Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 26

Następnego dnia, zaraz po śniadaniu i po tym, jak zaniosłam je siostrze, która nie najlepiej się poczuła, wyruszyłam na poszukiwania Zeltena. Chciałam z nim jeszcze porozmawiać i zapytać się ile mam czasu na pożegnanie z Lanore, zanim będę musiała iść na misję, która mogła być moją ostatnią. 

Po kilku minutach szukania, znalazłam go obok sali treningowej. Był zwrócony do mnie tyłem i rozmawiał z Viviane i Biancą. Podeszłam do nich po cichu, przykładając palec do ust, żeby dziewczyny mnie nie wydały, a błysk w ich oczach zapewnił mnie, że tego nie zrobią.

- No dobra, poszukam Savia albo kogoś innego. Może oni będą wiedzieli, gdzie jest Ella. W każdym razie: dzięki. - Powiedział i najprawdopodobniej już chciał odejść, ale wtedy mu przeszkodziłam.

- Szukałeś mnie? - Zapytałam, wskakując mu na plecy i chwytając go za ramiona. Zelten złapał mnie za nogi, żebym nie spadła i po zdziwieniu, które najpierw się pojawiło, wybuchnął śmiechem, na co ja także zachichotałam. - Hej, dziewczyny. - Przywitałam się z magiem wody i Życiem.

- Cześć. - Odpowiedziały równocześnie, chichocząc, kiedy na nas patrzyły.

- Tobie nie za wygodnie? - Zapytał patrząc na mnie, więc tylko uśmiechnęłam się i cmoknęłam go w policzek.

- Nie, czemu pytasz? - Spytałam rozbawiona.

- Gdyby Shadow był też taki uroczy. Bo jeśli ja bym mu coś takiego zrobiła, już dawno zrzuciłby mnie i leżałabym na ziemi. - Parsknęłam śmiechem, słysząc jej słowa, tak jak Viviane. Zelten tylko uśmiechnął się łobuzersko, przez co zamarłam.

- Nie! - Pisnęłam, po czym sama zeskoczyłam na ziemię, zanim zdążyłby mnie rzeczywiście zrzucić. 

- Dobra, my już będziemy szły, bo i tak macie jakieś rzeczy do obgadania.  Na razie! - Powiedziała Viv, po czym pomachały nam na pożegnanie i weszły do sali treningowej.

- Siadamy? Mam kilka pytań. - Powiedziałam wskazując przecięte belki drzew, na których zwykle siadaliśmy podczas ognisk. Zelten skinął głową i po chwili siedzieliśmy obok siebie.

- Więc o co chciałaś zapytać? - Spytał, a ja podciągnęłam kolana pod brodę i objęłam je ramionami.

- Chciałam się dowiedzieć kiedy wyruszamy. Wiesz, chciałabym jeszcze pożegnać się z Lanore i porozmawiać z nią o tym. Poza tym muszę pogadać z Desiree, czy mogłaby uleczyć moją siostrę, bo zachorowała. Wiesz, czułabym się lepiej mając pewność, że Lany czuje się dobrze, kiedy będę szła na misję. - Skinął głową.

- W sumie to szukałem cię dokładnie w tej samej sprawie. Teraz nie ma co wyruszać, niedługo będzie obiad, więc wszyscy magowie będą w jednej sali. Wtedy będzie można przekazać im wiadomość o naszej akcji. Więc może po obiedzie? Wtedy na spokojnie się przygotujemy, ty porozmawiasz z Lanore i będziemy mogli ruszać? - Skinęłam głową, bo odpowiadał mi jego pomysł. Przez chwilę siedzieliśmy w ciszy, która nie przeszkadzała żadnemu z nas. 

-  Co zrobimy po zejściu do Podziemi? - Zadałam pytanie, nad którym zastanawiałam się od dłuższego czasu. 

- Musimy znaleźć innych magów i spróbować się wtopić w tłum. Może znajdziemy kogoś, kto będzie chciał nam pomóc. Nie ważne czy przekażą nam informacje, czy pomogą w jakiś sposób dostać się lub do demonów bądź do ich archiwów, bo nie wiem czy je posiadają. Po prostu musimy się czegoś dowiedzieć. Poza tym możemy ich podpytać za co zostali tu ściągnięci. Może to, co któryś z nich zrobił jakoś nam pomoże i wyjaśni dlaczego nas zaatakowali. - Pokiwałam głową na jego słowa. 

- No, dobrze. Miejmy nadzieję, że się czegoś dowiemy. - Powiedziałam z uśmiechem, patrząc na Zeltena, po czym wstałam z siedzenia. - Ja będę szła po Desiree i zaprowadzę ją do Lany. Później z nią pogadam i chyba spędzę tam pół dnia. - Stwierdziłam z delikatnym uśmiechem. - Widzimy się na obiedzie? - Zapytałam, a on skinął głową, więc ruszyłam w kierunku budynku mieszkalnym Rady.

~*~

- Hej, Lany. Patrz, kogo przyprowadziłam. - Powiedziałam wchodząc do pokoju. Po chwili za mną pojawiła się Desiree, która zamknęła za sobą drzwi i podeszła z uśmiechem do mojej siostry.

- Hej, Des. - Powiedziała moja siostra, po czym zakaszlała. - Pomożesz mi? - Poprosiła cichutko, a mnie krajało się serce. 

- Oczywiście. - Powiedziała, po czym złapała ją za wyciągniętą rączkę, którą schowała w swoich dłoniach. Desiree zamknęła oczy, a w okół jej dłoni pojawiła się delikatna poświata, która rozeszła się po całej Lanore. Proces trwał kilka minut, po których dziewczyna otworzyła oczy i wypuściła dłoń mojej siostry, a na jej czole pojawiły się kropelki potu, ale usta rozciągnięte były w delikatnym uśmiechu. - Już okey. - Powiedziała, po czym po krótkim pożegnaniu wyszła z pokoju.

Lanore zeskoczyła z łóżka, pełna typowej dla siebie energii, przez co uśmiechnęłam się na ten widok.

- No! To co robimy? - Zapytała, a w jej oczach iskrzyła się radość, która nagle zgasła. - To... To już dzisiaj? - Uśmiechnęłam się delikatnie.

- Tak, Lany. I chciałam z tobą o tym porozmawiać. - Wyjaśniłam, a ona skinęła głową.

- Ile mamy czasu? - Zapytała, a ja zastanowiłam się chwilę.

- Teoretycznie półtora godziny, ale będę musiała się jeszcze przygotować. - Powiedziałam, a ona ponownie się ożywiła.

- Ojej, jak super! Kiedyś rodzice dali mi książkę, w której byli pokazani ludzie z poprzedniego wieku! Byli w różnych grupach i w zależności od tego, do której z nich należeli, tak musieli się ubierać! Ty musisz być... - Zmarszczyła brwi, szukając określenia. - Ghotką! - Wykrzyknęła, a ja zmarszczyłam brwi, słysząc to obco brzmiące słowo. - Widziałam ten obrazek, na podstawie którego tworzyłaś strój. Tak one się ubierały. Przebierzesz się? Chcę to zobaczyć! - Pisnęła, na co parsknęłam śmiechem, ale posłusznie wykonałam jej prośbę. Czterdzieści pięć później stałam przed lustrem odmieniona; pomalowana i - ponownie - ze sztucznymi włosami, które pożyczyła mi zaopatrzona we wszystko Dalia.

Moja zawsze jasna karnacja wydawała się jeszcze bledsza na tle czarnego stroju i ciemnego makijażu. 

Włosy miałam wydłużone czarnymi, prostymi dopinkami, które prezentowały się naturalne. Oczy otoczone czarną "kocią" kreską i pomalowane cieniem w  tym samym kolorze, który przechodził na środku powieki w biel. Kości policzkowe podkreśliłam delikatnie ciemnym bronzerem, a usta pomalowałam przygaszonym brązem. Na głowę założyłam wianek z białych róż, które stanowiły ciekawy kontrast z włosami. Sukienka z krótkim rękawkiem sięgała mi do kolan. Biały kołnierzyk wyraźnie odznaczał się na kruczej górze stroju, która zapinana była na guziki. Spódnica była rozkloszowana i zakończona falbankami, nad którymi znajdował się cienki biały pasek w czarne groszki. Nad nim w perłowych łukach znajdowały się podobizny różnych aniołów, ale nad ich głowami nie było chociaż jednej aureoli. Na nogach miałam wiązane buty, które sięgały mi do kolan i były na grubych obcasach. Ostatnim elementem przebrania były cienkie rękawiczki z kokardkami, które również założyłam.

Gotowa odwróciłam się do Lanore, która przyglądała mi się z uśmiechem.

- No i teraz możesz iść wybić demony! - Zakrzyknęła, na co parsknęłam śmiechem i usiadłam obok niej.

- Nie wiem czy pamiętasz, Lany, ale idziemy tam nie po to, żeby walczyć. Chcemy tylko zdobyć informacje. - Powiedziałam, a ona przewróciła oczami.

- I co z tego? Jeden demon w tę czy we w tę  nie zrobi różnicy. - Mruknęła, ponownie wywołując mój śmiech. Rozmawiałyśmy bardzo długo, aż przerwało nam pukanie do drzwi. Domyśliłam się, że był to Zelten, zapewne chcąc zawołać nas na obiad i nie myliłam się. Z ulgą zauważyłam, że on również był już przebrany. 

Zelten również ubrany był cały na czarno. Koszulę podwiniętą miał aż nad łokcie, a na niej zapiętą błyszczącą kamizelkę. Nogawki spodni wepchnięte były w ciężkie buty. Jedynym białym akcentem był pasek, który znajdował się nad rondlem kapelusza, który przypominał te noszone przez magików, ale ten był niższy. 

- Idziemy? - Zapytał, a pierwsza do wyjścia wyrwała Lanore.

- Rano tak źle się czułam, że nic nie zjadłam. Teraz koń z kopytami by mi nie starczył. - Powiedziała śmiejąc się, na co uśmiechnęłam się i pokręciłam z rozbawieniem głową.

- Jasne, chodźmy. - Powiedziałam, po czym w trójkę opuściliśmy pokój i udaliśmy się do stołówki.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro