Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

7.

— To absolutnie niedorzeczne! — wybuchła Nadine, opowiadając Katherine o zajściu u Snape'a. — Jak on może być tak nietaktowny i bezczelny!

— Totalna czapa — przyznała współczująco Katherine, zjadając muffinkę. — Ale hej, nie interesuje cię po co to wszystko?

— Szczerze? Tyle, co średnia roczna temperatura w 1742 roku. Choć podobno wtedy było mroźniej niż teraz...

— Jesteś taka głupia — zaśmiała się. — Chodź, idziemy do Trelawney, pomożemy jej w czymś.

Profesor Trelawney siedziała w głębokim fotelu. Dałoby radę się w nim utopić. Wokół szyi nauczycielki owinięte były różne szale, wisiorki, chusty. Popatrzyła na Krukonki spod okularów przypominających denka od słoików i uśmiechnęła się szeroko, pokazując szereg krzywych zębów. Podeszła do nich i przytuliła je lekko. Zdaniem całego domu Roweny Ravenclaw, profesor Trelawney była najlepsza na świecie. Zawsze ciepła, wyrozumiała...

— Kochana Nadine, rozmawiałam ostatnio z Snape'em... eeee... profesorem Snape'em... i...

— Niech pani nie kończy. Wiem o co chodzi. — westchnęła dziewczyna, skupiając się na jednostajnym tykaniu metronomu, który Merlin-wie-po-co był w gabinecie.

— Rozmawiałaś dziś z Harry'm? — spytała Kath.

— Nie, bo zapomniałam. Pomówię z nim później. Teraz chcę miło spędzić czas i się zrelaksować. Nie zamierzam myśleć o tym gburze Snape'ie i o dupku Malfoyu.

— Severus nie jest gburowaty. Po prostu ma taki charakterek. — uśmiechnęła się Sybilla, a jej policzki pokrył rumieniec. Nadine wymieniła zdziwione spojrzenia z przyjaciółką. Ich opiekunka się zarumieniła! Wyglądała, jakby wypiła za dużo rumu.

Drzwi się otworzyły i stanął w nich wcześniej wspomniany nauczyciel.

— Trelawney... to znaczy... Sybillo. Ach, tak, przyjdę później, kiedy to panna Edwards i jej przyjaciółeczka nie będzie zajmowała twojego czasu. — uśmiechnął się wrednie i wyszedł, trzaskając delikatnie drzwiami. Zostawił po sobie nieprzyjemny chłód i zapach zapewne jakiegoś eliksiru.

— Zdecydowanie milszy i bardziej taktowny od niego jest Draco Malfoy. — jęknęła Katherine. Nadine posłała jej zmęczone spojrzenie.

— Uważam, że powinnyście już iść. Dlaczego nie poszłyście do Hogsmeade z całą resztą? Korzystajcie ze słońca, póki jeszcze jest ciepła jesień! — mówiąc to, Sybilla Trelawney wygoniła uczennice za drzwi.

* * *

Tymczasem w Skrzydle Szpitalnym panował gwar. Rita Skeeter balansowała między łóżkami, wypytując innych pacjentów o zdanie o najmłodszym Malfoyu. Zrobiła parę zdjęć i oznajmiła głośno i wyraźnie, że nie ośmieli się nie uwzględnić Dracona na pierwszej stronie "Proroka Codziennego". Jakby mogła przeoczyć w swoim – pożal się, Merlinie – brukowcu, artykuł o bogatym arystokracie? Pieniążki się skończyły, więc czas zarobić parę knutów na steku bzdur.

— Ma pani zgodę dyrektora na fotografowanie? — zagadnęła pani Pomfrey.

— Och, nikt się nie dowie, moja droga. Nie powiesz nic nikomu, racja? — mówiąc to, zatrzepotała rzęsami i przejechała piórem po podbródku zdezorientowanej pielęgniarki. Wyszła ze Skrzydła Szpitalnego, uśmiechając się wrednie.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro