One-shot
Mam na imię Ellie Emili Black i mam dziewiętnaście lat.
Nie wiem kto wpadł na pomysł by mnie tak nazwać.
Miałam zwyczajne blond włosy, w wieku szesnastu zaczęłam bawić się kolorami więc teraz mam niebieskie ombre. Mam szmaragdowe oczka i około metr sześćdziesiąt.
Mieszkam z mamą w Aberdeen, nie wiem co się stało z moim ojcem, nie chcę tego wiedzieć.
Moim sąsiadem był Connor, przyjaźniliśmy się od przedszkola, razem chodziliśmy do szkoły i tak dalej.
Jako dziecko wolałam samotnie, wiem dziwnie to brzmi ale taka była prawda.
Do dzisiaj pamiętam nasze pierwsze spotkanie.
Miałam wtedy sześć lat jak i również on
Mała dziewczynka siedziała sama w piaskownicy bawiąc się w budowanie zamków z piasku, podczas kiedy inne dzieci wesoło bawiły się w grupach.
Ona siedziała w swoim świecie.
W pewnej chwili podbiegł do niej mały brunet o pięknych niebieskich oczkach.
Przysiadł się do niej, siedzieli na przeciwko siebie.
- Hejka, dlaczego siedzisz tutaj sama ? - Zapytał się, bardzo pewny siebie.
Dziewczynka spuściła głowę, to była dla niej dziwna, nieznana jej sytuacja.
Bała się.
- Nie bój się mnie. - Powiedział jakby czytał jej w myślach.
- Mam na imię Connor. - Przedstawił się i wyciągnął rączkę.
Blondyneczka niepewnie potrząsnęła jego dłonią.
- Jak masz na imię ?
- E......E-ellie. - Powiedziała tak cicho że chłopczyk ledwo ją usłyszał.
Podniosła powoli główkę, napotykając te oczy.
Brunecik szeroko się do niej uśmiechnął.
Ellie lekko odwzajemniła uśmiech.
Kilka łez spłynęło mi na to piękne wspomnienie.
Zawsze siedzieliśmy razem w ławce, byliśmy nierozłączni, każdy to widział.
Zauroczyłam się w nim kiedy miałam dwanaście lat.
Minęły trzy lata.
Miałam wtedy piętnaście lat, moje zauroczenie zmieniło się w zakochanie. Lecz nadal nie umiałam mu powiedzieć prawdy.
Bałam się jego reakcji.
Niestety przyszedł najsmutniejszy dzień w moim życiu.
Już trochę większa wracała sama ze szkoły, ponieważ jej przyjaciel się rozchorował.
Więc postanowiła go odwiedzić.
Zadzwoniła dzwonkiem, po chwili drzwi otworzyła jej Annie. Mama Connora.
- Dzień dobry...
Nie zdążyła dokończyć ponieważ jej przerwano.
- Witaj Ellie, Connor jest u siebie w pokoju. - Uśmiechnęła się.
Odwzajemniła uśmiech.
Szybko weszła po schodach.
Nawet nie zauważyła że wszędzie leżą pudła.
Bez pukania weszła do pokoju bruneta.
Zawsze tak robiła, jak i również on.
To co zobaczyła mocno ją zaszokowało.
Niebieskooki pakował swoje rzeczy do pudeł.
Na ścianach nie wisiały już różnorodne plakaty.
Prawie cały jego pokój był pusty.
W jej oczach zebrały się łzy.
- Hej Connor. - Powiedziała bliska płaczu.
Chłopak odwrócił się w jej stronę.
- Cześć Ellie. - Powiedział smutno.
Powoli do niej podchodził, lecz ona się odsuwała od niego. Aż w końcu zderzyła się ze ścianą.
- Wyprowadzasz się ? Prawda ?! Dlaczego mi nie powiedziałeś ?!
- Daj mi to wyjaśnić !!
- No to słucham !!
- Moja mama dostała świetną pracę w Londynie, więc musimy się przeprowadzić. Uwierz mi że ja tego nie chcę, ale nic nie mogę zrobić. Przepraszam.
- Kiedy wyjeżdżasz ?
- Jutro z samego rana.
Blondynka spuściła głowę. Już nie umiała utrzymać łez, więc te swawolnie spływały po jej policzkach.
Tyle wystarczyło by wybiec z jego pokoju później domu.
Za sobą słyszała jedynie "Ellie zaczekaj !!"
Wbiegła do swojego domu, od razu poszła do swojego pokoju. Zsunęła się po drzwiach, zaniosła się głośnym szlochem.
Czuła wibracje w kieszeni spodni, wyjęła telefon. Odblokowała, wyświetliło się jej pełno wiadomości i nieodebranych połączeń od niego.
Miała tego wszystkiego dość, miała stracić swojego jedynego przyjaciela.
Czuła jak jej serce pęka z bólu jakim dla niej była miłości do niego.
Całą noc spędziła płacząc w poduszkę, oczywiście jej mama się nią zainteresowała.
Lecz dała jej spokój gdy ta powiedziała jej że Connor wyjeżdża.
Rano wyglądała jak jedno wielkie gówno.
Około ósmej rano, do jej pokoju weszła jej mama.
- Córuś, masz gościa.
Od razu jej rodzicielka wyszła.
Ustępując pewnemu brunetowi, po cichu zamknął za sobą drzwi.
- Hej maluchu. - Starał się być wesoły.
Usiadł obok dziewczyny na łóżku.
Położyła głowę na jego ramieniu.
Chciała by zatrzymać czas, lecz niestety nie da się.
Czas jest nieuchwytny.
Znów zaniosła się cichym szlochem.
Brunet od razu jednym ruchem posadził ją sobie na kolanach.
Zaczął ścierać jej łzy.
Jego oczy zrobiły się szklane, nienawidził kiedy ktoś przez niego płakał.
- Nie płacz, bądź silna. Musisz. Kiedyś znów się spotkamy. Nie będę na końcu świata.
Gorzko się zaśmiał.
Delikatnie pocałował ją w czoło. Później mocno przytulił do swojej piersi.
Niestety słała się rzecz najgorsza, wyjechał.
Nie zadzwonił, nie wysłał jej wiadomości. Nic.
Czuła się jakby ktoś wyrwał jej serce.
Przez cztery lata nie miała od niego znaku życia.
***
(Czas obecny)
Codziennie odczuwam jego brak.
Aktualnie pakuję swoje rzeczy do przeprowadzki.
Zamieszkam w Londynie, będę pracować jako charakteryzatorka i stylistka.
Zaproponowano mi umowę o pracę, mam pomagać jakiemuś tam zespołowi.
Sama nawet nie wiem jak się nazywa.
Ważne że postaram się zapomnieć. O nim.
***
Żegnałam się z mamą, która tak mocno mnie ściskała że myślałam że zniszczy mi organy.
- Na pewno wszystko masz ? Niczego nie zapomniałaś ? - Pytała ze troską w oczach.
Cała ona.
- Tak mamo. Muszę już iść bo nie zdążę na samolot.
- Ah........Racja. Będzie mi ciebie bardzo brakować. Pamiętaj dzwoń często.
- Dobrze mamo.
Ostatni raz ją przytuliłam i pojechałam taksówką na lotnisko.
Czułam teraz w pewnym rodzaju wolność.
***
Stałam właśnie na lotnisku w Londynie.
Nie mogę uwierzyć że tu jestem.
Zadzwoniłam po taksówkę która zabrała mnie do mojego nowego mieszkania.
***
Dojechałam właśnie pod duży budynek.
Był to zwykły blok mieszkalny.
Weszłam do środka.
Bardzo cieszyłam się widząc tak zadbany hol.
Po chwili zobaczyłam dość starszą panią.
Wyglądała na sympatyczną.
Miała siwe włosy, wełniany sweterek i jakieś spodnie.
- W czym mogę pomóc kochanieńka ?
- Um......Dzień dobry, czy pani nazywa się Tiffany Berg ?
- Tak.
- Rozmawiałam panią przez telefon w sprawie umowy o mieszkanie. Nazywam się Ellie Black.
- Ah......tak, tak. Pamiętam. Chodź do mojego biura i załatwimy formalności.
Poszłam za Tiffany. Weszłam za nią do bardzo miłego pomieszczenia.
Okazało się że to jej tak jakby biuro.
Usiadłam na krześle przy biurko w odcieni ciepłego brązu.
Szarooka natomiast na przeciwko mnie.
Od razu postawiła mi umowę najmu.
Zaczęłam ją śledzić wzrokiem.
- Więc jak już wiesz, umowa jest na rok. Czynsz wynosi sześćset funtów na miesiąc. Za wodę i prąd będziesz płacić sama. Mam jeszcze takie pytanie. Czy jesteś studentką ?
- Nie, przyjechałam tu do pracy.
Podpisałam papiery.
- Aha, dobrze. Przepraszam cię za takie pytania, ale studenci mają skłonności do urządzania strasznie głośnych imprez.
- Nic się nie stało.
- Dobrze więc to już będzie wszystko.
Wręczyła mi kluczę, podziękowałam i pożegnałam się z nią.
Z moją walizką na kółkach poszłam do mojego mieszkanka.
Otwarłam drzwi, weszła do środka.
Kuchnia, połączona z salonem. Sypialnia i łazienka.
Nie była to taka mała przestrzeń jak myślałam.
Kuchnia i łazienka były wykończone.
Jeśli chodzi meble, tak ogółem.
Jutro mają przyjechać moje meble.
Otwarłam moją walizkę, w której miałam wszystko na dzisiaj.
Poszłam się umyć, zmyłam makijaż, umyłam ząbki.
Założyłam piżamkę.
Rozłożyłam śpiwór, położyłam się i od razu zasnęłam.
***
Obudziły mnie pierwsze promienie słońca.
Leniwie otwarłam oczy, strasznie nie chciało mi się wstawać, ale burczenie w brzuchu było strasznie uciążliwe.
Więc niechętnie wstałam.
Będę musiała iść do pobliskiego sklepu.
Odwaliłam poranną toaletę, następnie ubrałam czarną koszulkę, czarne spodnie z dziurami na kolanach i moje ukochane czarne vansy. Narzuciłam jeszcze płaszczyk, ponieważ pogoda w Londynie nie należy do najlepszych.
Wzięłam portfel, telefon. Zakluczyłam mieszkanie i ruszyłam w kierunku pobliskiego sklepu.
Szłam sobie spokojnie chodnikiem, było strasznie pochmurnie i trochę chłodno.
Po jakiś pięciu minutach doszłam do sklepu, był średniej wielkości.
Weszłam do środka, od razu skierowałam się na dział z pieczywem, wzięłam kilka bułek do woreczka. Następnie wzięłam nutellę i jakieś plastikowy nożyk. Później nazbierałam produkty które powinny mi starczyć na tydzień.
Zapłaciłam i skierowałam się do domu.
***
Zjadłam śniadanie.
Przez połowę dnia nadzorowałam wnoszenie moich rzeczy.
Później musiałam wszystko wypakować z pudeł. Co zajęło mi osiem godzin.
O północy padłam wykończona na kanapę, nie miałam siły się nawet myć.
***
Obudziłam się około jedenastej.
Za cztery godziny mam się spotkać z menadżerem i tym zespołem.
Więc chcąc czy nie chcąc wstałam.
Na śniadanie zrobiłam sobie kanapki.
Posprzątałam po sobie.
Postanowiłam że dzisiaj ubiorę czarną koszulkę z dużym białym krzyżem, czarne rurki, czarną czapkę i czarne botki.
Następnie zrobiłam sobie delikatne loki, czarne kreski, wytuszowałam rzęsy, na usta nałożyłam ciemną pomadkę.
Narzuciłam ciemno zieloną kurteczkę. Wzięłam moją czarną torbę do której nawrzucałam jakieś babskie pierdoły.
Postanowiłam że nie będę siedzieć bezczynnie w domu więc poszłam się przejść.
Kiedy wybiła piętnasta byłam już w studiu.
Jakaś nawet sympatyczna sekretarka skierowała mnie do biura.
Zapukałam, nacisnęłam na klamkę i weszłam.
Za biurkiem siedział tak jak myślę menadżer.
- Dzień dobry.
Podniósł głowę z nad papierów.
- Dzień dobry, ty zapewne jesteś Ellie, nie stój tak tylko siadaj. - Jego ton był dość przyjazny.
Więc usiadłam przed biurkiem na dość wygodnym fotelu.
- Słuchaj uważnie, the vamps mają zaplanowaną trasę koncertową od jutra. Więc musimy mieć stylistkę na już. Jeśli się zgodzisz to od jutra jedziesz z nimi w trasę. Która trwa pół roku. Więc od ciebie zależy decyzja. Miesięczna pensja wynosi tysiąc pięćset. Jak chcesz możesz najpierw przejrzeć umowę.
W sumie i tak mnie w tym mieście nic nie trzyma.
Zaczęłam przeglądać umowę, a szczególności znaleźć małe druczki.
Nic takiego nie znalazłam, więc podpisałam umowę.
- Świetnie, cieszę się. Niestety dopiero jutro poznasz zespół, ponieważ są zajęci przygotowaniami do trasy. Dam ci zaraz rozkład dni, miejsca gdzie będą koncertować.
Dał mi ten cały rozkład.
- Dziękuję i do wiedzenia.
Pożegnałam się z tym gościem uściskiem dłoni.
Wyszłam ze studia, postanowiłam wybrać się na zakupy.
Udałam się do pobliskiej galerii handlowej.
Kupiłam sobie kilka bluzek, spodni, spodenek i dwie sukienki. Jeną parę szpilek, balerinki.
Zmęczona zakupami wróciłam do domu.
Wypakowałam moje ciuszki.
Od razu zaczęłam się pakować.
Ogarnięcie moich rzeczy zajęło strasznie dużo czasu, nim się spostrzegłam na moim zegarze była pierwsza.
Więc poszłam się myć, przebrałam się w piżamę i walłam się na mięciusieńkie łóżko.
***
Obudziłam się około szóstej rano, ledwo dzień się zaczął a już mam go dość. Po prostu bosko.
Szybko wstałam, zdążyłam wypić tylko kawę. Następnie umyłam zęby, zrobiłam inne rzeczy.
Wzięłam się za makijaż, mocne czarne kreski, mocno wytuszowane rzęsy. Nałożyłam jeszcze ciemno różową szminkę.
Poczesałam włosy.
Pobiegłam się szybko ubierać, ubrałam czarny sweter z białym krzyżem, podciągnęłam rękawy, do tego ubrałam czarne spodnie z dziurami. Na głowę założyłam czarną czapkę. Jako buty wybrałam czarne botki.
Wzięłam walizki i torbę podręczną.
Za kluczowałam mieszkanie. Wyszłam z budynku i prędko poszłam pod studio z którego mieliśmy wyruszyć. Z kartki którą dostałam, mają koncertować po całej Europie. Więc będzie ciekawie.
Po niecałych dwudziestu minutach byłam na miejscu.
Podeszłam do tego menadżera.
- O.......witaj Ellie, cieszę się że już jesteś. Te matoły jak zwykle się spóźniają.
Lekko się zaśmiałam na jego słowa.
- Ciebie również miło widzieć.
- Wystąpiły małe problemy, będziesz musiała jechać w autobusie razem z zespołem. Mam nadzieję że dla ciebie to żaden problem.
- Żaden.
- Świetnie.
Dałam tam komuś do spakowania moich walizek.
Stanęłam razem z menadżerem przed autobusem, czekaliśmy na tych idiotów. Jak to nazwał ich pięć razy, narzekając na nich.
Powiedział mi też że dziewczyna niejakiego Brada, która ma na imię Holly też jedzie. Czyli nie będzie tak źle.
Więc łaskawie chyba po godzinie zjawili się oni.
Cała piątka stanęła przed nami.
Po kolei śledziłam wzrokiem każde z nich, aż natrafiłam na TE oczy. To był Connor we własnej osobie.
Zmienił się, jest wyższy, lepiej zbudowany. Przede wszystkim wyprzystojniał.
Myślałam że chyba padnę na zawał.
Wdech, wydech, wdech, wydech......
Nie może po mnie nic widać, będę się zachowywać jakbym widziała go pierwszy raz w życiu.
Menadżer zaczął mówić.
- Więc tak, od prawej masz Brada, Holly, Jamesa, Tristana i Connora. To jest Ellie. - Tym razem wskazał na mnie.
- Hej, bardzo miło mi was poznać.
- Ciebie też bardzo miło poznać. - Przemówił za wszystkich, chyba Tristan.
Więc załadowali swoje rzeczy.
Czułam się obserwowana.
Wsiedliśmy do autokaru, menadżer do drugiego gdzie jechały inne duperele.
Wyruszyliśmy.
Usiadłam na kanapie, wyjęłam z torebki słuchawki i telefon. Włączyłam pierwszy lepszy utwór, patrzyłam się na widok za oknem.
Niestety mój błogi spokój nie trwał długo, ponieważ te pacany i Holly dosiedli się do mnie.
Ehhhh..........życie.
Więc zdjęłam słuchawki.
- Mam do ciebie bardzo ważne pytanie. Czy kiedykolwiek o nas słyszałaś ? - Zapytał Tristan.
- Niestety nie.
- To poznasz. - Powiedział Brad z uśmiechem na ustach.
Tak jak powiedział tak zrobili, zaczęli opowiadać o swoich koncertach, oczywiście nie pomijając zabawnych sytuacji. Jedynie Connor siedział cicho.
Więc tak przyszła pora popołudnia, dzisiaj mieli grać pierwszy koncert.
Emocje jakie były za kulisami nie dało się ich opisać.
Lecz ja od razu zaczęłam się swoją pracą, wybrałam im ciuchy, poprawiłam włosy i takie tam.
Czekałyśmy razem z chłopakami obok wejścia na scenę.
Brad dał Holly słodkiego buziaka w policzek.
Wyszli, koncert się zaczął.
Ja i Holly usiadłyśmy na jakiś skrzyniach.
- Ty jesteś tą dziewczyną z jego zdjęcia. - Stwierdziła.
Ja ogłupiałam, jakie zdjęcie ?
- Na jakim zdjęciu ?
- Connor w tylnej kieszeni nosi zdjęcie jakieś dziewczyny. Zapytałam go dlaczego to nosi przy sobie, on mi odpowiedział "To jest moja najlepsza przyjaciółka".
I co teraz mam zrobić ? Będę zaprzeczać. Nie mam wielkiego wyboru.
- Musiałaś mnie pomylić, ja ich wcześniej nie znałam.
Przez cały koncert gadałam z Holly nie zaczynając znowu tego tematu, bardzo ją polubiłam.
Przyszedł mój upragniony wieczór.
***
Wszyscy już dawno spali, jechaliśmy nocą. Bardzo lubiłam patrzeć na mijające krajobrazy.
Siedziałam na kanapie z podwiniętymi nogami.
Wiem że będę nie wyspana, ale nie za bardzo mnie to obchodzi.
Po chwili usłyszałam ciche szmeranie stóp.
Odwróciłam głowę w tą stronę.
Był to nikt inny jak sam Connor we własnej osobie.
- Cześć maluchu.
Wpadłam.
Dlaczego jego głos musi być teraz tak zajebisty.
- Dlaczego mnie tak nazwałeś ?
Trzeba grać kartami jakie się ma.
- Nie udawaj Ellie.
Wstałam jak oparzona z kanapy, stanęłam naprzeciwko niego. Chyba nawet za blisko.
- Wyprowadziłeś się, przez cztery pieprzone lata nie dawałeś znaku życia !!!! Byłeś moim najlepszym przyjacielem, lecz zostawiłeś mnie samą !!! - Krzyczałam szeptem, co musiało wyglądać komicznie.
- Telefon w którym miałam zapisany twój numer przepadł. Wiem że to kiepska wymówka, ale to prawda. Przecież doskonale wiesz że nigdy nie umiałem zapamiętać numeru na pamięć.
- To cię nie usprawiedliwia !! - Znów krzyknęłam szepcząc.
- Zamknij się bo wszystkich obudzisz !!
- Nie mów mi...........
Nie było mi dane dokończyć ponieważ brunet przywarł swoimi ustami do moich.
Położył dłonie na mojej tali, przyciągnął mnie do siebie.
Na początku zaskoczył mnie taki obrót sprawy, lecz po chwili z ochotą oddałam pocałunek.
Oderwaliśmy się od siebie kiedy zabrakło nam tlenu w płucach.
Oparł swoim czołem o moje. Nasze płytkie oddechy mieszały się.
Nie wiedziałam co będzie dalej.
Czułam że moja bajka skończy się szczęśliwie.
Bo odnalazłam swoje szczęście.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro