Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

25.

— Co? — zapytała Nadine, zauważając zdenerwowaną Martinę, która wróciła do dormitorium.

— Draco dziwnie się zachowuje. Jakby nie miał ochoty ze mną spędzać czasu — wykrzywiła usta w podkówkę i usiadła na łóżku.

"Może nie ma". Nadine poczuła, że chyba wie dlaczego.

Panna Edwards zastanawiała się czy powiedzieć Martinie o tym, co stało się wczoraj. Niby to nie było nic wielkiego, ale... dziwnie czuła się z faktem, że przyjaciółka nic nie wie. Gdyby była Martiną, wolałaby się dowiedzieć, że jej chłopak tak zrobił.

Zamknęła oczy i zagryzła wargę. Drzwi do dormitorium zatrzasnęły się z głośnym hukiem. Ze strachem spojrzała na swoje ręce. "Cholera, nie kontrolowałam się".

— To wiatr — bąknęła.

Zapadła cisza. Nadine wciąż patrzyła na swoje dłonie, próbowała się rozluźnić. Martina miała już wychodzić z dormitorium, gdy już opanowana przyjaciółka zatrzymała ją. Edwards pstryknęła palcami i pod sufitem rozżarzyły się świece. Uśmiechnęła się do siebie. Dobrze, że Balamonte tego nie zauważyła. Była zajęta pisaniem listu.

— Um, Martina? Do kogo piszesz? — zapytała.

— Do Draco. Skoro nie chce ze mną gadać, niech przeczyta list.

— Przestań! Idź do niego do dormitorium. Porozmawiaj z nim.

Kiwnęła głową i zgniotła pergamin w kulkę. Nadine odetchnęła głęboko. Jak nie teraz, to kiedy?

— Muszę ci coś powiedzieć.

— Nad, teraz idę do...

— Wiem, ale to jedno z drugim się łączy. — przerwała jej. — Draco powiedział mi wczoraj, że uwielbia mnie zazdrosną i musnął ustami moje ucho.

— CO?! — krzyknęła, a w jej oczach pojawiły się łzy. — WIĘC TO PRZEZ CIEBIE ON NIE CHCE ZE MNĄ GADAĆ!

— Mart, przestań...

— TY PRZESTAŃ! PRZESTAŃ, DO CHOLERY, WPIEPRZAĆ SIĘ W NASZ ZWIĄZEK!

"Po prostu przymknij się i pozwól mi dokończyć!", miała ochotę powiedzieć rozjuszonej Krukonce.

— JA NIC NIE ZROBIŁAM! MOGŁABYŚ SKOŃCZYĆ Z OBWINIANIEM MNIE O WSZYSTKO! — wrzasnęła Nadine, a żyrandol ze świecami zachybotał i zrobiło się ciemno. Martina pisnęła. "Wdech i wydech, Nadine. Skup się na oddechu albo to dormitorium zaraz będzie wyglądało jak po tornadzie".

— ALE TEŻ SIĘ NIE SPRZECIWIŁAŚ!

Po tych słowach panna Balamonte wyszła. Słychać było jak zbiega po schodach. "Wleci do ślizgońskiej sypialni jak bomba i zrobi jedno wielkie BUM", zaśmiała się w duchu. Była prawie pewna, że para pokłóci się, Draco nie wytrzyma i z nią zerwie. Byłoby jej to na rękę. Przy okazji mogłaby utrzeć nosa Martinie.

* * *

Do dormitorium Draco wpadła Martina z wielkim impetem. Jej ciemne włosy były w nieładzie, twarz miała zarumienioną od wściekłości. Malfoy leniwie wstał z łóżka, odkładając wypracowanie z Opieki Nad Magicznymi Zwierzętami na bok. Miał na sobie tylko dresy i lekką koszulkę z ogromnym herbem Slytherinu. Włosy w tradycyjnym nieładzie były trochę wilgotne po niedawno wziętej kąpieli.

— Co tym razem? — oparł się ręką o ścianę i spojrzał na wkurzoną dziewczynę.

— CO TYM RAZEM?! TY MI POWIEDZ, CO TYM RAZEM! CO WCZORAJ WYDARZYŁO SIĘ Z NADINE?

"Co za choleryczka", westchnął. "Nadine mogła zatrzymać to dla siebie, nie musiała jej tego mówić".

— Skoro wiesz, to po co mnie pytasz? — wywrócił oczami. Naprawdę nie miał ochoty z nią gadać. Ciągłe awantury to dodatkowy ciężar w jego życiu.

— Zamierzam usłyszeć twoją wersję.

— Jest taka jak jej — powiedział, mając wrażenie, że jest na przesłuchaniu.

Uderzyła go w twarz. Nie mógł upaść niżej. Szybko złapał za różdżkę i ją unieruchomił, zanim zrobiłaby mu krzywdę większą niż zaczerwieniony policzek.

"Nie wytrzymam z nią dłużej. »Szanuj siebie na tyle, by odejść od wszystkiego co ci nie służy, co cię nie rozwija i co nie daje ci szczęścia« [1]"

— Martina, nie mogę dłużej z tobą być — wymamrotał, patrząc na nią.

— Co? RZUCASZ MNIE? — zapytała z niedowierzaniem.

— Zrozum, męczę się w tym związku. Nie byłem gotowy na posiadanie dziewczyny, ale mimo wszystko chciałem być z tobą — "Może jednak nie do końca?" — Nie mam po prostu siły.

Rozpłakała się. Wywrócił oczami. Znów próbowała wzbudzić w nim litość. Machnął różdżką, by zwolnić zaklęcie.

— Idź już — mruknął i powlókł się do łóżka, wzdychając.

Wyszła. Chyba miała już więcej tu nie wrócić.

____________

[1] – jakiś cytat z neta, który pasował do sytuacji.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro