3.
Ostrzec Dumbledore'a? Po co? Przecież to nie miało najmniejszego sensu! Taka szycha jak Dumbledore na pewno poradziłby sobie z – jak to powiedziała Eileen – zamachem. On też miał swoich ludzi, a sam mimo wszystko nie był głupi. To niedorzeczne...
— Malfoy? — Blaise Zabini szturchnął Draco łokciem. Półprzytomny blondyn spojrzał na niego znad rozczochranej czupryny. — Wszystko w porządku, stary?
Draco parsknął w duchu. "W porządku", dobre sobie. Nic nie było w porządku.
— Tak — Uniósł kciuk w górę i niezauważalnie wywrócił oczami. — Nie mogło być lepiej.
Blaise posłał mu dziwaczne spojrzenie, ale nic się więcej nie odezwał. Wiedział bowiem z autopsji, żeby nie naciskać Dracona. Przeważnie kończyło się to wybuchem złości chłopaka.
— Draco — Pansy położyła dłoń na jego ramieniu. Spokój, czy tak wiele wymagał?! — chcesz pogadać?
— Nie, Parkinson. Dzięki.
Rozjuszony nastolatek przebiegł palcami przez swoje włosy i wstał od stołu. Razem z nim podniosła się również Eileen. Posłała mu porozumiewawcze spojrzenie. Gdy wyszli z Wielkiej Sali, pociągnęła go za rękaw, by stanął na boku.
— Wymyśliłeś coś? — zapytała.
— Nie — bąknął.
— Ha! Ja długo nad tym myślałam — pochwaliła się z błyskiem w oku. — Powinniśmy...
— ...tak, to on. Zobacz tylko, jaki z niego "niegrzeczny chłopiec"...
Draco odwrócił się gwałtownie. Jego oczom ukazała się grupka Krukonek z tego samego roku. Jedną z nich była owa dziewczyna. Wszystkie patrzyły z pogardą na chłopaka. Po chwili jedna z nich parsknęła śmiechem.
— Daj spokój, on nie ma życia. Nie słyszałaś? — mruknęła uczennica, którą Draco widział na peronie.
— Owszem, słyszałam, Nadine. Uważam jednak...
„Och, czyli ma na imię Nadine", pomyślał.
— Naprawdę nikogo nie obchodzi twoje zdanie, Katherine! — Nadine wywróciła oczami. — Zmieńmy temat. Nie potrzebuję drążyć tematu Malfoya. Nie znam go i... i w sumie to nie mam zamiaru poznawać.
— Zaczekaj tu, Eileen. Zaraz wrócę. — powiedział do kuzynki i podszedł w stronę roześmianych Krukonek. Dziewczęta zamarły, trącając się wzajemnie. — Czy wy naprawdę nie macie ciekawszych tematów niż moja, swoją drogą, ciekawa osoba?
Przyjaciółki Nadine uciekły wzrokiem i spiekły raka, zaś ona sama pewnie zrobiła krok do przodu, tym samym stając około pół metra przed Draco.
— Kto pyta, nie błądzi, więc słucham, czego tu chcesz, Malfoy? — Założyła ramię na ramię i patrzyła na niego wyczekująco. Zaśmiał się, znów przeczesując włosy.
— Dość głośno rozmawiałyście o mnie. Nie żeby mi to się nie podobało, ale to „niegrzeczne" — Uśmiechnął się sztucznie.
— Akurat ty nie powinieneś zwracać nam uwagi.
— Jestem od ciebie mądrzejszy, przyznaj to.
— Twój sen się skończył, Malfoy. Pora wrócić do rzeczywistości.
Zagotował się w środku. Ta mała działała mu na nerwy.
— Nie będę dyskutować z małolatami. — odparował.
— Jesteś żałosny, doprawdy. Brak ci argumentów i musisz się czepiać mojego wieku? Och, Malfoy, naprawdę? Aż tak nisko upadłeś? — żachnęła się. Prychnął i odszedł. Nie zamierzał dłużej kontynuować tej konwersacji. Nadine krzyknęła za nim — Tak przy okazji, Malfoy: nie wiem czy jesteś taki tępy, czy udajesz, ale jesteśmy na tym samym roku.
Oczywiście, że wiedział. Kojarzył ją z lekcji. Wywrócił oczami i zdecydowanie wolał już jej nie widzieć tego dnia. Mogłoby się to różnie skończyć.
— Na czym skończyliśmy? — zwrócił się do Eileen.
— Ach, nieważne. Jeszcze nie dopracowałam tego planu. Do zobaczenia później, pa! — i uciekła. Draco zmarszczył brwi i udał się do dormitorium. Miał zamiar zatrzasnąć za sobą drzwi, jednak nie pozwoliła mu blokująca je damska stopa.
Jęknął z pewnym załamaniem. Miał dość tej dziewczyny. Stanął w progu i uparł się o futrynę.
— Czego?
— Od Dumbledore'a — Podała mu list. Skinął głową i chciał je zamknąć, ale Nadine rzuciła:
— Nie waż się zrobić czegokolwiek mojej rodzinie.
Ponownie zmarszczył brwi i wydusił:
— Co?
— To, co słyszałeś. Niezłe ziółko z ciebie, a nie chciałabym być w twojej skórze, gdy stałoby się coś mojej rodzinie. — wysyczała jadowicie.
— Dlaczego miałbym coś im zrobić? — nie rozumiał.
— Zapytaj o to swoją pseudorodzinę, która zabija wszystkich, którzy staną im na drodze. A jeśli ty się do tego przyczynisz, to nie będziesz miał życia. Urządzę ci piekło na ziemi.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro