Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Baby I know places we won't be found

Po 3 godzinach w samolocie nareszcie byliśmy w Australii. Lot minął mi stosunkowo szybko gdyż połowę drogi przespałam oparta o Toma.
Na lotnisku czekał na nas Luke z naszymi bagażami. Stał z karteczką "Pieprzony gwiazdor i jego lalunia" przy bramkach. Luke zawsze jest bezpośredni w swoich słowach i czynach ale da się to wytrzymać. Podeszliśmy do niego z Tomem nie kryjąc naszego rozbawienia z przywitania.

-Kurwa nareszcie!- krzyknął Luke gdy tylko podał rękę Tomowi. Skarciłam go by był trochę ciszej gdyż jesteśmy na lotnisku.

-A co ty nagle taka święta?- zaśmiał się przytulając mnie lekko.

-Dobra, jedziemy?- spytałam zmęczonym głosem. 3 godziny w samolocie robią swoje.
Tom wziął nasze bagaże i razem z Lukiem udaliśmy się do samochodu. Nie czekając na nich wsiadłam do czarnego BMW i roszkoszowałam się chwilową ciszą która mnie otaczała.

-Ja pierdole ale w tej Australii jest nudno!- usłyszałam Luka zza drzwi. No i po mojej ciszy....
Mój mężczyzna tylko się zaśmiał po czym dołączył na tylnie siedzenie do mnie.

-Kochanie, co się dzieje?- spytał mnie Tom obejmując mnie w talii i przysuwając do sobie. Automatycznie wtuliłam się w niego jeszcze bardziej. Chciałam już być w łóżku pod kołdrą i iść najzwyczajniej spać.

-Zmęczona jestem, to tyle....

-Nie długo będziemy na miejscu- szepnął- Luke ile jeszcze nam zostało?

-Jakieś 20 minut ale patrząc na to jakie są korki to myślę że najwcześniej będziemy za godzinę.

-Cholera- szepnęłam sama do siebie. O niczym innym nie myślałam niż o spaniu.

-Ash prześpij się teraz- szepnął do mnie Tom- ja też chcę już być na miejscu ale nic na to nie poradzimy- pocałował mnie w czoło.

-Zawsze możecie zacząć się pieprzyć tam z tyłu. Wtedy czas wam szybciej zleci- Luke, ty i te twoje pomysły....

-Kurwa Luke!- krzyknął Tom- możesz się chociaż na chwilę ogranać?!- mocniej mnie do sobie docisnął na co mruknęła czując jego zniewalający zapach.

-Nie przejmuj się nim. On tak zawsze.

-Zdążyłam zauważyć- cicho się zaśmiałam- Tom o której jest jutro ta gala?

-O 16 się zaczyna ale nie musimy być od początku. Myślę, że jak przyjdziemy między 18 a 19 to będzie dobrze.

-Uff, przynajmniej się wyśpimy-pocalowałam go w policzek i z powrotem wpatrywałam się w szybę.

___________
-Ashley-poczułam coraz bardziej natarczywe pocałunki na całej mojej twarzy. Lekko się uśmiechnęłam czując, że Tom schodzi swoimi pocałunkami na moją szyję.
-Ashley, jesteśmy już. Zasnęłaś w samochodzie.

-Jeszcze minutka-ziewnęłam rozciągając się na tylnich fotelach samochodu.
Tom nic mi nie odpowiedział tylko wysiadł z samochodu.
W pewnym momencie usłyszałam otwieranie drzwi po mojej stronie i ręce Toma na moich plecach i pod kolanami. Nim zdążyłam otworzyć oczy byłam już na rękach Toma niesiona do naszego tymczasowego domu.

-Tom, mogę już iść sama- powiedziałam przecierając oczy.

-Pozwól mi czynić honory- jedną nogą otworzył drzwi i wszedł ze mną do środka wielkiego domu. Postawił mnie na ziemi i dał mi soczystego buziaka.

-Chodź, oprowadzę cię- posłał mi zniewalający uśmiech i złapał mnie za rękę.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro