Przechadzka
Położyłam się na łóżku i zaczęłam myśleć. Moje rozmyślanie nie potrwało jednak długo, ponieważ jak nikt się nie domyśla pojawił się i tu uwaga zdziwię wielu, dobra nikogo, bo kogo by interesowały moje myśli, ale wracając pojawił się nie kto inny jak Loki.
- Loki chciałam pobyć sama. Co w słowie "sama" nie zrozumiałeś? A poza tym nadal jestem na ciebie zła, nawet nie zła, jestem wściekła. Jak mogłeś zrobić mi coś takiego? - stopień mojej irytacji osiągnął swój zenit. Natychmiast zerwałam się z łóżka i stanęłam z Lokim twarzą w twarz obierając postawę osoby wkurzonej, czyli kładąc ręce na biodrach i tupiąc nogą czekałam na wyjaśnienia.
-Nakaz Wszechojca, tak wiem że nigdy ich nie wypełniam i nie słucham, ale w tym widziałem sens nigdy nie odważyłabyś się sama spróbować otworzyć skrzydeł, bo ich strata była dla ciebie wielkim bólem. Przepraszam, że zrobiłem to w tak brutalny sposób, ale nie miałem innego pomysłu. - podszedł do mnie i mnie przytulił oraz pocałował we włosy. Podniosłam na niego wzrok i pocałowałam. Cóż mój kochany Kłamca troszczy się o mnie na swój własny i skomplikowany sposób.
- Eh no dobrze już ci wybaczyłam. Teraz powiedz mi czy wierzysz w legendę, o której mówiła twoja matka?
- Jestem przekonany, że to prawda Aki. Gdy byliśmy tam, a z tobą zaczęło się dziać coś dziwnego i zemdlałaś. Poczułem coś niesamowitego. Było to zarazem potężne jak i bardzo mocno ukryte. Nie wiedziałem co to było i dopiero opowieść Wszechmatki uświadomiła mi co to było.
- Oświeć mnie Loki co to było?
- Magia Natury Aki, a co innego może łączyć wszystkie światy i jeszcze kulminować się w jeziorze. A i Wszechojciec kazał mi przekazać, że pójdziemy tam po kolacji.
- Magia Natury, brzmi to dziwnie ale ma to sens. Dobra koniec tego rozmyślania. W takim razie Loki obudź mnie po kolacji, nie chce mi się jeść, a muszę odpocząć bo nie wiem co mnie tam czeka.
- Dobrze, skarbie. - pocałował mnie, po czym wyszedł, a ja położyłam się na łóżku i zadziwiająco szybko zasnęłam.
- Aki wstawaj. Przyniosłem ci coś do jedzenia, a zapewne chciałabyś się jeszcze przebrać i uczesać przed wyjściem.
- Ooo... Dziękuję Loki. Przyniosłeś moją ulubiona sałatkę jak miło, że pamiętałeś. I tak chciałabym się przebrać i to na wszelki wypadek przebiorę się w mój strój do walki. Nie wiem dlaczego ale czuje niepokój, że coś się stanie. Coś złego z czym ciężko będzie walczyć.
- Czemu ty zawsze wymyślasz najczarniejsze scenariusze. Wszystko będzie dobrze Aki. Nie martw się tyle. Teraz jedz i zbierajmy się.
- No dobra już wcinam. - po, sądzę że, mniej więcej pięciu minutach jedzenia już nie było. Po zjedzonym posiłku wstałam z łóżka i udałam się do łazienki. Ubrałam się w czarny strój, dosyć obcisły, z elementami zbroi i miejscami na sztylety. Na szyję dołożyłam chustę zasłaniającą nos i usta. W sumie nawet nie wiem po co, ale pasowało mi to do ogólnego wyglądu. Do tego wysokie nad kolano skórzane buty, oraz peleryna z kapturem oczywiście czarna. Zaplotłam jeszcze moje grube włosy w warkocz i tak przygotowana wyszłam z łazienki.
- WoW Aki ty idziesz na spacer czy na wojnę? Bo wyglądasz jak na to drugie.
- Nie nabijaj się ze mnie. Coś mi mówi, że to wyjście może się dobrze nie skończyć, ale jeśli Wszechojciec chce iść to chodźmy. - wyszliśmy z mojej komnaty i udaliśmy się do tylnego wyjścia z pałacu, tak aby nikt nas nie zauważył. Na zewnątrz czekali już na nas Wszechojciec i Wszechmatka. Ubrani w proste szaty bez drogich elementów wyglądali jak para mieszczan, która idzie wieczorem na spacer, a nie władcy światów. Zrobili dosyć dziwne miny gdy mnie zobaczyli, ale nic nie powiedzieli tylko udaliśmy się nad jezioro.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro