Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 22

Następnego dnia po ataku demonów, wstałam o wschodzie słońca. Miałam nie więcej niż godzinę do pogrzebu Zeltena, ale wpierw musiałam coś załatwić.

Aktualnie stałam nad pentagramem, który znalazłam jakiś czas temu w lesie, ale jego zmiany dały mi do zrozumienia, że to z niego wydostały się istoty, które zamordowały Słońce.

Tym razem i ja potrafiłam zobaczyć pentagram. Jednak z tą różnicą, że linia nie unosiła się nad ziemią, a była wypalona żywym ogniem w trawie. Kolejną zmienną była gwiazda, która nie była wykonana tak jak okrąg; ona była dziurą, która zdawała się nie mieć dna, a z niej sączyła się czarna mgła. Prawdopodobnie był to dym, ale nie miałam pewności.

Byłam zrozpaczona i przez nieprzespaną noc, nie potrafiłam racjonalnie myśleć. Podeszłam do krawędzi gwiazdy zastanawiając się, jakie by to było uczucie, gdybym spadała do tej otchłani. Utkwiłam spojrzenie w dziurze i przez chwilę zdawało mi się, że gdzieś tam w dole przemknął mi demon. Zacisnęłam oczy i już chciałam przechylić się do przodu, kiedy ktoś z ogromną siłą odsunął mnie kilka kroków w tył, z dala od otchłani. Zdziwiona otworzyłam oczy i z niedowierzaniem spojrzałam na stojącego przede mną Zeltena.

- Jak? - Zapytałam cicho. W przeciwieństwie do mnie, chociaż to ja powinnam być przerażona tym, co chciałam zrobić, to on zdawał się przejmować tym za nas oboje.

- Coś ty sobie myślała?! - Krzyknął, a ja podskoczyłam zaskoczona, wpadając na głaz za mną. - Nigdy więcej mnie tak nie strasz, Ello. - Poprosił, a ja zamarłam i przez chwilę panowała między nami cisza, w czasie której jego oblicze wygładziło się i jedyne emocje, które widniały na jego twarzy, to była troska i niedowierzanie w to, co chciałam zrobić jeszcze kilkanaście sekund temu.

- Jak mnie nazwałeś? - Zapytałam, a on uśmiechnął się półgębkiem i pogładził mnie po policzku. 

- Ja już sobie przypomniałem, Ello. - Powiedział, a ja potrzebowałam chwili, żeby przetrawić te informacje.

- Wszystko? - Zadałam pytanie, przy którym mój głos zadrżał.

- Wszystko pamiętam. - Odpowiedział i zaczął muskać wargami moje usta, a kiedy oddałam pieszczotę, uśmiechnął się i pocałował mnie.

Poczułam jak moje serce wywija fikołka, bo nareszcie odzyskałam mojego Zeltena. Wplotłam palce w jego włosy, a on złapał mnie w pasie, przyciągając bliżej siebie. Nawet nie zdawałam sobie sprawy z tego, że płaczę, dopóki nie odsunęliśmy się od siebie, a Zelten starł łzy z moich policzków.

- Ella? - Zapytał zmartwiony, a ja uśmiechnęłam się i pokręciłam głową, przytulając się do niego.

- To ze szczęścia. Na prawdę myślałam, że straciłam cię na zawsze. Nie dość, że ta sprawa z pamięcią, to jeszcze demony... - Szepnęłam, a on złożył pocałunek na moim czole.

- Nie straciłaś i nie stracisz, Shilello. Przykro mi, ale jako Księżyc i Słońce może być to niemożliwe. - Odparł, a ja parsknęłam śmiechem.

- Co się stało, że odzyskałeś pamięć? - Zapytałam, odsuwając się od niego

- Jeśli mam być szczery, to przypomniałem sobie wszystko tego wieczoru, kiedy po raz pierwszy tu za tobą przyszedłem. - Odparł, a ja poczułam ukłucie żalu.

- Dlaczego nie powiedziałeś mi o tym wcześniej? - Spytałam, a on zaczął unikać mojego wzroku, ale nie zamierzał pozostawić tego pytania bez odpowiedzi.

- Przypomniałem sobie wszystko, Ello. Naszą przyjaźń. To, jak niedawno wyznałem ci miłość pod zamkiem... A kiedy zobaczyłem ciebie i Savia, na prawdę nie potrafiłem uwierzyć, że jesteście tylko przyjaciółmi. - Odparł zmieszany, a ja poczułam się dotknięta jego słowami. Jak mógł mi nie uwierzyć?

- Ale po co miałabym kłamać? Nie potrafiłeś zaufać temu, co mówiłam? - Zapytałam z nutą goryczy w głosie.

- To nie do końca tak, Shilello. - Zaczął tłumaczyć. - Chciałem z całej siły w to wierzyć i tak było.

- Więc czemu później zmieniłeś zdanie i zacząłeś mnie unikać? - Zadałam nurtujące mnie pytanie.

- Kiedy po jednej z obrad poszedłem za tobą przekazać ci wieści i zobaczyłem was razem... - Pokręcił głową z rozbawieniem. - Nie byłem pewien, czy nadal byliście t y l k o przyjaciółmi.

- On jest dla mnie jak brat. - Odparłam cicho.

- Teraz już wiem. - Powiedział z delikatnym uśmiechem na ustach i pogładził mnie po policzku. - Ale wtedy nie wiedziałem. Dlatego starałem się trzymać na dystans, przy tym nieumyślnie raniąc ciebie i zachowując się tak idiotycznie. - Zabrał rękę i spojrzał na mnie. - Więc proszę: wybaczysz mi? - Zapytał, a ja uśmiechnęłam się.

- Oczywiście. Zeltenie... Chyba powinniśmy wracać. Niedługo ma się odbyć twój pogrzeb. - Powiedziałam z rozbawieniem, a on parsknął śmiechem.

- Żałuję, że nie było nikogo kiedy po prostu wstałem z trumny. Miny magów były by bezcenne! - Powiedział śmiejąc się, a ja również zachichotałam.

- Tak, masz rację. Hm, Zeltenie? - Zapytałam, kiedy ruszyliśmy w drogę powrotną. - Jakim cudem udało ci się przeżyć po... sytuacji z demonem? - Spytałam, na prawdę ciekawa odpowiedzi.

- To było coś dziwnego. - Powiedział, a w jego głosie nie dało się nie słyszeć rozbawienia. - Można powiedzieć, że byłem w drodze na tamten świat, kiedy spotkałem twojego tatę, Setha, który walnął mnie w łeb pytając, czy jestem normalny i że mam tu wracać. - Parsknęłam śmiechem wyobrażając sobie tę sytuację. - Wtedy pojawiła się twoja mama, Aleshia, która zaczęła się z nim kłócić, że to nie moja wina. Powiedziała, że po śmierci jej moc działa na innej zasadzie niż ta Shantal na ziemi i może pomóc mi wrócić do żywych. Po śmierci moc Życia działa tylko na demony. - Wyjaśnił.

- To brzmi tak nierealnie. - Przyznałam cicho, po czym posłałam mu zadziorne spojrzenie. - Ale ojciec miał rację: mogłeś wrócić szybciej. - Powiedziałam i po chwili zdałam sobie sprawę, że po raz pierwszy nazwałam Setha "ojcem".

Zelten przewrócił oczami, podchodząc bardzo blisko mnie i odwzajemnił moje zadziorne spojrzenie. 

- Doceń to, że wróciłem, Ello. gdybym nie miał dla kogo, raczej nie przyjąłbym oferty Aleshii. - Wyznał, a ja udałam, że nie mam pojęcia o czym mówi.

- A miałeś dla kogo? - Spytałam, a on uśmiechnął się półgębkiem.

- Tak, dla takiej jednej złotookiej istoty, która siedem lat temu skradła moje serce i do tej pory mi go nie oddała. - Powiedział, a ja uśmiechnęłam się delikatnie, słysząc jego słowa.

- I nie zamierza oddawać. - Odparłam cicho, po czym pocałowałam go w policzek. - Wracamy? - Zapytałam, po czym ruszyliśmy w stronę obozowiska. Po kilku przebytych metrach, Zelten splótł nasze dłonie, czym wywołał mój delikatny uśmiech.

Po kilkunastu minutach marszu dotarliśmy z powrotem do obozowiska. Rozmowy dobiegały z sali wielkiej i zapewne wszyscy zastanawiali się albo nad tym, gdzie się podziewałam, albo odkryli, że Zeltena nie było w trumnie. 

- Gotowa na show? - Zapytał, a ja pokiwałam głową czując, że kiedy zobaczę reakcję magów na widok Zeltena, nie zdołam pohamować śmiechu.

Chłopak otworzył drzwi i już po chwili wszystkie spojrzenia były utkwione w naszej dwójce. Najpierw na ich twarzach dostrzegłam ulgę, że mnie znaleźli, która później przeradzała się w zdziwienie i bezgraniczne niedowierzanie, przez co ich miny były rozbrajające.

Nie mogąc się opanować, wybuchłam śmiechem dokładnie w tej samej chwili co Zelten. Miałam ochotę paść na ziemię i zacząć się po niej turlać ze śmiechu. Spodziewałam się zaskoczenia, ale nie... takiego.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro