Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Poświęcenie

Usłyszałam, jak zaklęcie uderza o ciało, ale nic nie poczułam. Usłyszałam czyjeś jęki. Natychmiast otworzyłam oczy. Nie wierzyłam w to co zobaczyłam.  Zobaczyłam Lokiego, upadającego przede mną. Chciałam żeby była to iluzja, jako jedyna potrafiłam wyczuć czy nią jest, ale nie, to był najprawdziwszy Loki. Podbiegłam do niego, leżał i ciężko oddychał. Dla mnie w tym momencie świat się zatrzymał.

- Loki, dlaczego?

- Musiałem ci pomóc, nie chciałem żebyś zginęła, ty jesteś tą dobrą, która wszystkim pomaga i żyje dalej, a ja tym złym, który na końcu umiera. Leć ratować świat, a mnie zostaw. - powiedział, po czym zemdlał.

- Nie, nie umrzesz Loki. Nie pozwolę ci na to.

Rozglądnęłam się, zobaczyłam Rojtara podnoszącego się z ziemi, najwidoczniej to zaklęcie było dla niego wyczerpujące. Gdy zobaczył mnie klęczącą przy Lokim wyszczerzył się. A ja poczułam energię, która we mnie wzbiera. Poczułam jak wyostrzyły mi się zmysły. Usłyszałam za sobą szmery. Nie musiałam się obracać, żeby wiedzieć, że to trzej agenci próbują podejść do mnie i mnie obezwładnić. Podniosłam rękę z wyprostowaną dłonią do góry, a gdy usłyszałam ich krzyki po prostu zamkłam dłoń, a ich bezwładne ciała opadły na ziemię. Wtedy uśmiech znikł z twarzy Rojtara. 

~ Thor!!! Zabierz Lokiego do Asgardu. My sobie jakoś poradzimy.

~ A co mu się stało?- zapytał Steve

~ Ochronił mnie przed zaklęciem rzuconym przez Rojtara.

~ Co?! - zapytali wszyscy chórem.

~ To co słyszeliście. Z racji, że on jest bogiem mam nadzieje, że są dla niego jeszcze jakieś szanse, ale na pewno nie tutaj. Gdybym to była ja, już bym nie żyła. Thor rusz się do jasnej cholery. Ja chcę skończyć co zaczęłam.

Zaczęłam biec w kierunku Rojtara, a on zaczął uciekać. Po chwili usłyszałam Bifrost, a ciało Lokiego zniknęło. W końcu dogoniłam Rojtara. Był wyczerpany. Próbował się bronić. Nie udało mu się. Z braku sił przewrócił się i oparł o drzewo ciężko oddychając.

- Nie możesz mnie zabić. - wychrypiał z szyderczym śmiechem.

- A to niby dlaczego?- zapytałam 

- Bo wtedy nie pomożesz swojemu chłoptasiowi... Jak myślisz czemu?- zapytał.


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro