Prolog
Moja świadomość zaczęła wracać. Czekaj, czekaj co?! Jakim cudem?! Przecież miałam już nigdy się na tym parszywym i niesprawiedliwym świecie nie obudzić. Miałam spotkać moich najbliższych na tamtym świecie, a nie zostać tu na ziemi. Jak zwykle. Masz wszystko zaplanowane, ale los pisze własny scenariusz.
Zaczęłam powoli otwierać oczy. Pomimo tego, że wszystko bolało mnie jakbym właśnie spadła z wysoka. A nie sorry, przecież ja skoczyłam z mostu i powinnam nie żyć.
Obok mnie siedziała na oko sześćdziesięcioletnia kobieta. Uśmiechała się do mnie. Znajdowałyśmy się w niewielkiej chatce chyba w lesie, bo za oknem widziałam tylko drzewa. Chciałam się odezwać, ale ubiegła mnie ona.
-W końcu się obudziłaś. Witaj jestem Rcinar (czyt. Rsinar), co w języku praojców oznacza mądra.
Ciebie zwą Akimar, czyli silna, odważna i inteligenta. Nie bój się wszystko ci wytłumaczę. -skończyła gadać, a mi mało oczy nie wypadły. Już czekałam tylko na wyjaśnienia. Bo ciekawe jakim sposobem ja jeszcze żyje?!
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro