Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Epilog

Akimara POV

Z kapturem na głowie weszłam na podest. Napastnicy natychmiast skierowali się w moją stronę.
- Kim jesteś? - zapytał mnie jeden z nich.
- Nie jest to teraz ważne. Co zamierzacie z nimi zrobić? - zapytałam, po czym zauważyłam, że Loki zaczął mi się przyglądać.
- Jak to co? Oczywiście że zamierzamy ich zabić. Pokaż twarz nieznajoma, inaczej ciebie też spotka ten sam los - na jego słowa zaśmiałam się dźwięcznie
- Proszę bardzo. Spróbuj mi sam zdjąć ten kaptur. - oczywiście, on nie wie że ten kaptur da się zdjąć tylko za pomocą zaklęcia.
- Twoje życzenie jest dla mnie rozkazem, brać ją - po jego rozkazie rzuciło się na mnie pięciu z jego wojowników. Poradziłam sobie z nimi z łatwością. Trening nie poszedł na marne. Cały czas czułam na sobie wręcz przewiercające mnie spojrzenie Lokiego. Po pokonaniu kolejnych wojowników został już tylko ten, który rozkazywał.
- I co już ci nie jest tak wesoło?
- Nie poddam się bez walki. - po tych słowach rzucił we mnie sztyletem, który magią zatrzymałam kilka centymetrów przed twarzą. Gdy sztylet upadł on rzucił się na mnie, ale ja go z łatwością unieszkodliwiłam zatrzymując go w powietrzu.
- Skąd masz ten sztylet? - zapytałam, ponieważ rozpoznałam sztylet, którym nas zaatakowano rok temu.
- Od mrocznych elfów. Kupiłem je od nich ponieważ twierdzili, że zabiją każdego, nawet jeśli tylko go zranią. Jak widzisz wśród nich brakuje jednej osoby, a została tylko zraniona, to tylko dowód na to, że to prawda.
- Jesteś bardzo pewny siebie, za bardzo. Otóż rozczaruję cię. Nie masz racji. Nie brakuje tutaj nikogo. - W oczach napastnika zobaczyłam strach. Związałam ich wszystkich magicznym zaklęciem i pobiegłam do rodziny królewskiej. Rozwiązałam ich zaklęciem i gdy upewniłam się, że wszystko dobrze podeszłam do Lokiego.
- Czemu jesteś taki smutny Książę? - byłam ciekawa, co mi odpowie.
- Właśnie się dowiedziałem, że moja ukochana na pewno się nie odnajdzie, bo została zraniona sztyletem, który może zabić każdego. - uśmiechnęłam się na jego wyznanie i stwierdziłam, że nie mogę go już dłużej trzymać w niepewności.
- Chyba mnie nie doceniasz Kłamco. - gwałtownie się poruszył i spojrzał na mnie. Wypowiadając zaklęcie chwiejącą dłonią zaczął zdejmować kaptur z mojej głowy. Przejechał dłonią po moim policzku po czym mocno mnie przytulił i pocałował.
- Wróciłaś do mnie?
- Jak mogłabym nie wrócić?
- Chodźmy do pałacu, matka się ucieszy.
Pobiegliśmy do Pałacu. Tam nikt nie mógł uwierzyć, że to naprawdę ja. Frigga i Thor mocno mnie wyściskali, a Odyn kazał wydać ucztę na moją część.

*Time skip*

Wyszłam z komnaty na nasz balkon. NASZ jak to pięknie brzmi. Tyle lat minęło, a ja nadal wspominam te wydarzenia. Pamiętam je tak dobrze, jakby to było wczoraj.
- O czym tak myślisz? Znowu wspominasz tamte wydarzenia? - na balkon wszedł Loki. Ubrany jak zawsze w swoje ulubione kolory czyli czerń, ciemną zieleń i złoto. Nic się nie zmieniło. Jedynie inaczej układa włosy.
- Tak, chyba nigdy tego nie zapomnę. Ale dzięki nim wiem, że już nic nas nie rozdzieli i na zawsze będziemy razem.
- Tak, na zawsze. - powiedział i położył swoją dłoń na mojej. A między naszymi pierścieniami przeskoczyła zielona iskra, z której powstał piękny motyl.
- Co to było?
- Magia natury, Loki.
- Loki, bo jest taka sprawa, nie wiem jak ci to powiedzieć, bo...
- Tak, wiem o tym.
- Jak? Przecież nikt oprócz mnie o tym nie wiedział.
- Myślałaś, że nie zauważę tych rys na hełmie?
- A too... No co, dobrze wiesz, że uwielbiam w nim chodzić. Dobra, wdech, wydech. Lokibędzieszojcem.
- Możesz powtórzyć, bo nie usłyszałem.
- Jestem w ciąży.
-COOO?!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro