Alfheim i Lekarstwo
Rano wstałam o świcie. Ubrałam czarne obcisłe spodnie, złotą, zdobioną ale wygodną tunikę i czarne skórzane buty nad kolano. Zarzuciłam na plecy ciemnozieloną pelerynę z kapturem, zabrałam ze sobą mapę i udałam się do Heimdalla. Ten przeniósł mnie na Alfheim. Rozwinęłam skrzydła i udałam się w drogę. Podziwiałam z góry piękne domy i ogromne drzewa. Po kilku godzinach wreszcie dotarłam na miejsce. Miejsce do którego dotarłam bardzo mnie zadziwiło. Malutka drewniana chatka na skraju lasu. Nie byłam pewna czy to tu, ale według mapy właśnie tu powinien być. Zapukałam do drzwi. Otworzył mi je siwy, starszy pan z brodą.
- Czego tutaj szukasz?
- Szukam Tyturnala.
- To ja, wejdź do środka.
Weszliśmy do chatki. W środku oniemiałam. Pomieszczenie, w którym właśnie się znajdowaliśmy było przeogromne.
- Co byś chciała ode mnie kupić?
- Chciałabym kupić Del.
- Uuuu... Roślinę do likwidacji ciężkich zaklęć. Będzie Cię to drogo kosztować.
- Cena nie gra roli.
- Otóż gra moja droga. Zapewne wyczytałaś, że posiadam wszystko ale nie wyczytałaś, że ja nigdy nie chcę pieniędzy za sprzedaż tylko chcę wymienić towar za towar.
- Ale ja nie mam nic co mogło by cię zainteresować.
- Masz moja droga, skrzydła, nie mam takich w swojej kolekcji.
- Skrzydła?! Ale one są częścią mnie!
- Każdą część można usunąć. Skrzydła albo Del co wolisz?
Nie wiedziałam co mam robić. Moje kochane skrzydła za bezpieczeństwo Midgardu i Lokiego. Odpowiedź była jednoznaczna.
- Dobrze tylko jak ja ci je oddam?
- Tym się nie przejmuj. Mam tutaj ostrze z Vibranium, ono je odetnie.
Proszę bardzo oto twój Del. A teraz zapłata.
Wyszliśmy na zewnątrz. Wysunęłam skrzydła, a on je odciął. Chyba w całym lesie było słychać krzyk bólu jaki z siebie wydałam w tamtym momencie, w końcu skrzydła są, a raczej były najbardziej unerwioną częścią mnie. Czułam ogromny ból schowałam kikuty na których niegdyś znajdowały się moje kochane skrzydła. Rany bolały ogromnie pomimo tego że nie było ich widać. Ledwo wytrzymywałam ten ból, ale pomimo tego uniosłam głowę i poszłam dalej. Po tym jak oddaliłam się od chaty i weszłam na inną polanę wezwałam Heimdalla. Znalazłam się w złotej kopule.
- Witaj Heimdallu.
- Witaj Akimaro. Widzę, że misja się udała, ale nie uważasz TEGO za zbyt wielkie poświęcenie?
- Czego nie robi się dla przyjaciół? Żegnaj Heimdallu - odparłam próbując brzmieć normalnie pomimo bólu.
- Myślę, że nie tylko przyjaciół. Do zobaczenia. - uśmiechnął się do mnie. Odpowiedziałam mu tym samym, po czym teleportowałam się do sali gdzie leży Loki.
Był taki uroczy gdy spał. W sali był również Thor, z którym przywitałam się przytulasem, po czym pobiegliśmy do Uzdrowicieli.
- Zróbcie z tego napar i podajcie Księciu.
- Kim jesteś, aby nam mówić jak mamy go leczyć. - zapytał wzburzony lekarz. Już miałam mu to wytłumaczyć moją pięścią, ale uprzedził mnie Thor.
- Jest przyjaciółką rodziny. Jak śmiesz się do niej tak odzywać. Bierz się do roboty.
- Przepraszam Panie już się za to zabieram. - powiedział skruszony, po czym faktycznie zabrał się do pracy.
Wyszliśmy z Thorem na korytarz.
- Dziękuję za uratowanie Midgardu i mojego brata.
- Nie ma za co. Chciałam się odwdzięczyć za uratowanie życia. Żegnaj Thorze idę do swojej komnaty żeby odpocząć bo jestem bardzo zmęczona.
Thor uśmiechnął się do mnie w stylu " Myślę że nie tylko dla tego", lekko ukłonił i pobiegł do komnaty gdzie leżał Loki. Ja poszłam do komnaty. Ból coraz bardziej dawał mi się we znaki. W połowie drogi zrobiło mi się słabo. Starałam się przyspieszyć aby jak najszybciej dotrzeć do komnaty, ale nagle zapadła ciemność i poczułam tylko jak uderzam i tak już bardzo bolącymi plecami o podłogę.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro