By your side || Lee Dong-hyuck
Podróż na Jeju była pełna ekscytacji i czułych spojrzeń. Lee Dong-hyuck z uśmiechem prowadził auto, a Kana siedziała obok niego, z fascynacją patrząc na mijane krajobrazy. Słońce powoli chowało się za horyzontem, barwiąc niebo na odcienie pomarańczu i różu, co tylko podkreślało wyjątkowy nastrój ich podróży. Jeju o tej porze roku tętniło spokojem, a powietrze niosło ze sobą delikatną woń morza i kwiatów.
Gdy dotarli do małego, przytulnego domku nad brzegiem oceanu, Dong-hyuck zaparkował auto i otworzył drzwi dla Kany.
- Masz chwilę, żeby się przebrać- powiedział z tajemniczym uśmiechem.- Czeka nas coś wyjątkowego.
Kana, ciekawa co planuje, skinęła głową i zniknęła wewnątrz, by przygotować się na wieczór.
Kilka minut później, ubrana w zwiewną sukienkę, wyszła na zewnątrz, gdzie Lee czekał już na nią. Delikatny wiatr poruszał jej włosy, a ona spojrzała na niego pytająco, niepewna, co za niespodziankę dla niej przygotował.
- Chodź- powiedział, ujmując jej dłoń i prowadząc ścieżką w stronę plaży.
Gdy dotarli na miejsce, widok, który zastała, zaparł jej dech w piersiach. Na tle spokojnego oceanu, na piaszczystej plaży, stał elegancki stolik, otoczony pochodniami, których światło subtelnie odbijało się w wodzie. Wokół unosił się zapach kwiatów, które ozdabiały całą przestrzeń, a powietrze pachniało solą i rozgrzanym piaskiem.
Dong-hyuck delikatnie uścisnął jej dłoń, odwracając się w jej stronę.
- Chciałem, żebyś ten wieczór zapamiętała na zawsze- powiedział cicho, a jego głos zdawał się harmonizować z szumem fal.
Kana poczuła delikatne muśnięcie wiatru na policzku, jakby Jeju chciała ją powitać w swoim ciepłym uścisku. Jej serce zabiło szybciej, gdy pozwoliła się prowadzić po drobnych ziarnach piasku, które przyjemnie uginały się pod stopami. Dong-hyuck szedł obok, nie spuszczając z niej wzroku. W jego oczach widziała coś, czego jeszcze nigdy wcześniej nie dostrzegła – mieszaninę ekscytacji, napięcia i czegoś głębszego, niemal namacalnego.
Kiedy zbliżyli się do plaży, widok, który ją zastał, przerósł jej najśmielsze oczekiwania. Ocean rozciągał się przed nimi, a fale łagodnie uderzały o brzeg, tworząc spokojny, kojący rytm. Pochodnie wokół stolika migotały ciepłym blaskiem, rzucając miękkie światło na kwiaty rozsypane dookoła. Każdy detal był starannie przemyślany – od kwiatowych kompozycji, które otulały stół, po delikatne płatki róż, które jakby naturalnie rozsypały się na piasku, tworząc ścieżkę wprost ku sercu tej scenerii. Blask księżyca rozświetlał horyzont, odbijając się w falach, jakby same gwiazdy zstąpiły na ziemię, by podziwiać ten moment.
- To... jest piękne...- wyszeptała Kana, czując, jak serce bije jej coraz szybciej. Z każdym krokiem była coraz bardziej onieśmielona, ale zarazem podekscytowana tym, co nadchodzi. Widziała starania Dong-hyucka, jego troskę o każdy szczegół. Wszystko to sprawiło, że poczuła się wyjątkowo, jakby ten wieczór należał tylko do nich dwojga, jakby cały świat się zatrzymał, by celebrować ich chwilę.
Dong-hyuck uśmiechnął się, widząc jej reakcję.
- Chciałem, żeby to była nasza plaża – nasz mały świat, gdzie możemy zapomnieć o wszystkim innym- powiedział cicho, nachylając się, by musnąć ustami jej czoło. - Chciałem, żebyś poczuła, jak bardzo mi zależy.
Jego słowa zapadły głęboko w jej serce. Kana uniosła wzrok, a ich spojrzenia spotkały się, tworząc chwilę tak intymną, że nawet wiatr i fale zdawały się na chwilę zamilknąć. Czuła ciepło jego dłoni, które delikatnie oplatały jej palce. Było w nim coś, co sprawiało, że czuła się bezpieczna, a jednocześnie zapraszana do nowego, nieznanego świata pełnego emocji i namiętności.
- Usiądziemy?- zaproponował Dong-hyuck, wskazując na stolik, na którym czekała kolacja – lekko przyrządzone owoce morza, kieliszki z winem, a między nimi lampka, której ciepłe światło podkreślało romantyczny nastrój. Kana skinęła głową, ale zanim zdążyła usiąść, chłopak pociągnął ją delikatnie w swoją stronę.
Stanęli na skraju wody, a zimne fale obmywały im stopy. Dong-hyuck odwrócił się do niej, jego oczy błyszczały w świetle księżyca, a na ustach igrał lekki, pełen tajemnic uśmiech. W tej chwili był nie tylko jej ukochanym, ale i kimś, kto trzymał w rękach jej przyszłość. Wyciągnął z kieszeni małe, eleganckie pudełeczko, którego kształt Kana rozpoznała od razu. Serce zaczęło jej bić szybciej, a dłonie automatycznie zaczęły drżeć.
- Chciałem, żeby to był moment, którego nigdy nie zapomnisz- powiedział, a jego głos był pewny i ciepły, ale zdradzał lekkie napięcie.- Kana, od pierwszej chwili, kiedy cię poznałem, wiedziałem, że jesteś wyjątkowa. Każdy dzień z tobą sprawia, że chcę być lepszym człowiekiem, a każda chwila bez ciebie wydaje się pusta.
Kana poczuła, jak łzy napływają jej do oczu, ale wstrzymała oddech, czując, że za chwilę padną słowa, które zmienią jej życie.
- Wiem, że mogę być dla ciebie wszystkim, czego potrzebujesz. I chcę, żebyś była moją na zawsze- kontynuował, klękając na jedno kolano, a otwarte pudełko ukazało delikatny, lśniący pierścionek, którego prostota tylko podkreślała jego wyjątkowość.- Kana, wyjdziesz za mnie?
Słowa zawisły w powietrzu, a jedynym dźwiękiem były fale łagodnie rozbijające się o brzeg. Kana czuła, że jej serce bije w niesamowitym rytmie, a czas jakby przestał istnieć.
Kana wpatrywała się w Dong-hyucka, a świat zdawał się zniknąć wokół nich. Jej serce biło jak szalone, a oddech stał się płytki, jakby każda kolejna sekunda była niesamowicie ważna. Widok jego klęczącej sylwetki na tle księżyca, przy dźwiękach fal i blasku pochodni, wydawał się nierzeczywisty. To był ten moment.
Z oczu zaczęły jej płynąć łzy, ale nie mogła ich powstrzymać. Były to łzy szczęścia, wzruszenia, przepełnione miłością. Otarła je szybko, nie chcąc, by przeszkodziły jej w najważniejszej chwili. Dong-hyuck nadal klęczał przed nią, a na jego twarzy malowała się delikatna niepewność, choć w oczach błyszczała nadzieja.
Kana zrobiła krok naprzód, schylając się do niego i delikatnie ujmując jego twarz w swoje dłonie. Uśmiechnęła się przez łzy, a jej głos, choć cichy, brzmiał pewnie i zdecydowanie.
- Tak, Dong-hyuck... Tak, zgadzam się.
Słowa, które padły z jej ust, wywołały na jego twarzy promienny uśmiech. Wstał szybko, nie mogąc już dłużej czekać, i wciągnął ją w swoje ramiona, unosząc ją lekko nad ziemię. Zakręcił się z nią w miejscu, śmiejąc się z radości, a Kana wtuliła się w niego, czując, że teraz, w tym momencie, ich życie nabiera nowego sensu.
Gdy postawił ją z powrotem na piasku, wyjął pierścionek z pudełeczka i delikatnie wsunął na jej palec. Błyszczący diament odbijał światło księżyca, a ona nie mogła oderwać od niego wzroku. Był idealny – dokładnie taki, jaki by sobie wymarzyła.
- Jesteś pewna?- zapytał jeszcze raz cicho, choć jego uśmiech zdradzał, że zna już odpowiedź.
- Pewniejsza niż kiedykolwiek- odpowiedziała Kana, przyciągając go bliżej i delikatnie całując w usta. Ich pocałunek był pełen miłości, ale także obietnicy – obietnicy przyszłości, którą będą tworzyć razem. Fale rozbijały się o brzeg, a pochodnie wokół migotały w takt ich oddechów, kiedy stali w objęciach, chłonąc każdy szczegół tej magicznej chwili.
- To tylko początek, prawda?- szepnęła, patrząc mu głęboko w oczy.
- Tak- odpowiedział, czule gładząc jej policzek.- To dopiero początek naszego życia razem. A jutro będę mógł przedstawić moim rodzicom moją narzeczoną.
- Narzeczoną- wyszeptała Kana, niedowierzając w to co się właśnie dzieje.
- Narzeczona lepiej brzmi niż dziewczyna- zaśmiał się- choć najlepiej brzmiałoby, gdybym mówił, że jesteś moją żoną, ale na to musimy chwilę zaczekać.
Po tej magicznej chwili na plaży, ramię w ramię wrócili do swojego przytulnego domku nad brzegiem oceanu. Kana czuła, jak jej serce bije szybciej z każdym krokiem, a wspomnienie zaręczyn nadal unosiło się w powietrzu, tworząc wokół nich intymną aurę. Gdy weszli do środka, Lee Dong-hyuck zamknął za nimi drzwi, a świat zewnętrzny zdawał się nagle zniknąć.
- Kana... - jego głos zabrzmiał miękko, a kiedy ich spojrzenia się spotkały, w powietrzu zawisła elektryczność. Jego oczy były pełne miłości, ale również czegoś głębszego, intensywniejszego.
Nie musieli już nic mówić. Wszystkie słowa, które mogłyby paść, zdawały się zbędne. W jednej chwili Dong-hyuck przyciągnął ją do siebie, a ich usta połączyły się w gorącym pocałunku. Czuła, jak jego dłonie wędrują po jej plecach, delikatnie, ale zdecydowanie. Jej serce biło tak mocno, że mogłaby przysiąc, że słyszy je w swoich uszach.
Ostrożnie, ale z wyraźną determinacją, Lee przesunął rękami wzdłuż jej talii, przyciągając ją bliżej siebie, aż poczuli ciepło swoich ciał. Jego pocałunki stawały się coraz bardziej intensywne, namiętność, którą oboje starali się kontrolować, teraz wydawała się niemożliwa do powstrzymania. Kana odpowiedziała mu równie gorąco, oddając się tej chwili całkowicie.
Jego dłonie delikatnie przesunęły się po ramionach Kany, zsunęły ramiączka jej sukienki, a materiał lekko opadł, odsłaniając gładką skórę. Ich oddechy splatały się ze sobą, a każde dotknięcie wywoływało dreszcze. Dong-hyuck złożył delikatne pocałunki na jej odsłoniętych ramionach, a jego usta powoli wędrowały wzdłuż jej szyi. Kana poczuła, jak całe jej ciało reaguje na każdy jego gest, na każde muśnięcie.
Lee Dong-hyuck przyciągnął Kanę jeszcze bliżej, aż poczuła ciepło jego oddechu na swojej szyi. Każdy pocałunek, jaki zostawiał na jej skórze, był pełen czułości, ale i intensywnej namiętności. Jego dłonie delikatnie przesuwały się wzdłuż jej pleców, badając każdy centymetr, jakby chciał zapamiętać tę chwilę na zawsze.
Kana poczuła, jak jej ciało reaguje na jego dotyk, gorąco narastające między nimi było prawie namacalne. Sukienka, którą miała na sobie, zsunęła się coraz niżej, odkrywając więcej jej ciała. Lee przesunął dłonią po jej biodrze, delikatnie ją gładząc, jakby próbował uspokoić każde drgnienie, które wywoływał swoim dotykiem. Ich spojrzenia spotkały się, a w oczach Dong-hyucka malowała się mieszanina pragnienia i miłości, które zdawały się wypełniać całą przestrzeń między nimi.
Nagle podniósł ją delikatnie, jakby była lekka jak piórko, i zaniósł na łóżko. Położył ją na miękkich poduszkach, patrząc na nią z takim oddaniem, jakby była jedyną osobą, na której mu zależało. Kana poczuła, jak jej serce przyspiesza, a każdy dotyk Lee sprawiał, że całkowicie zatracała się w tej chwili.
Jego dłonie powędrowały po jej ramionach, klatce piersiowej, a potem niżej, śledząc każdą linię jej ciała z niemal nabożną uwagą. Kiedy zsunął resztę jej ubrania, ich nagie ciała połączyły się w jedno, a pomiędzy nimi rozkwitła pełnia emocji, które nosili w sobie od dłuższego czasu.
Ich oddechy mieszały się, a ruchy były coraz bardziej zsynchronizowane. Kana czuła, jak jej ciało poddaje się każdemu dotykowi, każdemu pocałunkowi, które Lee jej ofiarował. Każde jego muśnięcie było jak płomień, który rozpalał w niej coraz większe pragnienie.
Dong-hyuck pochylił się nad nią, składając delikatne pocałunki na jej wargach, a jego ręce wędrowały po jej ciele z czułością, która wprowadzała ją w stan całkowitego uniesienia. Kana odpowiadała mu równie namiętnie, ich ciała poruszały się w harmonii, jakby były stworzone tylko dla siebie.
Chwila ta była doskonała — złączeni w miłości i pragnieniu, czerpali z siebie nawzajem wszystko, co najlepsze, oddając się każdemu momentowi z pełnym zaufaniem i oddaniem.
Następnego dnia, kiedy słońce wstało nad horyzontem, delikatne promienie wpadały do pokoju przez zasłony, oświetlając ciepłym blaskiem przestrzeń, gdzie jeszcze kilka godzin temu Lee Dong-hyuck i Kana dzielili najintymniejsze chwile swojego związku. Kana obudziła się, czując się bezpieczna i spokojna w ramionach ukochanego. Lee już nie spał, delikatnie przesuwał palcami po jej włosach, obserwując ją z czułym uśmiechem.
– Dzień dobry, narzeczono – wyszeptał, muskając jej czoło delikatnym pocałunkiem.
Kana uśmiechnęła się, czując ciepło w sercu.
– Dzień dobry – odpowiedziała miękko, wtulając się w niego jeszcze mocniej.
– Dziś wielki dzień – powiedział Lee, jakby przypominając sobie o czekającej ich wizycie. – Czas, żebyś poznała moich rodziców jako moja przyszła żona.
Kana poczuła lekkie ukłucie stresu, choć Lee zdawał się być całkowicie spokojny. Był pewny tego, co dla niej znaczył, i że jego rodzina zaakceptuje ją z otwartymi ramionami. Ale dla niej to było coś więcej – spotkanie z przyszłymi teściami, którzy od teraz mieli być częścią jej życia.
Po wspólnym śniadaniu, które przygotowali razem, śmiejąc się i żartując, wyruszyli w drogę do domu rodziców Lee. Podróż była cicha, ale pełna wyczekiwania. Kana czuła, jak jej serce bije szybciej, kiedy zbliżali się do domu, który wkrótce miał stać się jej drugim domem. Lee trzymał jej dłoń, zapewniając ją delikatnymi uśmiechami, że wszystko będzie dobrze.
Kiedy dotarli na miejsce, dom Lee był dokładnie taki, jak sobie wyobrażała – uroczy, z pięknym ogrodem pełnym kwiatów, który zdawał się być pielęgnowany z wielką troską. Kiedy zbliżyli się do drzwi, Lee odwrócił się do niej, ścisnął jej dłoń mocniej i spojrzał w oczy.
– Pamiętaj, oni cię pokochają tak samo jak ja – powiedział, a w jego głosie była pewność i miłość.
Drzwi otworzyła jego matka, z szerokim uśmiechem na twarzy. Lee przedstawił Kanę, a jej serce na chwilę przestało bić, kiedy starsza kobieta przyciągnęła ją do siebie w ciepłym uścisku.
– Witaj, moja droga. Czekaliśmy na ciebie z niecierpliwością – powiedziała matka Lee z serdecznym uśmiechem, który natychmiast rozproszył wszystkie obawy Kany.
Chwilę później pojawił się ojciec Lee, również z otwartymi ramionami, witając ją ciepło. Atmosfera w domu była przyjemna i rodzinna. Kana szybko poczuła, że wszystkie jej wcześniejsze obawy były bezpodstawne – rodzina Lee była ciepła i pełna miłości. Rozmowa przy stole toczyła się naturalnie, pełna śmiechu i wspomnień z dzieciństwa Lee, które jego rodzice chętnie opowiadali.
Po obiedzie Lee wziął Kanę na krótki spacer po okolicy, gdzie dorastał. Opowiadał jej o swoich młodzieńczych przygodach, marzeniach i planach na przyszłość, a ona z każdym krokiem czuła, że coraz bardziej staje się częścią jego świata.
– Teraz, kiedy moi rodzice cię poznali, czuję, że wszystko jest tak, jak powinno – powiedział, zatrzymując się, by spojrzeć na nią z czułością.
– Tak, teraz jesteśmy prawdziwą rodziną – odpowiedziała Kana, czując w sercu spokój i szczęście, które rosło z każdym dniem.- Jeszcze tylko pozostało ci poznać moją rodzinę.
Lee uśmiechnął się, słysząc jej słowa, ale w jego oczach pojawił się cień niepewności. Zatrzymał się na chwilę, spoglądając na Kanę z delikatnym uśmiechem, ale także z pytaniem w spojrzeniu.
– Twoja rodzina... – zaczął powoli, jakby ważąc każde słowo. – Martwisz się, jak mnie przyjmą?
Kana spojrzała w dal, spoglądając na znajome jej krajobrazy. Choć nie mówiła o tym wcześniej, myśl o wprowadzeniu Lee do swojej rodziny budziła w niej pewne obawy. Jej rodzice byli zawsze surowi, a ich oczekiwania wobec niej były ogromne. Obawiała się, jak przyjmą jej decyzję o zaręczynach i przyszłym ślubie.
– Moja rodzina... – zaczęła cicho, przenosząc wzrok z powrotem na Lee. – Oni są wymagający. Szczególnie mój ojciec. Zawsze miał dla mnie jasno określone plany i obawiam się, że mogą nie być zachwyceni naszymi zaręczynami, dopóki cię nie poznają.
Lee uniósł dłoń i delikatnie dotknął jej policzka, patrząc na nią z czułością i zrozumieniem.
– Nie musisz się martwić – powiedział z przekonaniem. – Jeśli to oznacza, że będę musiał udowodnić im, że jestem godny twojej ręki, to zrobię wszystko, co trzeba. Twoja rodzina jest teraz również moją rodziną, i chcę, by mnie poznali takim, jakim jestem – dodał, uśmiechając się delikatnie.
Kana poczuła ulgę, widząc jego pewność siebie. Lee był dla niej wszystkim, a jego gotowość, by stawić czoła jej rodzinie, dodawała jej odwagi. Wiedziała, że z nim u boku będzie mogła zmierzyć się z każdą przeszkodą.
– Wiem, że sobie poradzimy – odpowiedziała, chwytając jego dłoń. – Jesteśmy razem, a to jest najważniejsze.
Razem ruszyli w dalszy spacer, czując, że mimo czekających ich wyzwań, ich miłość i wzajemne wsparcie będą wystarczające, by pokonać wszelkie trudności.
Kolejne dni na Jeju mijały w beztroskiej atmosferze, wypełnione spacerami po plaży, wspólnymi śniadaniami w małych kawiarniach i wieczornymi rozmowami pod rozgwieżdżonym niebem. Kana i Lee Dong-hyuck chłonęli każdą chwilę, delektując się spokojem wyspy i możliwością spędzenia czasu tylko we dwoje, z dala od codziennych obowiązków.
Każdego ranka budzili się przy szumie fal, a słońce leniwie przedzierało się przez zasłony ich pokoju. Lee zabierał Kanę na wycieczki po wyspie, pokazując jej miejsca, które były dla niego ważne. Zwiedzali malownicze klify, odwiedzali ukryte zatoczki, a także przesiadywali na tarasie, gdzie długie rozmowy o przyszłości sprawiały, że coraz bardziej zbliżali się do siebie.
Jednego popołudnia postanowili wziąć udział w tradycyjnych targach na Jeju. Kana z zachwytem przyglądała się lokalnym wyrobom, tradycyjnej ceramice i smakowała owoców morza, które były specjalnością wyspy. Lee z uśmiechem obserwował, jak jej oczy błyszczały z ekscytacji, a jej śmiech wypełniał przestrzeń, gdy próbowała lokalnych przysmaków.
– To miejsce jest naprawdę magiczne – powiedziała, kiedy usiedli na wzgórzu, skąd rozciągał się widok na ocean. – Nigdy wcześniej nie czułam się tak swobodnie i szczęśliwie.
Lee spojrzał na nią z czułością, delikatnie ujmując jej dłoń.
– Chciałem, żeby ten czas był dla nas wyjątkowy – odpowiedział. – Wiem, że przed nami wiele wyzwań, ale tutaj możemy być sobą, bez żadnych zobowiązań. Tylko ty i ja.
Kana uśmiechnęła się do niego, czując, że te kilka dni na Jeju nie tylko umocniło ich związek, ale także pozwoliło im zrozumieć, jak ważne jest wspólne budowanie przyszłości.
Po kilku pełnych miłości i spokoju dniach na Jeju, nadszedł czas, by pożegnać się z rodziną Lee Dong-hyucka. Jego rodzice stali w progu domu, uśmiechając się ciepło, kiedy młoda para pakowała swoje rzeczy do samochodu. Kana poczuła lekkie ukłucie smutku na myśl o opuszczeniu tego miejsca, które stało się dla niej tak bliskie, ale wiedziała, że kolejne wyzwanie czeka na nią w Tokio.
– Będziemy za wami tęsknić – powiedziała, kłaniając się z szacunkiem w stronę rodziców Dong-hyucka. – Dziękuję za wszystko.
Matka Lee podeszła do niej i uściskała ją mocno, po czym spojrzała jej w oczy, z wyraźnym wzruszeniem.
– Opiekuj się nim, a my nie możemy się doczekać, kiedy znów was zobaczymy – powiedziała z uśmiechem. – I pamiętaj, że zawsze jesteś tu mile widziana.
Kana poczuła, jak jej serce rozgrzewa się od tych słów. Z każdą chwilą stawała się coraz bardziej częścią tej rodziny.
Kiedy w końcu wyruszyli w drogę, Lee trzymał ją za rękę, a w samochodzie panowała cicha, spokojna atmosfera. Przed nimi rozciągała się długa podróż do Tokio, do rodzinnego domu Kany. W jej głowie kłębiły się różne myśli – z jednej strony ekscytacja związana z tym, że wkrótce zobaczy się ze swoją rodziną, z drugiej jednak lekki niepokój, jak zareagują na nowinę o zaręczynach.
– Jak się czujesz? – zapytał Dong-hyuck, spoglądając na nią z troską, kiedy jechali drogą prowadzącą do portu.
Kana uśmiechnęła się delikatnie, próbując ukryć swoją niepewność.
– Jestem trochę zdenerwowana – przyznała. – Moja rodzina to inna historia niż twoja. Mam nadzieję, że dobrze cię przyjmą.
Lee pokiwał głową, a jego uśmiech był pełen zrozumienia.
– Nie martw się. Cokolwiek się stanie, poradzimy sobie. Jesteśmy w tym razem, pamiętasz? – powiedział, ściskając jej dłoń mocniej.
Kana odetchnęła głęboko, czując, że przy nim czuje się silniejsza. Razem mogli stawić czoła wszystkim wyzwaniom, a myśl o tym, że wkrótce przedstawi swojego narzeczonego rodzinie, mimo nerwów, napełniała ją radością.
Tak, teraz nadszedł czas, by zrobić kolejny krok w ich wspólnej podróży – spotkanie z jej rodziną w Tokio.
Droga do Tokio minęła spokojnie, ale Kana czuła, jak jej ciało zaczyna reagować w dziwny sposób. Każdy zakręt, każdy ruch auta i samolotu sprawiał, że jej żołądek zaciskał się w supeł. Z każdym kilometrem mdłości nasilały się, a zapachy, które zwykle ignorowała, teraz były nie do zniesienia. Powietrze w samochodzie wydawało się ciężkie, a wszystko wokół przyprawiało ją o nieprzyjemne uczucie, którego nie potrafiła zrozumieć.
Nie chciała martwić Dong-hyucka, więc starała się nie dać tego po sobie poznać. Kiedy jednak kolejne mdłości sprawiły, że musiała opuścić szybę, aby złapać świeżego powietrza, nie mogła już tego dłużej ukrywać.
– Coś nie tak? – zapytał z troską, spoglądając na nią.
Kana zmarszczyła brwi i przycisnęła dłoń do brzucha, czując, jak kolejne fale mdłości przechodzą przez jej ciało.
– Sama nie wiem... – odpowiedziała cicho, starając się uspokoić. – Ostatnio czuję się trochę dziwnie, jakby wszystko było za intensywne.
Lee spojrzał na nią zmartwiony, ale jego oczy błysnęły czymś więcej niż tylko troską. Widać było, że zaczyna coś podejrzewać.
– Może powinniśmy zrobić postój? – zaproponował, zjeżdżając na bok drogi. – Albo... Kiedy ostatnio...?
Zatrzymał się w pół zdania, ale Kana od razu zrozumiała, o co pyta. Serce zaczęło jej bić szybciej, a myśli zaczęły krążyć wokół jednego, jasnego podejrzenia. Czy to możliwe?
– Dong-hyuck... – zaczęła powoli, spoglądając na niego szeroko otwartymi oczami, kiedy dotarło do niej, co mogło być powodem jej dolegliwości.
Lee patrzył na nią uważnie, a na jego twarzy pojawił się delikatny uśmiech, jakby już znał odpowiedź.
- Nie, to raczej nie możliwe – powiedziała Kana z niepewnością, ale w jej głosie słychać było nutę nadziei. – A zresztą, już prawie jesteśmy koło mojego domu.
Dong-hyuck skinął głową, choć na jego twarzy widniała delikatna troska. Zatrzymał samochód przed domem Kany, a ona wysiadła, czując, jak jej serce bije w niesamowitym rytmie. Niepewność mieszała się z ekscytacją, a myśli w jej głowie były jak wir.
Rodzinny dom Kany był otoczony drzewami i kwiatami, a jej mama stała na progu, uśmiechając się szeroko na ich widok. Dong-hyuck chwycił ją za rękę, a oboje ruszyli w stronę drzwi, które otworzyły się z charakterystycznym skrzypieniem.
– Cieszę się, że jesteście – powiedziała mama Kany, obejmując ich na powitanie. – Jak podróż?
– Spokojnie, ale było trochę nudno – odparł Dong-hyuck, ściskając rękę Kany, która wciąż była w jego dłoni. – Ale za to cieszymy się, że jesteśmy tutaj.
Kana poczuła, że ich więź staje się coraz silniejsza, ale myśli o tym, co mogło być przyczyną jej dolegliwości, wciąż ją niepokoiły. Po chwili w środku, gdy wszyscy usiedli do stołu na herbatę, mama Kany zaczęła opowiadać historie z czasów jej dzieciństwa.
– A jak tam na Jeju? – zapytała, spojrzawszy na Kany z ciekawością. – Opowiedz, co tam robiliście!
Kana uśmiechnęła się, starając się skupić na rozmowie. Mówiła o ich romantycznej kolacji na plaży, zaręczynach i o tym, jak bardzo cieszy się, że Dong-hyuck jest częścią jej życia. Ale za każdym razem, gdy mówiła, jej myśli błądziły do tego, co może czuć jej ciało.
Po chwili jej mama znowu zwróciła się do niej, zauważając, że jej córka wydaje się zamyślona.
– Wszystko w porządku, kochanie? Wyglądasz jakbyś miała coś na myśli – zapytała, marszcząc brwi.
Kana zamrugała, zastanawiając się, czy powinna podzielić się swoimi obawami. Zamiast tego, wymusiła uśmiech i skinęła głową.
– Tak, mamo, wszystko w porządku. Tylko... myślałam o tym, co powiem ojcu.
Mama Kany przyjrzała się jej uważniej, ale uśmiechnęła się łagodnie, najwyraźniej uznając, że to nic poważnego.
– Twój ojciec będzie wniebowzięty, kiedy się dowie o zaręczynach – odparła, wracając do tematu, który rozgrzewał serce Kany. – Zawsze mówił, że chciałby, abyś znalazła kogoś, kto cię uszczęśliwi. No może nie będzie do końca zadowolony, że poznaje go po zaręczynach, ale cóż... Będzie musiał się z tym pogodzić.
Kana odwzajemniła uśmiech, chociaż czuła, że coś w środku wciąż nie daje jej spokoju. Myśl o spotkaniu z ojcem przyniosła chwilową ulgę, ale mdłości nie ustępowały. Dong-hyuck ścisnął jej dłoń pod stołem, jakby wyczuwając jej niepokój, choć nie wiedział, co tak naprawdę ją gnębi.
Kiedy herbata się skończyła, a rozmowa o przyszłych planach weselnych zaczęła nabierać tempa, Kana nagle poczuła, że musi wziąć chwilę dla siebie.
– Przepraszam, muszę na chwilę wyjść – powiedziała, wstając od stołu. Wszyscy spojrzeli na nią zaskoczeni, ale nikt nie zadawał pytań. Mama uśmiechnęła się i powiedziała tylko:
– Odpocznij, kochanie. To musi być ekscytujący, ale i męczący czas.
Kana pokiwała głową i poszła do łazienki. Zamknęła za sobą drzwi i oparła się o umywalkę, patrząc na swoje odbicie w lustrze. W głowie miała jeden scenariusz, który próbowała wykluczyć, ale teraz, gdy była sama, nie mogła już go ignorować.
„Czy to możliwe?" – pomyślała, dotykając delikatnie swojego brzucha.
Mdłości, zmęczenie, wrażliwość na zapachy... Wszystkie te objawy wskazywały na coś, czego nie brała wcześniej pod uwagę.
Jej ręce zaczęły drżeć, a serce przyspieszyło, gdy zdała sobie sprawę, że istnieje tylko jeden sposób, aby się upewnić.
Kana nerwowo przeszukiwała walizkę w swoim pokoju, aż w końcu znalazła test ciążowy, który kupiła kilka tygodni wcześniej, „na wszelki wypadek". Jej serce biło jak oszalałe, a dłonie drżały, gdy trzymała małe pudełko. Choć próbowała uspokoić swoje myśli, wciąż czuła, jakby coś nieuchronnego właśnie miało się wydarzyć.
Usłyszała, jak drzwi wejściowe na dole otworzyły się i zamknęły. Ojciec wrócił. Z jego charakterystycznym głosem przywitał się z żoną, a w domu nagle rozbrzmiały dźwięki powitania. Kana słyszała, jak mama i Dong-hyuck rozmawiają z ojcem, zapewne opowiadając mu o zaręczynach, które dopiero co się odbyły. Zwykle zeszłaby na dół, by powitać go z radością, ale teraz miała coś ważniejszego do zrobienia.
Z zamkniętymi oczami wzięła głęboki oddech i poszła do łazienki. Zamknęła za sobą drzwi i przez chwilę patrzyła na test w swoich dłoniach. „Muszę to zrobić", powiedziała sobie w duchu. Czuła, że bez względu na wynik, jej życie zaraz zmieni się nieodwracalnie.
Kana z trudem uniosła test, serce waliło jej w piersi, a oddech stawał się coraz szybszy. Czekała, wpatrując się w małe okienko na teście, jakby każda sekunda trwała wieczność. Kiedy w końcu pojawiły się dwie wyraźne kreski, wszystko wokół niej zawirowało. Test był pozytywny.
Stała w łazience, wpatrując się w wynik, a w jej głowie zapanował chaos. Serce biło tak mocno, że mogła je czuć w uszach. Wiedziała, że ten moment zmieni całe jej życie, a także życie Dong-hyucka. Nagle wszelkie niejasne symptomy, mdłości, zmęczenie – wszystko nabrało sensu.
Kana poczuła mieszankę radości, strachu i niepewności. Miała przed sobą najważniejszą rozmowę w swoim życiu, ale najpierw musiała ochłonąć. Stała tam jeszcze przez chwilę, próbując uspokoić oddech, gdy zza drzwi łazienki dochodziły odgłosy rozmów jej rodziny.
Kana wzięła kilka głębokich oddechów, próbując uspokoić drżące ręce. Serce wciąż biło jej jak szalone, a myśli krążyły wokół tego, co miała teraz zrobić. Wiedziała, że zaraz będzie musiała wrócić do rodziny – do Dong-hyucka, do swoich rodziców – i zachowywać się tak, jakby wszystko było w porządku.
"Muszę zachować spokój," powtarzała w myślach, patrząc na swoje odbicie w lustrze. W końcu odłożyła test na bok, starała się wyrównać oddech i ochłonąć. To był ogromny moment, ale chciała powiedzieć o tym Dong-hyuckowi we właściwy sposób, bez pośpiechu i w odpowiednim czasie.
Oparła się o umywalkę, zamknęła oczy i pozwoliła sobie na jeszcze jeden głęboki wdech. Potem, poprawiając włosy i ubranie, otworzyła drzwi łazienki i ruszyła w stronę schodów, przygotowując się na spotkanie z rodziną. W głębi duszy wiedziała, że musi zebrać w sobie odwagę, by podzielić się tą nowiną – ale teraz, przynajmniej na chwilę, musiała udawać, że wszystko jest tak, jak przedtem.
Kana niepewnie stawiała kroki, czując, jak jej serce bije coraz szybciej z każdym krokiem w stronę salonu. Wiedziała, że to, co za chwilę miała powiedzieć, zmieni wszystko – nie tylko dla niej, ale także dla Dong-hyucka i ich przyszłości.
Gdy weszła do pokoju, wszyscy już tam byli. Jej ojciec rozmawiał z matką, a Dong-hyuck uśmiechał się, siedząc na kanapie. Widok jego spokojnej twarzy tylko wzmocnił emocje, które kotłowały się w jej wnętrzu.
– Wszystko w porządku, kochanie? – zapytała jej matka, zauważając, że Kana jest nieco blada.
Kana skinęła głową, czując, jak w gardle narasta jej gula. Przywołała na twarz uśmiech, choć wiedziała, że nie uda się jej długo ukrywać tego, co przed chwilą odkryła.
– Tak, po prostu... jestem trochę zmęczona podróżą – odpowiedziała cicho, siadając obok Dong-hyucka, który od razu delikatnie ujął jej dłoń.
Czuła jego wsparcie, a to dodało jej nieco odwagi, choć wciąż miała w sobie tyle obaw. Przez chwilę siedziała w ciszy, próbując zebrać myśli, wiedząc, że w końcu nadejdzie moment, kiedy będzie musiała powiedzieć mu prawdę.
- W końcu zwolniłaś łazienkę- zaśmiał się chłopak i ruszył w kierunku pomieszczenia.
Kana poczuła, jak serce jej zamiera, gdy tylko zrozumiała, co się stało. W panice rzuciła szybkie spojrzenie w stronę łazienki, ale Dong-hyuck już zniknął za drzwiami. W głowie miała tylko jedną myśl – test ciążowy, który zostawiła na wierzchu, na pełnym widoku.
– Dong-hyuck! – zawołała nagle, wstając gwałtownie z kanapy, ale jej głos zabrzmiał zbyt nerwowo.
Jej rodzice spojrzeli na nią z zaskoczeniem, nie rozumiejąc, dlaczego tak nagle się zerwała. Matka otworzyła usta, jakby chciała zapytać, co się dzieje, ale Kana nie miała czasu na wyjaśnienia.
Pobiegła w kierunku łazienki, a w jej głowie kotłowały się myśli. „Co teraz?", „Czy już zobaczył?". Gdy dotarła do drzwi, usłyszała, jak Dong-hyuck zatrzymał się wewnątrz i nastała cisza.
– Kana... – jego głos brzmiał niskim, zaskoczonym tonem.
Oparła się o drzwi, zamykając oczy, wiedząc, że teraz nie ma odwrotu.
- Naprawdę?- wyszeptał.
Kana wstrzymała oddech, słysząc jego pytanie. Wiedziała, że nie może dłużej uciekać od tego, co właśnie się wydarzyło. Serce waliło jej w piersi, a dłoń, którą położyła na klamce, zaczęła lekko drżeć. Otworzyła drzwi łazienki powoli, nie mając odwagi spojrzeć mu w oczy od razu.
Dong-hyuck stał tam, trzymając w ręku test, patrząc na niego, jakby próbował zrozumieć, czy to naprawdę dzieje się teraz. Jego wzrok w końcu spoczął na niej.
– Naprawdę? – powtórzył, ale tym razem jego głos był pełen emocji – niedowierzania, zaskoczenia, ale i nadziei.
Kana skinęła głową, czując, jak łzy napływają jej do oczu.
– Tak – wyszeptała. – Chyba... będziemy mieli dziecko.
Jego oczy rozbłysły, a uśmiech powoli zaczął się formować na jego twarzy. Bez słowa podszedł do niej i mocno objął, przyciągając ją do siebie, jakby chciał ją ochronić przed wszystkim, co mogło nadejść.
– To... niesamowite – wyszeptał, całując jej włosy. – Kana, jesteśmy gotowi.
- Powiemy od razu moim rodzicom?
Dong-hyuck zamyślił się przez chwilę, ściskając delikatnie dłoń Kany.
– To zależy od ciebie – odpowiedział łagodnie. – Jeśli czujesz, że to właściwy moment, możemy im powiedzieć teraz. Ale jeśli wolisz poczekać, aż oswoimy się z tym sami, to też zrozumiem. To twoja decyzja, skarbie.
Kana przygryzła wargę, spoglądając w stronę salonu, gdzie czekali jej rodzice. Czuła, że powinna podzielić się tą wiadomością, ale bała się ich reakcji.
– Może... poczekajmy trochę – powiedziała w końcu. – Nie chcę ich teraz zaskoczyć. Muszę się najpierw oswoić z tym, co się dzieje.
Dong-hyuck uśmiechnął się ciepło i przyciągnął ją do siebie, obejmując ją mocno.
– Dobrze, Kana. Zrobimy to wtedy, kiedy będziesz gotowa.
Kana spojrzała mu w oczy, czując w sercu ulgę, że ma przy sobie kogoś, kto rozumie jej obawy.
– Dziękuję, Dong-hyuck – powiedziała, uśmiechając się, choć niepewność wciąż jej towarzyszyła. – Cieszę się, że jesteś ze mną.
– Zawsze będę przy twoim boku – zapewnił ją, a jego głos brzmiał pewnie i spokojnie. – Razem przejdziemy przez wszystko.
Złapali się za ręce, a kana odetchnęła głęboko, czując, że mimo lęku, mają przed sobą wspaniałą przyszłość.
Kiedy wrócili do salonu, rodzice Kany zauważyli ich uśmiechy i zrozumieli, że coś się wydarzyło. W powietrzu unosiła się atmosfera miłości i nadziei.
Kiedy siedli wszyscy razem, Kana spojrzała na Dong-hyucka, a on kiwnął głową, dając jej znak, że mogą to zrobić, kiedy będzie gotowa.
Oboje wiedzieli, że przed nimi jeszcze wiele wyzwań, ale także ogromna radość. Zaczynali nowy rozdział w swoim życiu, w którym będą musieli nauczyć się razem radzić sobie z tym, co przyniesie im przyszłość.
Od Autorki: Witajcie kochani. To kolejny One shot, który wykonałam na zamówienie. Kana mam nadzieję, że przygotowana przeze mnie historia ci się spodobała i sprostała wymaganiom. Nie do końca jestem z tego zadowolona, ale chyba dlatego, że za długo to pisałam, ale mam nadzieję, że wam się spodoba.
Czytelniku! Proszę, zostaw po sobie ślad- komentarz i/lub gwiazdkę. To dla mnie znak, że to, co tworzę, Ci się podoba. Do zobaczenia w kolejnym rozdziale.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro