Loki, ja cię zabiję!
- Nadal nie rozumiem o co chodzi - powiedziałam, bo w istocie tak było.
- Chodźmy na taras, tam ci wszystko opowiemy. - Powiedział Wszechojciec. Wyszłyśmy z Wszechmatką jako pierwsze. Obejrzałam się i zobaczyłam, że Odyn mówi coś do Lokiego, patrząc w moją stronę. Nie spodobało się to chyba Lokiemu, bo trochę się skrzywił, ale później uśmiechnął. Oni rozsiedli się w fotelach, a ja stanęłam przy balustradzie.
- Loki - zawołał Wszechojciec i kiwnął głową w moją stronę.
- Nie rozumiem o co chodzziii... - Wszystko stało się tak szybko, że nawet nie zdążyłam zareagować, a Loki zerwał się z fotela i wypchnął mnie z balkonu. Moją pierwszą myślą nie była chęć wzywania pomocy, oj nie. Pierwsze co mi przyszło na myśl, to zastanowienie w jaki sposób zginie Loki, jeśli uda mi się przeżyć. Dopiero potem zaczęłam panikować, bo z wielką prędkością zbliżałam się do ziemi. Odruchowo spróbowałam rozłożyć skrzydła. Mój rozum nadal nie pogodził się z tym, że je straciłam. Jak wielkie było moje zdziwienie gdy poczułam znajome uszczypnięcie między łopatkami i zaczęłam wolniej spadać. Poczułam tak dobrze mi znany opór powietrza. Obejrzałam się na skrzydła. Są jeszcze piękniejsze i większe od tych które miałam kiedyś. Teraz są czarne z ciemnozielonymi lotkami, Lokiemu na pewno się spodobają. Uratowałam się, więc teraz pora na zemstę na Lokim. Wróciłam na balkon. Wszechmatka od razu do mnie podbiegła
i przytuliła, Loki stał z rozdziawioną buzią, a po twarzy Wszechojca przemknął niewielki uśmieszek. Z wtuloną we mnie Wszechmatką obróciłam się w stronę Lokiego.
-Loki ja cię chyba zabiję! Masz trzy sekundy na ucieczkę.
- Aki przecież wszyscy wiemy, że nic mi nie zrobisz.
- Skończył ci się już czas na ucieczkę i nawet twoje iluzje ci teraz nie pomogą... - Początkowo nikt nie zrozumiał o co mi chodzi, gdy rzuciłam się na ścianę, ale po chwili opamiętali się gdy zauważyli, że w postaci tygrysa siedzę na Lokim, który zdjął iluzję. Loki próbował się wyrwać, ale nie udało mu się, Wszechmatka popłakała się ze śmiechu, nawet Wszechojciec zaczął się śmiać.
- Wszechmatko, może dokończysz swoją teorię - powiedziałam próbując powstrzymać śmiech.
- Aki, a może zeszłabyś z Lokiego?
- No dobrze już zejdę... - odpowiedziałam. Wstałam i zmieniłam się w ludzką postać.Loki również wstał i prędko oddalił się ode mnie stając za Wszechmatką, a na moją twarz wpełzł wesoły uśmieszek.
- No przepraszam cię, ale taki dostałem rozkaz od Wszechojca, tak wiem że nigdy ich nie wypełniam ale w tym wypadku zrobiłem wyjątek, bo wydało mi się to zabawne i tak zdążyłbym cię uratować. To co przytulas na zgodę?
- Zabawne! Lepiej już nic nie mów i chodź tu do mnie - uśmiechnęłam się, a on podszedł do mnie, a ja pocałowałam go w policzek, a potem walnęłam w głowę.
- Za co to?
- Domyśl się! A teraz Wszechmatko, czy mogłabyś skończyć opowiadać?
- Ależ oczywiście moje dziecko. A więc, gdy chłopcy byli mali chodziliśmy razem nad to jezioro nad które zabrał cię Loki. Pewnie nawet tego nie pamięta.
- Mam jakieś drobne przebłyski, ale nie pamiętam dokładnie. Nawet nie wiedziałem, że to nad to właśnie jezioro chodziliśmy wtedy. - potwierdził Loki
- No i wracając zawsze będąc przy nim wyczuwaliśmy jakąś energię, ale była ona tak słaba, że nawet nie próbowaliśmy znaleźć źródła. Najwidoczniej przy tobie ta moc musiała się uaktywnić. Po epizodzie z tobą, zaczęłam przeszukiwać wszystkie dostępne księgi. Znalazłam tylko starą legendę o jeziorze, w którym miała być skupiona magia natury wszystkich światów. A jak wiemy w każdej legendzie jest jakaś cząstka prawdy.
- Wszechmatko pójdę do siebie. Muszę to wszystko przemyśleć - powiedziałam i wyszłam uprzednio się kłaniając.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro