6
Doskonale czułem potrzebę wyjaśnień w powietrzu. Każda komórka mojego ciała odczuwała natarczywe spojrzenia, a mózg wiedział, że oczekują odpowiedzi. Choć koledzy patrzyli z pewną dumą, to jednak pomieszaną ze współczuciem i szczerym niezrozumieniem. Tylko Niall wiedział o prawdziwym podłożu mojego randkowania z Mortez. Reszta została pozostawiona w niewiedzy, ale teraz to ja jestem postawiony w niewygodnej pozycji. Moja reputacja jest dość chwiejna, muszę ją pielęgnować. Muszę wymyślić jakąś wymówkę na chodzenie z Mortezową, żeby nie wyszło, że staje sie pantoflarzem? Jakkolwiek to nie brzmi, mamy chujowe liceum, gdzie ludzie myślą w ten sposób o związkach.
Jest jeszcze druga sprawa. Naprawdę, naprawdę chciałbym już kogoś przelecieć.
Rozmawialiśmy właśnie o jakichś pierdołach, kiedy poczułem ręce oplatające moją talię. Na początku uniosłem ramiona do góry, zaskoczony nieznanym mi gestem, ale potem małe ostrzegawcze światełko z napisem MORTEZ zaczęło przypominać mi o zaistniałej sytuacji. Odwróciłem się do tyłu i cmoknąłem dziewczynę na przywitanie. Jeden chłopak za mną cicho parsknął. Odwróciłem się, trzymając Mali blisko siebie.
- To jest moja nowa dziewczyna, Mali.
- Chyba jedyna, bo innej nie wyrwiesz na te loczki - mruknęła, trafiając w czuły punkt. Poczułem się niejako urażony, bo to był jedna z najlepszych cech mojego wyglądu. Mortez jak to Mortez musiała ją wyśmiać. - Hej, Niall.
- Hej, Mala - odpowiedział mój najlepszy przyjaciel, jednocześnie dając mi powody do zastanawiania się, skąd on zna moją "dziewczynę". Usłyszeliśmy dzwonek, a ja postanowiłem ją odprowadzić, jak porządny, nieudawany chłopak.
- A te loczki to magnes na łaski - powiedziałem, kiedy odeszliśmy na bezpieczną odległość.
- Chyba niewidome - parsknęła śmiesznie, a to podbudowało mój instynkt, aby bronić włosów.
- Huh, zabawne. Moje przynajmniej są miękkie, nie to co ta twoja słoma na głowie - otrzymałem od niej ostrzeżenie i uderzenie w ramię, ale ostatecznie nic więcej na temat mojej głowy nie powiedziała. Chciałem tez dowiedzieć się, skąd zna Nialla, bo czułem, że mogę znaleźć w tym powód, dla którego wciągnął mnie w ten cały zakład. - A Horana znasz skąd?
- Chodziliśmy razem na dodatkową matematykę - odpowiedziała. Poluźniłem uścisk i pozwoliłem jej wyjść z mojego uścisku. Spojrzała w prawo i w lewo, zanim ostatecznie zorientowała się, że stoimy pod jej klasą. Czułem, że muszę potwierdzić nową informację u Niall'a. Niall'a, który znał Mali-koę Mortez. - Powinnam walnąć cię za to spóźnienie.
Przyciągnąłem ją i pocałowałem. Początkowo miał być to całus na "do widzenia", ale moje niewyżycie seksualne dało o sobie znać, kiedy wyobraziłem sobie, co mógłbym robić dzisiaj w nocy, a prawdopodobnie mnie to ominie. Dziewczyna odepchnęła mnie, kiedy próbowałem zdziałać więcej.
- Nikogo tutaj nie ma - zaznaczyła, marszcząc w ten swój sposób brwi i odsuwając się. Oblizałem i znowu przesunąłem nas bliżej siebie, myśląc i myśląc najbrudniejsze rzeczy.
- Jestem sfrustrowany seksualnie - wyjęczałem praktycznie desperacko, znowu ją całując i posuwając się do zmacania jej tyłka. Ta jednak znowu zaprotestowała, tworząc dystans między nami.
- Masz rączki, loczusiu. Miłych lekcji - słyszałem agresję w jej głosie. Była wkurzona. Sam na siebie byłem. Równie dobrze mogę pójść do klubu i wyrwać laskę, która nie chodzi do naszej szkoły i raczej nigdy się z nią nie spotkam. Mortez, jakkolwiek szowinistycznie to nie zabrzmi, traktowałem trochę jak zdobycz. Była moim zakazanym owocem.
Dlatego też, kiedy już otwierała drzwi od swojej sali, klepnąłem ją w tyłek. Pisnęła cicho, ale niewiele mogła z tym zrobić. Mrugnąłem i odszedłem, ale zatrzymał mnie jej głos.
- Pani Camel - powiedziała cicho ze skruchą. Słyszeć taki ton jest głosu był wręcz egzotyczny. Czułem, że muszę jej pomóc z surową nauczycielką, u której szcześliwie miałem trochę fory ze względu na wygląd i bycie młodszym od niej chłopakiem.
Szybko zawróciłem, dając Mali do odczucia o swojej obecności, kiedy lekko ją przytuliłem. Popatrzyłem pani w oczy, doskonale widząc malejącą agresję w jej wzroku.
- Przepraszam, musiałem zatrzymać Mali na chwilę. Potrzebowałem pilnie jej pomocy.
Kobieta popatrzyła zazdrośnie na moje ręce wokół Mortez. Jezu, to obleśne. Przecież Camel jest w wieku mojej matki, o ile nie starsza.
- No dobrze, Harry - westchnęła. - Mortez, siądź z Dylanem.
Już chciałem powiedzieć, że powinna być milsza dla mojej dziewczyny, ale kiedy przymierzałem się do tego w głowie, zorientowałem się, że to dość dziwne. Zachowuję się jak prawdziwy chłopak, czas trochę przystopować.
- Zabaw się z nim, mała - powiedziałem cicho do jej ucha, całując jego płatek i odchodząc. Drzwi za dziewczyną zostały zamknięte.
Spokojnym krokiem szedłem do swojej klasy, świadomy swojego sporego spóźnienia. Kiedy przechodziłem obok toalet, ktoś pociągnął mnie do środka. Cicho krzyknąłem, ale opanowałem się, widząc znajomą twarz.
- Ale z ciebie bojaźliwa pizda - zaśmiał się Niall, rzucając we mnie moją dżinsową kurtką. - Dawaj, urwijmy się na te dwadzieścia minut.
Przytaknąłem i przerzuciłem kurtkę przez ramiona. - Po co?
- Musimy pogadać - odpowiedział, wyjmując opakowanie miętówek i wsadzając jedną do buzi. Zeszliśmy po schodach i szybko przemknęliśmy na trybuny szkolnego boiska. Oparłem się o plastikowe krzesełko, patrząc chwilę na niebo. - Czemu nie powiedziałeś, że kręci cię Mortez?
- Czemu nie powiedziałeś, że ją znałeś? - spojrzał na mnie.
- Bez powodu. Nasza znajomość opierała się na wymienianiu przywitania i znaniu naszych imion osobiście. Nie wydaje mi się to ważne.
- Nie kręci mnie Mortez. Nie w ten sposób. W sensie, chętnie bym się z nią przespał, ale dlatego, że jest dziewczyną, nie nią.
- Jasne - parsknął. - Miałeś to swoje terytorialne spojrzenia. Podobnie miałeś, jak Gemma przyprowadziła do domu chłopaka. Gemma jako najważniejsza dziewczyna w twoim życiu, nie jako siostra.
- Okej, może i Mortez jest seksowna - uniosłem brwi na chwilę. - Ale to tyle. Wróćmy do tej rozmowy, jak się z nią prześpię.
- 'Kej - odpowiedział, strzykając szyją. Skrzywiłem się. Nienawidziłem, kiedy tak robił. - Wracamy? Na następną lekcję mam rozprawkę, wolę mieć ją zrobioną.
- Ile jeszcze do przerwy? - spytałem, wstając i otrzepując spodnie. Blondyn przeczesał włosy, i naciągnął rękawy swojego swetra na dłonie.
- Pięć minut. C'mon kochany.
Przeszliśmy szybko do środka szkoły. Niestety jest to dość długi odcinek, więc i tak zajęło nam to dobre pięć minut. Wpakowałem swoją kurtkę do plecaka i szybko przeczesałem włosy palcami, słysząc dźwięk dzwonka. Niall przeklnął cicho i zostawił mnie bez słowa. Wzruszyłem ramionami i poprawiłem ramiona plecaka tylko po to, aby chwilę pózniej zostawić go pod swoją salą. Postanowiłem nie przeszkadzać Niallowi w desperackim przepisywaniu pracy na lekcję, więc postanowiłem podejść do Manu albo Zayna. Jednak nie zdążyłem przejść nawet kilku metrów, aż poczułem, jak uderza we mnie inne ciało. Z początku nie zareagowałem, ale potem usłyszałem szloch. Spojrzałem w dół i ujrzałem znajome włosy. Moje serce zmiękło, nie potrafiłem robić nic poza mocnym przytulaniem jej do swojej klatki piersiowej. Nigdy nie słyszałem czegoś równie smutnego niż płacząca Mortez.
Przyłożyłem usta do jej czoła, szeptałem jej uspokajające słowa. Nawet nie byłem pewien, czy ona to czuła, słyszała. Nigdy nie było mi dane się tego dowiedzieć, bo zobaczyłem na froncie jej najlepszego przyjaciela.
- Mógłbyś - zaczęła, i jej głos był tak słaby, tak cichy i tak smutny, że moje serce ścisnęło się w piersi - mógłbyś dzisiaj u mnie nocować?
Jason na chwilę zastygł, ale zaraz potem spojrzał na mnie z prawdziwą wściekłością w oczach.
- Coś ty jej powiedział?
Serio? Mortez stoi pomiędzy nami, wtulona we mnie z taką siłą, że bolą mnie żebra - a ten patrzył na mnie z furią, jakby podejrzewał mnie o skrzywdzenie jej?
- Nie, nie on. To Dylan - dziewczyna odpowiedziała za mnie, a ja zacisnąłem dłoń na jej łopatce, przyciągając ją jeszcze mocniej.
- Dylan?
Jason popatrzył na nią zdziwiony i wystawił ramiona, a ja zacisnąłem usta. Chciałem być tym, który ją pocieszał. Wiedziałem, że tę konkurencję przegram, więc lekko poluźniłem uścisk.
Nie puściła mnie. I trzymałaby tak jeszcze długo, gdyby nie dzwonek informujący o rozpoczęciu się nowej lekcji.
- Dziękuję - szepnęła i odeszła. Dopiero wtedy odczułem, jak moje serce wraca do normalnego tempa. Wkurwiłem się.
Harry Styles: Chyba jednak chodzi o nią
Niall popatrzył na mnie znad swojego telefonu i, o dziwo, uśmiechnął się.
Pieprzony skurwiel. Zawsze musi mieć rację.
Więc, kto czekał na rozdział i co o nim sądzicie? ❤️
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro