Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

36.

Było grubo po północy, gdy Nadine usiadła na dużym kamieniu nieopodal chatki Hagrida. Szczerze, nie miała zielonego pojęcia, jakim cudem udało się jej wymknąć z zamku. Z niecierpliwością oczekiwała powrotu Draco. Tęskniła za nim okropnie, więc każda minuta była wiecznością.

Usłyszała głośne skrzypnięcie bramy wejściowej. W świetle lampy ujrzała zmęczonego Dracona wraz ze Snape'em z zaciętą miną. Uśmiechnęła się szeroko i pobiegła w ich kierunku. Rzuciła się w ramiona ukochanego, który, zaskoczony, przytulił ją mocno i pocałował w czubek głowy. Snape wywrócił oczami i udał, że tego nie widział.

— Do zamku, już! — warknął profesor.

— Profesorze, proszę — Draco wyszeptał błagalnie. Wciąż tulił Nadine.

Snape obojętnie wzruszył ramionami, wykonał gest "mam cię na oku" i zniknął w ciemności, zostawiając parę samą.

Było chłodno, choć jak na marzec to nawet względnie. Nadine ubrała cienką, różową bluzkę, więc dostała gęsiej skórki. Draco zdjął marynarkę i, zostając w koszuli, narzucił ją na ramiona dziewczyny. Noc była piękna, pogodna. Gwiazdy wręcz mogli policzyć.

Usiedli na tym samym kamieniu, na którym Nadine wcześniej. Zapadła długa – choć niemęcząca – cisza, przerywana ich oddechami. Draco obserwował niebo, Nadine cieszyła się obecnością chłopaka i każdą sekundą z nim spędzoną.

— Spójrz na te gwiazdy — odezwał się cicho. — Piękne, prawda?

— Nie widzę w nich nic nadzwyczajnego. — odparła, wzruszając ramionami. Chyba nie widziała sensu w tym, co mówił. Spędzają razem czas, a on jej nagle wyskoczył z gadką o gwiazdach. Zaśmiała się lekko.

— Właśnie spadła jedna z nich — westchnął, pokazując palcem zanikającą błyszczącą kreskę na niebie.

— Co to oznacza?

Spojrzał przelotnie na nią i znów wrócił wzrokiem do gwiazd.

— Ktoś właśnie umiera.

— Skąd wiesz?

— Babcia mi opowiadała, gdy byłem jeszcze mały — odpowiedział i pociągnął nosem. — Wiesz, w zeszłym roku zmarł mój dziadek, Abraxas. Nie miałem z nim dobrego kontaktu, w sumie nie miałem go w ogóle. Wiem tylko, że zachorował na smoczą ospę. — Nadine tylko mocniej ścisnęła jego dłoń i uśmiechnęła się pokrzepiająco.

Oboje dążyli do wspólnego celu, bo on kochał i pragnął ją wielbić – a ona kochała i pragnęła być uwielbiana [1].

— Chyba powinniśmy już wracać. Nie chcę tego, ale nie chcę też szlab...

— Ciii... — położył palec wskazujący na jej ustach. — Nie obchodzą mnie szlabany. Mogą nas nawet stąd wywalić, bylebyśmy zostali ze sobą choćby kilka godzin.

— Kocham cię — powiedziała cicho i wtuliła się w jego ramię. Pocałował ją w czubek głowy i położył tam brodę.

— Gdybyś kiedyś we śnie poczuła, że moje oczy już nie patrzą na ciebie z miłością, wiedz, żem żyć przestał [2]. — wyszeptał. Uśmiechnęła się i przysnęła, będąc w jego ramionach.

___________

[1] – Emily Jane Brontë – Wichrowe wzgórza

[2] – Stefan Żeromski – Syzyfowe prace

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro