+Halloween
Minęło już piętnaście lat, odkąd pokonaliśmy demony, a magowie z wyglądu zmienili się w bardzo niewielkim stopniu, co było zaletą dłuższego od ludzkiego życia.
Siedziałam w głównej sali, plotkując z Dalią, która siedziała na przeciwko mnie. Nagle do stolika podszedł Savio, który pocałował Ziemię w policzek, po czym dosiadł się do naszej dwójki. Rozejrzał się po sali i zmarszczył brwi.
- Czyżbyśmy w tym roku nie robili imprezy? - Zapytał, a ja pokręciłam głową.
- Viviane i Ivan zaprosili nas wszystkich na wielki bal Halloweenowy, który urządzają. Z tego co słyszałam, ma tam na nas czekać jakaś niespodzianka, ale nie zdradzili mi jaka. Może ty coś wiesz? - Swoje pytanie skierowałam do Dalii, ale ta tylko wzruszyła ramionami.
- Nic mi nie wiadomo. No, ale Viv może nas zaskoczyć dosłownie wszystkim. Wiecie, jaka ona jest. - Odpowiedziała ciemnooka. Savio objął ją ramieniem, a ja uśmiechnęłam się na ten widok. Cieszyłam się, że nareszcie się między nimi układało.
- Ile mamy jeszcze czasu? I gdzie tak w ogóle jest Crystal? - Spytał brunet, a ja zastanowiłam się.
- Przyjęcie zaczyna się dopiero o 20, więc zostały nam trzy godziny do wyjścia. A co do C, powinna być w mieście wraz z Maximusem i Shantal. Obiecali się nią zaopiekować i przyprowadzić ją do zamku na bal. - Odparłam po chwili.
- Shil! - Odwróciłam się słysząc swoje imię i dostrzegłam swoją siostrę, która podbiegła do mnie i przytuliła mnir. Zaskoczona jej wylewnością, tylko się roześmiałam.
- Co jest, Lany? - Zapytałam, zatykając jej kosmyk włosów za ucho, na co ta tylko przewróciła oczami. Wciąż nie mogła pojąć, że ten mały szkrab nie ma już pięciu lat a dwadzieścia!
- Wiesz, że uwielbia Halloween. Nie powinno cię to dziwić. - Powiedział Nestor, który po chwili pojawił się obok nich. Dalia i Savio ulotnili się od stolika, więc dwójka magów zajęła ich miejsca, na przeciwko mnie.
- Tak, racja. W tym dniu zawsze ma za dużo energii. - Stwierdziłam z delikatnym uśmiechem. Mag atmokinezy złapał za rękę Lanore, której uśmiech jeszcze bardziej się poszerzył po tym małym geście. Pomimo ośmiu lat różnicy między tą dwójką, byli w sobie do szaleństwa zakochani już od kilku lat. Nie mogła uwierzyć, że gdyby nie zbieg okoliczności, w postaci tego, że piętnaście lat temu poprosiłam Nestora o to, żeby zaopiekował się Lanore podczas bitwy, prawdopodobnie między tą dwójką nie wytworzyłaby się żadna nić porozumienia ani wzajemnej sympatii.
- Jestem ciekawa, kiedy Savio na reszcie się jej oświadczy. - Powiedziała cicho Lanore, patrząc na wspomnianego maga i Dalię. Oboje stali obok schodów, a kiedy dziewczyna miała iść na górę, Savio skradł jej pocałunek, przez co tamta się roześmiała i zniknęła na piętrze.
- Wiesz, że to nie takie łatwe. - Odpowiedziałam, a w moim głosie pobrzmiewało poczucie winy. - Nie jednokrotnie rozmawiali już o ślubie, a przynajmniej Savio próbował. Dalia zawsze go zbywała. Wciąż się obawia o jego uczucia, sama rozumiesz. - Wyjaśniłam, a ona pokiwała głową.
- Ale są tacy uroczy! Zachowują się jak zakochani nastolatkowie, a nie dojrzali magowie. - Mruknęła, wtulając się w Nestora, który parsknął śmiechem.
- Cóż, przez to co powiedziałaś wynika, że powinniśmy się z nimi zamienić. - Stwierdził, a obie musiałyśmy się z tym zgodzić.
- Gdzie zgubiłaś Zeltena? - Spytała Lanore, na co się skrzywiłam.
- Chyba powinnam do niego pójść. - Powiedziałam wstając, po czym wyszłam z budynku. Jej siostra i Nestor patrzyli za nią, ale nie odważyli się jej zawołać, żeby zawróciła. Mina Shilelli mówiła sama za siebie.
Szła między budynkami doskonale wiedząc, gdzie mogła znaleźć Zeltena. Nie pomyliła się.
Piwnooki stał przed głazem, na którym wygrawerowane były imiona i daty śmierci poległych magów. Równy rok temu, na jednej z misji, zginął jego najbliższy przyjaciel: Ares. Zelten nie mógł sobie tego wybaczyć, ponieważ pomimo złych przeczuć, o których mówiła mu Lanore, pozwolił mu iść na akcję, z której nie wrócił.
Podeszłam do Słońca i położyłam mu dłoń na ramieniu. Chłopak obejrzał się, posyłając mi słaby uśmiech, a ja przytuliłam się do jego boku.
- Wiesz, że to nie twoja wina, prawda? - Zapytałam, a on pokiwał głową.
- Wiem, Ello. Ale i tak mogłem go powstrzymać. W końcu to był mój przyjaciel. - Odparł równie cicho i jeszcze przez chwilę trwaliśmy tak w niczym niezmąconej ciszy.
- Jeśli nie chcesz, nie musimy dzisiaj iść do Viviane i Ivana. - Powiedziała., a on odsunął się ode mnie i pokręcił głową.
- Daj spokój, Shilello! Bardzo dobrze się trzymam, poważnie. Po prostu przyszedłem tu bardziej po to, żeby wiedział, że nie zapomnieliśmy o nim. I dlatego, że to rocznica jego śmierci. Wiem, że był moim przyjacielem, ale już się z tym uporałem. - Zapewnił, a ja jeszcze przez chwilę przyglądałam mu się, po czym skinęłam głową. - Wracajmy już. Zanim się przygotujesz do tego przyjęcia, będziemy już musieli wychodzić. - Powiedział z uśmiechem, a ja spojrzałam na niego z niedowierzaniem, po czym - parskając śmiechem - uderzyłam go w ramię, więc on też zaczął się śmiać.
~*~
Przeglądałam się swojemu przebraniu w lustrze, czekając aż przyjdzie Zelten. Postanowiłam się przebrać za klasyczną wiedźmę.
Uhrana byłam w czarną postrzępioną sukienkę do ziemi. Była dopasowana, a jej dekolt był na tyle głęboki, że można było zsunąć go na ramiona. Rękawy sięgały mi do nadgarstków. Strój miał również do kompletu gruby, kruczy pas z dużą, srebrną klamrą. Na nogi założyłam buty na wysokim obcasie, przebrania dopełniał szpiczasty kapelusz.
- Gotowa? - Zapytał Zelten wchodząc do pokoju. Odwróciłam się do niego z uśmiechem. Ponieważ to Crystal wybierała nam przebrania, Zelten ucharakteryzował się na Draculę.
Twarz, szyję i ręce pokryte miał białą farbą do ciała. Jasne włosy zakrył czarną peruką, której kędziory były gładko zaczesane do tyłu. Piwne tęczówki zakrył czarnymi soczewkami. Swoje przebranie dopełnił sztucznymi kłami.
Skinęłam mu głową, po czym złapałam go pos ramię, ten przeniósł nas do pałacu.
Wszyscy magowie byli już na miejscu, a bal zaczął się jakiś czas temu. Zelten posłał mi rozbawione spojrzenie mówiące "mówiłem, że się spóźniony", przez co tzrepnęłam go w ramię, a on parsknął śmiechem. Po chwili obok nas zjawił się Ivan, który uściskał nas krótko.
- Cieszę się, że już jesteście. Zaraz zacznie się niespodzianka. - Powiedział, a jego oczy zdradzały podekscytowanie. Zmarszczyłam brwi i rozejrzałam się po sali. Spojrzenie zatrzymałam na Nestorze, który zajął miejsce na podium. Chłopak wziął mikrofon do ręki i uśmiechnął się do publiczności. Kątem oka zarejestrowałam zdezorientowaną Lanore, która najwidoczniej też nie miała o niczym pojęcia.
- Chciałbym prosić wszystkich o uwagę! - Zaczął chłopak, a ja uśmiechnęłam się, kiedy zaczęłam rozumieć co to będzie oznaczać. - Lanny, mógłbym cię prosić, żebyś tu podeszła? - Zapytał, a kiedy moja siostra podeszła do podestu, pomógł jej się na niego wdrapać, po czym posłał jej słaby uśmiech. - Chyba powinienem podziękować twojej siostrze, bo gdyby nie ona, najpewniej nie byłoby nas teraz tutaj. - Słysząc to jedynie wzruszyłam ramionami, cały czas się uśmiechając. Z objął mnie ramieniem w tali i pocałował w skroń. - Sam nie wiem co mogę ci teraz powiedzieć, Lanore. Chciałbym, żebyś wiedziała, że kocham cię całym sercem, które oddałem ci jeszcze za dzieciaka. Od zawsze się tobą opiekowałem, okazywałem miłość, a ilekroć żartowałaś, że ktoś inny mógłby zająć moje miejsce, miałem ochotę zacząć krzyczeć, abyś przestała tak mówić. - Uklęknął, wyjmując małe puzderko z kieszeni. - Tak więc chciałbym, żebym to ja był tym mężczyzną, który stanie się twoją podporą i tarczą. Proszę cię, Lanore. Czy zgodzisz się spędzić ze mną resztę twojego życia? - Zapytał, a ta skinęła bezgłośnie głową. Kiedy Nestor wsunął pierścionek na jej palec i podniósł się z ziemi, moja siostra pisnęła i rzuciła mu się na szyję. Zaskoczony chłopak złapał ją w pasie, po czym okręcili się kilka razy dookoła osi, w akompaniamencie braw na sali.
Kiedy tylko zaręczyny dobiegły końca, zdążyliśmy złożyć im krótkie gratulacje, bo już po chwili porwali ich inni goście.
- Zatańczymy? - Spytał Zelten, na co uśmiechnęłam się szeroko, słysząc pierwsze nuty walca.
- Z przyjemnością. - Odparłam, kiedy płynnie zaczął mnie prowadzić w tańcu.
Przez chwilę poruszaliśmy się w milczeniu, patrząc na siebie, na naszych ustach majaczyły delikatne uśmiechy. Wspięłam się na palce i trąciłam nosem jego nos, uśmiechając się figlarnie. Zelten roześmiał się krótko, po czym złożył pocałunek na moim czole i zatrzymał się.
- Przyszła Crystal. - Powiedział, a ja, uśmiechając się szeroko, odwróciłam się w kierunku córki. Dziewczynka stała w progu sali i obserwowała nas w milczeniu. Kiedy i my na nią jednak spojrzeliśmy, otrząsnęła się i żwawym krokiem ruszyła w naszym kierunku.
- Zeltenie... - Ivan zwrócił się do kuzyna, po czym oboje odeszli w przeciwny róg sali, zostawiając mnie samą, oczekującą na córkę. Nagle jakaś dziwna siła przeczucia kazała mi spojrzeć w bok i spostrzegłam przerażający widok. Oto jeden z Demonów wtapiający się dotychczas w tłum, miał utkwione spojrzenie w Crystal. Byłam pewna, że pozbyliśmy się całej tej rasy, le najwidoczniej byliśmy w błędzie. Kiedy zorientowałam się w jego zamiarach, puściłam się biegiem w kierunku córki, w samą porę zdążywszy zasłonić ją własnym ciałem. Czarne szpony demona miast przebić ciało Crystal, wbiły się w moją klatkę piersiową. Oddech urwał mi się nagle i poczułam jak padam na ziemię.
- Mamo! - Ledwo co zarejestrowałam chude ramkona córki, obejmujące mnie i jej łzy spadające na moją twarz.
- NIE!!! - Przerażony krzyk Zeltena był ostatnim, co usłyszałam.
*
Minął tydzień od dnia, w którym Lanore wyszła za Nestora.
Tydzień od balu halloweenowego.
I tydzień od dnia, w którym zginęła Shilella.
Był wieczór, kiedy magowie i ludzie z miasta stali dookoła ołtarza, na którym spoczywało ciało Księżyca.
Po jego lewej stronie stał Savio, którego oczy błyszczały, ale on nie był w stanie ich wypuścić na światło dzienne. Myśl, że jego przyjaciółka odeszła, była tak niewyobrażalna, że był przekonany, że już jutro będą mogli znowu razem trenować. Niestety gdzieś tam wiedział, że się zawiedzie. Dalia podeszła do niego i niepewnie położyła dłoń na jego ramieniu. Powietrze odwróciło się do niej i kiedy zobaczył wyraz jej twarzy - mieszanki rozpaczy, bólu i współczucia - coś w nim pękło. Upadł na kolana, chowając twarz w jej boku i zaczął bezgłośnie płakać. Dalia głaskała go po głowie, a po jej policzkach również bezgłośnie spływały łzy.
Po prawej stronie ołtarza stały dwie osoby: Lanore i Nestor. Siostra Shilelli płakała w ramionach maga, który głaskał ją po plecach i starał się dać choć trochę oparcia w tym trudnym okresie, chociaż sam bardzo silnie odczuwał stratę. U ich stóp klęczała Crystal, która siedząc na kolanach, opierała czoło o wilgotną ziemię. Jej ciało trzęsło się w rytm niemego szlochu, a twarz miała opuchniętą od płaczu i pokrytą wieloma mokryki ścieżkami łez.
Natomiast tuż przed ołtarzem stał Zelten. To on, jako wódz i mąż, miał spalić ciało Shilelli. Delikatny wiatr otulił go zapachem, przywodzącym mu na myśl róże i migdały; a to właśnie połączenie było charakterystyczne dla Shilelli. Mocniej zacisnął rękę na pochodni, kiedy zdawał się usłyszeć Żegnaj, kochany. Starał się przekonać samego siebie, że to wytwór jego wyobraźni, ale głos Księżyca był tak wyraźny, że mogłoby się wydawać, że zaraz wstanie z tego ołtarza i zapyta, dlaczego wszyscy płaczą. Nic takiego się jednak nie stało.
Zaciskając oczy cisnął pochodnię na ołtarz i po chwili ciało Shilelli zajęło się ogniem. Widmowe palce zdawały się przytalić go po raz ostatni, a muśnięcie niewidzialnych warg było aż nadto realne. Kiedy otworzył oczy, nikogo jednak nie dostrzegł. Po chwili Crystal zerwała się z ziemi i wskoczyła Zeltenowi w ramiona. Ten przytulił mocno córkę i uspokajającym gestem, głaskał po włosach. Wiedział, że nie da rady zastąpić jej matki. Zdawał sobie sprawę z tego, że wszystkim będzie ciężko. Ale musieli jakoś dać radę, bo w końcu byli rodziną. A Shilella zawsze wierzyła, że siła jest w rodzinie, w bliskich. Musieli dać radę.
Dla niej.
Hej kochani!
Wiem, że obiecałam, że od listopada zacznę publikować nowe opowiadanie, ale w szkole mam za dużo nauki i na razie nie wyrabiam prawie z niczym\: Tak więc wolę poczekać jeszcze miesiąc - dwa miesiące i publikować rozdziały systematycznie, niż publikować je co dwa - trzy tygodnie od jutra...
Co do dodatku: mam nadzieję, że się wam podobał, bo mi bardzo^^ Uwielbiam takie jzakończenia i jestem ciekawa, czy wy także(:
Marta xx
PS.
Przepraszam za literówki, ale rozdział pisany na telefonie... Wieczorem postaram się go jeszcze raz sprawdzić^^
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro