Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

3.

Ostrzec Dumbledore'a? Po co? Przecież to nie miało najmniejszego sensu! Taka szycha jak Dumbledore na pewno poradziłby sobie z – jak to powiedziała Eileen – zamachem. On też miał swoich ludzi, a sam mimo wszystko nie był głupi. To niedorzeczne...

— Malfoy? — Blaise Zabini szturchnął Draco łokciem. Półprzytomny blondyn spojrzał na niego znad rozczochranej czupryny. — Wszystko w porządku, stary?

Draco parsknął w duchu. "W porządku", dobre sobie. Nic nie było w porządku.

— Tak — Uniósł kciuk w górę i niezauważalnie wywrócił oczami. — Nie mogło być lepiej.

Blaise posłał mu dziwaczne spojrzenie, ale nic się więcej nie odezwał. Wiedział bowiem z autopsji, żeby nie naciskać Dracona. Przeważnie kończyło się to wybuchem złości chłopaka.

— Draco — Pansy położyła dłoń na jego ramieniu. Spokój, czy tak wiele wymagał?! — chcesz pogadać?

— Nie, Parkinson. Dzięki.

Rozjuszony nastolatek przebiegł palcami przez swoje włosy i wstał od stołu. Razem z nim podniosła się również Eileen. Posłała mu porozumiewawcze spojrzenie. Gdy wyszli z Wielkiej Sali, pociągnęła go za rękaw, by stanął na boku.

— Wymyśliłeś coś? — zapytała.

— Nie — bąknął.

— Ha! Ja długo nad tym myślałam — pochwaliła się z błyskiem w oku. — Powinniśmy...

— ...tak, to on. Zobacz tylko, jaki z niego "niegrzeczny chłopiec"...

Draco odwrócił się gwałtownie. Jego oczom ukazała się grupka Krukonek z tego samego roku. Jedną z nich była owa dziewczyna. Wszystkie patrzyły z pogardą na chłopaka. Po chwili jedna z nich parsknęła śmiechem.

— Daj spokój, on nie ma życia. Nie słyszałaś? — mruknęła uczennica, którą Draco widział na peronie.

— Owszem, słyszałam, Nadine. Uważam jednak...

„Och, czyli ma na imię Nadine", pomyślał.

— Naprawdę nikogo nie obchodzi twoje zdanie, Katherine! — Nadine wywróciła oczami. — Zmieńmy temat. Nie potrzebuję drążyć tematu Malfoya. Nie znam go i... i w sumie to nie mam zamiaru poznawać.

— Zaczekaj tu, Eileen. Zaraz wrócę. — powiedział do kuzynki i podszedł w stronę roześmianych Krukonek. Dziewczęta zamarły, trącając się wzajemnie. — Czy wy naprawdę nie macie ciekawszych tematów niż moja, swoją drogą, ciekawa osoba?

Przyjaciółki Nadine uciekły wzrokiem i spiekły raka, zaś ona sama pewnie zrobiła krok do przodu, tym samym stając około pół metra przed Draco.

— Kto pyta, nie błądzi, więc słucham, czego tu chcesz, Malfoy? — Założyła ramię na ramię i patrzyła na niego wyczekująco. Zaśmiał się, znów przeczesując włosy.

— Dość głośno rozmawiałyście o mnie. Nie żeby mi to się nie podobało, ale to „niegrzeczne" — Uśmiechnął się sztucznie.

— Akurat ty nie powinieneś zwracać nam uwagi.

— Jestem od ciebie mądrzejszy, przyznaj to.

— Twój sen się skończył, Malfoy. Pora wrócić do rzeczywistości.

Zagotował się w środku. Ta mała działała mu na nerwy.

— Nie będę dyskutować z małolatami. — odparował.

— Jesteś żałosny, doprawdy. Brak ci argumentów i musisz się czepiać mojego wieku? Och, Malfoy, naprawdę? Aż tak nisko upadłeś? — żachnęła się. Prychnął i odszedł. Nie zamierzał dłużej kontynuować tej konwersacji. Nadine krzyknęła za nim — Tak przy okazji, Malfoy: nie wiem czy jesteś taki tępy, czy udajesz, ale jesteśmy na tym samym roku.

Oczywiście, że wiedział. Kojarzył ją z lekcji. Wywrócił oczami i zdecydowanie wolał już jej nie widzieć tego dnia. Mogłoby się to różnie skończyć.

— Na czym skończyliśmy? — zwrócił się do Eileen.

— Ach, nieważne. Jeszcze nie dopracowałam tego planu. Do zobaczenia później, pa! — i uciekła. Draco zmarszczył brwi i udał się do dormitorium. Miał zamiar zatrzasnąć za sobą drzwi, jednak nie pozwoliła mu blokująca je damska stopa.

Jęknął z pewnym załamaniem. Miał dość tej dziewczyny. Stanął w progu i uparł się o futrynę.

— Czego?

— Od Dumbledore'a — Podała mu list. Skinął głową i chciał je zamknąć, ale Nadine rzuciła:

— Nie waż się zrobić czegokolwiek mojej rodzinie.

Ponownie zmarszczył brwi i wydusił:

— Co?

— To, co słyszałeś. Niezłe ziółko z ciebie, a nie chciałabym być w twojej skórze, gdy stałoby się coś mojej rodzinie. — wysyczała jadowicie.

— Dlaczego miałbym coś im zrobić? — nie rozumiał.

— Zapytaj o to swoją pseudorodzinę, która zabija wszystkich, którzy staną im na drodze. A jeśli ty się do tego przyczynisz, to nie będziesz miał życia. Urządzę ci piekło na ziemi.


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro