Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

2# Sekret biżuterii

-O co chodzi? - spytałem zaciekawiony

- Usiadźcie- odparła bez wyrazu.- To nam trochę potrwa.

Bez słów i sprzeciwu usiedliśmy.

-Dawno temu pojechałam z koleżankami nad jezioro. Rozkoszowałam się pięknem przyrody razem z moim przyjacielem. Było ciepło, więc poszłam pływać. Zauważyłam coś błyszczącego. Zanurkowałam do tego. Okazało się, że to jest bransoletka z kroplą.
Podniosłam to. Było takie ładne, więc założyłam. Pojechałam
do domu i znalazłam informacje. Okazało się, że posiadam bransoletkę kropli umożliwiającą władaniem wodą, różnej postaci...- Opowiedziała.

Wtedy przerwała jej Megan.

-I czemu nam to opowiadasz? - zainteresowała się.

-Ponieważ istnieją inne magiczne biżuterie, prawda? - spytałem.

-Tak... - odparła- Moja dokładniejsza nazwa to Magia Kropli, Jack ma pierścień 💍, czyli moc bryzy, umożliwiającą panowanie nad wiatrem. Megan ma moc Wiśni, czyli włada ziemią, a dokładniej roślinami
i zwierzętami. Natomiast ty,
Kai masz Magię Feniksa umożliwiającą władaniem nad ogniem i odporność nad ciepłem i zimnem. Przez ten cały czas sprawdzałam, czy jesteście godni. I stwierdziłam, że tak. - wyjaśniła.

-A co się dalej stało? Czemu nie zaprzyjaźniliśmy się z twoim przyjacielem? - zapytałem.

-Eh... Bo... Bo... On nie akceptował tego... - wyjaśniła ledwo, a po jej policzku poleciała łza.

-Już dobrze. - Jack, który był bliżej ją przytulił. - Lepiej?

-Tak. - odparła.

Megan stwierdziła, że pójdzie
z nią pogadać, bo dziewczyny
się rozumieją i wyszła.

Ja i Jack zostaliśmy sami.
Westchnąłem. Jack tego jednak nie usłyszał, bo latał
w marzeniach.

- Ale ona jest wspaniała! - rozmarzył się.

-Kto? - Spytałem

-Jak to kto, Susan! ona jest urocza! - skomentował, po czym dodał - A ty? Jak uważasz?

-No... Ym... Jest spoko, ale lepsza jest Megan - stwierdziłem cicho.

On się uśmiechnął, po czym dodał- mam pomysł! Ty mi pomożesz z Susan, a ja z Megan, ok?

-Umowa stoi. - Mówiąc to podałem mu dłoń. Susan
w porównaniu do Megan
to łatwa laska.
[Oj no nie wiem XD~ Autorka]

Postanowiłem zrobić to jak najszybciej, żeby mieć to
z głowy. Podszedłem do Susan.

-Hej. Wyjdziemy gdzieś? - spytałem.

-Czemu nie, tyle, że Megan i Jack nie mogą. Wyszli zrobić coś ważnego.

Czyli nie ja jedyny chciałem to szybko załatwić? Powodzenia mu życzę...

-Aha. No to dobrze się składa.
To co robimy? - zapytałem.

-Pograjmy.

Graliśmy długo. W pewnym momencie postanowiłem się spytać.

-Co myślisz o Jacku?

-No nie wiem... Jest spoko.

-Jakie lubisz typy chłopców?

-Cóż. Trochę rozgadanych, wysportowanych i przystojnych, buntowniczych, odważnych...- wyjaśniła.

Niestety Jack taki nie jest.

-A podoba ci się Jack? - spytałem. Tak łatwo się nie poddam!

-Nie w moim typie, a co? - odrzekła pytająco.

-Nie nic... - stwierdziłem.
Współczuję Jackowi. Nie odwzajemniona miłość. Ale przecież nie można zmusić Susan, czy może można?
Nie, on sam musi być taki jaki ona chce.
A ja mu w tym pomogę.

Wieczorem, ja i Jack spotkaliśmy się.

-Słuchaj stary. - zaczął. - Powiedziała, że ją nie interesujesz, ale wydaje mi się, że kłamała. Widać było, więc się nie martw. No to ja zrobiłem, teraz twoja kolej.

-No... Ym... Ona... -Westchnąłem - Nie interesuje się tobą... Podobno nie jesteś w jej typie...

-Żartowała, tak?

-Obawiam się, że nie, stary druhu...

Milczał. Pod powieką nagromadziła się łza.

-Pomogę ci. Zobaczysz, już niedługo będziecie razem.

On sobie poszedł, a ja obejrzałem horror, po czym zasnąłem.

Nazajutrz od razu się podniosłem. Obiecałem Jackowi, że mu pomogę. Skoro Susan uwielbia chłopaka zbuntowanego, to mogę go nauczyć. (ojoj, Kai...~Autorka)
Jeszcze zobaczy.
Gdy Jack przybył, od razu zabrałem się na naukę.

-Susan lubi ciacha, więc nie zapominaj o codziennych treningach. Na szczęście bicki masz dobre. Po drugie musimy poćwiczyć u ciebie pewność siebie. A po trzecie i chyba najważniejsze, trzeba nauczyć cię, jak być zbuntowanym i takim bad boyem. Słuchaj uważnie.

Milczał, co uznałem za tak.

Najpierw zaczęliśmy od pewności. Rozkazałem mu różne rzeczy, które by w życiu nie zrobił, w tym pocałowanie
w policzek nieznajomą dziewczynę. Na początku było baaaardzo ciężko, ale z czasem udało mi się go nauczyć. Treningi natomiast robił indywidualnie.

-No to przejdźmy do ostatniej rzeczy. Dziewczyny uwielbiają chamów. Musisz zaczepiać ich
i filtrować z nimi. Po za tym typowi bad boye palą papierosy, więc zaczynasz. No i robią co chcą. Są niegrzeczni, niektórzy kradną...

-Jesteś pewny, że Susan się spodoba? Bo ja nie jestem przekonany...

-Nie martw się. Jeśli mnie posłuchasz, pójdzie dobrze.

W końcu po jakimś czasie nauczyłem go. Znikła grzeczność i uprzejmość.
Powitajmy bad boya!

Dzisiaj Susan została zaproszona do restauracji. Ja czekałem
za budynkiem bacznie przyglądając się przez ukryte kamery, a Jack miał wczepiony
w kołnierz mikrofon i słuchawkę przy uchu. Muszę go wesprzeć.

- Cześć, Jack. - Przywitała się

-Siema...- Mówiąc to beknął. Tak jak go uczyłem.

-Aha. To... Co robimy?

-No nie wiem mała, a co chcesz? - mówiąc to przybliżył się.

Ona się oddaliła. On znowu przybliżył się.

-Cham! - stwierdziła i podniosła się z krzesła, sięgając po kurtkę.

-Lubisz takich- stwierdził.

Ona wyszła.

- To nie działa! - wyszeptał
do mikrofonu Jack.

-Spokojnie. Pobiegnij za nią. Dziewczyny lubią jak chłopakowi zależy. Ale nie pokazuj jej tego.

Posłuchał się mnie i wyszedł.

-Susan.

-Co?

-Daj mi szansę.

-No... Dobra...

-Co robimy?

-Nwm.

-Teraz- Szepnąłem.

Na mój znak nie chętnie wyciągnął papierosa.
Nie był zbyt przekonujący.
Ale chyba wystarczyło, bo Susan się nabrała.

-Ty palisz?! - nie dowierzała.

-Nom- stwierdził obojętnie.

-Debil- stwierdziła i poszła.

On ją zatrzymał.

-Ale ty takich lubisz.

-Wcale nie! Ja nie cierpię, jak ktoś pali. I owszem lubię typ buntowników, ale najważniejsze to być sobą, a ty teraz nie jesteś.

Nic nie odpowiedział. Gdy już poszła, krzyknął mi do słuchawki.

-I widzisz, co zrobiłeś? Pogorszyłeś! - krzyknął załamany.

Wróciliśmy zmęczeni do domu. Nikt nie zamienił ani jednego słowa. Gdy dotarliśmy do domu, czekało nas nie miłe zaskoczenie.
Zaraz przy wejściu dostałem plaskacza od Megan.

-Zwariowałeś?! Na mózg ci padło?!

-Ale co ja niby zrobiłem?!

-Ty wiesz co zrobiłeś! Jak mogłeś nauczyć Jacka by tak się zachowywał?!

-Ja... Przepraszam...

Ledwo przez gardło mi przeszło. To było pierwsze przepraszam
od dawna...

__________________________________
Ciąg dalszy nastąpi.

Podobało się wam, co zrobił Kai?
Uważacie, że dobrze zrobił?

Jak myślicie, czy Susan im wybaczy? I czy powinna?

A Megan?

Słów:978

Next: jutro

Bye!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro