Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

24

W 23 i 24 rozdziale Sonya jest narratorem :)

Następnego dnia Sonya nie mogła zasnąć ze zdenerwowania. Kiedy wstała, od razu pobiegła do stajni bez śniadania. Cały czas nurtowało ją TP pytanie - ile Symphony jeszcze zostało czasu? Od razu skierowała się do boksu klaczy. Zastała tam Olivię.

- I jak? Jest jakaś poprawa? - Sonya ciężko przełknęła ślinę.

- Powiem prosto z mostu - wbiła wzrok w ziemię. - Jest...fatalnie.

Sonya nie wiedziała, co powiedzieć. Nigdy nie znalazła się w takiej sytuacji jak jej przyjaciółka. Westchnęła i przytuliła Olivię.

- Przynieść jakąś marchewkę? Może zje chociaż to. - Zaproponowała blondynka.

- Spróbuj.

Kiedy wróciła do bosku, Olivia gwałtownie się spięła.

- Masz, Symphony. - powiedziała, podając jej pomarańczową marchew.

Ale gniada nawet nie drgnęła. Stała dziwnie skrzywiona z zamkniętymi powiekami.

Olivia odwróciła wzrok. Sonya wiedziała, że oczy błyszczą jej od łez.

- W ogóle nie chce jeść od trzech dni. Nie rusza się, a z jej raną jest coraz gorzej. Myślę, że jej dni są już policzone.

Sonya wzdrygnęła się z bezpośredności Olivii. Spięła mięśnie, a potem je rozluźniła.

Będzie dobrze.

W tej samej chwili można było usłyszeć trzaśnięcie drzwiczek samochodowych, odgłos kół na żwirze, a potem kroki. W drzwiach stajni stanął weterynarz stajenny.

Podszedł powoli do Magic i obejrzał jej zranioną nogę. Gniada nawet się nie ruszyła. Nadal tkwiła w takiej samej pozycji. James nie musiał nie mówić, Sonya odczytała z jego miny wszystko, co chciała wiedzieć.

- Nie ma poprawy...myślę, że nie da rady... - zaczął.

- Podjęłam ostateczną decyzję. - powiedziała powoli. - Kocham ją i jest mi trudno się z tym pogodzić...

- Mógłbym podać jej kolejny lek przeciwbólowy i kolejne leki, ale ona nadal by cierpiała. Widzisz przecież, jak cierpi.

- Wiem. - Westchnęła.

Sonya stała w wejściu do boksu. Bardzo współczuła swojej koleżance. Chociaż nigdy nie była w takiej sytuacji, potrafiła sobie wszystko wyobrazić. Podjęłaby taką samą decyzję.

Olivia dotknęła brzucha Symphony.

- Nie mogę pozwolić ci cierpieć. - powiedziała tak cicho, żeby tylko klacz mogła ją usłyszeć. - To by było nie humanitarnie. Czym sobie na to zasłużyłaś? - to mówiąc, spojrzała na Jamesa. - Czy można ją u...uśpić? - zapytała, a przy ostatnim słowie jęknęła.

Sonya poczuła gulę w gardle.

James powoli pokiwał głową.

- Jeżeli ci to ulży to chciałbym powiedzieć, że podjąłbym taką samą decyzję. Widać, że ją kochasz, więc ona ci wybaczy. To dobra decyzja. Obiecuje, że nie będzie bolało. - Sięgnął po swoją torbę.

Kiedy James przygotowywał zastrzyk, Olivia głaskała klacz i szeptała do niej mile słowa. Przytuliła ją, kiedy James wstrzyknął zastrzyk.

***

Czułam, że zbliża się koniec. Moja noga okropnie pulsowała.

- D-do zobaczenia Symphony... - usłyszałam łamiące rżenie Eldorado. Nie umiałam mu odpowiedzieć. Nie miałam siły.

***

Początkowo nic się nie wydarzyło. Ale potem Magic zachwiała się na nogach i upadła na podłogę. Ostatkami sił spróbowała walczyć, wstać, ale nadaremnie.

Łzy Olivii skapywały powoli na ciało Symphony.

Magic zamrugała powiekami. Poruszyła prawie niezauważalnie prawą, przednią nogą i westchnęła ciężko.

- Odeszła. - powiedziała cicho, niemal szeptem Olivia. - To koniec.

544 słów.
To już koniec ;( Dziękuję wszystkim, że wytrwali ze mną do końca, ze gwiazdkowali i komentowali. Naprawdę dziękuję ❤ Dzisiaj jeszcze wrzucę ostatni, epilog ;/
Trzymajcie się ciepło!...
To nie koniec, zapraszam na moje 2 opowiadanie - Black Sabbath - o koniu wyścigowym.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro