Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

8.

Eileen przycupnęła na szpitalnym łóżku kuzyna. Złapała chłodną dłoń Draco i popatrzyła na jego bladą twarz i potargane włosy. Mijał szósty dzień pobytu. Pani Pomfrey była zaniepokojona, że Malfoy wciąż się nie wybudził. Pielęgniarka machnęła różdżką. Eileen dziwnie popatrzyła na nią, lecz nic się nie odezwała.

— Będzie powoli się budził. Jego stan jest lepszy, ale i tak nie myślałam, że to wszystko będzie tak długo trwać! — narzekała Pomfrey. — Dziecko, idź do profesora Snape'a i powiedz, że pan Malfoy wraca do zdrowia. — nakazała dziewczynce.

Niepewnie kiwnęła głową. Miała pewne obawy, co do tego, jak kuzyn zareaguje po wybudzeniu z prawie-śpiączki. Chciała wierzyć, że nie zaatakuje jej.

Postanowiła najpierw iść do Pokoju Wspólnego Ślizgonów i zanieść Pansy oraz Blaise'owi radosną nowinę. Zobaczyła ich siedzących przy stole i "odrabiających" prace domowe. Dosiadła się do nich. Pansy uniosła na nią pytający wzrok. Eileen opowiedziała im o wszystkim.

— Czyli już dziś będzie zdolny do jakiegokolwiek kontaktu? — zapytała Parkinson, nagle zaciekle rysując coś piórem na pergaminie. Zarumieniła się.

— Dopiero to powiedziałam, Pansy. Ogłuchłaś? — warknęła Eileen.

— Starczy, Eileen. Nie unoś się. — uciszył ją Blaise. — Idź do Snape'a, bo potem będzie, że on nic nie wie.

* * *

Nadine kręciła się pod obrazem Grubej Damy. Miała zamiar odwiedzić Harry'ego, ale bała się reakcji innych Gryfonów. Gdy zobaczyła, że właśnie w jej kierunku idzie jej koleżanka, Luna Lovegood, postanowiła ją zaczepić.

— Cześć! — przywitała się nieśmiało, zauważając, że blondwłosa Krukonka znów ma kolczyki-rzodkiewki. Spojrzała na Nadine przez kolorowe okulary. Następnie je ściągnęła i uśmiechnęła się promiennie.

— Nadine Edwards? Co ty tu robisz? — zapytała rozmarzonym głosem. Nadine stwierdziła, że rama obrazu Grubej Damy była bardzo interesująca i wbiła w nią wzrok.

— Eee... idę do Harry'ego.

Skinęła głową i wypowiedziała hasło, które Nadine przyjęła z niemałym zdziwieniem.

Gryfoni mają najlepsze tyłki!

Gruba Dama wpuściła dziewczyny w otchłań obrazu i po chwili znalazły się w czerwono-złotym pomieszczeniu. Harry, Ron i Hermiona jakby na nich czekali, co wcale nie ułatwiło zadania Nadine. Nim Krukonka zdążyła zareagować, miała wciśnięty nos w loki Hermiony. Poklepała ją nieśmiało po plecach. Następnie została przyciągnięta przez Harry'ego, potem przez Rona. Popatrzyła na Lunę, która oglądała brelok zwisający z kominka. Wywróciła oczami. Nadine przytuliła się jeszcze z Ginny, Deanem i Seamusem. Mimochodem usłyszała strzępek rozmowy Złotej Trójcy.

— Hermiona, nie uważasz, że powinniśmy się w końcu dowiedzieć o co chodzi?! — rzucił Harry, dziwacznie gestykulując.

— O nic nie chodzi, Harry! Ubzdurałeś coś sobie! — pisnęła Hermiona.

— Po co Sami-Wiecie-Komu byłby potrzebny taki Malfoy? — dodał Ron.

„Jeśli mam odwrócić ich uwagę od niego, to to właśnie ten moment", pomyślała Nadine. — Hej! A może wyjdziemy gdzieś? Zapomnicie o Malfoyu, wyluzujecie się! — zapytała.

— Tak, tak, Nadine, uważam, że to świetny pomysł — Granger spojrzała wymownie na Harry'ego. — Gdzie i kiedy?

— Najbliższe wyjście do Hogsmeade? — zaproponowała. — Pójdziemy do Trzech Mioteł.

Rama obrazu wpuściła jeszcze jedną osobę. Był to mulat, Ślizgon. Blaise Zabini. Miał obrzydzony wyraz twarzy, gdy pod jego stopami przemknął jakiś pierwszoroczniak.

— Edwards, Snape cię wzywa.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro