Podchody
Następnego dnia obudziłam się dosyć późno, bo słońce było już dosyć wysoko. Chciałam wstać żeby móc się iść wykąpać, ale czyjaś ręka mi to uniemożliwiała. No tak, Loki został ze mną wczorajszego wieczora. Rozmawialiśmy do późna, a jemu nie chciało się już wracać do komnaty, więc pozwoliłam mu zostać. Nagle do mojej komnaty ktoś zapukał. Drzwi się otwarły i wychyliła się zza nich głowa Friggi.
- Aki nie widziałaś może Lokiego? Szukam go cały poran... Jest i moja zguba. Jak się obudzi i zjecie śniadanie niech przyjdzie do mojej komnaty. - uśmiechnęła się do mnie po czym wyszła i zamknęła drzwi.
Tym razem zdjęłam z siebie rękę Lokiego i wstałam. Usłyszałam pomruki niezadowolenia w poduszkę, ale Loki spał dalej. Wzięłam ze sobą bieliznę i ręcznik. Niestety zapomniałam o sukni co uświadomiłam sobie dopiero po kąpieli. Zawinęłam się w ręcznik, który nie sięgał mi nawet do połowy ud. Miałam na sobie tylko stanik, majtki i ten ręcznik. Wychyliłam głowę z łazienki. Loki jeszcze spał. Najciszej jak mogłam skradałam się do szafy. Przeklinałam w myślach tego, który projektował tą komnatę i umieścił szafę na drugim jej końcu. Nie obyło się oczywiście bez potrącenia wazonu. Ledwo go złapałam. Otwarłam szafę i zaczęłam przeglądać suknie. Wzięłam pierwszą lepszą zieloną i zaczęłam krzyczeć, bo poczułam czyjeś ręce na biodrach.
- Wyglądałaś uroczo jak się tak skradałaś, ale najlepsze było złapanie wazonu i twoja mina wtedy. - powiedział do mojego ucha, po czym obrócił mnie i pocałował. No super, czyli na łóżku była iluzja, a on przez cały czas mnie obserwował.
- Loki, czy ty mnie chcesz doprowadzić do zawału.
- Raczej nie, ale lubię widzieć jak się rumienisz.
- Yyy... To ja się pójdę przebrać. - po czym pobiegłam do łazienki o mało co się nie potykając o własne nogi. Słyszałam tylko jego śmiech. Gdy wyszłam ponownie z łazienki na stole leżało już śniadanie, a Loki układał swoje włosy w lustrze. Oparłam się o ścianę i się mu przeglądałam.
- Ładniej ci w nieulizanych włosach Loki.
- Skoro tak twierdzisz, to zostawię takie.
- Dobry Lokiś, a teraz zjedzmy śniadanie, musisz iść do Wszechmatki. Szukała cię i to dziwnym trafem u mnie - pogłaskałam go po głowie i podeszłam do stołu z uśmiechem na ustach.
Zjedliśmy śniadanie. Loki poszedł do Friggi, a ja poszłam leżeć, bo nadal byłam zmęczona i trochę obolała po wyprawie.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro