18.
— Dziewczyny — powiedziała Nadine. — Muszę wam coś powiedzieć o Malfoyu. O naszej randce. Coś... ważnego.
Martina na dźwięk jego nazwiska odwróciła się i skupiła uwagę na Nadine. Po chwili zrobiła to Katherine i Luna.
— W końcu raczyłaś nam coś powiedzieć. Policzmy... minął prawie miesiąc — Katherine zmrużyła oczy.
— Malfoy jest śmierciożercą — oznajmiła. Na oczach dziewcząt malowało się zdumienie, w końcu nie codziennie się dowiaduje, że w szkole uczy się sługa Voldemorta. — Jest skończony w moich oczach. Mimo tego, że fajnie się z nim gadało, wciąż jest nikim.
— Nie, nie jest — warknęła Balamonte.
— Słucham?! — oburzyła się Nadine i spojrzała odruchowo na przyjaciółki. — Jak śmiesz go bronić! On jest pieprzonym śmier-cio-żer-cą! Może się w nim zakochałaś?! — Martina podeszła do Edwards i uderzyła ją w twarz.
— Mart! — przeraziła się Luna. — Otrząśnij się!
— Wszystkie jesteście siebie warte — wypluła i wyszła, trzaskając drzwiami.
Po wyjściu oparła się o ścianę. Przeczesała ręką włosy i wyjęła pergamin i pióro zza sweterka. Długo zastanawiała się co napisać, aż w końcu naskrobała idealnie kaligraficznym pismem:
Następnym razem na randkę zabierz mnie.
Stuknęła w papier różdżką, powodując zniknięcie liściku. Teraz karteczka znajdowała się na łóżku Draco.
* * *
— Bezczelna suka uderzyła mnie w twarz — syczy Nadine, rozmawiając z Potterem.
— Jak? — zapytał głupio.
— Zademonstrować?!
Pokręcił głową. Nadine chodziła w tę i z powrotem po Pokoju Wspólnym Gryfonów. Widać było, że miała ochotę zamordować z zimną krwią Martinę.
— Wiedziała, że nienawidzimy całej rodziny Malfoyów. Śmierciożercy zabili moich dziadków. Katowali ojca Martiny. Jak ona może bronić takiego... ugh. — przerwała, bo mogłaby jeszcze wyznać, że Draco również jest w Czarnych Kręgach.
— Masz rację. Ona jest dziwna — Hermiona weszła do Salonu i rzuciła zakurzone książki na stół. — Harry, zdobyłam informacje o rodzinie Malfoya.
W głowie Nadine włączył się czerwony alarm. "Zaczęli coś kombinować. Snape mnie zabije", pomyślała od razu.
— Czego się dowiedziałaś? — ożywił się Harry.
"O nie".
— Od siedmiu pokoleń w jego rodzinie są czarne osoby. Czarne, w sensie, że uprawiają czarną magię, rozumiesz. Odkąd Voldemort zaczął zbierać armię, od razu rodzina Malfoyów przyłączyła się do niego.
— Hermiona, już to wiedzieliśmy. — stwierdził.
— Nie rozumiesz?! Malfoy też musi być z nimi! Draco też jest śmierciożercą!
Krukonka zamarła. Już po niej.
— Domyślałem się. Musimy zacząć zbierać ku temu dowody. Będziemy go śledzić. — postanowił Potter, kładąc dłoń na książkach i wstając.
— NIE! — krzyknęła Nadine z przerażeniem na twarzy. — Nie ruszajcie tej sprawy! Może zrobić się niebezpiecznie, będzie wtedy zagrożone istnienie Hogwartu — skłamała. No, może jednak nie do końca skłamała.
* * *
Draco wziął do ręki ciutkę przypalony pergamin. Przeczytał jego treść. Zmarszczył brwi. "To nie jest Nadine, bo z nią się umówiłem, więc kto?", myślał. Rozejrzał się dookoła czy ktoś jest w dormitorium prócz niego i wyjął różdżkę. Machnął nią, podświadomie rzucając czarnomagiczne zaklęcie. Na pergaminie pojawił się herb Ravenclawu i żeńska gameta. "Więc to inna Krukonka..."
Miał na myśli pewną uroczą Krukonkę, był prawie pewien, że to właśnie ona. Zdecydował się odpisać.
Dobrze, zatem. Za godzinę w Pokoju Życzeń.
* * *
Podekscytowana Martina odczytała wiadomość, zgniotła ją w kulkę i mruknęła z stronę dormitorium Krukonek:
— Zabawę czas zacząć.
_____________
Bardzo Was wszystkich przepraszam za to tygodniowe opóźnienie i obiecanki-cacanki. Miałam operację, potem nie było mnie w domu i nie miałam jak wstawić rozdziałów. Przekładałam i przekładałam, bo nie wiedziałam, kiedy dotrę do domu. Nie zrażajcie się do mnie przez to, nie miałam na to wpływu.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro