Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

6.

Minęło parę dni. Co kilka godzin Draco się budził, następnie tracił przytomność. Pani Pomfrey dała mu tabletki nasenne, by nie męczył się ciągłą utratą przytomności. Blaise i Pansy przesiadywali obok jego łóżka przez większość wolnego czasu. Prawdę mówiąc, gdyby Draco był przytomny, cieszyłby się z tego, że ktoś się nim interesuje.

* * *

Nadine szła razem z Katherine, jej najlepszą przyjaciółką, na Transmutację. Po szkole natychmiast rozeszła się wiadomość o Draconie Malfoyu w Skrzydle Szpitalnym oraz o jego ataku. Dziewczęta plotkowały o tym, bo jakby nie patrzeć, Draco był na językach praktycznie wszystkich hogwarckich dziewczyn.

— Ciekawe, kiedy Malfoy wyjdzie. Bez niego Hogwart już nie jest taki sam — zaśmiała się Katherine.

Katherine to średnio wysoka Krukonka. Posiadała brązowe oczy. Ciemna blondynka. Jej włosy przeważnie były rozwiane przez wiatr. Z Nadine przyjaźniły się już pięć lat.

— Och — wywróciła oczami Nadine. — naprawdę musimy CIĄGLE gadać o Malfoyu?

Weszły do klasy. Usiadły w ławce, wyciągnęły podręczniki, rozdali i pióra. Ze stoickim spokojem czekały aż profesor McGonagall przybędzie na lekcję. Miały dziś zajęcia ze Ślizgonami, więc Krukonki z obrzydzeniem patrzyły na wulgarne i wstrętne zachowanie wychowanków domu Salazara Slytherina, co chwilę rzucając sobie zdumione spojrzenia. Podziwiały Ślizgonów za taką śmiałość, bezczelność i chore ambicje i pomysły, bo same wychowane były na spokojne, kulturalne i inteligentne czarownice.

— Zabini — rzuciła McGonagall, kładąc książki i dokumenty na biurku. — gdzie twoja praca domowa sprzed wakacji?

— Nie mam. — powiedział pewnie. — Robiłem ją z Malfoyem — uściślił.

— To zrobicie oboje osobno, nie obchodzi mnie to, masz dwa dni, a Malfoy dwa dni po wyjściu ze Skrzydła Szpitalnego.

— Ale pani profesor... ja nie mogę, mam teraz nabory do drużyny...

Lodowaty wzrok wicedyrektorki zakończył wszelką dyskusję. Zabini klapnął na ławę znudzony. McGonagall spojrzała na Ślizgonów triumfująco.

— Kochani Ślizgoni i reszta. Wiedzcie, że jeśli zadana jest praca domowa, to WASZYM OBOWIĄZKIEM jest odrobienie jej bez względu na quidditcha czy inne wymówki.

— Nigdy nie zrozumiem, co ludzie widzą w tym sporcie — szepnęła Nadine do Katherine.

— Jesteś po prostu... mało zainteresowana takimi sportami. — wyjaśniła jej Kath. Drzwi otworzyły się gwałtownie i wszedł przez nie Harry Potter.

— Profesor Snape wzywa Nadine Edwards, proszę pani.

— Edwards, dziecko drogie, idź z Potterem — McGonagall machnęła ręką na Krukonkę.

Dziewczyna spojrzała przelotnie na Harry'ego, spakowała torbę i wyszła z sali, żegnając się. Poprawiła włosy i makijaż w podręcznym lusterku i zerknęła wyczekująco na Pottera. Zaraz potem wybuchnęła śmiechem i przytuliła go.

— Jak oficjalnie — zachichotała.

— Nie wnikaj — mruknął Harry.

— Czego Snape chce ode mnie?

— Nie mam pojęcia.

Nadine wzruszyła ramionami i zapukała do drzwi gabinetu Snape'a. Otworzyły się z hukiem, aż Krukonka odskoczyła. Stanął w nich Severus Snape we własnej osobie ze złośliwym uśmieszkiem.

— Wchodź — warknął. Nastolatka już miała prychnąć za tak oschłe powitanie, ale zrezygnowała, wiedząc, że to WYJĄTKOWO SUROWY nauczyciel.

— Co się stało, profesorze? — spytała grzecznie, tak jak ją wychowano.

— Masz dobry kontakt z Potterem — Bardziej stwierdził niż zapytał. — więc masz zajmować cały jego czas, by go nie miał na przeszkadzanie innym.

— Przeszkadzanie innym? — nie zrozumiała.

— Nie musisz więcej wiedzieć, ale jak go zobaczę, że się kręci koło młodego Malfoya, to ty oberwiesz.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro