Spacer
Chyba dużo później obudził mnie Loki wchodzący do komnaty.
- Spałaś?
- Nie, oglądałam powieki od środka. Która jest godzina?
- Pamiętasz, że jesteś w Asgardzie, a tutaj nie ma takiego czegoś jak zegar, ale odpowiadając na twoje pytanie już popołudnie. Chodź ze mną mam dla ciebie niespodziankę.
- A mogę wiedzieć z jakiej okazji i mam się jakoś ubrać?
- Dowiesz się na miejscu i przebierz się w coś wygodnego. - od razu pognałam do szafy wyciągnęłam z niej czarne spodnie, długą turkusową tunikę i wysokie skórzane buty, podobne do tych, które miałam w Alfheimie.
- Ekhem Loki - odchrząknęłam do Lokiego, który rozsiadł się na moim fotelu.
- Mógłbyś wyjść chciałam się przebrać, a mi nie chce się biegać przez całą komnatę do łazienki.
- Nie przeszkadzaj sobie, ja popatrzę na ładne widoki.
- LOKI!
- No co?!
- Dobrze idę, ale będziesz tego żałował.
- Wmawiaj to sobie, Skarbie.
Weszłam do łazienki i się przebrałam, a włosy zaplotłam w warkocza.
-Chodźmy. - podał mi rękę, którą przyjęłam i poszliśmy.
Szliśmy przez miasto, a ja oglądałam z zaciekawieniem kolorowe budynki. Ludzie przyglądali nam się z zaciekawieniem. Nie dziwię im się pewnie nieczęsto Loki tędy chodził, a co dopiero z kimś za rękę. Prowadził mnie dalej, aż doszliśmy do lasu. Przedarliśmy się między drzewami i dotarliśmy nad rzekę. Zatrzymaliśmy się na polance przy wodospadzie, gdzie zobaczyłam koc zastawiony jedzeniem.
- Przygotowałem dla nas mały piknik, bo porę obiadową przespałaś, a ja nie chciałem cię budzić.
- To ile ja spałam?!
- Zważywszy na to, że za niedługo słońce będzie się chyliło ku zachodowi to się domyśl. - powiedział i uśmiechnął się w swój najbardziej charakterystyczny sposób, za co dostał ode mnie kuksańca w bok, przez co jeszcze bardziej się wyszczerzył.
- Aha, dziękuję za jakże wyczerpującą odpowiedź. - odpowiedziałam, po czym skrzyżowałam ręce i udawałam obrażoną.
- No już Aki... Nie obrażaj się na mnie. - próbował mnie udobruchać. - Wiesz jaki jestem. Tytuł Boga kłamstw i psot do czegoś zobowiązuje. - powiedział i przytulił się do mnie.
- No wiem Loki. - Obróciłam się do niego i cmoknęłam w policzek, po czym zaczęłam uciekać między drzewa śmiejąc się wniebogłosy. Usłyszałam tylko jak Loki także zaczął mnie gonić wykrzykując moje imię. Schowałam się między drzewami i czekałam co on zrobi. Szedł spokojnie, za spokojnie jak na niego. Niestety zorientowałam się za późno.
- Tak się nie będziemy bawić. - szepnął mi do ucha i złapał mnie za rękę i przeteleportował na brzeg jeziora.
- Nie Loki, nie rób tego. Będziesz tego... - nie zdążyłam dokończyć i już siedziałam w wodzie cała mokra, ale nie sama, bo zdążyłam go chwycić za szatę i on tez był cały mokry. Na szczęście woda była ciepła, ale nagle zaczęło się dziać coś dziwnego. Poczułam dziwną energię, która wydobywała się z tej wody.
- Loki co się dzieje? - zapytałam go, po czym usłyszałam jego krzyk, poczułam, że mnie łapie , a ja zemdlałam.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro