Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

39.

Następnego dnia, czyli dwudziestego ósmego kwietnia [1], Nadine obchodziła siedemnaste urodziny. Oznaczało to, że mogła legalnie używać magii poza Hogwartem.

Obudziła się około siódmej rano. Spojrzała na Katherine, która stała nad jej łóżkiem. Uśmiechnęła się szeroko, widząc podekscytowanie Katherine.

— Wszystkiego najlepszego, skarbie! — pocałowała ją w oba policzki i wręczyła trzy torby prezentów.

— Dziękuję — powiedziała i otworzyła pakunki.

W pierwszym był srebrny naszyjnik z literą N oraz opaska z uszami kota. Nadine uwielbiała koty, więc ucieszyło ją to. W drugiej torbie znalazła czarną, obcisłą bluzkę oraz krótką spódniczkę (znając Katherine, pewnie ledwie zakrywała pośladki). Zaś w trzeciej było mnóstwo słodyczy z Miodowego Królestwa.

Ledwo wyszła z dormitorium, zobaczyła zaprzyjaźnione Krukonki i Krukonów, a nad nimi szyld "Wszystkiego najlepszego, Nadine!". Wszędzie wisiały girlandy, a z sufitu leciał brokat. Edwards wzruszyła się i wszystkich uściskała. Od dwudziestu osób dostała prezenty, od reszty tylko życzenia i buziaki. Martina przeszła tylko obojętnie, obrzucając Nadine zimnym spojrzeniem. Była zazdrosna, bo nigdy nie miała takiego grona znajomych.

Z okazji osiągnięcia magicznej pełnoletności, Sybilla Trelawney zwolniła Nadine ze wszystkich lekcji, by Krukonka mogła nacieszyć się tym wyjątkowym dniem.

Gdy wszyscy poszli na lekcje, Nadine i Katherine zostały w dormitorium. Edwards z daleka widziała sowę rodziców, która leciała w stronę jej okna. Miała przywiązany pakunek lub inaczej: sowa była przywiązana do pakunka. Traciła równowagę podczas lotu. Nadine wiedziała, że to paczka od rodziców. Otworzyła okno i ulżyła zmęczonej ptaszynie, uwalniając ją od kilkukilogramowej wysyłki. Poczęstowała ją krakersem i pogłaskała, po czym pozwoliła jej odlecieć.

Otworzyła paczkę. W środku znajdował się gratulacyjny list od rodziców, mnóstwo słodkości i księga czarów, którą mama obiecała jej dostarczyć w siedemnaste urodziny. Było w niej wiele zaklęć, trików i ruchów przydatnych w codziennym życiu i samoobronie. Wyjęła z kartonu wszystko, prócz księgi – przejrzy ją później, w samotności. Wepchnęła go pod łóżko. Usiadła na podłodze i zaczęła czytać list od mamy i taty.

Najdroższa Nadine!

Gratulujemy osiągnięcia pełnoletności! O północy, gdy kończył się wczorajszy dzień i zaczynał dzisiejszy, został zdjęty z ciebie Namiar. Od tej pory, jak wiesz, możesz legalnie używać swoich magicznych talentów poza Hogwartem bez konsekwencji prawnych ze strony Ministerstwa Magii.

Dołączyliśmy ci księgę, która przechodzi z pokolenia na pokolenie, więc prosimy, NIE ZGUB JEJ I NIE ZNISZCZ! Ma ona około trzystu lat, tak więc wiesz, jest bardzo stara. Będzie służyć jeszcze twoim dzieciom, wnukom, prawnukom i dalszym dziedzicom tego daru, o ile oczywiście jej nie zniszczysz lub nie zgubisz.

Życzymy ci spełnienia marzeń, szczęścia z Draco (owszem, wiemy, że z nim jesteś), zdrowia i wszystkiego, wszystkiego najlepszego!

Rodzice

Nadine popłakała się, czytając to. Nie mogła uwierzyć w to, że już nie będzie bezsilna, będąc w domu we wakacje lub we ferie. Zastanawiała się, skąd rodzice wiedzą o jej związku. Nie zostawiała poszlak ani nic. Chyba, że... ktoś ich o tym uświadomił. Katherine pocieszała Nadine, mrucząc, że ona też będzie uwolniona od Namiaru, tylko, że dwudziestego siódmego lipca.

Ktoś zapukał do drzwi. Nadine pobiegła, żeby otworzyć. Zobaczyła w nich ukochanego z szerokim uśmiechem na twarzy i tradycyjnie lekko potarganymi włosami.

— Wszystkiego najlepszego, kochanie — szepnął jej do ucha i wręczył dziewczynie bombonierkę i krwiście czerwoną różę. Nadine zarzuciła ręce na jego szyję i zaczęli się delikatnie całować. Usłyszeli leniwe oklaski. Pochodziły one od Martiny, która nawet nie wiadomo kiedy wemknęła się do dormitorium.

— Cóż za piękna chwila. Wybaczcie, pójdę wydłubać sobie oczy [2] — rzuciła sarkastycznie, przechodząc obok pary.

— Jesteś Krukonką. W naszej naturze leży opanowanie i przebaczanie, więc dostosuj się. Chyba, że chcesz, by inni zmienili zdanie o uczniach Ravenclawu — powiedziała Nadine. Martina prychnęła i odeszła.

Resztę dnia Nadine spędziła z Draco i przyjaciółmi, spacerując po Błoniach. Wygłupiali się i wszyscy z tego grona byli radośni. Tak, jak wymarzyła to sobie Edwards.

____________

[1] – To wcale nie tak, że mam tego dnia urodziny XD

[2] – Kol Mikaelson, The Originals.  

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro