MYSTERY SUNSHINE ||J-HOPE
Nie spodziewałam się, że aż tak ucieszę się na powrót do Korei. Tutaj się czułam lepiej niż w moim rodzinnym domu. Czułam, że bardziej tu przynależę. A Japonia? To dla mnie tylko miejsce, w którym się urodziłam i żyłam tyle lat. Miejsce, które odwiedzam, by spotkać się z moją rodziną.
Teraz całe moje życie było skupione w Korei. Tu miałam pracę, dom, przyjaciół. To tutaj czułam się naprawdę szczęśliwa i spełniona. Każdy krok, który tu stawiałam, był krokiem w stronę realizacji moich marzeń i celów.
W Korei znalazłam swoje miejsce, gdzie mogłam rozwijać się zawodowo i prywatnie. Tutaj spotkałam ludzi, którzy wnosili do mojego życia wiele radości i wsparcia. Czułam się akceptowana i doceniana za to, kim jestem, bez względu na moje korzenie czy przeszłość.
Mimo że Japonia zawsze będzie dla mnie ważna jako moje miejsce urodzenia i rodzinne wspomnienia, to Korea stała się moim prawdziwym domem. Tutaj znalazłam swoje miejsce na ziemi, gdzie mogłam się rozwijać, kochać i być kochaną.
Tylko dlaczego przy tym powrocie czułam, że jest inaczej? Było to pytanie, które stale krążyło w mojej głowie od momentu, kiedy postanowiłam wrócić do Korei. Może to było spowodowane zmianami, które zaszły w moim życiu podczas mojego pobytu w Japonii.
Może to była odległość, która sprawiła, że pewne rzeczy wydawały się inne, niż kiedyś. Może to był brak rutyny i stabilności, które doświadczałam wcześniej w Korei. Albo może to był wpływ ludzi, których poznałam w Japonii i którzy zostawili ślad w moim sercu.
Czułam się, jakbym wracała do domu, ale zarazem czegoś mi brakowało. Być może to był tylko efekt przejściowy, a ja po prostu potrzebowałam trochę czasu, aby się przystosować do nowej rzeczywistości. Ale głęboko w swoim sercu wiedziałam, że coś się zmieniło i że muszę to zbadać, zanim będę mogła znowu poczuć się w pełni swobodnie w moim „nowym" starym domu.
Prosto z lotniska postanowiłam, że pojadę do mojej pracy, czyli do wytwórni Bighit. Była to dla mnie znana i bezpieczna przystań, gdzie czułam się pewnie i komfortowo. Postanowiłam, że odwiedzę moich kolegów i przełożonych, aby ponownie poczuć się jak w domu. Sprawdzę, co się dzieje z moimi podopiecznymi.
Kiedy dotarłam na miejsce, zostałam przywitana z entuzjazmem przez moich współpracowników. Ich serdeczne uściski i ciepłe słowa sprawiły, że czułam się, jakby nigdy nie wyjeżdżała. Ale mimo to, coś było inne. Moje relacje z niektórymi osobami wydawały się nieco oddalone, a atmosfera w firmie była nieco bardziej napięta niż zazwyczaj.
Zaniepokojona tą zmianą postanowiłam porozmawiać z moimi współpracownikami i przełożonymi, aby dowiedzieć się, co się stało podczas mojej nieobecności. Może to tylko moje wrażenie, ale chciałam upewnić się, że wszystko jest w porządku.
Przechodząc przez korytarze wytwórni, zastanawiałam się, czy moje odczucia są uzasadnione, czy może to tylko moja niepewność, która mówi mi, że coś się zmieniło. Ale zanim zdołałam znaleźć odpowiedzi, przekroczyłam próg biura mojego przełożonego i zastałam go rozmawiającego z kimś przez telefon. Zanim zdążyłam powiedzieć cokolwiek, nasz wzrok się spotkał, a ja zauważyłam, że jego wyraz twarzy był bardziej poważny niż zazwyczaj.
- Witaj z powrotem- powiedział cicho, kładąc telefon na biurku. - Jest kilka spraw, o których musimy porozmawiać.
- Bang Si-hyuk, czy coś się stało?- zapytałam zaniepokojona, ponieważ nie wiedziałam, czego mam się spodziewać.
- Nie chcieliśmy cię martwić na zapas, ale zmieniamy ci podopiecznych.
- I to jest powód, przez który wszyscy się tak zachowują? To nic wielkiego.
- Kana- westchnął głośno, a ja zaczęłam się denerwować, bo to nie mogło być coś dobrego- będziesz teraz głównym menadżerem Bangtanów.
- Naprawdę? - spytałam, starając się ukryć zdumienie, które wzbierało we mnie. Bycie głównym menadżerem BTS było ogromnym zaszczytem, ale także ogromnym wyzwaniem.
Bang Si-hyuk skinął głową potwierdzająco, obserwując moją reakcję z zaciekawieniem.
- Rozumiem, że to może być dla ciebie szokujące, ale mamy pełne zaufanie do twoich umiejętności i doświadczenia. Wierzymy, że świetnie sobie poradzisz w tej roli. Chłopakom przyda się kobieca ręka.
Przyjęcie nowej roli było dla mnie niespodziewane, ale zarazem ekscytujące. Bycie głównym menadżerem BTS oznaczało, że będę miała nie tylko większą odpowiedzialność, ale także więcej możliwości do pracy z moimi ulubionymi artystami. Więcej możliwości. Okazja zobaczenia świata.
- Dziękuję za to zaufanie- powiedziałam ostatecznie, próbując zachować spokój. - Postaram się jak najlepiej wywiązać z moich nowych obowiązków.
Po rozmowie z Bang Si-hyukiem wróciłam do mojego biura, gdzie zaczęłam rozmyślać o nowej roli. Bycie głównym menadżerem Bangtanów było dla mnie marzeniem, które teraz stawało się rzeczywistością. Musiałam przygotować się na nowe wyzwania i zadania, które czekały mnie przed nową drogą, którą obrałam.
Chociaż nie spodziewałam się takiego zwrotu sytuacji, poczułam w sobie ogromną determinację, aby udowodnić, że jestem gotowa na tę rolę. Ta zmiana była nowym etapem w mojej karierze i życiu, który zamierzałam wykorzystać w pełni.
Po rozmowie z szefem od razu udałam się do mojego biura. Od razu rzucił mi się w oczy ogromny bukiet róż stojący na moim biurku, obok którego leżały pudełko czekoladek oraz elegancki list. Zdziwiłam się trochę, widząc te rzeczy. Myślałam, że mój cichy adorator dał już sobie spokój, zwłaszcza że ostatni miesiąc spędziłam w Japonii.
Ostrożnie podeszłam do biurka i otworzyłam list. Miałam nadzieję, że okaże się on kluczem do rozwikłania tego tajemniczego adoratora.
Twoja miłość jak gwiazda na niebie,
Jasna, nieprzemijająca, wieczna.
W tobie widzę sens każdej mej chwili.
W twej bliskości odnajduję spokój, siłę.
Bądź więc ze mną jak motyl wśród kwiatów.
Jak wiosenna rosa na pędach traw.
Bądź moim światłem, gdy czuje mrok wokół.
I obiecuje ci, że będę zawsze twój.
Sunshine
Popatrzyłam na podpis, ale niestety nie był on wyraźny. Kto mógłby mi to napisać? W firmie pracuje wiele osób, ale żadna z nich nie wydawała się na tyle blisko mnie, by sprawiać takie prezenty. Nie kojarzyłam też, by ktokolwiek posługiwał się tym pseudonimem. To była prawdziwa zagadka dla mnie.
Zapakowałam list do kieszeni i spojrzałam na bukiet róż i pudełko czekoladek z uśmiechem na twarzy. Choć nie wiedziałam, kto je zostawił, to gest ten sprawił, że czułam się mile zaskoczona i doceniona.
Zdecydowałam się zostawić bukiet i czekoladki na biurku, by się nimi cieszyć przez resztę dnia, a następnie ruszyłam w stronę pomieszczenia, gdzie zazwyczaj przebywali chłopcy z BTS. Miałam nadzieję, że spotkanie z nimi pomoże mi odświeżyć wspomnienia związane z moją pracą i rozwiązać w głowie wszystkie te myśli, które od momentu powrotu wróciły do mnie.
Kiedy wszedłem do pomieszczenia, zastałam chłopców, zajętych jakimiś swoimi sprawami. Uśmiechnęłam się szeroko, czując się podekscytowana spotkaniem z nimi.
- Cześć, chłopaki! - zawołałam radośnie, przyciągając ich uwagę.
Chłopcy odwrócili się, a na ich twarzach malowało się zaskoczenie i uśmiech.
- Kana! Wróciłaś! - wykrzyknął Jungkook, pierwszy podbiegając do mnie, by mnie przywitać.
- Tak, wróciłam! Tęskniłam za wami- powiedziałam, uściskując go mocno.
- No widzisz, jak miło było w Japonii, skoro tęskniłaś za nami- zażartował Jin, dołączając do naszej rozmowy- ale czekaj, Bang powiedział, że przyjdzie do nas menadżerka.
- O to ja- zaśmiałam się- od teraz już w 100% mogę być waszą menadżerką.
- No to teraz dopiero będziemy się bawić! - rzucił z uśmiechem Jimin.
- Tak, mam nadzieję, że spędzimy świetnie czas razem- odpowiedziałam, czując się podekscytowana perspektywą pracy z nimi jako główna menadżerka.
Rozmawiając z chłopcami, zauważyłam, że atmosfera była przyjemna i luźna, co sprawiło, że czułam się jak w domu. Długo rozmawialiśmy o różnych sprawach, śmialiśmy się i żartowaliśmy, a ja czułam, że znów odnajduję się w swoim „nowym" starym domu.
Przez całe spotkanie czułam na sobie wzrok Hoesoka, ale za każdym razem, gdy zwracałam wzrok w jego kierunku, odwracał spojrzenie. To sprawiało, że czułam się nieco niepewnie i zdezorientowana. Czyżby coś się działo? Może to tylko moje złudzenia albo przypadek.
Starając się nie zwracać na to uwagi, skupiłam się na rozmowie z innymi członkami zespołu. Ale mimo wszystko, czułam, że coś jest nie tak. Może to tylko moja wyobraźnia, która płata mi figle, ale nie mogłam oprzeć się wrażeniu, że Hoesok chce mi coś powiedzieć lub ma coś na sercu.
Gdy spotkanie dobiegło końca, postanowiłam podejść do Hoesoka i porozmawiać z nim prywatnie. Może to tylko przesada, ale chciałam upewnić się, że wszystko jest w porządku i że nie ma żadnych nieporozumień między nami.
- Hoesok, czy mogę z tobą porozmawiać przez chwilę? - zapytałam delikatnie, gdy wszyscy inni już się rozeszli.
Hoesok spojrzał na mnie zaskoczony, ale skinął głową, zgadzając się na rozmowę. Wyszliśmy razem na zewnątrz, gdzie panowała cisza i spokój.
- Czy coś się stało? - zapytałam, próbując zachować spokój.
Hoesok spojrzał na mnie przez chwilę, zanim wreszcie zdecydował się otworzyć.
- Wiesz, od dłuższego czasu mam coś na sercu, co chciałem ci powiedzieć- zaczął, unikając mojego wzroku.
Moje serce zabiło mocniej, gdy usłyszałam te słowa. Czy to oznaczało, że moje przeczucia były słuszne? Czy Hoesok naprawdę miał coś do powiedzenia? A może to on był tajemniczym wielbicielem? Nie... Szybko odrzuciłam od siebie tę myśl.
- Co to takiego? - zapytałam, starając się zachować spokój.
Hoesok wziął głęboki oddech, zanim spojrzał mi prosto w oczy.
- Chciałem ci powiedzieć, że... - zaczął, ale wtedy nagle telefon zaczął dzwonić.
Spojrzał na ekran telefonu, a potem znowu na mnie, z wyrazem rozczarowania na twarzy.
- Muszę odebrać ten telefon, ale powiedzmy, że jeszcze się odezwę- powiedział szybko, zanim odwrócił się i wyszedł, zostawiając mnie z milionem pytań w głowie.
Zostałam sama, czując, że moje serce bije jak oszalałe. Co chciał mi powiedzieć Hoesok? Czy to coś ważnego? Czy moje przeczucia były słuszne? Tyle pytań, a tak mało odpowiedzi. Teraz pozostało mi tylko czekać, z nadzieją, że Hoesok się odezwie i wyjaśni wszystko.
Po spotkaniu z chłopcami wróciłam do biura pełna energii i pozytywnych emocji. Było to dokładnie to, czego potrzebowałam, aby poczuć się pewniej i bardziej komfortowo po powrocie do Korei. Teraz czułam się gotowa na wyzwania, które czekały mnie jako głównego menadżera Bangtanów.
Choć nadal miałam wiele pytań i wątpliwości, to spotkanie z Bangtanami pozwoliło mi na znalezienie chwili oddechu i przywrócenie pewnego spokoju w moim sercu. Zaniepokoił mnie trochę Hoesok, ale może nie było to nic poważnego. Nie chciałam więcej o tym myśleć, jeśli to nie miało związku z moją pracą.
Po spotkaniu z moimi podopiecznymi postanowiłam, że to najwyższy czas zabrać się do pracy. Wiedziałam, że będzie ciężko ponownie się wdrążyć to wszystko. Organizacja koncertów, wywiadów, sesji zdjęciowych. To tylko część moich obowiązków, a po tak długiej dla mnie przerwie.
Próbowałam być skupiona na organizacji grafiku na przyszły tydzień, ale moje myśli cały czas uciekały ku tajemniczej osobie, która zostawiała mi listy i kwiaty. Wiedziałam, że nie będę mogła się skupić na pracy, więc sięgnęłam do pudełka schowanego w szafie, w którym znajdowały wszystkie zebrane listy.
Usiadłam wygodnie w swoim fotelu, otworzyłam pudełko i zaczęłam przeglądać zebrane listy i wiersze. Każdy z nich był pełen słów miłości, troski i tajemniczego podziwu.
Twoje oczy są jak gwiazdy na nocnym niebie, które prowadzą mnie przez mrok życia.
Twoje usta, jak kwiaty wiosenne, rozkwitające w moim sercu, dodają mi sił do walki.
Twoje dotknięcie, jak delikatny powiew wiatru, przynosi mi ulgę i spokój w burzliwym dniu.
Twoja obecność, jak promień słońca w moim życiu, rozświetla moje dni i dodaje im barw.
Twoje serce, jak skarb ukryty, którego poszukiwałem całe życie, jest moim największym szczęściem.
„W nadziei ogrodzie serca kwiat,
Przez mroki dnia wiodący szlak.
Gwiazdę w ciemnościach szuka wzrok.
Światłem miłości płonący znak.
Gdy wątpienie w duszy zgasło już.
Nadzieja rozkwita jak róża w cichej zimie.
Świat cały wtedy staje się muzyką.
Gdzie nutą serca grają dla siebie dwie istnień harmonie".
Przekartkowując listy, zrozumiałam, że ta tajemnicza osoba naprawdę pragnęła wyrazić swoje uczucia w najbardziej romantyczny sposób. Choć nie wiedziałam, kto mógłby być ich autorem, to te słowa wciąż dotykały mojego serca i sprawiały, że czułam się wyjątkowo.
Zagłębiając się w czytanie kolejnych listów, zdałam sobie sprawę, że ta tajemnicza osoba naprawdę wkładała wiele serca w swoje wyrazy miłości. Były w nich tyle ciepła i czułości, że nie mogłam się oprzeć uśmiechowi na twarzy.
W miarę czytania coraz bardziej doceniałam tę tajemniczą osobę za wysiłek i staranność, jaką wkładała w tworzenie tych romantycznych listów. Czułam, że nawet w środku zamieszania mojego powrotu do Korei, te słowa miłości przynosiły mi spokój i ukojenie.
Zanim zdałam sobie sprawę, zegar biurowy wskazał już późną godzinę wieczorną. Przez cały ten czas, siedząc i czytając te piękne listy, zapomniałam o wszystkich troskach i zmartwieniach. Był to dla mnie moment relaksu i odprężenia, który naprawdę mi się należał. Jednak wiązało się to ze wzięciem pracy do domu.
Zebrałam, więc wszystkie potrzebne dokumenty i udałam się w kierunku wyjścia. Po drodze jednak zatrzymało mnie światło, które wydostawało się z jednej z sal treningowych.
Zatrzymałam się na chwilę, patrząc przez szybę na J-Hope'a, który wciąż intensywnie ćwiczył układy taneczne. Światło odbijające się od luster oświetlało jego postać, sprawiając, że wyglądał zaczarowanego magią tańca. W końcu tak było, skoro był uważany za najlepszego tancerza w zespole. Jego ruchy były płynne, harmonijne, jakby każdy krok był wykonany z perfekcją.
Zobaczenie go w tej chwili sprawiło, że moje serce zabiło szybciej. Być może to było zaskakujące, ale od momentu naszego spotkania na korytarzu wcześniej tego dnia, nie mogłam przestać myśleć również o Hoesoku. Jego obecność sprawiała, że moje serce zaczynało bić szybciej, a myśli krążyły wokół niego niczym motyle wokół światła.
Przez chwilę stałam tam, patrząc na niego z oddali, czerpiąc radość z widoku jego tańca. Jego zapał i poświęcenie wobec swojego rzemiosła były niesamowite, a ja nie mogłam się oprzeć fascynacji tym, jak pięknie tańczył.
Nagle zauważył, że ktoś go obserwuje, i odwrócił się w moim kierunku. Nasze spojrzenia spotkały się, a ja poczułam lekkie rumieńce na moich policzkach, widząc, że zostałam przyłapana na obserwowaniu jego treningu.
J-Hope uśmiechnął się do mnie szeroko i skinął głową zapraszająco, jakby chcąc powiedzieć „dołącz do mnie". Moje serce zabiło jeszcze szybciej, gdy zrozumiałam, że zaprasza mnie na swój trening.
Zadecydowałam, że nie mogę przegapić takiej okazji. Powoli otworzyłam drzwi i wkroczyłam do sali treningowej, gdzie J-Hope kontynuował swoje ćwiczenia. Zbliżyłam się do niego, czując dreszcz emocji przemierzający moje ciało.
- Cześć, J-Hope - powiedziałam, uśmiechając się, gdy podeszłam do niego.
- Cześć, Kana! Co cię przynosi do sali treningowej o tej porze? - zapytał, przerywając swoje ruchy.
- Chciałam zabrać trochę pracy do domu, ale gdy cię zobaczyłam, nie mogłam się oprzeć pokusie, aby dołączyć do ciebie- odpowiedziałam, starając się zachować spokój.
Jego uśmiech stał się jeszcze szerszy, kiedy zrozumiał, że chcę dołączyć do jego treningu. Zaproponował mi, abym spróbowała naśladować jego ruchy, a ja nie mogłam się doczekać, aby spróbować.
Tak więc zaczęliśmy tańczyć razem, harmonijnie poruszając się do rytmu muzyki. Jego ciepłe i pewne prowadzenie sprawiło, że czułam się jak w obłokach, zapominając o wszystkich troskach i zmartwieniach.
Chociaż z początku była to tylko chwila spontaniczności, ta krótka sesja taneczna przyniosła mi nie tylko ukojenie, ale również niezapomniane wspomnienia, które na zawsze pozostaną we mnie.
Gdy po chwili zakończyliśmy nasz taniec, spojrzałam na J-Hope'a z wdzięcznością i radością w sercu. To krótkie spotkanie nie tylko sprawiło, że poczułam się bardziej blisko niego, ale także przypomniało mi, jak ważne jest cieszyć się chwilami życia i doceniać piękno każdego dnia.
- Dziękuję. Potrzebowałam takiego rozluźnienia przed pracą- posłałam mu uśmiech pełen wdzięczności.
- Pracą?- zdziwił się chłopak- jest tak późno, a ty masz w planach dalej pracować?
- Niestety zajęłam się czymś innym niż pracą.
- Zdradzisz mi czym?
- Tylko nie mów nikomu. Ostatnio otrzymuję tajemnicze listy i prezenty od nieznanej osoby- wyznałam, spoglądając na J-Hope'a, który wpatrywał się we mnie.
Jego oczy rozszerzyły się z zainteresowaniem, gdy opowiedziałam mu o moim niezwykłym adoratorze, który stale dostarczał mi romantyczne wiadomości i gesty. J-Hope słuchał uważnie, a na jego twarzy malowało się zaciekawienie.
- To brzmi jak scenariusz prosto z filmu romantycznego- skomentował, uśmiechając się.
- Tak właśnie się czuję- przyznałam, czując, jak rumieńce znów pojawiają się na moich policzkach. - Ale cała ta tajemnica wprowadza mnóstwo zamieszania do mojego życia.
Hoesok skinął głową ze zrozumieniem, pokazując, że rozumie moje zaniepokojenie.
- Jeśli potrzebujesz kiedykolwiek pomocy, zawsze możesz na mnie liczyć- zapewnił mnie, kładąc mi dłoń na ramieniu.
Uśmiechnęłam się wdzięcznie, czując się mile zaskoczona jego ofertą pomocy.
- Dziękuję, Hobi. Naprawdę to doceniam- powiedziałam szczerym tonem.
Po chwili milczenia postanowiłam wrócić do swojej pracy.
- Muszę już iść, ale jeszcze raz dziękuję za taniec. To był naprawdę przyjemny sposób na zrelaksowanie się- wyznałam, uśmiechając się do niego.
- Nie ma za co, Kana. Zawsze możemy zatańczyć razem, gdy tylko zechcesz- odpowiedział, wysyłając mi serdeczne spojrzenie.
Pozwoliłam mu na tę słodką propozycję wypływającą z jego serca, a następnie opuściłam salę treningową, czując się lekka i pełna radości po tej krótkiej, ale magicznej chwili z J-Hope'em. Przez ułamek sekundy w mojej głowie pojawiła się myśl, że chciałabym, aby Hobi okazał się moim tajemniczym wielbicielem. Pasowało do niego określenie Sunshine.
Po całym dniu pełnym emocji i spotkań wróciłam do domu pełna myśli, którymi nie mogłam przestać się zajmować. Z jednej strony cieszyłam się z niespodzianek od tajemniczego wielbiciela, z drugiej martwiło mnie, co te gesty mogą oznaczać. Czy to tylko niewinna zabawa, czy może coś więcej?
Postanowiłam jednak odłożyć te myśli na bok i skoncentrować się na pracy. W końcu czekały mnie ważne zadania do wykonania jako nowo mianowanego głównego menadżera Bangtanów. Nie mogłam pozwolić sobie na rozproszenie.
Usiadłam więc przy biurku, rozłożyłam dokumenty i zabrałam się do pracy. Jednak nawet najbardziej absorbujące obowiązki nie były w stanie całkowicie odciągnąć mojej uwagi od myśli o J-Hope'ie i tajemniczym wielbicielu.
Całą noc pracowałam, nie zważając na zmęczenie, ponieważ chciałam wykonać jak najwięcej przed kolejnym dniem. Mimo wszystko, moje myśli ciągle wracały do chłopaka i tajemniczego adoratora.
Kiedy wreszcie skończyłam pracę, spojrzałam na zegarek i zdałam sobie sprawę, że jest już bardzo późno. Wiedziałam, że muszę odpocząć, aby być gotową na kolejny intensywny dzień w pracy.
Kładąc się do łóżka, próbowałam wyciszyć umysł i zasnąć. Jednak nawet w najgłębszej ciszy i ciemności, myśli o J-Hope'ie i moim tajemniczym wielbicielu nie chciały opuścić mojej głowy.
Czy to możliwe, żeby J-Hope był moim adoratorem? Ta myśl wydawała się tak absurdalna, ale zarazem ekscytująca. Z drugiej strony, może to ktoś zupełnie inny, kto obserwuje mnie z daleka i wysyła te tajemnicze prezenty i listy.
Zamknęłam oczy i postanowiłam, że dopóki nie poznam prawdy, nie będę marnować czasu na spekulacje. Zasnęłam, ale w myślach wciąż krążyły obrazy chwil spędzonych z J-Hope'em i słowa tajemniczych listów.
Wcale mnie nie zdziwiło, że następnego dnia zaspałam do pracy. Wybiegłam z domu, ledwo zdoławszy wciągnąć buty i złapać klucze. Pośpiech i adrenalina mieszały się ze zdziwieniem i ciekawością, ponieważ nigdy takie sytuacje mi się nie zdarzały.
Wparowałam do biura, oddychając szybko po biegu. Kiedy spojrzałam na mój stół, zauważyłam delikatnie ozdobioną filiżankę kawy, a obok niej leżał mały, starannie złożony liścik. Serce zabiło mi szybciej, kiedy zbliżyłam się, aby przeczytać zawartość.
„Zaspałaś, ale kawa zawsze będzie na Ciebie czekać. Wierzę, że twój dzień będzie równie piękny, jak Twój uśmiech. Sunshine".
Moje serce podskoczyło, gdy przeczytałam pseudonim, który od jakiegoś czasu pojawiał się w moim życiu. Znowu w mojej głowie pojawiła się jedna myśl. Czy to możliwe, żeby J-Hope był tajemniczym adoratorem? To pytanie wracało, podobnie jak mieszanka podekscytowania i niepewności.
Zrzuciłam kurtkę na krzesło i usiadłam, trzymając filiżankę kawy w dłoniach. Choć byłam spóźniona, to ten gest sprawił, że poczułam się mile zaskoczona i doceniona. Czułam, że ktoś dba o mnie w sposób, którego wcześniej nie doświadczyłam.
Spojrzałam wokół, szukając J-Hope'a, ale nie było go w biurze. Czy to on zostawił dla mnie tę kawę? Może to tylko kolejna przypadkowa zbieżność? Nie wiedziałam, ale czułam, że to właśnie on może być tajemniczym autorem tych słodkich gestów.
Zanurzyłam wargi w gorącej kawie, próbując znaleźć w sobie spokój i koncentrację na pracy. Jednak myśli o tajemniczym wielbicielu nie opuszczały mojej głowy. Czy to możliwe, żeby to był jeden z moich podopiecznych? Czy to tylko moje życzenie, aby tak było? Zwłaszcza jeśli dotyczyło Hoesoka?
Zamknęłam oczy na chwilę, oddychając głęboko i próbując odciągnąć swoje myśli od tych spekulacji. Musiałam skupić się na pracy, aby nie zawieść zaufania, jakim obdarzyli mnie moi przełożeni. Ale tajemnica wciąż wzbudzała we mnie ciekawość i emocje, których nie mogłam ignorować.
Kolejne dni przynosiły ze sobą coraz więcej tajemniczych prezentów i słodkich gestów od mojego tajemniczego wielbiciela. Codziennie na moim biurku pojawiały się różne niespodzianki- od kwiatów po drobne prezenty i urocze wiadomości, które sprawiały, że każdy dzień był jeszcze bardziej wyjątkowy. Mimo że nie znałam tożsamości mojego adoratora, to jego gesty sprawiały, że czułam się niezwykle doceniona i szczęśliwa.
Dodatkowo spędzałam wiele godzin na rozmowach z J-Hope'em. Nasze spotkania były pełne radości, śmiechu i ciepłych rozmów. Hoesok był dla mnie nie tylko kolegą z pracy, ale również przyjacielem, który zawsze służył mi radą i wsparciem. Jego obecność sprawiała, że czułam się pewniej i silniejszej, pomagając mi przezwyciężyć wszystkie trudności i wątpliwości.
Jednak pomimo wszystkich tych pozytywnych emocji, w mojej głowie panował straszny mętlik. Nieustannie zastanawiałam się, kim jest mój tajemniczy adorator i dlaczego zdecydował się na takie tajemnicze działania. Czy to możliwe, żeby to był J-Hope? Czy może ktoś zupełnie inny, kto obserwuje mnie z ukrycia? Te pytania nie dawały mi spokoju, a każda kolejna niespodzianka tylko wzmacniała moją ciekawość i zaciekawienie.
Z każdym dniem moje uczucia wobec Hoesoka stawały się coraz silniejsze. Jego uśmiech, ciepłe spojrzenie i troskliwe gesty sprawiały, że serce biło mi szybciej, a myśli krążyły wokół niego bez przerwy. Jednak nie mogłam sobie pozwolić na zauroczenie się nim, dopóki nie poznałam prawdy o moim tajemniczym wielbicielu. Czy to możliwe, żeby to był Hobi? Czy może to tylko moje pragnienie, aby tak było?
Tak więc każdy dzień przynosił ze sobą nowe pytania, wątpliwości i emocje, które sprawiały, że mój świat stawał się coraz bardziej skomplikowany i niejasny. Ale mimo to, nadal wierzyłam, że prawda w końcu wyjdzie na jaw, a wszystkie zagadki zostaną rozwikłane.
Kiedy najstarszy z członków Bangtan Boys zauważył, że coś jest nie tak i że ostatnio chodzę z głową w chmurach, postanowił zabrać mnie na rozmowę, aby dowiedzieć się, co się dzieje.
- Hej, Kana. Zauważyłem, że ostatnio jesteś trochę nieobecna i wydajesz się zamyślona. Czy wszystko w porządku? - zapytał, patrząc na mnie z troską w oczach.
Usiadłam obok niego, czując się wdzięczna za jego troskliwość i gotowość do wysłuchania mnie.
- Tak, wszystko w porządku- zapewniłam go, ale wiedziałam, że nie mogłam ukryć przed nim prawdy.
- Nie wyglądasz na przekonaną. Coś cię martwi, prawda? - kontynuował, wpatrując się we mnie intensywnie.
Po chwili wahania postanowiłam podzielić się z nim swoimi myślami i obawami dotyczącymi tajemniczego adoratora i swoich uczuć wobec J-Hope'a.
- Jest coś... ktoś... - zaczęłam, ale z trudem znalazłam właściwe słowa, które oddałyby to, co czułam.
- Ktoś specjalny? - dokończył za mnie, patrząc na mnie ze zrozumieniem.
Przytaknęłam, czując się ulgę, że mogłam się z nim podzielić moimi tajemnicami.
- Tak, ale... nie jestem pewna, co z tym zrobić. To wszystko jest takie skomplikowane- wyznałam, czując, jak łzy zbierają mi się w oczach.
Namyślając się przez chwilę, Seokjin przytulił mnie delikatnie, dając mi wsparcie i poczucie bezpieczeństwa.
- Słuchaj, Kana. Wiem, że to może być trudne, ale ważne jest, abyś postąpiła zgodnie z własnymi uczuciami. Niech nikt cię nie pogania i nie naciska. Zaufaj swoim instynktom i postępuj tak, jak uważasz za słuszne- powiedział, patrząc mi prosto w oczy.
Jego słowa brzmiały jak szlachetna prawda, która głęboko dotknęła mojego serca. Wiedziałam, że muszę odwagi, by stawić czoła moim uczuciom i wybrać drogę, która będzie najlepsza dla mnie.
- Dziękuję, Jin. Naprawdę to doceniam- powiedziałam, czując, jak ulga wypełnia moje serce.
- Zawsze tu jestem dla ciebie, Kana. Nie wahaj się przyjść do mnie, gdy będziesz potrzebować wsparcia- zapewnił mnie, uśmiechając się słodko.
Opuściłam salę konferencyjną zdecydowana, że postąpię zgodnie z jego radą i zaufam swoim instynktom. Mimo że droga do rozwiązania moich problemów wydawała się trudna, wiedziałam, że z jego wsparciem i swoją determinacją, uda mi się przezwyciężyć wszelkie przeszkody, które stanęły na mojej drodze.
Kiedy wróciłam do biura, zastałam znów bukiet kwiatów i liścik, który tym razem zawierał zaproszenie na randkę od mojego tajemniczego adoratora. Serce zabiło mi szybciej, gdy wzięłam go do ręki, a rumieńce znów spłynęły na moje policzki. To było tak niespodziewane i ekscytujące, ale również trochę przerażające.
Nie wiedziałam, czy powinnam przyjąć to zaproszenie. Czy mogłam zaufać tej osobie, której nawet nie znałam? Czy nie było to zbyt ryzykowne? Te pytania krążyły mi po głowie, ale głęboko w sercu czułam, że muszę dać temu szansę. Może to było coś, czego potrzebowałam, aby odzyskać pewność siebie i odświeżyć swoje życie.
Zdecydowałam się na to. Zaczęłam planować, co założę, gdzie się spotkamy, co powiem. Było to dla mnie niesamowicie ekscytujące, ale również niepewne. Jednak z każdą myślą o tej randce, czułam, że coś we mnie się rozkwitało.
Za chwilę odłożyłam bukiet na biurku i wzięłam głęboki oddech, gotowa na to, co przyniesie przyszłość. Bez względu na to, jakie będą tego konsekwencje, wiedziałam, że muszę podjąć to ryzyko. Bo czasami, właśnie w najbardziej nieoczekiwanych chwilach, czeka na nas coś niesamowitego.
Cały dzień myślałam tylko o tej nadchodzącej randce. W biurze trudno było mi się skupić na pracy, bo w mojej głowie kłębiły się różne scenariusze, jak mogłaby wyglądać nasza pierwsza spotkanie. Czy spotkamy się w jakiejś kawiarni, czy może wybierzemy się na romantyczną kolację? A może będzie to spacer po parku albo spotkanie w muzeum?
Ciekawa byłam również tego, kogo tam spotkam? Czy będzie to któryś ze współpracowników? Czy jednak to któryś z naszych podopieczny? Gdzieś w głębi serca miałam nadzieję, że to Hoesok, z którym z dnia na dzień miałam coraz lepszy kontakt.
Im bliżej wieczoru, tym bardziej wzrastało moje podekscytowanie i niepokój. W mojej głowie panował chaos i to samo działo się z moimi uczuciami.
Kiedy wreszcie nadszedł wieczór, przemyślałam jeszcze raz, co mam na sobie, poprawiłam fryzurę i makijaż, a potem wyszłam z domu, gotowa na to, co przyniesie ten wieczór.
W drodze na spotkanie zatrzymałam się w kawiarni, aby odrobinę się uspokoić i złapać oddech. Zamówiłam kawę i usiadłam przy oknie, patrząc na mijających ludzi na ulicy.
Mój telefon wibrując, przerwał moje zamyślenie. To był sms od mojego adoratora, pytający, czy jestem już w drodze. Serce zabiło mi szybciej, kiedy zrozumiałam, że to już teraz, ten moment, na który czekałam cały dzień. Numer wydawał się znajomy, ale nie przykładałam zbytniej wagi do tego.
Wstałam z miejsca, wypiłam resztę kawy i wyszłam z kawiarni. Z każdym krokiem serce biło mi mocniej, ale jednocześnie czułam w sobie odwagę i determinację. Czas zmierzyć się z tą tajemnicą, czas poznać osobę, która tak starannie dbała o mnie i moje serce.
Kiedy dotarłam na miejsce, rozejrzałam się wokół, szukając tej jednej osoby. A potem go zobaczyłam- siedział przy stoliku na zewnątrz. Z racji tego, że restauracja znajdowała się na dachu budynku, panowała tu przyjemna atmosfera, dzięki świeżemu powietrzu oraz ogrodowi, który został tu zrobiony.
Siedział tyłem do mnie, więc nie miałam okazji zobaczyć kto to. Musiała podejść bliżej. Kiedy zbliżyłam się do stolika, serce biło mi jeszcze szybciej, a dłonie zaczęły lekko drżeć. To był ten moment, na który czekałam cały dzień, ale teraz, gdy byłam tak blisko, poczułam nagłe przypływy niepewności i zdenerwowania.
Wzięłam głęboki oddech, próbując uspokoić nerwy, i powoli podeszłam do stolika. Osoba siedząca przy nim jeszcze się nie odwróciła, więc miałam chwilę na to, aby złapać oddech i upewnić się, że wyglądam spokojnie i pewnie.
Kiedy wreszcie stanęłam przy stoliku, osoba odwróciła się, a moje serce zamarło na chwilę. To był Hoesok. Moje oczy rozszerzyły się ze zdziwienia, a jednocześnie serce wypełniło się dziwnym ciepłem. Jednak moje przeczucie miało rację, a przynajmniej miałam taką nadzieję, że to właśnie z nim miałam się spotkać.
- Kana! - J-Hope uśmiechnął się do mnie szeroko, patrząc mi prosto w oczy. - Cieszę się, że przyszłaś.
- Hoesok... - powiedziałam, ledwo opanowując zdziwienie. - Co ty tutaj robisz?
- Sunshine to ja- wyznał, wskazując na siebie. - Przepraszam za wszystkie tajemnice i niespodzianki, ale chciałem, żebyś poczuła się wyjątkowo.
Moje serce waliło mi tak mocno, że aż słyszałam jego bicie. Nie wiedziałam, co powiedzieć. To było z jednej strony tak niespodziewane, tak niewiarygodne, ale zarazem tak... magiczne.
- Ale dlaczego? - zapytałam, próbując zebrać myśli. - Dlaczego to zrobiłeś? Jest tyle innych dziewczyn. Jesteś w końcu idolem i mógłbyś mieć każdą. Najlepiej jakąś inna znaną dziewczynę.
Sama nie wierzyłam w głupoty, jakie zaczęłam mówić, ale było w tym ziarnko prawdy, a także moich myśli.
- Bo chciałem cię zaskoczyć, sprawić, żebyś poczuła się ważna i doceniona- odpowiedział, wciąż uśmiechając się do mnie- no i najważniejsze w tym wszystkim jest to, że mi się podobasz. Jesteś wspaniałą dziewczyną, Kana. Pierwszego dnia powiedziałem już chłopakom: „Ona kiedyś będzie moja". Nie miałem na początku odwagi, by do ciebie zagać, więc spróbowałem innego sposobu. Nawet nie wiesz, jak cieszył mnie twój uśmiech po każdym liście i prezencie, który dla ciebie zostawiłem. To sprawiało, że dalej chciałem cię w ten sposób uszczęśliwiać. Jednak ostatnio Jin zmył mi głowę za to i kazał w końcu wziąć się w garść, ponieważ za długo to trwało. Mam nadzieję, że się nie zawiodłaś.
Spojrzałam na niego, czując, jak serce wypełnia mi się ciepłem i radością. To było jak coś prosto z bajki jak spełnienie moich najskrytszych marzeń. Zwłaszcza tych, które pojawiły się ostatnimi czasy.
- Nie gadaj głupot- zaśmiałam się- szczerze to nawet miałam nadzieję, że to będziesz ty.
- Naprawdę?- zapytał, nie mogąc ukryć zdumienia i radości w swoim głosie- kamień spadł mi z serca. Kilka razy próbowałem stąd uciec, ponieważ się bałem, że się rozczarujesz.
- Nie było, czego się bać- odpowiedziałam, uśmiechając się do niego. - To wszystko było tak niespodziewane, ale zarazem tak piękne. Cieszę się, że wreszcie poznałam prawdę.
- Ja też się cieszę- powiedział J-Hope, patrząc mi prosto w oczy. - I mam nadzieję, że to dopiero początek naszej przygody razem.
Uśmiechnęłam się szeroko, czując w sercu ogromną radość i wzruszenie. To było jak sen, który właśnie się spełnił, jak najpiękniejszy z możliwych prezentów od losu.
- Tak, to dopiero początek- odpowiedziałam, czując, jak serce wypełnia się nadzieją i radością.
Nasza rozmowa trwała długo, przemierzając przez różne tematy, od naszych pasji i marzeń po wspólne cele i plany na przyszłość. Czułam się, jakbym odkrywała J-Hope'a na nowo, poznając jego myśli, uczucia i pragnienia. Było to niesamowite uczucie być tak blisko kogoś, kogo dotąd znałam głównie z pracy.
Kiedy słońce powoli zachodziło, a gwiazdy zaczęły pojawiać się na niebie, uświadomiłam sobie, jak wiele czasu minęło od naszego spotkania. Ale nawet gdybyśmy siedzieli tutaj przez całą noc, to nie miałabym nic przeciwko. Czułam się szczęśliwa i spełniona, wiedząc, że mam przy sobie osobę, która troszczy się o mnie tak samo, jak ja o nią.
- Może powinniśmy już wracać? - zaproponował J-Hope, patrząc na mnie z uśmiechem.
- Tak, to już pewnie czas- odpowiedziałam, wstając z krzesła i biorąc jego dłoń w swoją. - Ale wiem jedno, niech ta przygoda trwa jak najdłużej.
Wspólnie opuściliśmy restaurację, trzymając się za ręce i rozmawiając o wszystkim, co przychodziło nam do głowy. Było to, jak marzenie, które wreszcie stało się rzeczywistością. A przyszłość wydawała się pełna obietnic i możliwości, z J-Hope'em u boku.
Kiedy nadszedł czas na pożegnanie, chłopak delikatnie mnie pocałował w policzek, a ja czułam na nim ciepło jego uśmiechu. W mojej dłoni pozostał liścik, który wypełniony był jego słowami. Patrząc, jak oddala się, poczułam się naprawdę szczęśliwa, mając świadomość, że znalazłam kogoś wyjątkowego, kto potrafi sprawić, że świat staje się piękniejszy.
Kiedy już odszedł, otworzyłam liścik i przeczytałam jego zawartość.
Dziękuję, że pozwoliłaś mi być sobą.
Że pomogłaś mi latać.
Że dałaś mi skrzydła.
Że naprawiłaś mnie.
Że dzięki tobie się nie duszę.
Że wybudziłaś mnie ze snu, który był wszystkim, w czym żyłem.
Kiedy myślę o tobie, wychodzi słońce.
Więc oddaliłem swój smutek.
Dziękuję, że możemy być „nami"
Po przeczytaniu liścika nie mogłam się powstrzymać. Poczułam nieodparte pragnienie, by ponownie znaleźć się w pobliżu chłopaka. Bez wahania pobiegłam w kierunku, dokąd poszedł, doganiając go tuż przed tym, jak miał wsiąść do auta.
Zatrzymał się i obrócił w moim kierunku, a ja bez zastanowienia rzuciłam się w jego ramiona, czując jego ciepło i zapach. Nasze usta złączyły się w namiętnym pocałunku. Czułam, jakby cały świat zniknął w tej jednej chwili. Wszystkie moje zmartwienia, wątpliwości i lęki stopiły się w tej jednej eksplozji uczuć, które rozpalały się między nami.
Jego ramiona były moim schronieniem, a jego dotyk przypominał o tym, że nie jestem już sama. Z każdym pocałunkiem czułam, jakby całe moje ciało wracało do życia, jakby wszystkie moje marzenia wreszcie stały się rzeczywistością. Tego mi brakowało, tego szukałam w Korei, by w pełni poczuć, że tu przynależę.
Nie potrzebowałam już słów, aby wyrazić to, co czułam. Nasze serca biły w jednym rytmie i wyrażały więcej niż jakiekolwiek słowa. To był moment, który na pewno zatrzymam na zawsze w mojej pamięci, jako chwila, która zapoczątkowała naszą historię miłosną.
Gdy wreszcie oderwaliśmy się od siebie, spojrzałam mu prosto w oczy, widząc w nich odbicie moich własnych uczuć. Miłość, nadzieję, determinację. W tym jednym spojrzeniu zawarta była cała nasza przeszłość, teraźniejszość i przyszłość- obietnica wspólnej drogi, pełnej miłości i szczęścia. To był moment pełen magii i prawdziwej miłości, który na zawsze pozostanie w moim sercu.
- Jestem tak niesamowicie szczęśliwy, że jesteś w moim życiu- szepnął, delikatnie głaszcząc moją twarz.
- Ja również- odpowiedziałam, uśmiechając się do niego. - Sprawiłeś, że poczułam w końcu pełną przynależność do tego miejsca. Odnalazłam to, czego nie potrafiłam od jakiegoś czasu.
Złączeni w miłości i nadziei, kontynuowaliśmy naszą drogę, gotowi na wszystko, co przyniesie nam przyszłość, mając w sercu wspólny sen i miłość, która nie zna granic.
Od Autorki: Witajcie kochani. To kolejny One shot, który wykonałam na zamówienie. Kana mam nadzieję, że przygotowana przeze mnie historia ci się spodobała i sprostała wymaganiom. Muszę przyznać, że trochę nad tym siedziałam i sprawiło mi to nie mały problem, ponieważ nie mogłam jakoś do tego usiąść, ale biorę się do roboty. Nie do końca jestem z tego zadowlona, ale chyba dlatego, że za długo to pisałam, ale mam nadzieję, że wam się spodoba.
Czytelniku! Proszę, zostaw po sobie ślad- komentarz i/lub gwiazdkę. To dla mnie znak, że to, co tworzę, Ci się podoba. Do zobaczenia w kolejnym rozdziale.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro