Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 4

Pięć lat później

Kiedy pierwsze promienie słońca padły na moją twarz, przeciągnęłam się, wydając przy tym cichy pomruk. Po chwili zebrałam się w sobie i podniosłam się do pozycji siedzącej, rozglądając się po pokoju.

Podłogi były wyłożone czarnymi panelami, a wszystkie meble w tym pokoju zostały wykonane z tego samego drewna. Ściany pokryte  białymi cegłami, stanowiły kontrast pokoju, który był, jak dla mnie, urzekający. Aktualnie leżałam na łóżku z białą pościelą, które znajdowało się przy ścianie na przeciwko drzwi. Kilka metrów na prawą stronę, stało drugie, takie samo łóżko. Lewa ściana była zakryta rzędem szaf, w których znajdowały się ubrania, natomiast przy ścianie na przeciwko mnie stała biblioteczka, biurko z dwoma krzesłami i dwa fotele, które skierowany były do szyby, stanowiącej prawą ścianę.

Zeskoczyłam z łóżka, po czym podeszłam do szafy i szybko narzuciłam na siebie ciemną bluzkę ze wstążką wiązaną pod szyją, czarne dopasowane spodnie i tego samego koloru wygodne buty. Włosy zostawiłam rozpuszczone i spojrzałam w lustro, które wisiało po wewnętrznej stronie drzwi od szafy i uśmiechnęłam się lekko.

Od momentu, w którym zaczęłam szkolić się na maga, moje oczy zmieniły swoją barwę z jasnobłękitnych na piwne, niemalże złote. Meena wytłumaczyła mi, że w ten sposób ujawnia się moja moc, która od dziecka była blokowana, co mi absolutnie nie przeszkadzało. Dowiedziałam się również, że tylko u mnie się tak stało z tego powodu, że zbyt wiele magii zostało we mnie tak nagle uwolnionej i to był właśnie tego efekt uboczny. Krótkie włosy, ścięte do brody nie przeszkadzały ani na treningach ani w czasie akcji. Kiedy musiałam kilka lat temu ściąć moje długie, czarne włosy, robiłam to z bólem serca, ale teraz mi to nie przeszkadzało.

Zamknęłam szafę i już chciałam opuścić pokój, kiedy drzwi otworzyły się gwałtownie, a do środka wpadła Lanore. Uśmiechnęła się szeroko widząc, że już nie śpię.

- Właśnie miałam cię budzić. Szczęściara! - Powiedziała ze śmiechem, a ja przyjrzałam się jej uważnie.

Była to pięcioletnia dziewczynka - moja siostra. Miała piękne, długie, gęste brązowe włosy, które spięła z boku spinką. Duże, szare oczy otoczone czarnymi rzęsami patrzyły na każdego bystro. Ubrana była w czarną sukienkę w białe groszki z długim rękawem i kołnierzykiem, a na nogach miała białe balerinki.

- Cześć, Lany! - Powiedziałam kucając i mocno przytulając siostrę. Choć była między nami różnica 15 lat, czułam, że nigdy nie będzie nam to przeszkadzać.

- Rodzice prosili, abym ściągnęła cię do nich. Nie mam pojęcia o co chodzi, ale wyglądali na zdenerwowanych. Powiedzieli, że najpierw masz zjeść coś porządnego, a dopiero później mam cię do nich zaprowadzić. Mówili, że masz ważne zadanie, ale wspominali coś o drugiej sprawie. - Parsknęłam śmiechem i poczochrałam Lanore po główce, przez co wydęła dolną wargę. Co z tego, że była 5-letnim dzieckiem? Przy niej na prawdę trzeba było uważać na to, co się mówi! - O co ci chodzi? - Zapytała naburmuszona, a ja pokręciłam głową i cmoknęłam ją w główkę.

- O nic! No, to jak? Idziemy coś przekąsić? - Pokiwała energicznie głową, po czym w podskokach wyszła z pokoju.

- Idziesz, Shil?! - Krzyknęła z korytarza, na co pokręciłam z rozbawieniem głową.

Lanore była prawdziwą iskierką niekończącej się energii. Przy niej nigdy nie dało się mieć złego humoru, bo jeden jej uśmiech lub krótki śmiech, potrafił poprawić każdemu nastrój do końca dnia. 

- Hej, śpiąca królewno! Jak zawsze wstajesz ostania. - powiedział Savio, syn Charlesa. Był to starszy ode mnie o trzy lata mag, który władał powietrzem, tak ja jego ojciec, ale w nowej Radzie. Savio był wysoki, mógł mieć więcej niż 1,85 m wzrostu. Brązowe włosy miał rozczochrane, co dodawało mu chłopięcego uroku. Żywo zielone oczy patrzyły na mnie z lekkim rozbawieniem. Na mlecznobiałej cerze wyraźnie odznaczały się piegi pokrywające jego nos i kości policzkowe.

- Cześć, Savio. Tak, mnie też miło cię widzieć. - Odparłam sarkastycznie, a on uśmiechnął się szeroko. - Też idziesz na stołówkę, więc nie mów, że to ja jestem śpiochem. - Powiedziałam, a on zaśmiał się krótko.

- No cóż, to nie do końca tak. Owszem, dopiero teraz tam idę, ale wstałem już dawno temu. Po prostu Meena wezwała mnie do siebie. Wiesz, że cały czas do aktywowania Rady brakuje nam tylko Słońca. Prawdopodobnie już go znaleźliśmy. - Powiedział z dumą, a ja spojrzałam na niego zdziwiona i lekko przestraszona perspektywą, że Rada niedługo powinna zacząć swoje działanie.

- Więc Słońcem jest on? I dlaczego ja nic nie wiem o tym, że go znaleźliście? - Zapytałam, a on wzruszył ramionami.

- Rodzice nie chcieli się z tobą widzieć? - Zapytał, a ja skinęłam głową.

- Tak, Seth i Aleshia powiedzieli, żebym przyszła do nich zaraz po śniadaniu, bo mają dla mnie zadanie. Możliwe, że chodzi o to, ale nie bardzo wiem, co miałabym z tym faktem zrobić. - Odparłam, a on pokiwał głową i resztę drogi pokonaliśmy w milczeniu.

Kiedy ramię w ramię weszliśmy do stołówki, zobaczyłam Lenorę, która już jadła swoje śniadanie, a gdy tylko zobaczyła naszą dwójkę razem, uśmiechnęła się i zaczęła nucić "Zakochana para, tra ta ta ta ta", przez co spiorunowałam ją wzrokiem. Młoda nie potrafiła zrozumieć, że się przyjaźnimy, a ja nie miałam siły powtarzać jej tego po raz n-ty. Wzięłam jedną z przygotowanych kanapek i dosiadłam się do siostry, po czym zabrałam się za jedzenie. Po chwili Savio także się do nas dosiał, de swoją porcją.

- Podobno Słońce to jakaś osobistość, ale nikt nie chce mi zdradzić kto to. Jeżeli się dowiesz, powiesz mi, nie, Sheil? - Zapytał, a ja przewróciłam oczami i pokiwałam głową.

- Jasne, przyjacielu. Plotkowanie o nowym członku Rady to dokładnie to, na co miałam dzisiaj ochotę! - Stwierdziłam sarkastycznie, a on obrzucił mnie piorunującym spojrzeniem.

Dziesięć minut później pożegnaliśmy się w progu stołówki. Savio szedł na trening z  Dalią, a ja i Lenora kierowałyśmy się do naszych rodziców, którzy siedzieli w głównej sali. Kiedy tylko przekroczyłyśmy jej próg, uderzyła mnie cisza, która prawie nigdy tu nie panowała. Czyli to prawda, pomyślałam. Znaleźli Słońce.

- O co chodzi? - Zapytałam idąc do stolika, przy którym siedzieli Aleshia i Seth. Inni magowie patrzyli na nas z nieprzeniknionymi minami.

- Nie wiemy czy doszły się słuchy, ale dzisiaj natrafiliśmy na trop Słońca. - Zaczął mężczyzna, a ja skinęłam głową.

- I co w związku z tym? - Próbowałam dowiedzieć się czegoś konkretnego, trochę obawiając się odpowiedzi.

- Jako Księżyc, przeciwieństwo Słońca, to ty powinnaś wybadać, czy to nasz przyszły przywódca. - Oznajmiła Aleshia z grobową powagą.

- Kiedy mam to zrobić? - Zapytałam, czując ciężar, który właśnie złożyli na moich barkach w obecności tylu magów. Jeżeli się pomylę, wszyscy dowiedzą się o mojej niekompetencji.

- Masz tydzień, aby się wszystkiego nauczyć. - Zmarszczyłam brwi.

- Jak to: nauczyć? - Spytałam.

- Spotkacie się na balu. - Odparła Meena, która weszła z typowym dla siebie delikatnym uśmiechem do sali.

Było tak cicho, że każdy mógł usłyszeć bicie mojego przerażonego serca.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro