W środku znajdowały się piękny, delikatny naszyjnik i bransoletka z koniczyną. Moje dłonie lekko zadrżały, a oczy zaszkliły się łzami.
– To... jest przepiękne – wyszeptałam, patrząc na nich.
– Chcieliśmy tylko, żebyś wiedziała, że jesteście dla nas ważni – powiedział cicho Tae, zerkając na mnie z ciepłym uśmiechem.
Kolacja trwała jeszcze chwilę, ale widziałam, że Jimin zaczyna przysypiać. Oparł głowę na stole i pocierał oczy ze zmęczenia.
– Chyba czas się zbierać – powiedziałam, wstając. – Zamówię taksówkę.
– Nie bądź śmieszna, Minah – odpowiedział szybko Tae. – Odwiozę was.
Zanim zdążyłam zaprotestować, podniósł śpiącego Jimina na ręce i uśmiechnął się do mnie lekko.
– Dziękuję wam za kolację... i prezenty – powiedziałam, żegnając się z resztą.
Podczas jazdy samochodem Jimin zasnął na dobre, a ja oparłam głowę o szybę, zagubiona we własnych myślach. Wszystko to, co działo się tego wieczoru, wydawało się zbyt piękne. Czym zasłużyłam na to wszystko?
Pod domem Tae pomógł mi wnieść Jimina do jego pokoju i położył go do łóżka. Kiedy wrócił do salonu, opadłam na kanapę, zdejmując buty z westchnieniem ulgi.
– Śpi jak zabity – powiedział, siadając obok mnie.
– Tyle wrażeń... Nie dziwię się – odpowiedziałam z uśmiechem.
Przez chwilę panowała cisza. Tae spojrzał na mnie z namysłem, jakby coś chciał powiedzieć, ale się wahał.
– Słuchaj... – zaczął w końcu. – Jak spędzacie święta?
– Zapewne jak zawsze. Zjemy kolację, obejrzymy jakieś bajki. – Spojrzałam na niego z lekkim uśmiechem. – Gdyby nie Jimin, to pewnie w ogóle bym ich nie obchodziła.
Tae przygryzł wargę, jakby ważył każde słowo.
– Bo... w tym roku znów jestem sam na święta – powiedział cicho. – Pomyślałem, że może... dacie się zaprosić.
Zaskoczył mnie. Spuściłam wzrok, czując, jak robi mi się gorąco.
– Nie chcę się narzucać – powiedziałam niepewnie.
– Proszę – szepnął, delikatnie dotykając mojego policzka. – Chcę znowu poczuć tę magię świąt. I chcę, żeby Jimin też ją poczuł.
Spojrzałam na niego, widząc w jego oczach coś, co trudno było zignorować. Po chwili zastanowienia skinęłam głową.
– Dobrze – powiedziałam cicho.
Jego twarz rozjaśniła się, a w podziękowaniu pochylił się i złożył delikatny pocałunek na moim policzku. Stałam jak osłupiała, kiedy wychodził, zamykając za sobą drzwi.
Od Autorki: jak myślicie jakie święta będą u Tae? Do zobaczenia w następnym
1/4✔️
2/4✔️
Sprawdź moje pozostałe książki
SPRING DAY
DANGER LOVE
ANGEL OF MY DREAMS
REAKCJE BTS
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro