Rozdział 2
-Chciałam cię uprzedzić, ale nie zdążyłam. Przykro mi, Shilello - odwróciłam się słysząc kobiecy głos. Przede mną stała Meena.
Kobieta prawdopodobnie miał około 60 lat, ale mimo wszystko wyglądała nadzwyczaj dobrze. Miała platynowe, proste włosy, które gładkimi kaskadami opadały na jej ramiona i plecy, ale nie postarzały jej. Miała jasną, delikatną skórę, przez którą w ogóle nie prześwitywały ani nie przebijały się żyły. Jej czarne, duże oczy przeszywały mnie swoim czujnym spojrzeniem, ale nie było ono natarczywe. Sprawiało wrażenie ciepłego, co potwierdzał delikatny uśmiech lodowato różowych warg. Jedyną rzeczą, która mogła zdradzać jej wiek były kurze łapki i zmarszczki, które można było dostrzec jedynie pod odpowiednim kątem. Jednym słowem: gdybym nie wiedziała, że Seth jest jej synem, nigdy nie dałabym jej więcej niż 45 lat.
- Rozumiem, że masz całkiem sporo pytań, więc proszę. Jestem tu po to, aby na nie odpowiedzieć - powiedziała, siadając na jednym z foteli obok kominka, gestem wskazując mi, abym i ja jedno zajęła, co też zrobiłam.
- Będę mówić prosto z mostu, jeśli pozwolisz. Kim wy jesteście? I co to za miejsce?
- Żebyś nas zrozumiała, opowiem ci naszą historię. Kiedy na ziemi panowały żywioły, a człowiek jedynie zaczynał być istotą rozumną, Słońce, Księżyc, Życie, Śmierć, Powietrze, Woda, Ogień i Ziemia przekazały swoje zdolności ludziom, którzy zostali wygnani, kiedy inni zobaczyli dziwne rzeczy, które wokół nich się działy. Osiem osób stworzyło zwartą grupę, która strzegła równowagi, ale nie w pokojowy sposób, Shilello. To nie bajka, aby tak było. Niestety. Kiedy szala przechylała się na stronę dobra lub zła, oni interweniowali i za wszelką, nie ważne jak by była wysoka, cenę doprowadzali do poprzedniego stanu równowagi. Po jakimś czasie okazało się, że są jeszcze inni, pomniejsi strażnicy, ale ci nie dorównywali mocą Radzie. Jednak najsilniejszym z nich wszystkich było zawsze Słońce, dlatego to ono przejmuje rolę przywódcy. Strzegliśmy tej cienkiej granicy przez milenia i nadal będziemy. Członkowie tej rodziny mają zdolność wyczuwania, czy ktoś zostanie w przyszłości magiem, dlatego zaraz po wykryciu tej informacji, to dziecko zaczyna szkolić u nas umiejętności w danej dziedzinie. Myślę, że zarówno żywioły jak i pomniejsze zdolności, takie jak uzdrawianie, są ci znane. Zastanawiać się możesz nad Słońcem, Księżycem, Życiem i Śmiercią, więc pokrótce ci to wytłumaczę, Shilello. Życie może wskrzeszać i dodawać energię życiową komu, lub czemu, zechce. Jednakże wysysa to bardzo wiele energii tego maga. Śmierć ma dokładnie odwrotne umiejętności. Jak już najwyraźniej zauważyłaś, panuje tutaj doskonała równowaga, bo każdy ma swoje przeciwieństwo. Dlatego jesteśmy strażnikami harmonii. Ale, wracając do tematu, pozostaje Słońce i Księżyc. To pierwsze posiada zdolności każdej z poszczególnych osób, dlatego to on, lub ona, jest przywódcą. Może sparować każdego, więc sama rozumiesz. Natomiast Księżyc ma zdolność Wody, Powietrza, Lodu, Śmierci i jeszcze jedną, której nie posiada nawet Słońce. Potrafi wnikać w umysły innych i przenieść dowolną osobę do swojego umysłu. Dlatego Księżyc jest zaraz po Słońcu i trzyma go w garści, równocześnie będąc drugim przywódcą. Czasami, jeżeli Słońce zginie, Księżyc przejmuje jego funkcję. Wydaje mi się, że wyjaśniłam ci wszystko co powinnam, na nasz temat. - Zakończyła swoją wypowiedź, a ja przez chwilę nie odpowiadałam. Wolałam, na razie, nie wiedzieć czy jestem jedną z nich, a nawet jeśli tak, to kim.
- Czyli historie mojego ojca były prawdziwe. - Szepnęłam przypominając sobie, jak co wieczór opowiadał mi o grupie ludzi z magicznymi mocami, którzy chronili świat przed utratą równowagi. - Ale... Dlaczego miałabym ci w to uwierzyć? Historie ojca mogą być równie dobrze tylko zwykłymi opowiastkami, Meeno. - stwierdziłam, a ona uśmiechnęła się łagodnie, przynosząc na stolik kwiatka, który wcześniej stał na szafie.
- Więc patrz. - Powiedziała, po czym dotknęła czubkiem palca jednego z listków roślinki, a ja jak zaczarowana patrzyłam jak liść zwija się, a potem cała roślina, stopniowo więdnie. - Czy to już wystarczający dowód? - Zapytała, a ja wzruszyłam ramionami,nie wiedząc co o tym sądzić. - Co wiesz o swoich rodzicach? - Tym pytaniem kompletnie wybiła mnie z pantałyku, ale prawie natychmiast się opamiętałam.
- Cóż... O matce niewiele. Zostawiła nas gdy miałam kilka lat. Po ukończeniu nauki miała po mnie przyjechać, abym z nią zamieszkała.Z ojcem byłam bardzo blisko i wiedziałam o nim wszystko, ale po tym obrazie, nie jestem już tego taka pewna. Ciekawe, czy mama o tym wie. - Szepnęłam, zastanawiając się na głos. - I czy to przez to nas zostawiła.
- Akurat na to mogę ci odpowiedzieć. Owszem, wiedziała. Sama również jest jedną z nas.
-Znałaś ją?
- Doskonale. - Odparła z błyskiem w oku.
- Mogłabyś mi coś o niej opowiedzieć, Meeno? - Poprosiłam.
- Twoja matka to wspaniała kobieta. Kiedyś uratowała mi życie, przez co jestem jej dozgonnie wdzięczna.
- A ona... nadal tu jest? - Zapytałam, choć była to tak niemożliwa, przerażająca, a zarazem wspaniała myśl, że sama nie wiedziałam jakiej odpowiedzi najbardziej pragnęłam.
- Owszem, jest tutaj. Nie wiesz kto nią jest, ponieważ nie wiedziała jak ma się wytłumaczyć. Poza tym razem z Radą uznaliśmy, że powinnaś usłyszeć wyjaśnienia ode mnie. A... twój ojciec również tu jest. - Spojrzałam na nią szeroko otwartymi oczami.
- Nie było go w salonie... Dlaczego nie przyszedł się ze mną zobaczyć? Zapewnić, że wszystko jest w jak najlepszym porządku i jestem w dobrych rękach? - Mój głos się załamał.
- Twoi rodzice, Shilello... To nie jest taka prosta sprawa. - Powiedziała ściągając obraz mojego taty i stawiając go obok kominka. - Tę sytuację również ja ci wyjaśnię. To, co zaraz usłyszysz, może być wstrząsające, ale bardzo proszę, abyś wysłuchała mnie do końca, zanim zaczniesz kogokolwiek oskarżać. Twoi rodzice... Oni chcieli uchronić cię przed tym wszystkim. Wiedzieli, że było to niebezpieczne i chcieli cię tu sprowadzić, ale dopiero wtedy, gdy nowa Rada będzie w pełnym komplecie. Niestety, ale... pewne sprawy wymagały twojego szybszego przybycia tutaj. - Zapadła się bardziej w fotelu, zamyślając się. - Chciałam też przeprosić, że musiałaś na mnie czekać. Rozmawiałam z Sethem, ponieważ on i Aleshia spodziewają się nowego dziecka, a u nas to wielka sprawa. - Uśmiechnęłam się szczerze, słysząc tę nowinę.
- To wspaniale! Ale nie wiem dlaczego mi o tym mówisz.
- Chciałam przeprosić, jak już wspominałam. Ale wrócę już do głównego tematu. Nie mogę ci na razie wyjawić jakie to były sprawy, ale w ciągu najbliższych tygodni wszystkiego się dowiesz. A teraz... Powinnam powiedzieć ci coś o twoim ojcu. Mężczyzna, z którym mieszkałaś przez te wszystkie lata jest moim bliskim przyjacielem, dlatego to jemu postanowiliśmy oddać nad tobą pieczę. - Moje oczy rozszerzyły się, kiedy zaczęłam rozumieć, co zaraz usłyszę. Nie, nie, nie, Meeno. Nie mów tego!, prosiłam w myślach. - On nie jest twoim ojcem, Shilello. Przykro mi, że muszę ci o tym mówić. - Zacisnęłam wargi, próbując powstrzymać łzy, które chciały opuścić moje oczy. - Czy chcesz zobaczyć się ze swoimi prawdziwymi rodzicami? - Przez chwilę nie odpowiadałam, sama nie pewna jak zareagować, po czym lewo zauważalnie skinęłam głową. - Wejdźcie. - Powiedziała, a ja usłyszałam szuranie drzwi.
Wzięłam głęboki oddech, po czym odwróciłam się w kierunku moich rodziców.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro