Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

18.

— Dziewczyny — powiedziała Nadine. — Muszę wam coś powiedzieć o Malfoyu. O naszej randce. Coś... ważnego.

Martina na dźwięk jego nazwiska odwróciła się i skupiła uwagę na Nadine. Po chwili zrobiła to Katherine i Luna.

— W końcu raczyłaś nam coś powiedzieć. Policzmy... minął prawie miesiąc — Katherine zmrużyła oczy.

— Malfoy jest śmierciożercą — oznajmiła. Na oczach dziewcząt malowało się zdumienie, w końcu nie codziennie się dowiaduje, że w szkole uczy się sługa Voldemorta. — Jest skończony w moich oczach. Mimo tego, że fajnie się z nim gadało, wciąż jest nikim.

— Nie, nie jest — warknęła Balamonte.

— Słucham?! — oburzyła się Nadine i spojrzała odruchowo na przyjaciółki. — Jak śmiesz go bronić! On jest pieprzonym śmier-cio-żer-cą! Może się w nim zakochałaś?! — Martina podeszła do Edwards i uderzyła ją w twarz.

— Mart! — przeraziła się Luna. — Otrząśnij się!

— Wszystkie jesteście siebie warte — wypluła i wyszła, trzaskając drzwiami.

Po wyjściu oparła się o ścianę. Przeczesała ręką włosy i wyjęła pergamin i pióro zza sweterka. Długo zastanawiała się co napisać, aż w końcu naskrobała idealnie kaligraficznym pismem:

Następnym razem na randkę zabierz mnie.

Stuknęła w papier różdżką, powodując zniknięcie liściku. Teraz karteczka znajdowała się na łóżku Draco.

* * *

— Bezczelna suka uderzyła mnie w twarz — syczy Nadine, rozmawiając z Potterem.

— Jak? — zapytał głupio.

— Zademonstrować?!

Pokręcił głową. Nadine chodziła w tę i z powrotem po Pokoju Wspólnym Gryfonów. Widać było, że miała ochotę zamordować z zimną krwią Martinę.

— Wiedziała, że nienawidzimy całej rodziny Malfoyów. Śmierciożercy zabili moich dziadków. Katowali ojca Martiny. Jak ona może bronić takiego... ugh. — przerwała, bo mogłaby jeszcze wyznać, że Draco również jest w Czarnych Kręgach.

— Masz rację. Ona jest dziwna — Hermiona weszła do Salonu i rzuciła zakurzone książki na stół. — Harry, zdobyłam informacje o rodzinie Malfoya.

W głowie Nadine włączył się czerwony alarm. "Zaczęli coś kombinować. Snape mnie zabije", pomyślała od razu.

— Czego się dowiedziałaś? — ożywił się Harry.

"O nie".

— Od siedmiu pokoleń w jego rodzinie są czarne osoby. Czarne, w sensie, że uprawiają czarną magię, rozumiesz. Odkąd Voldemort zaczął zbierać armię, od razu rodzina Malfoyów przyłączyła się do niego.

— Hermiona, już to wiedzieliśmy. — stwierdził.

— Nie rozumiesz?! Malfoy też musi być z nimi! Draco też jest śmierciożercą!

Krukonka zamarła. Już po niej.

— Domyślałem się. Musimy zacząć zbierać ku temu dowody. Będziemy go śledzić. — postanowił Potter, kładąc dłoń na książkach i wstając.

— NIE! — krzyknęła Nadine z przerażeniem na twarzy. — Nie ruszajcie tej sprawy! Może zrobić się niebezpiecznie, będzie wtedy zagrożone istnienie Hogwartu — skłamała. No, może jednak nie do końca skłamała.

* * *

Draco wziął do ręki ciutkę przypalony pergamin. Przeczytał jego treść. Zmarszczył brwi. "To nie jest Nadine, bo z nią się umówiłem, więc kto?", myślał. Rozejrzał się dookoła czy ktoś jest w dormitorium prócz niego i wyjął różdżkę. Machnął nią, podświadomie rzucając czarnomagiczne zaklęcie. Na pergaminie pojawił się herb Ravenclawu i żeńska gameta. "Więc to inna Krukonka..."

Miał na myśli pewną uroczą Krukonkę, był prawie pewien, że to właśnie ona. Zdecydował się odpisać.

Dobrze, zatem. Za godzinę w Pokoju Życzeń.

* * *

Podekscytowana Martina odczytała wiadomość, zgniotła ją w kulkę i mruknęła z stronę dormitorium Krukonek:

— Zabawę czas zacząć.

_____________
Bardzo Was wszystkich przepraszam za to tygodniowe opóźnienie i obiecanki-cacanki. Miałam operację, potem nie było mnie w domu i nie miałam jak wstawić rozdziałów. Przekładałam i przekładałam, bo nie wiedziałam, kiedy dotrę do domu. Nie zrażajcie się do mnie przez to, nie miałam na to wpływu.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro