Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

31.

Zanim dotarła w umówione miejsce, Draco już na nią czekał. Nadine stanęła przed nim. Spojrzał na nią z góry, nie potrafiąc się nie uśmiechnąć. Lekko, co prawda, ale jednak.

— Co się stało? — zapytała.

Oblizał wargę i uciekł wzrokiem w dal. Po chwili skupił uwagę na niej. "Jak nie teraz, to kiedy?", pomyślał.

— Nie mogę tak dłużej — wyszeptał.

— Moment, co? — sapnęła, mając dziwne przeczucie, że to koniec. Z tego powodu poczuła łzy zbierające się w kącikach oczu.

— Nie mogę tak dłużej — powtórzył. — Nie mogę tak dłużej żyć ze świadomością, że nie przynależę do ciebie. Nie mogę tak dłużej udawać, że to jakaś pieprzona gra wstępna do związku.

Poczuła, jakby dostała w twarz. Nie spodziewała się takiego obrotu akcji. W tamtym momencie nieodpartą chęć pocałowania Ślizgona. Draco mówił to z takim uczuciem i przejęciem...

— Chcę być z tobą — powiedział, patrząc jej w oczy. — Do cholery jasnej, muszę to powiedzieć: Nadine, uczynisz mi ten zaszczyt i zostaniesz moją dziewczyną?

"To nie dzieje się naprawdę. To sen. On poprosił mnie właśnie o chodzenie. Nie wierzę w to. Kocham go!", Nadine miała natłok myśli.

"To nie dzieje się naprawdę. To sen. Poprosiłem ją właśnie o chodzenie. Nie wierzę w to. Kocham ją!", Draco aż krzyczał w myślach ze szczęścia.

— Tak, chętnie uczynię ci ten zaszczyt — powiedziała ze śmiechem i pocałowała go. Wziął ją do góry, a ona oplotła jego tors nogami. Obkręcił się dookoła z Nadine na rękach.

— JESTEM TAK SZCZĘŚLIWY, ŻE AŻ W TO NIE WIERZĘ!!! — wydarł się, powodując śmiech swój i jego – świeżo upieczonej – dziewczyny. Musnęła ustami jego policzek i ukryła się w jego ramionach.

Poczuł, jak Mroczny Znak na jego prawym nadgarstku zaczyna go piec. Syknął i potarł rękę. Po chwili ból był porównywalny przypalania ogniem. Łzy stanęły mu w oczach, zacisnął zęby.

— Co się dzieje? Draco? — słowa Nadine docierały do niego jak przez ścianę. Robiło mu się ciemno przed oczami, lecz mimo wszystko postanowił to przeboleć.

— Muszę iść, Nadine — pocałował ją w czoło i pobiegł w stronę Millennium Bridge. Czarny Pan go wzywał i było to pilne, skoro tak bardzo palił go tatuaż.

Wbiegł na pieszy most. Nie było tam ani jednego żywego mugola. Cóż, wszyscy byli martwi. Nad ich ciałami stali śmierciożercy – w tym Snape i Malfoyowie – na czele z ich szefem, Voldemortem. Każdy patrzył na Dracona, który miał czoło zroszone potem i podwinięty rękaw. Pieczenie przestało dokuczać, gdy ujrzał Czarnego Pana, a gwiazdy spadały, jedna za drugą.

— Witaj, Draco. Czekałem na ciebie. Chodź — powiedział Voldemort, z uśmiechem zapraszając gestem ręki do siebie. Draco przełknął ślinę, spojrzał na rodziców i poszedł za Czarnym Panem.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro