Zaklęcie
- Nie, nie to nie może być prawda...Tylko nie zaklęcie unifikacyjne...
- Tak jak myślisz, właśnie tegoż zaklęcia użyłem, dzięki temu mam pewność, że mnie nie zabijesz. - po tych słowach się zaśmiał.
Ale ono tylko doprowadzało do cierpienia dwóch osób, a jedno mogło umrzeć. Wtedy doznałam olśnienia, przecież to przez berło. Wyrwałam je i starałam się odwrócić klątwę. Na nic się zdały moje próby. Nawet z berłem tej klątwy nie dało się odwrócić.
- Nic nie możesz zrobić. Jesteś na z góry przegranej pozycji.
- To ty przegrałeś, z twoich sprzymierzeńców zostali tylko ci, którym udało się uciec, a berło również znalazło się w moich rękach.
- Ale to ty stracisz najwięcej, bo osobę którą kochasz, jeżeli mnie zabijesz.
- Nie zabije cię, tylko wprowadzę w śpiączkę z której nie wybudzicie się, dopóki was nie odczaruje.
Rzuciłam na niego czar, naprawiłam zniszczone budynki, samochody, a berło zniszczyłam. Kto by zgadł, że wystarczyło je tylko złamać. Niby mające tak wielką moc, a jak łatwo je zniszczyć. Było dokładnie takie jak ja...
Zabraliśmy Rojtara do celi, w której swego czasu przebywał Loki. Na wszelki wypadek rzuciłam na nią dodatkowe zaklęcia.
Po powrocie na górę Avengers świętowali zwycięstwo. Ja nie dałam rady. Loki leżał nieprzytomny w Asgardzie, na samą myśl odechciewało mi się bawić.
- Aki zostań z nami. - zagadała do mnie Nat.
- Zrozum, po prostu nie dam rady świętować wiedząc, że Loki leży w Asgardzie nieprzytomny. Idę do swojego pokoju, ale wy świętujcie, jest co, teraz chyba już na zawsze pokonaliśmy HYDRĘ - odpowiedziałam, po czym pożegnałam się z wszystkimi i poszłam do siebie
Po szybkim pryszniu, już przebrana w piżamę, leżałam w łóżku nie mogąc zasnąć. Myślałam nad tym co się dzisiaj stało. Loki Bóg Kłamstw i Psot o wielkim ego, okazał się mieć serce. Z tylko złoczyńcy, za którego jeszcze rano go uważałam, stał się dla mnie tak ważną osobą. Przypomniałam sobie o jeszcze kimś. Akimara, może ona mi pomoże. Tak jak wtedy na dachu złapałam amulet, którego nigdy nie zdejmowałam i zawołałam Rcinar.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro