Not dangerous || Jungkook
Jungkook po raz kolejny uciekł od swojego opiekuna, Kim Namjoona, który próbował przekonać młodego wampira do picia schłodzonej krwi, ponieważ dzięki temu mogli stworzyć zapasy w domu i nie wybierać się tak często na polowania.
To była zaledwie kropla w morzu konfliktów, jakie ostatnio mieli. Jungkook czuł, że Namjoon nie rozumie jego problemu. Schłodzona krew? To było jakby ktoś proponował mu jeść kamienie. Był przekonany, że to absurd, mimo że wiedział, że starszy wampir miał rację – była to najbezpieczniejsza opcja. Ale Jungkook miał swój temperament i, jak zwykle, postanowił zrobić wszystko po swojemu.
Gdy gniew narastał w jego wnętrzu, czuł znajomą, niepokojącą energię. To było jak ogień, który palił od środka, zbyt silny, by go zatrzymać. Szybko wbiegł do lasu, ignorując gałęzie, które rysowały jego skórę, i szum wiatru, który szarpał jego włosami. Musiał znaleźć coś, co pozwoli mu się uspokoić – jakiekolwiek zwierzę, którego krew stłumi to piekące pragnienie.
Jungkook przemierzał las z rosnącym niepokojem. Nieustanny szum liści i ciche odgłosy nocy zwykle go uspokajały, ale dzisiaj było inaczej. Czuł narastające napięcie, jakby coś wisiało w powietrzu. A potem to poczuł – zapach, który uderzył w niego z taką siłą, że niemal stracił równowagę.
Krew.
Była świeża, intensywna, niemal obezwładniająca. Jungkook nie mógł tego zignorować. Nim zdążył pomyśleć, jego ciało działało samo. Ruszył w stronę źródła zapachu, jego ruchy były szybkie, niemal zwierzęce. Serce biło mu jak szalone, a instynkty przejmowały kontrolę.
W końcu dotarł na miejsce i zobaczył ciało mężczyzny leżące w gęstych zaroślach. Jego koszula była nasiąknięta krwią, która wciąż sączyła się z kilku ran na klatce piersiowej. Oczy martwego mężczyzny były szeroko otwarte, jakby jeszcze chwilę wcześniej próbował walczyć o życie.
Jungkook poczuł, jak jego kły zaczynają się wydłużać. Zacisnął zęby, próbując stłumić pragnienie. Nachylił się nad ciałem, a jego dłonie drżały, gdy walczył z własnymi instynktami. Krew pachniała tak słodko, tak kusząco, że niemal nie mógł oddychać.
"Nie mogę... Nie mogę tego zrobić," powtarzał w myślach, ale jego ciało zdawało się nie słuchać.
Nagle zza pleców dobiegł go dźwięk łamanej gałęzi. Jungkook gwałtownie odwrócił głowę. W mroku dostrzegł postać dziewczyny. Miała szeroko otwarte oczy, a w jej dłoni widać było rozbity telefon.
– Co ty robisz?! – wykrzyknęła, a w jej głosie słychać było zarówno przerażenie, jak i niedowierzanie.
Jungkook zaczął panikować, jego oddech przyspieszył, a serce waliło jak oszalałe. Czuł, jak łzy napływają mu do oczu, a w głowie kotłowały się myśli. Musiał coś zrobić. Musiał udawać.
– Chciałem mu pomóc! – powiedział szybko, a jego głos zabrzmiał drżąco i desperacko. Spojrzał na dziewczynę, próbując nadać swojej twarzy wyraz troski. Może zadziała, może uwierzy.
Dziewczyna patrzyła na niego nieufnie, jej spojrzenie wędrowało od jego twarzy do ciała martwego mężczyzny.
– Pomóc? – zapytała, a w jej głosie wciąż słychać było strach. – Ten człowiek... on nie żyje.
Jungkook opuścił wzrok na ciało, próbując ukryć chaos emocji, który w nim kipiał. Nie mógł pozwolić, by zauważyła coś podejrzanego. Musiał zachować spokój.
– Znalazłem go tutaj – powiedział cicho, nie patrząc na nią. – Nie wiem, co się stało. Myślałem, że może jeszcze... Przerwał, udając, że głos mu się załamał.
Dziewczyna przyglądała mu się uważnie. Jej dłonie drżały, a spojrzenie wciąż było pełne wątpliwości. Zrobiła krok w jego stronę, jakby chciała coś sprawdzić, ale zatrzymała się, jakby bała się podejść zbyt blisko.
– To ty go zabiłeś? – zapytała nagle, a jej głos stał się ostrzejszy. – Powiedz prawdę.
Jungkook poczuł, jak jego ciało sztywnieje. Nie spodziewał się takiego pytania. Czy była odważna, czy tylko głupia? Jego instynkty podpowiadały mu, żeby uciekać, ale jednocześnie coś w niej go intrygowało.
Jungkook cofnął się o krok, jego ciało zaczęło drżeć. – Ja nie... nie... – wykrztusił, a jego głos załamał się w połowie zdania. Łzy napłynęły mu do oczu, a on, nie mogąc ich powstrzymać, ukrył twarz w dłoniach.
– Co tu się dzieje? – zapytała dziewczyna, robiąc ostrożny krok w jego stronę. Jej głos, choć wciąż pełen napięcia, złagodniał, widząc, jak chłopak osuwa się na kolana i skulił się, jakby próbował ukryć się przed całym światem.
– Nie zrobiłem tego... – wyjąkał przez łzy. – Przysięgam...
Yuna, bo to właśnie ona, spojrzała na niego, a jej strach zmieszał się z czymś innym – współczuciem. Czy ten chłopak naprawdę byłby w stanie kogoś skrzywdzić? Wyglądał na zagubionego i przerażonego bardziej niż ona sama.
Podchodząc bliżej, zobaczyła, jak jego ramiona drżą, a całe ciało zdawało się walczyć z czymś niewidzialnym. Jego dłonie wciąż ukrywały twarz, a łkanie było ciche, niemal dziecięce.
– Hej... – zaczęła ostrożnie, kucając kilka kroków od niego. – Spokojnie, w porządku. Jeśli naprawdę tego nie zrobiłeś, to musimy coś z tym zrobić. Może powinniśmy wezwać pomoc?
Na te słowa Jungkook nagle spojrzał na nią. W jego oczach błyszczały łzy, ale był tam też strach – nie przed tym, co się stało, ale przed tym, co mogło się wydarzyć, jeśli ktoś się o tym dowie.
– Nie! – wykrzyknął gwałtownie, chwytając ją za rękę. – Nie możemy nikogo wzywać!
Yuna wstrzymała oddech. Jego dłoń była chłodna jak lód, ale to spojrzenie – desperackie, niemal błagalne – sprawiło, że zamarła.
– Dlaczego? – zapytała cicho. – Coś ukrywasz?
– Oni nie mogą mnie znaleźć – wyszeptał Jungkook, ledwie poruszając wargami.
Yuna zmarszczyła brwi, próbując zrozumieć, o czym mówi.
– Jacy oni? – zapytała ostrożnie, nachylając się nieco bliżej.
Jungkook podniósł na nią spojrzenie, jego oczy wydawały się ciemniejsze, niemal czarne. W jednej chwili wyglądał na przerażonego, a w następnej jego wyraz twarzy stał się chłodny i obojętny.
– Nieważne – odpowiedział z pozorną obojętnością, choć w jego głosie wciąż czaiła się nutka paniki. Odwrócił wzrok, jakby chciał zakończyć rozmowę. – Idź już stąd.
– Co? – Yuna wyprostowała się, zaskoczona nagłą zmianą jego tonu. – Nie mogę cię tu zostawić. Jeśli ktoś znajdzie ciało...
– Powiedziałem, żebyś poszła! – Jungkook przerwał jej gwałtownie. Jego głos zabrzmiał głęboko i groźnie, co sprawiło, że Yuna zrobiła krok w tył. Jego wcześniej drżące ciało teraz wydawało się spięte i pełne siły, jakby coś w nim się zmieniło.
Yuna przełknęła ślinę, czując, jak włoski na karku stają jej dęba.
– Nie rozumiem... – zaczęła, ale Jungkook wstał, nagle wydając się wyższy i bardziej niebezpieczny niż wcześniej.
– Nie potrzebuję twojej pomocy – powiedział chłodno, choć jego dłonie nadal lekko drżały. – Po prostu zapomnij, że mnie tu widziałaś. To lepsze dla ciebie.
– Dla mnie? – Yuna zmrużyła oczy, nagle czując gniew. – Próbujesz mnie zastraszyć?
Jungkook zamknął oczy i westchnął, próbując uspokoić bijące serce i ogarniającą go falę pragnienia.
– To nie o to chodzi. Po prostu... proszę, idź. Nie chcę, żebyś została w to wmieszana.
Yuna miała zamiar zaprotestować, ale coś w jego głosie – ciche błaganie ukryte pod warstwą chłodu – sprawiło, że zawahała się. Może rzeczywiście był w niebezpieczeństwie. Ale jakim?
Yuna ruszyła w kierunku wyjścia z lasu, choć jej kroki były powolne i niepewne. Coś w głosie tego chłopaka, w jego oczach pełnych sprzecznych emocji, sprawiło, że czuła ciężar pozostawienia go samego w tak dziwnej i przerażającej sytuacji.
„To nie moja sprawa..." próbowała przekonać samą siebie, gdy przedzierała się przez gęste zarośla. Ale jej serce nie chciało się uspokoić. Dlaczego ktoś taki jak on – delikatny, a jednocześnie groźny – był w takim miejscu, z ciałem we krwi tuż obok?
Gdy w końcu dotarła na skraj lasu, zatrzymała się. Spojrzała na ciemność za sobą, czując zimny wiatr smagający jej twarz. „Powinnam wrócić?" pomyślała, ściskając dłonie, jakby próbując dodać sobie odwagi.
Jej rozbity telefon w kieszeni przypomniał o chwili, w której go zobaczyła – skulonego, przestraszonego, ale także niezwykle samotnego. Coś w niej nie pozwalało jej po prostu odejść.
– To głupie... naprawdę głupie, Yuna – mruknęła do siebie, odwracając się powoli w stronę, z której przyszła.
Zrobiła kilka kroków w głąb lasu, czując, jak niepokój w jej sercu rośnie. „Jeśli coś pójdzie nie tak..." pomyślała, ale zaraz potem przypomniała sobie jego łzy. „Może potrzebuje pomocy. Nie mogę tego tak zostawić."
Kiedy ruszyła z powrotem w głąb lasu, słyszała tylko szelest liści pod stopami i bicie własnego serca. – Mam nadzieję, że nie pożałuję tej decyzji – szepnęła, wchodząc w ciemność, z której niedawno uciekła.
Yuna dotarła na polanę, na której jeszcze chwilę temu widziała chłopaka skulonego przy zakrwawionym ciele. Zatrzymała się, rozglądając wokół. Jej serce zabiło mocniej, gdy zauważyła, że... nie było tam nic. Ani zwłok, ani Jungkooka.
Ślady krwi na trawie zniknęły, jakby nigdy ich tam nie było. Miejsce, które wydawało się tak przerażające, teraz wyglądało zupełnie zwyczajnie – zbyt zwyczajnie.
– Co jest grane? – wymamrotała, podchodząc bliżej. Klęknęła, dotykając ziemi, gdzie wcześniej widziała ciało. Było tam tylko wilgotne podłoże i nic więcej. Żadnych śladów walki, żadnych znaków, że cokolwiek się tu wydarzyło.
Usłyszała szelest w krzakach za sobą. Odwróciła się gwałtownie, a jej oddech przyspieszył.
– Jungkook? – zapytała niepewnie, choć nie była pewna, czy chce, żeby to był on. Nawet nie zdziwił jej fakt, że choć chłopak nie przedstawił się a ona znała jego imię. W tamtej chwili nie miało to znaczenia.
Cisza.
Yuna poczuła, jak zimny dreszcz przebiega jej po plecach. Wyciągnęła rękę w stronę najbliższego krzewu, ale zanim zdążyła cokolwiek zrobić, zza jej pleców dobiegł znajomy głos.
– Mówiłem, żebyś poszła.
Odwróciła się gwałtownie i zamarła. Jungkook stał za nią, jego twarz była pozbawiona emocji, a oczy mieniły się w świetle księżyca czymś nienaturalnym.
– Co się tu dzieje? – spytała, próbując ukryć strach w swoim głosie. – Gdzie... gdzie jest ciało?
Jungkook nie odpowiedział od razu. Jego wzrok przesunął się na ziemię, gdzie jeszcze przed chwilą klęczała. W jego spojrzeniu pojawiło się coś dzikiego, ale zaraz potem westchnął i odwrócił głowę.
– Powinnaś była mnie posłuchać – powiedział cicho, niemal z żalem. – Teraz już za późno.
– Za późno na co? – Yuna zrobiła krok w jego stronę, ale Jungkook podniósł dłoń, jakby chciał ją zatrzymać.
– Nie pytaj. Nie chcesz znać odpowiedzi – odpowiedział stanowczo, choć jego głos nadal drżał. – Jeśli ci powiem, już nigdy nie będziesz mogła wrócić do swojego życia.
Yuna nie wiedziała, co bardziej ją przeraża – jego słowa czy to, jak bardzo chciała poznać prawdę.
🩸🩸🩸
Następnego dnia w szkole Yuna siedziała w ławce, wpatrując się w okno. Myśli o dziwnych wydarzeniach w lesie nie dawały jej spokoju. Przysięgałaby, że to, co widziała, było prawdziwe, ale teraz wszystko wydawało się tak nierealne, jakby wydarzyło się w jakimś śnie. Może rzeczywiście miała po prostu koszmar?
Dzwonek na pierwszą lekcję wyrwał ją z zamyślenia. Do klasy weszła nauczycielka, a za nią chłopak, którego widok sprawił, że Yuna omal nie spadła z krzesła.
To był on. Jungkook.
Ale wyglądał... inaczej. W niczym nie przypominał tajemniczej, pełnej grozy postaci z lasu. Stał w drzwiach z opuszczoną głową, jego dłonie nerwowo zaciskały ramiączka plecaka. Wyglądał na zawstydzonego i zagubionego, jakby dopiero co znalazł się w zupełnie obcym miejscu.
– To jest Jeon Jungkook. Jest nowym uczniem, dołączył do naszej klasy od dzisiaj – oznajmiła nauczycielka. – Jungkook, znajdź sobie wolne miejsce.
Chłopak podniósł głowę i szybko rozejrzał się po klasie. Na moment jego spojrzenie zatrzymało się na Yunie. W jej sercu znowu coś zadrżało, ale zanim zdążyła zareagować, Jungkook odwrócił wzrok i usiadł w ostatniej ławce, najdalej jak się dało.
Yuna poczuła, jak jej dłonie się pocą. Czy to możliwe, że to ten sam chłopak? A może to tylko zbieżność imienia i twarzy? Czym bardziej próbowała przypomnieć sobie szczegóły wczorajszego wieczoru, tym bardziej wszystko stawało się mgliste. Jakby ktoś zacierał jej wspomnienia.
– Co się dzieje? – mruknęła do siebie, zagryzając wargę.
Przez resztę lekcji zerkała w stronę Jungkooka, próbując zrozumieć, kim naprawdę jest. On wydawał się nieświadomy jej spojrzeń, skupiony na swoich notatkach, choć od czasu do czasu poprawiał włosy, jakby chciał zasłonić twarz.
Pod koniec lekcji, gdy wszyscy zaczęli wychodzić z klasy, Yuna zebrała się na odwagę. Podniosła się z miejsca i podeszła do niego.
– Hej... Jungkook, tak? – zapytała, próbując przybrać neutralny ton.
Chłopak uniósł wzrok, a jego oczy rozszerzyły się na jej widok. Na moment wydawało się, że zamarł, ale szybko skinął głową.
– Tak – odpowiedział cicho, niemal szeptem.
– Wydajesz się... znajomy – powiedziała, obserwując jego reakcję.
Jungkook uśmiechnął się nieśmiało, drapiąc się po karku.
– To chyba niemożliwe. Dopiero się tu przeprowadziłem – powiedział z zakłopotaniem.
Yuna chciała zadać więcej pytań, ale coś w jego spojrzeniu – mieszanka wstydu i strachu – sprawiło, że się wycofała.
„Może rzeczywiście go sobie wymyśliłam? Może to wszystko to tylko zbieg okoliczności?" pomyślała, wracając na swoje miejsce.
Tego dnia Yuna postanowiła zostawić sprawę w spokoju, choć coś głęboko w niej szeptało, że Jungkook nie był zwykłym uczniem.
Yuna nie mogła się powstrzymać. Coś w Jungkooku intrygowało ją na tyle, że postanowiła spróbować go bliżej poznać. Od pierwszej lekcji zauważyła, że unika kontaktu wzrokowego, a kiedy ktoś do niego mówił, odpowiadał cicho i z wyraźnym zawstydzeniem.
W przerwie między zajęciami podeszła do jego ławki. Jungkook siedział z pochyloną głową, udając, że coś notuje.
– Hej – zaczęła z lekkim uśmiechem, próbując rozluźnić atmosferę. – Co tam rysujesz?
Jungkook podniósł na nią wzrok tylko na ułamek sekundy, a potem szybko zasłonił zeszyt ręką.
– Nic ważnego – odpowiedział szeptem, zaciskając palce na ołówku.
Yuna uniosła brwi, ale nie zniechęciła się.
– Wydaje mi się, że już gdzieś cię widziałam – powiedziała, nachylając się lekko.
Chłopak zesztywniał, a jego policzki nabrały delikatnego rumieńca.
– Mówiłem, że dopiero się przeprowadziłem – mruknął, wyraźnie speszony.
Yuna usiadła na skraju jego ławki, ignorując spojrzenia innych uczniów.
– Okej, przeprowadzka. To pewnie trochę stresujące, prawda? – zapytała, starając się, by jej ton był przyjazny.
Jungkook skinął głową, wciąż nie patrząc jej w oczy.
– T-trochę – odpowiedział cicho, a jego głos zadrżał.
Dziewczyna uśmiechnęła się szerzej, zauważając, jak chłopak bawi się rąbkiem swojej koszuli.
– Wiesz, jeśli chcesz, mogę ci pokazać szkołę. Albo miasto, jeśli jeszcze go nie znasz – zaproponowała z entuzjazmem.
Jungkook uniósł głowę, a przez moment w jego oczach pojawiło się coś, co przypominało zaskoczenie i wdzięczność.
– Nie trzeba... – zaczął, ale zaraz urwał, jakby sam nie był pewien, co powiedzieć.
Yuna czekała cierpliwie, ale Jungkook tylko spuścił wzrok i zaczął pakować książki do plecaka.
– Dzięki za propozycję – dodał cicho, zanim szybko wstał i niemal wybiegł z klasy.
Yuna odprowadziła go wzrokiem, nie wiedząc, czy czuć się urażona, czy bardziej zaintrygowana jego zachowaniem.
„Czego on się tak boi?" pomyślała, opierając brodę na dłoni. Mimo jego wycofania czuła, że musi się dowiedzieć więcej o tym tajemniczym chłopaku.
🩸🩸🩸
Kolejne dni mijały, a Yuna nie przestawała próbować nawiązać kontaktu z Jungkookiem. Jednak za każdym razem jej próby kończyły się fiaskiem. Chłopak unikał jej spojrzeń, odpowiadał monosylabami lub po prostu odchodził, zanim zdążyła powiedzieć coś więcej.
Tego dnia w przerwie między lekcjami w klasie zostali tylko oni dwoje. Yuna siedziała przy swojej ławce, obserwując, jak Jungkook, z pozoru spokojny, wyciąga z plecaka książki.
– Dlaczego mnie unikasz? – zapytała w końcu, przełamując ciszę.
Jungkook zamarł na moment, po czym wzruszył ramionami.
– Nie unikam – odpowiedział cicho, ale jego napięte ramiona mówiły coś zupełnie innego.
Yuna westchnęła, wstając ze swojego miejsca.
– Jasne. Bo to, że uciekasz za każdym razem, gdy próbuję z tobą porozmawiać, to na pewno nie unikanie – dodała z nutą ironii w głosie.
Jungkook odwrócił się do niej, a jego spojrzenie było pełne niepokoju.
– Po prostu zostaw mnie w spokoju – powiedział ostro, ale w jego głosie można było wyczuć desperację.
Yuna jednak nie zamierzała odpuszczać.
– Nie rozumiem, co ci przeszkadza. Próbuję być miła, a ty zachowujesz się, jakbym była jakimś zagrożeniem – zauważyła, krzyżując ramiona na piersi.
To zdanie wyraźnie wytrąciło Jungkooka z równowagi. Zacisnął pięści, a jego oddech przyspieszył.
– Ty nic nie rozumiesz! – krzyknął, a echo jego głosu odbiło się od ścian pustej klasy.
W jednej chwili, zanim zdążyła zareagować, chłopak uderzył pięścią w ławkę obok. Drewno trzasnęło z przeraźliwym hukiem, a blat rozpękł się na pół, jakby był wykonany z papieru.
Yuna zamarła, wpatrując się w zniszczoną ławkę. Jungkook stał nad nią, oddychając ciężko, a jego oczy błyszczały gniewem i... przerażeniem?
– Widzisz?! Dlatego powinienem być sam! – wykrzyknął, odsuwając się od zniszczonego mebla.
Yuna zrobiła krok w jego stronę, mimo że serce biło jej jak oszalałe.
– Jungkook... – zaczęła cicho, ale chłopak nie dał jej dokończyć.
– Zostaw mnie! – powiedział stanowczo, po czym odwrócił się i wybiegł z klasy, zostawiając ją samą.
Yuna stała w miejscu, próbując zrozumieć, co właśnie się wydarzyło. „Jak to możliwe, żeby miał tyle siły? Co on przede mną ukrywa?" pomyślała, spoglądając na połamaną ławkę.
Yuna, nie zastanawiając się ani chwili, rzuciła się w pogoń za Jungkookiem. „Nie mogę go tak zostawić," pomyślała, wybiegając z klasy. Korytarze szkoły były niemal puste, ponieważ większość uczniów była na zajęciach. Dziewczyna rozejrzała się, próbując wyłapać, w którą stronę pobiegł.
Nagle usłyszała odgłos zamykanych drzwi. Pobiegła w stronę wyjścia na tyły szkoły, gdzie znajdował się niewielki dziedziniec otoczony drzewami.
Jungkook stał tam, z rękoma opartymi o kolana, próbując uspokoić oddech. Jego ramiona unosiły się i opadały, a na jego twarzy malował się wyraz zmęczenia i frustracji.
– Jungkook! – zawołała, ale chłopak nie odpowiedział.
Podbiegła bliżej, próbując złapać go za ramię, ale zanim zdążyła go dotknąć, gwałtownie się odwrócił.
– Dlaczego mnie śledzisz?! – krzyknął, a jego głos był pełen emocji. Jego oczy, zazwyczaj ciepłe i pełne uroku, teraz błyszczały czymś niemal nieludzkim.
Yuna cofnęła się o krok, ale szybko się opanowała.
– Nie śledzę cię – odparła stanowczo. – Martwię się o ciebie.
Jungkook zaśmiał się gorzko, odwracając wzrok.
– Martwisz się o kogoś, kto może cię skrzywdzić, nawet nie chcąc tego? – zapytał cicho, a jego głos złamał się na końcu zdania.
Yuna zamilkła na chwilę, próbując zrozumieć, co miał na myśli.
– Nie rozumiem, o czym mówisz – powiedziała w końcu. – Ale widzę, że coś cię dręczy. I jeśli myślisz, że cię zostawię w takim stanie, to się mylisz.
Jungkook zacisnął pięści, jakby walczył z samym sobą.
– Ty nic nie rozumiesz... – wyszeptał.
– To mi wytłumacz! – krzyknęła Yuna, robiąc krok bliżej. – Może faktycznie nic nie rozumiem, ale to nie znaczy, że odpuszczę.
Chłopak spojrzał na nią z mieszanką ulgi i strachu.
– Nie powinienem był przychodzić do tej szkoły... Nie powinienem był cię poznawać... – powiedział cicho, a potem odwrócił się i zaczął odchodzić.
Yuna, mimo całego chaosu w głowie, nie pozwoliła mu odejść.
– Jungkook! – zawołała za nim z determinacją. – Nie uciekniesz wiecznie. Jeśli chcesz, żebym przestała cię szukać, to powiedz mi prawdę. Kim jesteś? Co ukrywasz?
Chłopak zatrzymał się na chwilę, ale nie odwrócił.
– Nie chcesz tego wiedzieć, Yuna – powiedział, po czym zniknął między drzewami, zanim zdążyła do niego dotrzeć.
Stała tam, wpatrując się w miejsce, gdzie jeszcze przed chwilą był, z sercem pełnym pytań, na które odpowiedzi wydawały się coraz bardziej nieosiągalne.
🩸🩸🩸
Tej nocy Yuna przewracała się z boku na bok, nie mogąc znaleźć spokoju. Jej sen zaczął się zwyczajnie, znajdowała się w lesie, otoczona ciszą i mrokiem, który wydawał się ją pochłaniać. W powietrzu unosił się znajomy, metaliczny zapach – zapach krwi.
Zaczęła iść powoli, czując, jak serce bije jej coraz szybciej. Każdy krok zdawał się być cięższy, a las wokół niej robił się coraz ciemniejszy. Nagle zobaczyła przed sobą mężczyznę leżącego na ziemi, dokładnie tak, jak tamtej nocy.
Zrobiła krok bliżej, a jej wzrok natychmiast przyciągnął ktoś nachylający się nad ciałem.
To był Jungkook.
Jego sylwetka wydawała się inna niż zwykle – bardziej napięta, zwierzęca. Gdy odwrócił się w jej stronę, jego oczy błyszczały czerwienią, a z kącików ust spływały krople krwi.
– Jungkook? – wyszeptała, czując, jak strach paraliżuje jej ciało.
Chłopak nie odpowiedział, zamiast tego nachylił się ponownie nad mężczyzną. Jego kły błysnęły w mroku, gdy zatopił je w szyi swojej ofiary. Dźwięk wysysanej krwi rozbrzmiał w ciszy, jak echo, które wypełniło jej umysł.
Yuna chciała krzyknąć, ale głos uwiązł jej w gardle. Nogi odmówiły posłuszeństwa, a ona mogła jedynie stać i patrzeć, jak chłopak, którego próbowała zrozumieć, staje się potworem.
Gdy Jungkook skończył, podniósł głowę i spojrzał na nią. Jego twarz była pokryta krwią, a w jego spojrzeniu czaiło się coś pierwotnego, dzikiego.
– Mówiłem ci, że nie chcesz tego wiedzieć – wyszeptał niskim, złowieszczym głosem.
Yuna zrobiła krok do tyłu, próbując uciec, ale chłopak nagle znalazł się tuż przed nią.
– Teraz już wiesz, kim jestem – powiedział, zbliżając twarz do jej szyi. – I to znaczy, że nie mogę cię zostawić.
Dziewczyna obudziła się z krzykiem, siedząc prosto na łóżku. Jej serce biło jak szalone, a ciało było mokre od potu.
„To tylko sen... tylko sen..." powtarzała sobie w myślach, próbując się uspokoić. Ale obraz Jungkooka z czerwonymi oczami i kłami wciąż tkwił w jej głowie, zbyt realny, by go zignorować.
Następnego dnia Yuna przyszła do szkoły z widocznym brakiem energii. Podkrążone oczy i nieobecny wzrok jasno zdradzały, że nie przespała nocy. Usiadła w swojej ławce, próbując skupić się na lekcji, ale obrazy ze snu wciąż wracały, przeszywając ją niepokojem.
Jungkook, jak zwykle, zajął swoje miejsce kilka rzędów dalej. Przyzwyczaił się już do tego, że dziewczyna próbowała go zagadywać na przerwach, czasem z przesadną energią, która wydawała się nie pasować do jej delikatnego wyglądu. Jednak tego dnia Yuna ani razu nie podniosła na niego wzroku, a co dopiero próbowała nawiązać rozmowę.
To go zaskoczyło. Przyłapał się na tym, że zerka w jej stronę częściej, niż by chciał. Czy coś się stało? Dlaczego nagle przestała zwracać na niego uwagę?
Przez chwilę poczuł coś dziwnego, niemal niepokój, ale szybko to od siebie odsunął. „To dobrze," pomyślał, próbując przekonać samego siebie. „Im mniej mnie zauważa, tym lepiej."
Ale czy rzeczywiście tak było?
W przerwie na lunch, gdy wszyscy uczniowie wyszli na korytarze, Jungkook zauważył, że Yuna nie poszła z nimi. Została w klasie, wpatrując się w swoje książki, choć jej dłoń drżała lekko, jakby była na skraju załamania.
Jego umysł podpowiadał mu, by odwrócił wzrok i zostawił ją w spokoju. Ale coś w jej postawie, w tym, jak zacisnęła dłonie na brzegu ławki, sprawiło, że serce zaczęło mu bić szybciej. Czyżby coś ją naprawdę przeraziło?
– Nie. Nie mieszaj się w to – wyszeptał do siebie, odwracając się, by wyjść z klasy. Jednak w połowie drogi zatrzymał się i spojrzał jeszcze raz przez ramię.
Nie miał pojęcia, dlaczego, ale widok dziewczyny, która do tej pory była jedyną osobą próbującą się z nim zaprzyjaźnić, teraz wyglądała na tak rozbitą, budził w nim niepokój, którego nie potrafił zignorować.
Po dzwonku oznajmiającym koniec lekcji Yuna szybko zebrała swoje rzeczy i wyszła z klasy, starając się unikać spojrzeń. Była tak zamyślona i roztrzęsiona, że nawet nie zauważyła, że Jungkook dyskretnie idzie za nią.
Chłopak obserwował jej kroki z nieśmiałością, a jednocześnie determinacją. Nigdy wcześniej nie inicjował rozmowy z nikim, zwłaszcza że cały czas próbował trzymać się na uboczu. Jednak widok dziewczyny tak smutnej i przestraszonej sprawił, że czuł się... winny.
„Może to przeze mnie? Może powiedziałem coś, co ją zraniło?" – myślał, wciąż walcząc ze sobą.
W końcu, gdy Yuna skręciła w boczną uliczkę prowadzącą w stronę jej domu, Jungkook przyspieszył i zawołał:
– Yuna!
Dziewczyna zamarła w miejscu. Głos chłopaka wywołał w niej dreszcz, a w głowie jak błyskawica powróciły obrazy ze snu. Jungkook pochylony nad martwym ciałem, jego kły wbijające się w szyję mężczyzny. Przełknęła ślinę i powoli odwróciła się w jego stronę.
Jungkook stanął kilka kroków od niej, próbując wyglądać na spokojnego, choć jego dłonie drżały lekko.
– Chciałem tylko... – zaczął, zerkając na nią spod rzęs, niemal jakby był zawstydzony. – Wszystko w porządku? Wydajesz się... smutna.
Yuna wpatrywała się w niego, a serce waliło jej jak oszalałe. Wiedziała, że to był tylko sen, a jednak nie mogła pozbyć się irracjonalnego strachu.
– Tak, wszystko w porządku – odpowiedziała szybko, starając się uniknąć jego wzroku.
Jungkook zrobił krok w jej stronę, a ona instynktownie cofnęła się o pół kroku.
– Yuna... – jego głos był miękki, niemal błagalny. – Jeśli zrobiłem coś, co cię zdenerwowało, to przepraszam. Nie wiem, czy mogę coś naprawić, ale... naprawdę nie chciałem, żebyś tak się czuła.
Jego ton był pełen szczerości, a wyraz twarzy – delikatny i zmartwiony. Był tak... ludzki, że przez chwilę Yuna zaczęła wątpić w swoje przerażające sny. „To nie możliwe, żeby on był tym potworem," pomyślała, patrząc na jego lekko różowe policzki i nieśmiały uśmiech, który próbował wyczarować na twarzy.
– Nie zrobiłeś nic – wymamrotała, odwracając wzrok.
Jungkook westchnął cicho, jakby z ulgą, ale mimo to nie odpuszczał.
– Jeśli jest coś, co mogę zrobić, żebyś znów się do mnie uśmiechnęła, to... chciałbym spróbować – powiedział cicho, robiąc kolejny krok w jej stronę.
Yuna znów się cofnęła, a w jej oczach pojawił się cień strachu. Jungkook natychmiast to zauważył i zatrzymał się, unosząc dłonie w geście poddania.
– Nie chciałem cię przestraszyć – powiedział szybko. – Naprawdę nie chciałem.
Dziewczyna przygryzła wargę, próbując zapanować nad swoimi emocjami. „To tylko sen... tylko sen," powtarzała sobie w myślach, ale czy na pewno?
Yuna poczuła gorzki smak krwi, gdy przez nerwy przygryzła wargę zbyt mocno. Zanim zdążyła zareagować, Jungkook zamarł, jego oczy zaszły mgłą, a usta lekko się rozchyliły.
– Jungkook? – wyszeptała, ale nie zdążyła zrobić kolejnego kroku w tył.
Chłopak poruszył się błyskawicznie, niemal nieludzko szybko, skracając dystans między nimi. Zanim Yuna zorientowała się, co się dzieje, poczuła jego dłonie delikatnie obejmujące jej twarz, a jego wargi przycisnęły się do jej ust.
Była zszokowana. Przez moment nie wiedziała, czy to dzieje się naprawdę. Jungkook... całował ją? Ale to nie było zwykłe pocałowanie. Jego usta były gorące, niemal zachłanne, jakby próbował wchłonąć każdy smak, każde uczucie. Czuła, jak jego język delikatnie przesuwa się po jej zranionej wardze, jakby próbował pochłonąć każdą kroplę jej krwi.
Yuna zamrugała, a strach zalał jej serce. „To jest nie w porządku... coś jest nie tak..." chciała go odepchnąć, ale Jungkook był silniejszy, zbyt silny.
Po chwili chłopak nagle się odsunął. Jego klatka piersiowa unosiła się i opadała, jakby dopiero co przebiegł maraton. Patrzył na nią z przerażeniem wymalowanym w oczach.
– Przepraszam – wyszeptał ochrypłym głosem, cofając się. Jego ręce trzęsły się, a oczy były szeroko otwarte. – Ja... ja nie chciałem...
Yuna dotknęła swoich ust, a jej palce były lekko lepkie od krwi. Serce waliło jej jak oszalałe, a jednocześnie czuła, jak chłód przenika ją na wskroś.
– Co ty zrobiłeś? – zapytała drżącym głosem, jej oczy wypełniły się łzami.
Jungkook cofnął się jeszcze bardziej, niemal wpadając na ścianę budynku. Wyglądał jak zagubione dziecko, które właśnie popełniło największy błąd swojego życia.
– Nie wiem... – wyszeptał, kręcąc głową. – Przepraszam, Yuna. Naprawdę przepraszam.
Dziewczyna stała w miejscu, sparaliżowana. Jej umysł krzyczał, żeby uciekać, ale ciało nie chciało się ruszyć. Jungkook natomiast nagle odwrócił się i zniknął z prędkością, której nikt nie mógłby uznać za ludzką.
Yuna osunęła się na kolana, czując, jak łzy spływają po jej policzkach. Co właśnie się wydarzyło? Kim on jest?
🩸🩸🩸
Yuna siedziała na swoim łóżku, wpatrując się w sufit. Minęło kilka godzin od dziwacznego spotkania z Jungkookiem, ale wciąż nie mogła wyrzucić go z głowy. Obraz jego przerażonych oczu, jego drżących rąk, a także sposób, w jaki przepraszał – jakby żałował każdego swojego gestu – nie dawały jej spokoju.
„Kimkolwiek jest, nie może być zły..." – pomyślała, ściskając poduszkę. Przez cały dzień starała się racjonalizować to, co się wydarzyło. Wiedziała, że jego siła i zachowanie były... nienaturalne. Próbowała ignorować ten szczegół, ale sen o lesie i zwłokach wracał do niej jak upiorna melodia.
– To nie możliwe... – wyszeptała do siebie, zamykając oczy. Próbowała poukładać sobie myśli. Jungkook był tajemniczy, to prawda. Miał coś w sobie, co jednocześnie ją fascynowało i przerażało. Ale przecież, gdyby naprawdę był niebezpieczny, dlaczego by jej nie skrzywdził?
Poczuła delikatny dreszcz, wspominając sposób, w jaki się zachowywał. Był speszony, uroczy, jakby ciągle walczył sam ze sobą. Próbował ją odepchnąć, unikał jej w szkole. A jednak... w tym jednym momencie, kiedy ją pocałował, czuła coś innego. Był inny, ale nie czuła zagrożenia.
„Jeśli naprawdę byłby zły, to... już by mnie skrzywdził, prawda?"
Dziewczyna westchnęła ciężko. Nie mogła się go bać, choć jej rozum mówił inaczej. Jungkook wyraźnie coś przed nią ukrywał, ale wyglądało na to, że sam cierpiał z tego powodu.
– Może po prostu potrzebuje pomocy – mruknęła, spoglądając na swoje odbicie w lustrze. Była zdeterminowana. Niezależnie od tego, co się działo, Jungkook nie wydawał się zły. Przeciwnie – wyglądał, jakby nosił na swoich barkach ciężar, który go przytłaczał.
„Muszę się dowiedzieć, kim naprawdę jest." Ta myśl pojawiła się w jej głowie tak nagle, że Yuna poczuła dreszcz ekscytacji i strachu jednocześnie. Wiedziała, że to nie będzie łatwe, ale coś w niej mówiło, że Jungkook potrzebuje kogoś, kto go zrozumie – i że być może to będzie właśnie ona.
Yuna, nie mogąc dłużej znieść mieszanki ciekawości i strachu, szybko narzuciła kurtkę na ramiona i opuściła dom. Wieczorne powietrze było chłodne, a księżyc rzucał blade światło na znajomą ścieżkę prowadzącą do lasu. Serce dziewczyny biło szybko, ale mimo to szła zdecydowanym krokiem.
Polana, na której widziała go po raz pierwszy, była spokojna, niemal magiczna w świetle księżyca. Gałęzie drzew kołysały się delikatnie na wietrze, a odgłosy nocnych ptaków i świerszczy tworzyły tajemniczą melodię.
Yuna zatrzymała się na chwilę, patrząc na miejsce, gdzie wcześniej leżały zwłoki. Teraz wyglądało zwyczajnie, jakby nic nigdy się tam nie wydarzyło.
– Jungkook... – wyszeptała, choć sama nie była pewna, czy naprawdę chce, aby ją usłyszał.
Nie musiała długo czekać. Z cienia wyłoniła się znajoma sylwetka. Jungkook pojawił się nagle, jakby wyrosnął z mroku. Jego oczy lśniły w księżycowym świetle, a na twarzy malował się wyraz zaskoczenia i niepokoju.
– Yuna? – spytał cicho, jego głos brzmiał delikatnie, niemal jak szept.
Dziewczyna zamarła na chwilę, ale szybko zebrała się w sobie.
– Wiedziałam, że tu będziesz – powiedziała, próbując brzmieć pewnie, choć jej serce waliło jak oszalałe. – Musisz mi powiedzieć, co się dzieje. Kim jesteś, Jungkook?
Chłopak zacisnął szczękę, a jego spojrzenie uciekło gdzieś na bok. Wyglądał, jakby walczył z sobą samym, by znaleźć odpowiedź.
– Nie powinnaś tu przychodzić – odpowiedział cicho, jego głos przepełniony był bólem. – To nie jest miejsce dla ciebie.
Yuna zrobiła krok do przodu, a on cofnął się instynktownie.
– Nie mogę po prostu zapomnieć o tym, co widziałam – kontynuowała, ignorując jego reakcję. – Jeśli chcesz, żebym przestała się wtrącać, musisz mi powiedzieć prawdę.
Jungkook spojrzał na nią, a jego oczy były pełne smutku i jakiegoś ukrytego cierpienia.
– Prawda... – wyszeptał, jego głos niemal pękał. – Yuna, prawda mogłaby cię zniszczyć.
Dziewczyna nie ustępowała.
– Ale ty mnie nie skrzywdziłeś – powiedziała z przekonaniem. – Cokolwiek to jest, kimkolwiek jesteś, wiem, że nie jesteś zły.
Te słowa zdawały się go zaskoczyć. Jungkook spojrzał na nią szeroko otwartymi oczami, jakby nie mógł uwierzyć, że ktoś może widzieć w nim coś innego niż potwora, którego sam w sobie widział.
– Nie rozumiesz, Yuna – powiedział z większą stanowczością, zbliżając się do niej. – Nie możesz tego wiedzieć. To niebezpieczne...
– Przestań mnie chronić – przerwała mu, patrząc mu prosto w oczy. – Powiedz mi, co ukrywasz.
Jungkook wziął głęboki oddech, zamykając na chwilę oczy, jakby szykował się do wyznania.
– Nie jestem... człowiekiem – powiedział w końcu, jego głos brzmiał, jakby te słowa paliły go od środka. – Jestem wampirem.
– Ale nie zrobisz mi krzywdy?
– Nie obiecuję, Yuna
Yuna zamarła, słysząc jego odpowiedź. Serce podeszło jej do gardła, a dłonie instynktownie zacisnęły się w pięści.
– Nie obiecujesz? – powtórzyła cicho, jakby nie mogła uwierzyć w jego słowa.
Jungkook spojrzał na nią z bólem w oczach.
– Nie mogę – przyznał, a jego głos był ledwie słyszalny. – Czasami... tracę kontrolę. Moje instynkty... są silniejsze ode mnie.
Yuna cofnęła się o krok, czując chłód na plecach. Jego wyznanie było szczere, aż do bólu, a w jego oczach widziała prawdziwy strach – nie przed nią, ale przed tym, kim był.
– Dlaczego więc pozwalasz mi być blisko ciebie? – zapytała z wyrzutem, próbując ukryć drżenie w głosie.
Jungkook westchnął, odwracając wzrok.
– Bo nie potrafię cię unikać – wyznał. – Jesteś jedyną osobą, która mnie nie odpycha, nawet gdy czujesz strach. To dla mnie... coś nowego.
Dziewczyna spojrzała na niego z mieszaniną ulgi i niepokoju.
– Ale ja się ciebie boję – przyznała szczerze.
Jungkook skinął głową, jakby spodziewał się tych słów.
– Wiem. I masz do tego prawo – odparł, zbliżając się do niej o krok. – Dlatego chcę, żebyś mnie unikała. Ale jeśli nie możesz... musisz wiedzieć, że czasami nawet ja nie wiem, co się stanie.
Yuna zagryzła wargę, starając się przemyśleć jego słowa. Widziała, że chłopak walczy z samym sobą, próbując ją ostrzec, jednocześnie nie odpychając jej zbyt mocno.
– A co, jeśli zdecyduję, że nie będę cię unikać? – zapytała odważnie, choć głos lekko jej zadrżał.
Jungkook spojrzał na nią zaskoczony, a potem spuścił wzrok.
– Wtedy będziesz musiała zaufać, że zrobię wszystko, żeby nie stracić kontroli – odpowiedział cicho. – Ale Yuna... to ryzyko, którego nie chcę, żebyś podejmowała.
Dziewczyna przez chwilę milczała, a potem zrobiła krok do przodu, zmniejszając dystans między nimi.
– Może to ryzyko, które chcę podjąć – powiedziała stanowczo, choć w głębi serca wciąż czuła się niepewnie.
Od Autorki: Witajcie kochani. To kolejny One shot, który wykonałam na zamówienie. Vini mam nadzieję, że przygotowana przeze mnie historia ci się spodobała i sprostała wymaganiom.
Czytelniku! Proszę, zostaw po sobie ślad- komentarz i/lub gwiazdkę. To dla mnie znak, że to, co tworzę, Ci się podoba. Do zobaczenia w kolejnym rozdziale.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro