Biblioteka
Królowa pchnęła drzwi. Gdy weszłam zaparło mi dech. Wiele regałów z ogromną ilością ksiąg. Wysokie na kilkadziesiąt metrów ściany zapełnione nimi po samą górę.
- Wszystkie księgi są do twojej dyspozycji, a teraz zostawiam cię tu, bo muszę wracać do swoich obowiązków. Możesz wynosić księgi i zabierać do swojej komnaty. Do zobaczenia.
Pomachała mi i wyszła. Gdy zostałam sama zdałam sobie sprawę z tego, że nie mam pojęcia jak te księgi są poukładane i gdzie będę mogła znaleźć te które szukam. Ech... To przecież potrfa wieki. Rozłożyłam swoje skrzydła i latałam po pomieszczeniu jak oszalała szukając księgi, która może wskazać mi drogę do Tyturnala. Był on osobą, która w swoich zasobach miała każdą możliwą roślinę. Jednakże prawie nikt nie wiedział gdzie on mieszka. Raz napisano o nim książkę. Mam nadzieję, że ona tu się znajduje. Dopiero teraz mój wzrok padł na koniec biblioteki. Na podwyższeniu stała ogromna, gruba księga. Podeszłam do niej i zobaczyłam spis wszystkich ksiąg. Dlaczego zobaczyłam ją dopiero teraz?! Oszczędziło by mi to, sądząc po widoku za oknem, ładnych kilka godzin.
Po przewertowaniu przynajmniej tysiąca z chyba miliona stron nareszcie znalazłam to czego szukałam: " O Tuturnalu najlepszym z kupców". Zadowolona przejechałam palcem po tytule, a złota smuga światła zaprowadziła mnie do księgi, która znajdowała się przy samym suficie. Jak dobrze, że mam moje skrzydła. Zadowolona usiadłam na jednym z foteli w centrum biblioteki i czytałam. Znalazłam tam informację, że Tyturnal mieszka w Alfheimie i posiada większość z rzeczy tego wszechświata oraz że nigdy nie da się spodziewać tego czego on zechce w zamian za pomoc.
Zadowolona, bo bogatsza o te informacje udałam się do swojej komnaty mijając po drodze służącą, która szła po mnie i miała mi przekazać mi zaproszenie na kolację z rodziną królewską, która odbędzie się za godzinę. Po dotarciu do komnaty umyłam się, przebrałam w nową suknię. Tym razem wybrałam prostą, granatową suknię do ziemi z rozcięciem na boku oraz długi srebrny naszyjnik ze szmaragdem oraz proste beżowe buty na płaskim obcasie. Włosy upięłam w warkocz. Gdy właśnie skończyłam się szykować przyszła po mnie służka, która zaprowadziła mnie do jadalni. Po wejściu do niej zobaczyłam suto zastawiony stół, a przy nim Odyna, Friggę i Thora.
- Witaj Akimaro. Znalazłaś już coś? - zapytał Odyn
- Tak i jutro chciałabym się udać do Alfheimu aby spotkać się z kupcem, który podobno w swoich zasobach ma wszystko.
- Poślemy z tobą Thora aby pomógł ci się odnaleźć na planecie Elfów. - odezwała się wszechmatka a wspomniany osobnik oderwał się od jedzenia i spojrzał na nas zdezorientowany.
- Nie będzie to konieczne. Mam mapę, z którą trafię tam bez problemu.
- A więc jutro udaj się do Alfheimu, jeszcze dzisiaj poślę jednego z moich kruków z wiadomością do władcy, aby nie uznano cię za szpiega i nie śledzono cię.
- Dziękuję Wszechojcze.
Przystąpiliśmy do jedzenia. Po zjedzonej kolacji rozeszliśmy się do swoich komnat.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro