Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

~Rozdział 2~

Leon zrobił sie senny znowu.Lea położyła go do kołyski i Leo z Leą wyszli.Poszli na patrol.Usiedli na którymś z dachów.Patrzyli w księżyc,a potem na siebie.

-Nigdy tak jeszcze nie świeciło. -powiedziała Lea.

-Tak.Zdecydowanie sie coś stanie.Złego lub dobrego.-dodał Leo i przytulił Lee do siebie.

-Tak.Ale co ? -dodała Lea przytulona do Leo i na niego popatrzała.

-Kochanie,nie wiem.Chciałbym to wiedzieć,a jeśli coś Ci by miało sie stać to Cie ochronie,bo wiesz że nie masz jeszcze całkowicie uzdrowionego serduszka. -powiedział Leo.

-Tak.Wiem.Boje sie.-dodała Lea.

-Spokojnie.Będzie dobrze.Trzeba być dobrej myśli.-powiedział Leo,przytulając ją mocno.

Nagle Lea i Leo wstali i chcieli już wracać ,bo Lei zrobiło sie przeraźliwie zimno.Ale Klan Stopy ich zaatakował.Były tam Stopoboty,Tygrysi Pazur,Rahzor i Rybi Ryj.Wiedzieli że Lea ma chore i osłabione serce więc Stopoboty,Rahzor i Rybi Ryj rzucili sie na nią.Ranili ją nożami,tym czym mieli.Leo ze strachem patrzył na to aż powiedział :

-Zostawcie ją !!! -krzyknął.-Lea !!

Tygrysi Pazur go zatrzymał i z nim walczył.Leo wyciągnął szybko katany i również walczył.Ale nie spuszczał też jednego oka z Lei.Widział jak sie męczy.Nie mogła nic zrobić,żadnego ciosu.Lea była poobijana,pokaleczona.Nagle Tygrys dał reszcie znak że już idą.Gdy sie zmyli,Leonardo szybko znalazł sie przy Lei.Lea jęczała z bólu.

-Ciii...ciii..Kochanie,ciii...cii..-powiedział Leo,masując Lee po brzuchu.

Założył jej bandaże na rękach,na na nogach,wokół głowy troche i troche brzuch zabandażował.Wziął ją na ręce i pobiegnął z nią szybko do kryjówki.Po 20 minutach byli już w kryjówce.Pierwsi wybiegli do nich Yuki i Elena.Zobaczyli swoją mamę strasznie obolałą i sie zmartwili.

-Tato,co sie stało Mamie ? -zapytał Yuki.

-Zaatakowali nas.Wasza matka oberwała bardzo mocno i boleśnie.Jeden o mało jej nie zabił,bo skierował ostrze prawie prosto w serce.Lecz sie odwróciła i unikneła śmierci.Ale żyje ledwo.Strasznie ją boli-powiedział Leonardo,a Lea ciągle jęczała,a Leo ją kołysał,próbując chociaż troche spowolnić ból.

Pocałował Lee w czoło i ją kołysał cały czas.

-I to w Wigilie.-dodała Elena.

-Niestety.Yuki,biegnij już szybko po Wujka Donnie'go.-dodał Leo.

Yuki kiwnął głową i pobiegł do laboratorium po Donatello.

-Elena,Ty idź po lód,wróć i przynieś dużo kocy.-dodał do Eleny.

Córka mu przytakneła i pobiegła po kazane jej rzeczy.Elena była bardzo podobna do Lei.Leonardo sie zamyślił i przestał kołysać Lee.Usłyszał jęczenie Lei i znowu ją kołysał.Usiadł z nią na rękach,wziął poduszke do ręki i posadził na niej głowe Lei.Lea jęczała.Leo pocałował ją w policzek.Uśmiechneła sie lecz ten uśmiech trwał 3 sekundy i dalej jęczała.Była taka sama jak wcześniej.Nic przez te lata sie nie zmieniła.Nic..a nic...taka sama.Elena wróciła z kocami i przykryła Lee,siadając przy swoim ojcu.

-Tato,czy Mamie nic nie będzie ? -spytała.

-Elena,nie wiem.Jest mocno poszkodowana.Sam chciałbym być dobrej myśli.-odpowiedział.-Spójrz na jej klatki piersiowe.-dodał.

Córka Leo popatrzała.Jak sie okazało były pokrwawione.Krwawiło Lei przez sukienke.Donnie i Yuki przyszli tak szybko jak mogli.

Tia..nie wiem czy w ogóle jest sens to kontynuować,bo i tak nikt tego nie czyta.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro

Tags: