Fang Runin
Dzisiaj była trzecia już rocznica śmierci bogini z południa i jej bliźniaka duchowego. Rocznica śmierci Fang Runin oraz Chen Kitaja.
Arlong jako nowa stolica Republiki(?) Nikaryjskiej, co roku odprawiał festiwal maku. Mimo zakazu narkotyków w całym kraju, tego jedynego dnia można było zażyć odrobiny maku i opiumu, ale przed tym trzeba było udać się do lekarza na badania i po odpowiednią dawkę. Taką by poczuć zmianę, ale też nie umrzeć z przedawkowania.
Ulice stolicy tego dnia przebierane były na dawny styl ozdób. Na murach i ulicach kredą bądź farbą dzieci malowały kwiat maku, między budynkami były rozwieszone łańcuchy z wyciętym kwiatem maku. Na głównym placu można było dostać lampiony, z tym samym elementem głównym jak wszystkie inne rzeczy, były też do dostania wianki z czerwonymi kwiatami. Darmowe tego dnia były też bułki na parze, zapamiętane przez młodego marszałka jako ulubione jedzenie Rin.
Nezha pod wieczór udał się na mównicę, by ogłosić przemówienie na temat dzisiejszego dnia. Był on lekko zdenerwowany, rozmowy o Runin były dla niego ciężkie, sam nie wiedział dlaczego. Wtedy jego ręce zaczynały się strasznie pocić, oczy wypełniały się łzami, a głoś okropnie łamał. Jednak to było jego obowiązkiem. Jego zadaniem było przybliżyć historię Runin, bogini z Tikany, oraz jej nierozłącznego towarzysza każdej podróży Kitaja. To on musiał powiedzieć czemu dzisiaj spotykają się, i co tak naprawdę świętują. Bo zdawał sobie sprawę, że niektórzy odbierają ten dzień jako dzień legalnego ćpania do upadłego.
Ubrany z odświętny strój, wkroczył na mównicę.
-Drogie Nikan, dziś obchodzimy dzień straty jednych z naszych bohaterów. Fang Runin oraz Chen Kitaj wypędzili z naszego kraju niedobitków Federacji Mugen. Zaczęli też przepędzać Hesperie z naszego kraju, co my w ich imieniu rok temu dokończyliśmy. Fang Runin, była znana swoim dobrym znajomym jako Rin, była ostatnią szamanką jaka stąpała po naszej ziem, była też ostatnią na tym świecie sperytką. Dała naszemu kraju bardzo wiele, przy czym pomogła też bardzo południu. Zwróciła uwagę na to, że mimo biedy panującej tam, ludzie mogli się złączyć w jedność, i walczyć o wspólne cele. Chen Kitaj był synem ministra obrony, wielkim strategiem, który dał radę w tak młodym wieku poprowadzić wojny do końca. Ku ich pamięci, spotykamy się tutaj co roku, wspominając ich zasługi. Dziękujemy im, za to co dla nas zrobili. Nigdy o was nie zapomnimy.- Wypowiedź Nezhy nie należała do najlepszych, było go stać na o wiele lepszą, wiedział o nich więcej, wiedział za to też, że każde kolejne zdanie o Rin i Kitaju spowodowałaby jego płacz. Ten sam płacz, którym chciał wybuchnąć trzy lata temu, widząc drobne ciałko Rin leżące martwe z rozdartym sercem.
Nie powinien tego robić. Nie powinien tu stać. Nie powinien mówić o nich w dobry sposób.
Byli jego wrogami, osobami które chciały jego śmierci. On sam jej chciał.
Po zakończonej formułce o wszystkim, zaczął się kierować do zamku. Podczas drogi słyszał głos Rin.
,,teraz ci mnie brakuję?"
,,teraz próbujesz udawać że to przez twoją republike ja wcale nie umarłam?"
,,żałuję, że cię nie zabiłam. Powinneś spłonąć"
,, powinieneś być martwy"
To ja powinnem umrzeć - krążyło bezustanie w głowie Nezhy, jego wszystkie myśli się mieszały, nie wiedział co jest złe a co dobre.
Chciał usnąć, a w śnie znów zobaczyć jej ciemną skórę, jej czerwone jak krew oczy, czarne włosy...
Był gotów na te wyzwiska.
Próbował nawet zaspokoić jej dusze śmiesznymi kadzidełkami, ale to nic nie dawało.
Zasnął.
- I po co ci ten coroczny cyrk? Myślisz że coś ci to da? Że ci wybacze? Pierdol sie Nezha, nic ci nie pomoże- powiedziała a ogień w jej ręce zabłysnął.
Zaczęła kierować się w jego stronę, gotowa całkowicie go spopielić.
- Przepraszam Runin, za wszystko- odpowiedź Nezhy zanosiła się płaczem.- zrób co musisz.
Rin zatrzymała się. Jej duch stał, a jej dłoń która była kilka cali dalej od twarzy Nezhy zgasiła ogień.
- Kochałem Cię, a doprowadziłem do twojej śmierci. Przepraszam.- Objął Rin tak mocno, by dać jej znać, że nie chce jej opuszczać, ale musiał. Musiał za pare godzin wstać, i zadbać o kolejne rzeczy w kraju.
- Tak cholernie przepraszam...-
---
Ja przepraszam że takie krótkie ufkxkak stresowałam się tak bardzo, że nwmdjsms może kiedyś poprawie, dopisze coś, lub zrobie cokolwiek innego z wojen makowychdbnd
Nie bądźcie jak Nezha kochani.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro