Rozdział 3
xNamizx za to, że chce ci się to czytać ^^ <3
Gniew wezbrał się we mnie, gdy tylko zobaczyłam Setha. Był przy moim porwaniu!, pomyślałam z goryczą. U jego boku stała Aleshia, co było ciosem poniżej pasa. Już miała okazję do tego, aby wyjawił mi kim jest, czego nie zrobiła. Poza tym... Będę miała siostrę! To była fantastyczna perspektywa. Nie mniej jednak byłam zawiedziona, że żadne z nich nie zdradziło mi swojej tożsamości. A mój ojciec, wujek czy kimkolwiek był, wspominał o tym, nic nie zdradził! Czułam się zdradzona, ale z drugiej strony... Nareszcie poznam moją rodzinę, bo gdy pytałam o nią mego zastępczego ojca, zbywał mnie lakonicznymi odpowiedziami. A teraz... Byłam tu z nimi i mogłam ich poznać, dowiedzieć się jacy są. Mimo wszystko trudno mi będzie mówić do nich "mamo" i "tato". Po chwili zdałam sobie sprawę, że Meena to moja babcia.
- Mogłabyś nas na chwilę zostawić, mamo? - Zapytał Seth, więc kobieta opuściła pokój, puszczając mi oczko, w geście otuchy.
- Kochanie... - zaczęła kobieta, po czym podeszła do mnie i z wahaniem dotknęła mojego policzka. Dopiero teraz zauważyłam, że kształt twarzy i oczu mamy dokładnie takie same.
Nie wiedząc co zrobić, uśmiechnęłam się półgębkiem i po chwili wylądowałam w jej ramionach. Uścisnęła mnie mocno a ja niepewnie oddałam uścisk. Po chwili dołączył do nas Seth, obejmując nas ramionami. Poczułam jak ściska mi się serce. To moja prawdziwa rodzina, pomyślałam smutno.
- Wiemy, że to trudne. Sami nie wiedzieliśmy jak ci to wyjaśnić, za co bardzo przepraszamy. - Wyznała cicho Aleshia, kiedy się ode mnie odsunęli.
- Nawet nie wiesz jak nas bolały serca, kiedy musieli cię tu sprowadzić. Miałaś być bezpieczna jeszcze przez najbliższe kilka lat, a tym czasem... - Westchnął mężczyzna. - Jedyne co mogłem zrobić, to pojechać razem z nimi. Przepraszam za całą tę scenę odegraną przed księciem, ale to było tylko po to, aby inni uwierzyli w twoje porwanie. Nikt nie podważy słów księcia - wyjaśnił.
- Czy ja... mogłabym do niego napisać? Zapewnić, że wszystko ze mną w porządku? - Spytałam z nadzieją w głosie.
- Niestety, ale nikt nie może wiedzieć, Shilello - powiedziała Aleshia.
- A dlaczego wisi tu podobizna mojego o... opiekuna? - Zapytałam wahając się przez kilka sekund, gdy chciałam powiedzieć "ojca".
- Z początku Meena nie pozwoliła, aby którekolwiek z nas brało udział w tej akcji. Obraz miał pokazać ludziom jak wygląda mężczyzna, którego muszą obserwować. - Odpowiedział Seth.
- Ale przecież na pewno zmienił się przez te wszystkie lata... - Stwierdziłam lekko zmieszana.
- Ten malunek jest napełniony mocą. Jeśli on się zmieniał, obraz również. - Odparła blondynka, posyłając mi słaby uśmiech.
- Um, Ale... Przepraszam, trudno będzie mi mówić do was "mamo" i "tato" - wyznałam, pocierając skrępowana ramiona. Oboje spojrzeli na siebie, po czym znowu przenieśli spojrzenie na mnie.
- Rozumiemy cię doskonale. Dlatego... Ustaliliśmy, żebyś zwracała się do nas po imieniu. Oczywiście jeżeli zdecydujesz, że jednak chcesz mówić do nas jak do rodziców, nie będziemy mieli nic przeciwko - uśmiechnęłam się do nich, co odwzajemnili.
~*~
- Więc... Jak się poznaliście? - Zapytałam, podciągając nogi pod brodę, po czym otoczyłam je ramionami. Od dobrej godziny siedziałam z tą dwójka przy stole w głównej sali i rozmawialiśmy o różnych rzeczach. Raz pytanie zadawałam ja, raz oni.
- Dzięki tej całej sprawie. - Odpowiedziała kobieta, przerzucając włosy przez ramię. - Mieliśmy wreszcie zacząć ćwiczenia ze swoimi przeciwnościami i... Od razu się w sobie zakochaliśmy. - Wzruszyła bezradnie ramionami, na co przewróciła oczami. Czyli mam uwierzyć, że było tak bajkowo? Pewnie, pomyślałam ironicznie. - Nie, wcale nie. - Zaoponowała, a ja zdałam sobie sprawę, że powiedziałam to na głos, przez co poczułam, że moje policzki pokryły się rumieńcem. - Mieliśmy wiele wzlotów i upadków, ale byt bardzo nam na sobie zależało, abyśmy mogli bez siebie żyć. - Dokończyła, zerkając na Setha, który ją przytulił i pocałował w policzek. Uśmiechnęłam się półgębkiem zdając sobie sprawę, że przez tę relację i ich wygląd, bardziej traktuję ich jak znajomych, przyszłych przyjaciół aniżeli rodziców. Ale z tego co mi się wydawało, oni woleli to niż nienawiść, którą miałam ochotę w pierwszej chwili im zaserwować.
- Opowiedz nam o sobie i Zeltenie. - Zaproponował Seth, krzywiąc się przy tym, przez co razem z blondynką wybuchnęłyśmy zgodnym śmiechem, a on się naburmuszył. - No o co wam chodzi?! Ona jest moją córką i mam prawo wiedzieć! - Powoli opanowałam śmiech i wytarłam łzy, które wezbrały mi się w kącikach oczu, a wywołane zostały niepohamowanym wybuchem śmiechu.
- No cóż... Przyjaźniłam się z nim od małego, co nie podobało się jego rodzicom. Zawsze uważali, że nie jestem odpowiednim towarzystwem dla przyszłego króla, ale jego nigdy to nie obchodziło. Był dla mnie jak brat; kochałam go. - Przyznałam cicho, spuszczając wzrok i zmieniając pozycję na siad po turecku.
- Jak przyjaciela? - Zapytała rodzicielka, a ja spojrzałam na nią, bezradnie wzruszając ramionami.
- Nie wiem. - Wyznałam zgodnie z prawdą. - Teraz moja kolej. - Uprzedziłam ojca, który już chciał o coś zapytać. - Jakie imię nadacie mojemu rodzeństwu i kiedy ma się urodzić? - Spytałam, na prawdę pragnąc odpowiedzi.
- Więc... Termin mam dopiero za pięć miesięcy. Co do imienia jeszcze sami nie jesteśmy pewni. Będzie to dziewczynka i kiedy tylko się o tym dowiedzieliśmy, stwierdziliśmy, że poczekamy z tą decyzją na ciebie. Chcieliśmy, żebyś też miała na to jakikolwiek wpływ. - Wyjaśniła Aleshia, a ja uśmiechnęłam się szeroko.
- Och, to wspaniale! Mam tyle pomysłów! - Pisnęłam szczęśliwa, czym wywołałam u nich śmiech.
- A jak sprawował się ojciec zastępczy? Bo z tego co widać, wychował cię na wspaniałą osobę. - Powiedział mężczyzna, a ja uśmiechnęłam się lekko.
- Był godnym zastępcą. - Zapewniłam całkowicie szczerze. - Opowiadał mi wiele historii, które uważałam za bajki, ale teraz wiem, że opowiadał o waszych przygodach. Kiedy teraz o tym myślę... To jest to najlepsze co mógł zrobić. Dzięki temu teraz chociaż co nieco wiem o waszych zajęciach. Może nie było tego dużo, ale... - Przerwała mi Meena, która podeszła do stolika i skinęła na mnie.
- Przepraszam, że przerywam, ale twoje rzeczy już są w twoim pokoju i jestem pewna, że chciałabyś się w nim urządzić. - Skinęłam głową, wstając, po czym obróciłam się do rodziców.
- Dokończymy rozmowę, kiedy wrócę, dobrze? - Zapytałam, a oni z uśmiechami zgodzili się. - Gdzie znajduje się mój pokój? - Zapytałam, podążając za babcią.
- W osobnym budynku. Tym, w którym mieszka Rada i ich najbliżsi. Mam nadzieję, że ci się spodoba. - Skinęłam głową, nie odpowiadając.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro