Przebudzenie
Loki POV
Obudziłem się w komnacie medycznej. Obok siebie zobaczyłem siedzącego, szczerzącego się do mnie Thora.
- Nareszcie się obudziłeś Loki. Spałeś kilka dni, bo Akimara wprowadziła w śpiączkę Rojtara, aby był nieszkodliwy, bo dzięki swojemu berłu połączył was tak, że jeśli zabiłaby jego, zabiłaby też ciebie. Przed chwilą wróciła z Alfheimu, gdzie to zdobyła Del, z którego napar łamał to zaklęcie. Rojtar zapewne już nie żyje. - Thor nawijał jak ta midgardzka katarynka.
Z tego co zrozumiałem to Akimara mnieuratowała. Tylko jak ona zdobyła Del. Przecież tego kwiatu nie da się praktycznie dostać. Ona musiała coś odkryć. Próbowałem powoli wstać, bo chciałem się tego jak najszybciej dowiedzieć.
- Loki nie powinieneś jeszcze wstawać. Leżałeś kilka dni.
- No właśnie, czyli swoje już wyleżałem. Teraz pomóż mi wstać i idziemy do Akimary, bo mam do niej kilka pytań.
- Loki, kim tak naprawdę jest dla ciebie Akimara? - zadał mi pytanie które totalnie zbiło mnie z tropu.
Czyżbym ja Loki Laufeyson o lodowym sercu, o którym wszyscy myśleli, że nigdy się nie zakocha, właśnie zakochał się w kobiecie, która na dodatek pochodzi z Midgardu. Ciężko w to uwierzyć ale taka najwyraźniej jest prawda. Zakochałem się w Aki. Niestety śmiem wątpić, że taka dobra osoba jak ona zakocha się we mnie. Ale przecież mu tego nie powiem, bo zaraz pół Asgardu będzie o tym wiedziało.
- Jest przyjaciółką.
- Tylko przyjaciółką? Po tym jak ją uratowałeś i jak zachowywałeś się na Midgardzie twierdzę, że jest inaczej.
- No dobra zakochałem się w niej.
- No i nareszcie któreś z was to przyznało.
- Co przyznało?!
- Że się w sobie zakochaliście. Oby tylko Matka miała rację.
- Ja zawsze mam rację tylko jeszcze nie wiem w czym. Loki skarbie nareszcie się obudziłeś. - podeszła do mnie matka, po czym mocno mnie przytuliła. Nie zdajecie sobie sprawy ile siły może mieć taka osoba jak ona.
- Witaj matko! - wykrzyknęliśmy jednocześnie. Wypuściła mnie z matczynego uścisku.
- To w czym mam rację?
- W tym, że oni do siebie pasują. Loki właśnie mi się przyznał, że się zakochał.
- To cudownie!
- Halo! Ja tu nadal jestem.
- Tak synku widzimy, a ty właśnie pierwszy raz w życiu się zarumieniłeś.
- To przez osłabienie organizmu.
- Taaa jasne bracie. Wmawiaj to sobie.
- Dobra, skończmy temat i chodźmy do Aki.
- Widzisz Matko, jak już chce lecieć do swojej ukochanej.
- Thor, zamknij się już, bo ci zaraz przywalę.
- Uspokójcie się i chodźcie synkowie.
Wyszliśmy z sali i udaliśmy się do komnaty Akimary. Po drodze zobaczyliśmy służące stojące przy kimś kto leżał na ziemi. Podbiegła do nas jedna z nich.
- Wszechmatko, książęta zobaczyliśmy panienkę Akimarę leżącą na ziemi. Chcieliśmy ją jakoś obudzić, ale nie daje się nikomu dotknąć pomimo tego, że leży nieprzytomna. Gdy ktoś próbuje ją dotknąć ona rzuca się i odpycha wszystkich.
Natychmiast do niej podbiegłem wraz z Matką. O dziwo nam dała się dotknąć. Poprosiłem Thora o to by zabrał ją do komnaty, bo ja jeszcze nie byłem w pełni sił, ale jego też odpychała. Musiałem sam to zrobić. Wziąłem ją więc na ręce i zaniosłem do komnaty. Miała wysoką gorączkę, ale nie było sensu wzywać medyka, bo i tak nie dałby rady jej zbadać. Wierciła się niespokojnie na łóżku dopóki nie przewróciła się na brzuch. Usiedliśmy z Matką w fotelach, bo postanowiliśmy poczekać na to aż sama się obudzi, a Thora odesłaliśmy do Wszechojca aby mu o wszystkim opowiedział i wytłumaczył dlaczego nie będzie nas na kolacji. Rozglądałem się po komnacie. Wyglądała jak każda gościnna u nas w Pałacu. Na jednej z półek dostrzegłem książkę. Wziąłem ją do ręki i chyba zacząłem podejrzewać dlaczego Akimara jest w takim stanie.
Po kilku godzinach moja ukochana zaczęła otwierać oczy.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro