Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Magic Mirror

Pov.Rin
Kolejny samotny dzień.
Tyle lat nikomu nie zachciało się zajrzeć do małego pokoiku na poddaszu.

Mieszkam tu od 14 lat, od 14 lat lerze w łóżku na przeciwko ogromnego lustra, ponieważ przez chorobę moje nogi odmawiają  posuszeństwa.

Kolejny raz płakałam.

Nagle w lustrze odbiła się niewyraźna sylwetka, na oko, czternastoletniego chłopca.

Przeszedł przez lustro jakby go tak w ogóle nie było.

-K-Kim jesteś?-Zapytałam przez łzy.

-Witaj. Jestem Czarodziejem.-Posłał mi delikatny uśmiech, identyczny jak ten mój przez co lekko się zarumieniłam.

-Przecież czarodzieje nie istnieją, to tylko fikcja.-Powiedziałam ocierając oczy.

-A uwieżysz, że nie? Powiedz jedno swoje życzenie.-

-N-no dobrze-Zająkałam się.-Chciałabym znów móc biegać...-Spojrzałam na niego.

-Jak sobie życzysz.-Powiedział.

Machnął dłonią po czym do mnie podszedł, złapał mnie za dłonie.

-Wstań...-Wyszeptał mi do ucha.

Niepewnie, z pomocą czarodzieja podniosłam się.

Chłopak mnie puścił i odszedł ode mnie trochę.

Ja chwiejnym krokiem zaczęłam do niego podchodzić.

Zaczęłam szczeże się uśmiechać, śmiać i płakać ze szczęscia.

Gdy tylko doszłam do chłopaka mocno go przytuliłam co oddał.

-Zażycz sobie coś jeszcze.-Uśmiechnął się.

-Chciałabym, aby wojna trwająca już bardzo długo zakączyła się pokojem.-Oznajmiłam.

Chłopak ponownie kiwnął dłonią.

Niepewnie podbiegłam do okna i za nie wyjrzałam. Zamiast wielu ciał zmarłych ludzi pojawiła się trawa z kwiatami na, której pasły się konie.

-Coś jeszcze?Proszę. Chcę spełnić wszystkie życzenia-...

-Miałam kiedyś sen, że jestem księżniczką, która codziennie tańczy na balu z księciem. Mugłbyś spełnić ten sen?-Zapytałam

-Twe życzenie mym rozkazem Rin.-Powiedział.

Moja stara trochę potargana sukienka zmieniła się w piękną suknie balową, a pokój razem z lustrem był przyozdobiony.

-Można prosić?-Wyciągnął do mnie dłoń.

-Ależ oczywiście.-Zaśmiałam się i podałam mu dłoń.

Gdy poczułam jego ręke na mojej cały świat zawirował muzyka zaczęła grać, a my zaczęliśmy tańczyć.

Chciałabym żeby nigdy z tąt nie odszedł.

Spotykaliśmy się tak codziennie. Czarodziej spełniał wszystkie me pragnienia, aż tu pewnego dnia.....

-Rin...-Wyszeptał nie przechodząc przez lustro.

-Tak czarodzieju?-Podbiegłam do lustra i przystawiłam do niego rękę.

-Muszę odejść.-Oczy mi się rozszeżyły.

-Co?! Dlaczego?!-Pytałam a do moich oczu nalały się łzy.

-Ma magia przestaje działać, a po mej stonie lustra inny świat. U mnie wszystko dzieje się na opak. My jesteśmy sprzecznymi ze sobą odbiciami, które nigdy nie powinny spotkać się.-Gdy to mówił ja ledwo powstrzymywałam łzy.-Zawsze pamiętać będę szczery uśmiech twój, nigdy też nie zapomne twych goszkich wylanych łez. Pamiętać o tobie będe, aż do końca swych dni więc i ty wspomnienia zaczymaj i....Nigdy nie zapomnij o mnie.-Powiedział i zaczął zanikać.

-Nie odchodź!-Krzykłam, wtedy na lustrze zrobiła się szrama.

Czarodzieja...Go już nie było. Upadłam na kolana ciągle czymając dłoń na lustrze, a po moich policzkach strumieniami płynęły goszkie łzy.

Odszedł....Zostawił mnie.....

Prosze wróć chcę przytulić cię choć jeszcze ten jeden raz
..

Pov. Len

Od mojego ostatniego spotkania z Rin minęły dwa lata.

Wkącu wróciłem do mjego rodzinnego domu.

Po rozpakowaniu się chciałem zejść do kuchni, gdy mimąłem "te" schody.

Patrzyłem się na nie jak na tajemniceb choć wiedziałem co tam ujżę, a może jednak nie? Może coś się zmieniło?

Na wieszaku obok drzwi wciąż wisiała moja magiczna peleryna.

Ubrałem ją na siebie i wbiegłem po schodach, udałem się do pokoju z magicznym lustrem.

Emanowała od niego dziwna energia, zastanawiałem się chwilę czy wchodzić do tamtego świata.

Zacisnąłem, dłonie w pięści i wszedłem przrz lustro.

W pokoju nic się nie zmieniło.

Tylko jedno...

Na ziemi plecami do mnie lerzała Rin.

Podbiegłem i ukucnąłem przy niej.

-Rin! Rin obudź się!-Nie oddychała..

W jej dłoni zobaczyłem list na, którym pisało "Do Czarodzieja"

Wziołem go drżącymi rękoma i zacząłem czytać.

"Nawet nie wiem po co to piszę.... Ty pewnie i tak już nie wrócisz, ale musze moje myśli przelać na kartkę....
Pamiętasz może nasze, pierwsze spotkanie? Przedstawiłeś mi się w tedy jako magiczny czarodziej i uśmiechnąłeś się identycznie jak ja, nie uwieżyłam ci. Ty, aby mi to udowodnić uleczyłeś mnue, abym znów mogła chodzić, biegać, zakączyłeś wojne, która trwała odkąt pamiętam, spełniłeś mój sen. Przy tobie czółam się bezpiecznie, spełniałeś wszystkie moje mażenia...byłeś moim jedynym przyjacielem czarodzieju... Nie umiałam nocą spać bo zastanawiałam się czy wrócisz kolejnego dnia.... Gdy czymałeś mnie za rękę czas stawał w miejscu, ale teraz....Gdy cię nie ma... Płynie nieubłagalnie, w samotności..... Przez nasze porzegnanie magiczne lustro pękło... Polerowałam je codziennie w nadzieji, że jeszcze cię zobaczę, ale tak się nie stało. Z dnia na dzień traciłam siły...odechciewało mi się, żyć, w noc i w dzień płakałam z bólu, z tęsknoty za tobą, aż w kącu mie wyczymałam.
Jeśli wróciłeś i to czytasz.... Ja... Już nie żyje. Odebrałam sobie życie.. Już dawno nie miałam serca, ale żyłam nadzieją, a nadzieja nie jest wieczna....

Straciłam wszystko kiedy odszedłeś. Dopiero wtedy uświadomiłam sobie, że ja nie musiałam chodzić, wojna nie musiała się skączyć, a mój sen nie musiał stać się prawdziwy.
Do życia potrzebowałam tylko ciebie, tylko twojej bliskości.
I teraz wiem...

Kocham Cię Magiczny Czarodzieju, choć nawet nie znam twojego imienia.

Na zawsze twoja...Rin"

Kącząc ten list płakałem, goszko łkałem.

Po tym liście wiem, że i ja ją kochałem, a teraz... Jej już nie ma.

Przez ten czas nie zdradziłem jej nawet swojego imienia.....

Wziąłem dziewczynę na ręce, połorzyłem ją na swoim torsie o mocno wtuliłem w siebie jej zimne ciało.

-Tyle czasu... Ja nawet nie zdradziłem ci mojego imienia...Nazywam się Len Kamamine jestem twoim lustrzanym odbiciem Rin Kagamine....  Jesteś najlepszym co mnie w życiu spotkałol... Najcudownieszym kwiatem jesteś nawet teraz....Ja też cie kocham Rin... Kocham nad życie....-Szeptałem jej do ucha łkając choć wiedziałem, że nic nie usłyszy.

Położyłem ją delikatnie na łóżku i okryłem ciepłą kołdrą.

Odgarnąłem włosy, które spadały na jej bladą jak ściana twarz i delilatnie pocałowałem ją w usta potem pocałunkiem obdarzyłem jej nos, czoło, policzek jeden i drógi.

W kącu połorzyłem głowe na jej kladce piersiowej i pozwoliłem łzą wypływać mi z oczu.

Nie mogę uwieżyć, że już nigdy nie zobacze jej błękitnych jak niebo oczu, jej śmiechu, nigdy nie poczuje jej dotyku, nigdy jej nie powiem kocham cię tak, aby mogła to usłyszeć.

To wszystko moja wina! Jestem głupkiem, który zostawił najblirzszą mu osobe samą!

***

Od tego czasu Len codziennie przechodził przez lustro, aby spojrzec na swoją ukochaną, powiedzieć jej, że ją kocha, pocałować ją czule, i by móc wierzyć, że jeszcze kiedyś się obudzi i będzie mógł ujżeć jej cudowne błękitne oczy....

#######################
Piosenka na, której się wzorowałam pisząc to.

Japońska wersja

Angielska wersja

Polska wersja

Perspektywa Lena jest moin dodatkiem.

Mam nadzieje, że się podoba

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro